[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła się i spojrzaław brązowe, kpiące oczy Lamonta.Magazynier zdążył się oddalić i wrócićdo pracy: przeglądał zawartość jakiejś skrzyni, co pewien czas zapisująccoś skrzętnie w księdze.Lamont zerknął na wypukły brzuch Charlotte, którego nawet gorsetnie był w stanie zatuszować.Uśmiechnął się.-Jak widzę, Richard Moidore zdołał jednak w końcu docenić twojezalety.- Używa pan wobec mnie tonu, jakiego nie mogę zaakceptować,monsieur - odparła Charlotte po francusku, aby podkreślić, że wspołeczności angielskiej jest on kimś obcym.W duchu pieniła się zezłości: nie widziała go już od paru miesięcy i musiała spotkać akuratteraz, kiedy wygląda jak wyrzucony na brzeg wieloryb!- Muszę przyznać, że brakowało mi ciebie.- Nie mnie, monsieur, lecz wyłącznie tego, do czego byłampanu potrzebna i co, jak mi pan dał do zrozumienia, można znalezć upierwszej lepszej kokoty.Lamont roześmiał się cicho.- Pijesz do mojego prostackiego zachowania podczas naszegoostatniego spotkania? Och, dajże spokój, Charlotte, musisz przecież daćmi prawo do jakiejś reakcji za zranioną dumę!- Takie samo prawo przysługuje i mnie.Niech pan wreszcie przestaniemi się naprzykrzać.- Przeniosła wzrok za niego i wykrzyknęła: - O, mójojciec!Jack już z dala dostrzegł Lamonta i swoją córkę i przyśpieszył kroku.Nie podobało mu się, że będąc żoną Richarda, Charlotte jest zmuszona doutrzymywania kontaktów towarzyskich z tym przemytnikiem ikobieciarzem.- Wybaczy pan, Montaury - powiedział, ujmując córkę pod rękę.Lamont skinął uprzejmie głową i przez chwilę odprowadzał wzrokiemCharlotte, która u boku ojca opuściła magazyn.- Nie podoba mi się, że z nim rozmawiasz - powiedział Jack.- To nieuniknione, skoro on przestaje z Richardem.- Wszystko u ciebie w porządku, kochanie? - zapytał troskliwie Jack.Tego jeszcze brakowało, aby ten typ zdenerwował ją w jakiś sposób!- Tak, nic mi nie dolega, papo.Zirytowałam się tylko przezmagazyniera, bo jakikolwiek materiał chciałam zamówić, on twierdził, żezostał już sprzedany.Jack spojrzał na bladą twarz córki i nagle poczuł wyrzuty sumienia, bojeszcze niedawno sam namawiał Richarda, aby nie pozwalał Charlottekupować za wiele.A przecież w tym stanie należałoby właściwie spełniaćkażdą jej zachciankę.- Wiesz, kupiłem niedawno kilka bel jedwabiu i bawełny - powiedział.- Przyjdz do nas wieczorem i wyszukaj sobie coś, co ci się spodoba.Ogarnęło ją nagle rzadkie u niej uczucie tkliwości i mocniej ścisnęłaramię ojca.Dopóki pogoda nie pozwalała na odbywanie przejażdżek, Eliszapozostawała w domu.Ambrose często ją odwiedzał, spędzali wtedywspólnie całe popołudnia w salonie lub w bibliotece ojca.Kiedy wyznała,że w języku perskim - używanym w Indiach przez rządzących - potrafi jużwprawdzie mówić, ale nie umie czytać ani pisać, Ambrose zaproponował,że nauczy ją, a ponieważ przyjęła jego ofertę z radością, następnego dniaprzyniósł jej odpowiednie książki, dzięki którym poznała pismo arabskie(używane w języku perskim).Podobały jej się jego ozdobne litery ichętnie zapełniała nimi całe arkusze papieru.Radość mąciła jedynieświadomość, że zaciąga u lorda Masona coraz większy długwdzięczności, pocieszała się jednak myślą, że nie może brać na siebiebrzemienia wszystkich zobowiązań, nie odnosząc przy tym żadnejkorzyści.Matka nie taiła głębokiej dezaprobaty, oddając jej kolię.Kiedy Eliszazerwała ją tamtego wieczoru tak gwałtownie z szyi, uszkodziła delikatnezapięcie, a niedawna zapowiedz, że nie chce jej oddawać do naprawy,wywołała nieprzyjemną dyskusję.Elisza nie potrafiła wybaczyć matcetych nieszczęsnych zaręczyn, jakkolwiek Claire przyznała, że popełniłabłąd.Jej rzekoma skrucha była jednak raczej efektem wyrzutówczynionych jej przez Jacka i nieskrywanego zdumienia Ambrose'a całą tąsytuacją, niż rzeczywistego zrozumienia, na czym ów błąd miałbypolegać.Dochodziła czwarta, tradycyjna pora wizyt lorda Masona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Odwróciła się i spojrzaław brązowe, kpiące oczy Lamonta.Magazynier zdążył się oddalić i wrócićdo pracy: przeglądał zawartość jakiejś skrzyni, co pewien czas zapisująccoś skrzętnie w księdze.Lamont zerknął na wypukły brzuch Charlotte, którego nawet gorsetnie był w stanie zatuszować.Uśmiechnął się.