[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był tak stromy, \e miejscamikoń musiał się dobrze napracować.Wilk po raz pierwszy poczuł dzikie stworzenia - sarny, króliki, niedzwiedzia inawet lekki odór kotów.Nie były to udomowione zwierzęta, ale małe drapie\ne \biki,nie wytępione jeszcze w Italii.Maeniel czuł się przyjemnie w tym wąskim pasiedzikości.Ale nadal nic nie przydarzyło się Aquili.Bezpiecznie dotarł do domule\ącego na uboczu.Wilk pełen niesmaku legł pod krzakiem i obserwował człowieka szykującegosię do snu.Dom wzniesiono wysoko nad winnicami.Poni\ej, wzdłu\ wybrze\a, wiłasię droga.Wilk poszukał kryjówki.Ani myślał ruszać bez odpoczynku w drugą podró\powrotną do Rzymu.Podbiegł do domu długimi krokami.Z tyłu ciągnęła się szerokaweranda osłonięta przed morską bryzą.Aquila zdmuchnął lampę.Na werandzie le\ały sierpy, amfory, \erdzie,motyki i miękki stos worków.Ach, to było to.Wilk przeciągnął się, zakręcił w miejscu i.Zastygł.Coś się zmieniło.Co?Aquila zaczął chrapać.Z przybrze\nej drogi dobiegał hałas.Co za hałas?Tak, niewyrazny tupot nóg.śołnierze! Akurat tu.- 428 - Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisekWilk obiegł dom.śołnierze maszerowali do miasta migocącego dalekimiświatłami.No có\, to jeszcze nie powód, aby wpadać w podniecenie.Usiadł.Zastanawiał się, co robią Dryas i Lucjusz, po czym zdecydowal sięnie wysilać wyobrazni.Nietrudno było mu zgadnąć.Pomyślał z odrobiną zazdrości isporą urazą: Ciekawe, czy wyda się jej tak dobry jak ja.Miał nadzieję, \e nie.Kiedy\ołnierze przejdą, będę mógł się trochę przespać.Ale nie przeszli.Przeciwnie.Skręcili do domu Aquili.Wilk okrą\ył dom z zawrotną prędkością.Budynek był niedostępny.Miałkwadratowy dach kryty dachówką i małe okna.W środku dziedziniec.Nie było czasu do stracenia.Wilk cofnął się między winorośle i runął zbłyskawiczną szybkością ku domowi.Przeskoczył kalenicę i opadł na dachówkiwewnętrznego ganku obiegającego dziedziniec.Wilki naprawdę nie umieją krzyczeć i raz przynajmniej Maeniel bardzo tego\ałował, bo w przeciwnym razie nie oszczędziłby gardła.Spodziewał się, \e wewnętrzna część dachu będzie równie szeroka i płaskajak zewnętrzna, ale okazała się wąska i stroma.Pazury bezradnie szorowały podachówkach, kiedy rozpaczliwie usiłował się o coś zaczepić.Nadaremnie.Aquila, wielbiciel nocnego chłodu, spał smacznie na dziedzińcu.Lucjusz śmiał się do łez.- śałuję, \e nie widziałem jego miny.śałuję, \e nie widziałem jego miny,kiedy potę\ny wilk.- Nie mógł mówić dalej.Dryas odwróciła się.Te\ nie potrafiła powstrzymać śmiechu.Maeniel byłszkarłatny z upokorzenia i wściekłości.- Grozi wam niebezpieczeństwo, straszliwe niebezpieczeństwo - rzekł zfurią.- Wiem - powiedziała Dryas i padła w ramiona Lucjusza, krztusząc się ześmiechu.- Co się stało.- zaczął Lucjusz.- Poprosiłem go o miecz i jakiś przyodziewek - powiedział Maeniel.Lucjusz stracił resztki powagi.- Miecz i przyodziewek - powtórzył słabym głosem.- Było zimno.- Maeniel nie ochłonął z gniewu.- 429 - Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisekLucjusz trzymał się za boki ze śmiechu i błagał:- Przestań! Przestań! Zaraz umrę.Oktus, stojący w pobli\u z pochodnią w ręce, zakrył usta.- Mów dalej - poprosiła Dryas, ocierając oczy.- Dochodził do siebie - kontynuował Maeniel. Przydusiłem go.- Wierzę - wtrącił Filon.- Spytał, co wyprawiam - brnął dalej Maeniel.- Wyglądał nazaskoczonego.Lucjusz zataczał się.Dryas nie mogła ustać na nogach.Usiadła na ławie wpobli\u ganku.- Nie mam pojęcia dlaczego - powiedziała ledwo słyszalnym głosem.- Uświadomiłem mu, \e zaraz będziemy mieli gości  skończył Maeniel.-ito nie było śmieszne.śołnierzom towarzyszyła egipska królowa, która chciałazapytać Aquilę, czy Dryas naprawdę umie odczytać przyszłość.Lucjusza nagle odeszła ochota do śmiechu.Podszedł do Dryas i objął ją.- Tu jest zimno.Oktusie, przynieś płaszcz pani.- Filon odebrał pochodnięz rąk starego sługi.Lucjusz kontynuował: - To brzmi niewinnie.Gdyby cię naciskała,zbądz ją zwykłą gadaniną: dobre duchy będą ci towarzyszyły, Cezar narobi ci tyledzieci, ile jest gwiazd na niebie, samych chłopców.Pamiętam, jak jedna zasuszonaSyryjka mówiła to mojej matce.Sylwia uśmiechała się i dawała jej miedziaki.Oczy Dryas pociemniały, ale się nie odezwała.- Tak - rzekł Oktus.- Równie\ pamiętam tamtą kobietę.A Sylwia umarłazaledwie w pół roku pózniej.- Nagle się zaczerwienił.- Proszę, wybacz mi, panie.- Nie - powiedział Lucjusz, klepiąc go po plecach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl