[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak to będzie po naszemu?- Mak lekarski.- Właśnie.Roślina roczna, dochodząca do półtora metrawysokości.Tu jest opis.Pochodzi zapewne z południowo-zachodniej części Azji.Z nasion otrzymuje się dobry tłuszczspożywczy, który można stosować jako lekarstwo - tłumaczyłodruchowo, zmieniając jednocześnie archaiczny język oryginału nabardziej współczesny.Honor nie mogła uwierzyć własnym uszom.- Znasz łacinę?!David nagle się zakłopotał, jakby przyłapała go na jakimśprzestępstwie.- Hm, ja.trochę.Głównie ze szkoły.Honor zmarszczyła brwi.Robotnicy najemni, którzy potrafiąswobodnie tłumaczyć łaciński tekst,nie zdarzają się często.Poza tymDavid musiał chodzić do jakiejś dobrej szkoły, prawdopodobnieprywatnej, prowadzonej przez Irlandczyków.- Większość ludzi uważa, że to martwy język, związany główniez prawem.- Skąd te przypuszczenia?! - Zareagował na tyle gwałtownie, żezdziwiło to nawet jego samego.- Przepraszam - bąknął.- Zawszewydawało mi się, że to raczej język Kościoła.176RS- Jak również ziołolecznictwa - dodała z uśmiechem, chociażwciąż przyglądała mu się z nowym zainteresowaniem.Skąd u niego taka reakcja na wzmiankę o prawie? Czy dlatego,że uważał się za złodzieja i bał się wymiaru sprawiedliwości? A możejest też jakiś inny powód? - zachodziła w głowę Honor.- Już po jedenastej.Idę spać.Mógłbyś posprzątać w kuchni? -spytała Honor.David podniósł głowę znad stołu, na którym umieścił papiery.Były to plany najważniejszych napraw na najbliższy miesiąc.- Tak, tak, jasne - odrzekł, patrząc na nią niewidzącymwzrokiem.- Jutro rano chciałbym podzwonić do różnych sklepów ihurtowni, żeby sprawdzić ceny materiałów.Honor skinęła głową.- Możesz korzystać z telefonu, kiedy zechcesz.Nawet wsprawach prywatnych.David uśmiechnął się do siebie.W prywatnych sprawach! Jużwyobrażał sobie minę ojca lub brata, gdyby zadzwonił z informacją,że właśnie wrócił do domu.Honor przeszła obok i otworzyła drzwi do kuchni.Wcześniejparę razy nie mógł się powstrzymać i zerkał w jej stronę, kiedy tłukłajakieś owoce, a potem zalewała je mocnym alkoholem.Brała też poparę listków ususzonych ziół i mieszała w ceramicznym naczyniu.Była tak zajęta, że w ogóle nie zwróciła na niego uwagi.W nieco przyćmionym świetle wyglądała bardzo młodo, niemaldziewczęco, zarazem jednak w jej ruchach było coś, co świadczyło o177RSwielkiej dojrzałości.Zarumienione od ognia policzki dodawały jejjeszcze wdzięku.David po raz kolejny pomyślał, że jest niezwykle naturalna.Wjej gestach i zachowaniu nie było nic przesadnego.Wszystkowydawało się być na swoim miejscu, nawet to skupienie, z jakimprzyrządzała swoje mikstury.Poza tym wydawało mu się, że ma jeden bardzo ważny dar.Stara się oceniać ludzi takimi, jakimi są w istocie.I nie potępiała ich.A w każdym razie David nie czuł z jej strony nawet cienia niechęci.- Jesteś dzisiaj jakiś niespokojny - powiedziała Jenny, patrząc namęża, który miarowym krokiem przemierzał salon.- Już pojedenastej.Idziemy spać?- Idz pierwsza.Zaraz do ciebie dołączę - poprosił, a potemspojrzał na nią przepraszająco.- Sam nie wiem dlaczego, ale czuję sięjakiś rozbity.