-Jak widzę, Richard Moidore zdołał jednak w końcu docenić twojezalety.- Używa pan wobec mnie tonu, jakiego nie mogę zaakceptować,monsieur - odparła Charlotte po francusku, aby podkreślić, że wspołeczności angielskiej jest on kimś obcym.W duchu pieniła się zezłości: nie widziała go już od paru miesięcy i musiała spotkać akuratteraz, kiedy wygląda jak wyrzucony na brzeg wieloryb!- Muszę przyznać, że brakowało mi ciebie.- Nie mnie, monsieur, lecz wyłącznie tego, do czego byłampanu potrzebna i co, jak mi pan dał do zrozumienia, można znalezć upierwszej lepszej kokoty.Lamont roześmiał się cicho.- Pijesz do mojego prostackiego zachowania podczas naszegoostatniego spotkania? Och, dajże spokój, Charlotte, musisz przecież daćmi prawo do jakiejś reakcji za zranioną dumę!- Takie samo prawo przysługuje i mnie.Niech pan wreszcie przestaniemi się naprzykrzać.- Przeniosła wzrok za niego i wykrzyknęła: - O, mójojciec!Jack już z dala dostrzegł Lamonta i swoją córkę i przyśpieszył kroku.Nie podobało mu się, że będąc żoną Richarda, Charlotte jest zmuszona doutrzymywania kontaktów towarzyskich z tym przemytnikiem ikobieciarzem.- Wybaczy pan, Montaury - powiedział, ujmując córkę pod rękę.Lamont skinął uprzejmie głową i przez chwilę odprowadzał wzrokiemCharlotte, która u boku ojca opuściła magazyn.- Nie podoba mi się, że z nim rozmawiasz - powiedział Jack.- To nieuniknione, skoro on przestaje z Richardem.- Wszystko u ciebie w porządku, kochanie? - zapytał troskliwie Jack.Tego jeszcze brakowało, aby ten typ zdenerwował ją w jakiś sposób!- Tak, nic mi nie dolega, papo.Zirytowałam się tylko przezmagazyniera, bo jakikolwiek materiał chciałam zamówić, on twierdził, żezostał już sprzedany.Jack spojrzał na bladą twarz córki i nagle poczuł wyrzuty sumienia, bojeszcze niedawno sam namawiał Richarda, aby nie pozwalał Charlottekupować za wiele.A przecież w tym stanie należałoby właściwie spełniaćkażdą jej zachciankę.- Wiesz, kupiłem niedawno kilka bel jedwabiu i bawełny - powiedział.- Przyjdz do nas wieczorem i wyszukaj sobie coś, co ci się spodoba.Ogarnęło ją nagle rzadkie u niej uczucie tkliwości i mocniej ścisnęłaramię ojca.Dopóki pogoda nie pozwalała na odbywanie przejażdżek, Eliszapozostawała w domu.Ambrose często ją odwiedzał, spędzali wtedywspólnie całe popołudnia w salonie lub w bibliotece ojca.Kiedy wyznała,że w języku perskim - używanym w Indiach przez rządzących - potrafi jużwprawdzie mówić, ale nie umie czytać ani pisać, Ambrose zaproponował,że nauczy ją, a ponieważ przyjęła jego ofertę z radością, następnego dniaprzyniósł jej odpowiednie książki, dzięki którym poznała pismo arabskie(używane w języku perskim).Podobały jej się jego ozdobne litery ichętnie zapełniała nimi całe arkusze papieru.Radość mąciła jedynieświadomość, że zaciąga u lorda Masona coraz większy długwdzięczności, pocieszała się jednak myślą, że nie może brać na siebiebrzemienia wszystkich zobowiązań, nie odnosząc przy tym żadnejkorzyści.Matka nie taiła głębokiej dezaprobaty, oddając jej kolię.Kiedy Eliszazerwała ją tamtego wieczoru tak gwałtownie z szyi, uszkodziła delikatnezapięcie, a niedawna zapowiedz, że nie chce jej oddawać do naprawy,wywołała nieprzyjemną dyskusję.Elisza nie potrafiła wybaczyć matcetych nieszczęsnych zaręczyn, jakkolwiek Claire przyznała, że popełniłabłąd.Jej rzekoma skrucha była jednak raczej efektem wyrzutówczynionych jej przez Jacka i nieskrywanego zdumienia Ambrose'a całą tąsytuacją, niż rzeczywistego zrozumienia, na czym ów błąd miałbypolegać.Dochodziła czwarta, tradycyjna pora wizyt lorda Masona [ Pobierz całość w formacie PDF ]