[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł się, jakby do rąk miał przywiązane jakieś ciężary.Nie tylko jednak rękami nogami również nie mógł poruszyć.Starał się pomyśleć, zrozumieć, co się stało, ale głowę wypełniała mu tylko wirującamgła.Bezradność sprawiła, że ogarnął go paniczny, palący trzewia strach.Nie mogąc poruszyćciała, zaczął rzucać głową z boku na bok, ale poczuł tylko, że obejmowało ją coś miękkiego igrubego.Strach narastał. Proszę się uspokoić odezwał się jakiś głos.Głos należał do mężczyzny.Dzikus przemógł się i znów otworzył oczy.Jakiś cień uniósł się, przesłaniając kłujące światło.Siedzący na krześle mężczyznaobrócił się i przekręcił dzwignię, opuszczając żaluzje w oknie.Mgła w głowie Dzikusa zaczęła się rozpraszać.Stwierdził, że leży na wznak w łóżku.Spróbował się unieść, ale nie mógł.Miał trudności z oddychaniem. Proszę, niech pan się nie rusza powiedział mężczyzna i podszedł do łóżka. Miałpan wypadek.Dzikus rozchylił wargi, aby zaczerpnąć powietrza.Słyszał łomotanie swego pulsu i czułsię, jakby gardło miał wypełnione cementem. Wypadek? Jego głos zgrzytał jak żwir na ścieżce. Nie pamięta pan?Dzikus potrząsnął głową i nagle jęknął od piekącego bólu. Bardzo pana proszę z naciskiem powiedział mężczyzna niech pan nie poruszagłową.Jest uszkodzona!Oczy Dzikusa rozszerzyły się. Nie powinien się pan denerwować.To był poważny wypadek.Niebezpieczeństwo chyba już minęło, ale nie chcę niczego zostawiać przypadkowi.Mężczyzna nosił okulary, miał biały fartuch, a na szyi słuchawki. Wiem, że ma pan terazw głowie zamęt, i stąd bierze się strach.Tego należało oczekiwać, ale niech pan stara sięnad tym zapanować.Po rozległych obrażeniach ciała, a szczególnie głowy, czasem dochodzido częściowej utraty pamięci. Przyłożył słuchawki do piersi Dzikusa. Jestem doktorHamilton.Tego, co powiedział doktor, było za dużo, i było to za bardzo skomplikowane, abyDzikus mógł wszystko pojąć.Musiał najpierw się cofnąć i przypomnieć sobie szczegółyminionych wydarzeń. Gdzie ja jestem? wymamrotał.Głos doktora budził zaufanie. W szpitalu.Niech pan się pogodzi z tym zamętem w głowie.Wiem, że jest panzdezorientowany, ale to minie.Na razie niezbędne dla pańskiego powrotu do zdrowia jest,aby starał się pan nie denerwować. Nie to chciałem. Wargi Dzikusa drętwiały. Gdzie? Nie rozumiem.ach tak, oczywiście.Chciał pan wiedzieć, gdzie znajduje się tenszpital? Tak. Dzikus odetchnął. W Harrisburgu, w Pensylwanii.Pierwszej pomocy udzielono panu sto mil na północstąd, ale prowincjonalna klinika nie miała wyposażenia, jakiego wymagał pana wypadek,jeden z naszych zespołów urazowych przewiózł więc pana tutaj helikopterem. Tak. Powieki Dzikusa zatrzepotały. Uraz. Mgła powracała. Helikopter.Ciemność.Obudził go ból.Każdy jego nerw drżał od największych męczarni, jakie dotychczasprzeżywał.Poczuł ucisk na prawą dłoń.Skierował przerażony wzrok na pielęgniarkę, którawłaśnie wyjmowała strzykawkę z rurki kroplówki, podłączonej do żyły na jego dłoni. To środek przeciwbólowy. Przy łóżku ukazał się doktor Hamilton. Demerol.Dzikus mrugnął oczami na znak zrozumienia, przytomny na tyle, by zdawać sobiesprawę, iż kiwnięcie głową sprawiłoby mu jeszcze więcej bólu.Ból miał jednak i dobrąstronę, dzięki niemu bowiem widział wszystko z nieprawdopodobną ostrością.Po prawejstronie łóżka na metalowym stojaku wisiała kroplówka.Płyn w zbiorniku był żółty. Co to? zapytał. Odżywka odpowiedział doktor. Ostatecznie jest pan tu już od pięciu dni, a niemogliśmy pana karmić doustnie. Pięć dni? Dzikusowi zakręciło się w głowie.Jego wyostrzona przez ból świadomość dała mu znać, że nie tylko całą głowę miał wbandażach, również obie ręce i nogi były w gipsie, doktor zaś dlaczego takie szczegóływydawały mu się ważne? był blondynem po czterdziestce z piegami na policzkach. Bardzo ze mną zle? Na twarz Dzikusa wystąpił pot.Doktor zawahał się. Obie ręce i nogi miał pan złamane w kilku miejscach.Dlatego właśnie założyliśmypanu kroplówkę na dłoni, bo gips na wszystkich kończynach uniemożliwia dostęp do żył. A te bandaże na głowie? Czaszka z tyłu jest pęknięta.Ma pan również pęknięte czwarte, piąte i szóste żebropo prawej stronie.Dzikus naraz zorientował się, że jego klatka piersiowa ściśnięta jest ciasno bandażami.Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego miał trudności z oddychaniem i skąd brał sięprzeszywający ból przy każdym wdechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czuł się, jakby do rąk miał przywiązane jakieś ciężary.Nie tylko jednak rękami nogami również nie mógł poruszyć.Starał się pomyśleć, zrozumieć, co się stało, ale głowę wypełniała mu tylko wirującamgła.Bezradność sprawiła, że ogarnął go paniczny, palący trzewia strach.Nie mogąc poruszyćciała, zaczął rzucać głową z boku na bok, ale poczuł tylko, że obejmowało ją coś miękkiego igrubego.Strach narastał. Proszę się uspokoić odezwał się jakiś głos.Głos należał do mężczyzny.Dzikus przemógł się i znów otworzył oczy.Jakiś cień uniósł się, przesłaniając kłujące światło.Siedzący na krześle mężczyznaobrócił się i przekręcił dzwignię, opuszczając żaluzje w oknie.Mgła w głowie Dzikusa zaczęła się rozpraszać.Stwierdził, że leży na wznak w łóżku.Spróbował się unieść, ale nie mógł.Miał trudności z oddychaniem. Proszę, niech pan się nie rusza powiedział mężczyzna i podszedł do łóżka. Miałpan wypadek.Dzikus rozchylił wargi, aby zaczerpnąć powietrza.Słyszał łomotanie swego pulsu i czułsię, jakby gardło miał wypełnione cementem. Wypadek? Jego głos zgrzytał jak żwir na ścieżce. Nie pamięta pan?Dzikus potrząsnął głową i nagle jęknął od piekącego bólu. Bardzo pana proszę z naciskiem powiedział mężczyzna niech pan nie poruszagłową.Jest uszkodzona!Oczy Dzikusa rozszerzyły się. Nie powinien się pan denerwować.To był poważny wypadek.Niebezpieczeństwo chyba już minęło, ale nie chcę niczego zostawiać przypadkowi.Mężczyzna nosił okulary, miał biały fartuch, a na szyi słuchawki. Wiem, że ma pan terazw głowie zamęt, i stąd bierze się strach.Tego należało oczekiwać, ale niech pan stara sięnad tym zapanować.Po rozległych obrażeniach ciała, a szczególnie głowy, czasem dochodzido częściowej utraty pamięci. Przyłożył słuchawki do piersi Dzikusa. Jestem doktorHamilton.Tego, co powiedział doktor, było za dużo, i było to za bardzo skomplikowane, abyDzikus mógł wszystko pojąć.Musiał najpierw się cofnąć i przypomnieć sobie szczegółyminionych wydarzeń. Gdzie ja jestem? wymamrotał.Głos doktora budził zaufanie. W szpitalu.Niech pan się pogodzi z tym zamętem w głowie.Wiem, że jest panzdezorientowany, ale to minie.Na razie niezbędne dla pańskiego powrotu do zdrowia jest,aby starał się pan nie denerwować. Nie to chciałem. Wargi Dzikusa drętwiały. Gdzie? Nie rozumiem.ach tak, oczywiście.Chciał pan wiedzieć, gdzie znajduje się tenszpital? Tak. Dzikus odetchnął. W Harrisburgu, w Pensylwanii.Pierwszej pomocy udzielono panu sto mil na północstąd, ale prowincjonalna klinika nie miała wyposażenia, jakiego wymagał pana wypadek,jeden z naszych zespołów urazowych przewiózł więc pana tutaj helikopterem. Tak. Powieki Dzikusa zatrzepotały. Uraz. Mgła powracała. Helikopter.Ciemność.Obudził go ból.Każdy jego nerw drżał od największych męczarni, jakie dotychczasprzeżywał.Poczuł ucisk na prawą dłoń.Skierował przerażony wzrok na pielęgniarkę, którawłaśnie wyjmowała strzykawkę z rurki kroplówki, podłączonej do żyły na jego dłoni. To środek przeciwbólowy. Przy łóżku ukazał się doktor Hamilton. Demerol.Dzikus mrugnął oczami na znak zrozumienia, przytomny na tyle, by zdawać sobiesprawę, iż kiwnięcie głową sprawiłoby mu jeszcze więcej bólu.Ból miał jednak i dobrąstronę, dzięki niemu bowiem widział wszystko z nieprawdopodobną ostrością.Po prawejstronie łóżka na metalowym stojaku wisiała kroplówka.Płyn w zbiorniku był żółty. Co to? zapytał. Odżywka odpowiedział doktor. Ostatecznie jest pan tu już od pięciu dni, a niemogliśmy pana karmić doustnie. Pięć dni? Dzikusowi zakręciło się w głowie.Jego wyostrzona przez ból świadomość dała mu znać, że nie tylko całą głowę miał wbandażach, również obie ręce i nogi były w gipsie, doktor zaś dlaczego takie szczegóływydawały mu się ważne? był blondynem po czterdziestce z piegami na policzkach. Bardzo ze mną zle? Na twarz Dzikusa wystąpił pot.Doktor zawahał się. Obie ręce i nogi miał pan złamane w kilku miejscach.Dlatego właśnie założyliśmypanu kroplówkę na dłoni, bo gips na wszystkich kończynach uniemożliwia dostęp do żył. A te bandaże na głowie? Czaszka z tyłu jest pęknięta.Ma pan również pęknięte czwarte, piąte i szóste żebropo prawej stronie.Dzikus naraz zorientował się, że jego klatka piersiowa ściśnięta jest ciasno bandażami.Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego miał trudności z oddychaniem i skąd brał sięprzeszywający ból przy każdym wdechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]