- To pewnie dlatego, że chłopcy jeszcze nie wrócili z pracy -uspokajała go.Skinął głową bez przekonania.- Może.W każdym razie cieszę się, że Guy załatwił im pracę ulorda Astlegha - dodał.- Powinni zacząć rozumieć, co to znaczyzarabiać pieniądze.- Tak, masz rację.- Podeszła do drzwi.- Nawet nie wiedzą otym, że powoli kończy im się dzieciństwo.- Nie powiedziałbym.Jack wydaje się bardzo dojrzały isamodzielny.178RSJenny zatrzymała się w drzwiach, a na jej jasnym czole pojawiłysię nagle głębokie zmarszczki.- Zawsze taki był.Nie ma się co dziwić.Jon pocałował ją na dobranoc, a następnie przeszedł do okna ispojrzał w ciemność.Drzewa chwiały się niczym trzciny na wietrze.Wielkie krople biły w szyby i bębniły o parapety.Być może to taulewa spowodowała, że poczuł się tak dziwnie.Parę razy podchodziłnawet do drzwi, jakby kogoś oczekiwał, a potem już tylkoobserwował ciemności na zewnątrz.Widok wciąż był taki sam, a jednak Jon nie mógł się od niegooderwać.Na kogo czekał? Z kim chciał porozmawiać?Zmarszczył brwi.Pierwszą osobą, która przyszła mu do głowy,była Olivia.Rozmawiał z nią co prawda wcześniej, ale odniósłwrażenie, że zupełnie się nie rozumieją.W pewnym momenciekonwersacja zeszła na łatwiejsze, jak się zdawało, tematy rodzinne iLivvy wyraziła swoje zaniepokojenie stanem dziadka.- Po prostu Ben bardzo tęskni za twoim ojcem - poinformował jąJon.Olivia znowu się zjeżyla.- Chyba jako jedyny w rodzinie! - prychnęła.- Mam nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę.- Przyjrzała się uważnie stryjowi.- Ale chyba ty czułeś to samo,prawda? Po tym, co mój ojciec zrobił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Jak to będzie po naszemu?- Mak lekarski.- Właśnie.Roślina roczna, dochodząca do półtora metrawysokości.Tu jest opis.Pochodzi zapewne z południowo-zachodniej części Azji.Z nasion otrzymuje się dobry tłuszczspożywczy, który można stosować jako lekarstwo - tłumaczyłodruchowo, zmieniając jednocześnie archaiczny język oryginału nabardziej współczesny.Honor nie mogła uwierzyć własnym uszom.- Znasz łacinę?!David nagle się zakłopotał, jakby przyłapała go na jakimśprzestępstwie.- Hm, ja.trochę.Głównie ze szkoły.Honor zmarszczyła brwi.Robotnicy najemni, którzy potrafiąswobodnie tłumaczyć łaciński tekst,nie zdarzają się często.Poza tymDavid musiał chodzić do jakiejś dobrej szkoły, prawdopodobnieprywatnej, prowadzonej przez Irlandczyków.- Większość ludzi uważa, że to martwy język, związany główniez prawem.- Skąd te przypuszczenia?! - Zareagował na tyle gwałtownie, żezdziwiło to nawet jego samego.- Przepraszam - bąknął.- Zawszewydawało mi się, że to raczej język Kościoła.176RS- Jak również ziołolecznictwa - dodała z uśmiechem, chociażwciąż przyglądała mu się z nowym zainteresowaniem.Skąd u niego taka reakcja na wzmiankę o prawie? Czy dlatego,że uważał się za złodzieja i bał się wymiaru sprawiedliwości? A możejest też jakiś inny powód? - zachodziła w głowę Honor.- Już po jedenastej.Idę spać.Mógłbyś posprzątać w kuchni? -spytała Honor.David podniósł głowę znad stołu, na którym umieścił papiery.Były to plany najważniejszych napraw na najbliższy miesiąc.- Tak, tak, jasne - odrzekł, patrząc na nią niewidzącymwzrokiem.- Jutro rano chciałbym podzwonić do różnych sklepów ihurtowni, żeby sprawdzić ceny materiałów.Honor skinęła głową.- Możesz korzystać z telefonu, kiedy zechcesz.Nawet wsprawach prywatnych.David uśmiechnął się do siebie.W prywatnych sprawach! Jużwyobrażał sobie minę ojca lub brata, gdyby zadzwonił z informacją,że właśnie wrócił do domu.Honor przeszła obok i otworzyła drzwi do kuchni.Wcześniejparę razy nie mógł się powstrzymać i zerkał w jej stronę, kiedy tłukłajakieś owoce, a potem zalewała je mocnym alkoholem.Brała też poparę listków ususzonych ziół i mieszała w ceramicznym naczyniu.Była tak zajęta, że w ogóle nie zwróciła na niego uwagi.W nieco przyćmionym świetle wyglądała bardzo młodo, niemaldziewczęco, zarazem jednak w jej ruchach było coś, co świadczyło o177RSwielkiej dojrzałości.Zarumienione od ognia policzki dodawały jejjeszcze wdzięku.David po raz kolejny pomyślał, że jest niezwykle naturalna.Wjej gestach i zachowaniu nie było nic przesadnego.Wszystkowydawało się być na swoim miejscu, nawet to skupienie, z jakimprzyrządzała swoje mikstury.Poza tym wydawało mu się, że ma jeden bardzo ważny dar.Stara się oceniać ludzi takimi, jakimi są w istocie.I nie potępiała ich.A w każdym razie David nie czuł z jej strony nawet cienia niechęci.- Jesteś dzisiaj jakiś niespokojny - powiedziała Jenny, patrząc namęża, który miarowym krokiem przemierzał salon.- Już pojedenastej.Idziemy spać?- Idz pierwsza.Zaraz do ciebie dołączę - poprosił, a potemspojrzał na nią przepraszająco.- Sam nie wiem dlaczego, ale czuję sięjakiś rozbity.- To pewnie dlatego, że chłopcy jeszcze nie wrócili z pracy -uspokajała go.Skinął głową bez przekonania.- Może.W każdym razie cieszę się, że Guy załatwił im pracę ulorda Astlegha - dodał.- Powinni zacząć rozumieć, co to znaczyzarabiać pieniądze.- Tak, masz rację.- Podeszła do drzwi.- Nawet nie wiedzą otym, że powoli kończy im się dzieciństwo.- Nie powiedziałbym.Jack wydaje się bardzo dojrzały isamodzielny.178RSJenny zatrzymała się w drzwiach, a na jej jasnym czole pojawiłysię nagle głębokie zmarszczki.- Zawsze taki był.Nie ma się co dziwić.Jon pocałował ją na dobranoc, a następnie przeszedł do okna ispojrzał w ciemność.Drzewa chwiały się niczym trzciny na wietrze.Wielkie krople biły w szyby i bębniły o parapety.Być może to taulewa spowodowała, że poczuł się tak dziwnie.Parę razy podchodziłnawet do drzwi, jakby kogoś oczekiwał, a potem już tylkoobserwował ciemności na zewnątrz.Widok wciąż był taki sam, a jednak Jon nie mógł się od niegooderwać.Na kogo czekał? Z kim chciał porozmawiać?Zmarszczył brwi.Pierwszą osobą, która przyszła mu do głowy,była Olivia.Rozmawiał z nią co prawda wcześniej, ale odniósłwrażenie, że zupełnie się nie rozumieją.W pewnym momenciekonwersacja zeszła na łatwiejsze, jak się zdawało, tematy rodzinne iLivvy wyraziła swoje zaniepokojenie stanem dziadka.- Po prostu Ben bardzo tęskni za twoim ojcem - poinformował jąJon.Olivia znowu się zjeżyla.- Chyba jako jedyny w rodzinie! - prychnęła.- Mam nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę.- Przyjrzała się uważnie stryjowi.- Ale chyba ty czułeś to samo,prawda? Po tym, co mój ojciec zrobił [ Pobierz całość w formacie PDF ]