[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwykle była opanowana, w tej jednak sytuacji ponosiły ją nerwy, a to zły doradca.Z tymże moja sytuacja nie była zła.Vivian z dwóch powodów powinna dać mi tę pracę.Po pierwszezależało jej na tym, by odciągnąć mnie od Paula i przy okazji zatrudnić w swoim dziale, wziąćpod obcas, po drugie potrzebowała ludzi, którzy poradzą sobie z zadaniami.Był to wewnętrznyprogram, tylko dla osób już pracujących w firmie, i wcale nie zapewniał kokosów oraz wielkiejkariery.Dla takich jak ja czy Brenda uczestnictwo w nim wiązało się z awansem służbowym ifinansowym, ale asystentki stały nisko w biurowej hierarchii służbowej.Tak naprawdę łatwomogłabym policzyć wszystkich ludzi zainteresowanych tą pracą.Wisiało mi, czy zachowałam siębezczelnie, gdy stwierdziłam, że jestem najlepsza.Taka była prawda i ten awans mi się należał. Vivian odkaszlnęła i odłożyła długopis. Co na to& Paul?Nie uszło mojej uwagi, jak przeciągnęła jego imię. Bardzo mnie wspiera  odparłam. Jesteś gotowa go zostawić? Nie siedziałabym tutaj, gdybym nie chciała tej pracy.Znowu odkaszlnęła.Właściwie to mogłabym się ulitować na Vivian, ale przecież nikt jejnie zmuszał do romansu z żonatym mężczyzną.Znając Paula, wątpiłam, czy on to zainicjował.Azresztą nawet gdyby, to każdy, kto ma więcej niż dwie szare komórki, powinien wiedzieć, że niewarto pakować się w taki układ. Dam ci znać  oznajmiła w końcu.Wiedziałam, że nie powinnam naciskać, więc wstałam i wyciągnęłam rękę.Ten jakżeoczywisty gest wyraznie zaskoczył Vivian, przez co odsłoniła się jeszcze bardziej.W uściskachdłoni nie ma nic osobistego, można się jednak bez nich obyć.I jeśli chodzi o mnie, Vivianzdecydowanie wolała tę drugą opcję. Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas  powiedziałam. Dam ci znać  powtórzyła. Nie wątpię.Vivian otwarła usta, jakby chciała coś jeszcze dodać, jednak bez słowa wróciła do pracy, aja wyszłam.Na korytarzu natknęłam się na Brendę, która popatrzyła na mnie podejrzliwie. Rozmawiałaś z Vivian? Tak.Idziesz do niej? Mhm.Mam nadzieję, że mnie zatrudni.To moja druga rozmowa o tę pracę. Brendaumilkła na moment, po czym dodała:  Podobno nie byłaś zainteresowana. Wszystko się zmienia. Nic innego nie zdołałam wymyślić. Tak, masz rację. Powodzenia  powiedziałam szczerze. Tobie też. W jej głosie nie było już takiego przekonania. Chociaż byłabym&Znów umilkła, a gdy cisza przedłużała się, stało się dla mnie jasne, że coś jest na rzeczy,dlatego rzuciłam trochę niecierpliwie:  Brenda, co jest grane?Pokręciła głową, a potem skinęła ręką, żebym podeszła bliżej.  Wiesz, chodzi o to, że& No wiesz.Nie sądziłam, że Vivian będzie chciała z tobąpracować ze względu na& No, sama wiesz. Nie.Na co?  Narzuciłam sobie obojętny wyraz twarzy i takież spojrzenie. Na Paula  gorączkowo wyszeptała Brenda. Co Paul ma z tym wspólnego? Ona& i on& No wiesz. Nie wiem  oznajmiłam jak gdyby nigdy nic.Nie zamierzałam dać Brendzie satysfakcji. Nie wiesz? Przecież wszyscy wiedzą, że oni&Wpatrywałam się w nią, próbując dociec, czy z Dziubdziusiem choć raz zrobiła to napieska. Czy może byli& ?  Zawiesiła głos, czekając na moją odpowiedz. Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, Brenda.W namyśle zmarszczyła brwi, i nie zdradzała wielkiej tajemnicy.Pewnie doszła downiosku, że nie warto ryzykować. No dobra, skoro nie słyszałaś&  powiedziała wreszcie. Ale ludzie gadają, więcmyślałam, że wiesz. Okej, tylko co to ma ze mną wspólnego? Hm, jak by to powiedzieć&  Była wyraznie zakłopotana. Chodzi o to, że przetrwałaśdłużej niż inne asystentki Paula. Gdy uniosłam brwi, dodała szybko:  Co wcale nie znaczy, żety i Paul& no wiesz& W każdym razie ja tak nie myślę& Muszę lecieć. Kiwnęłam w stronę łazienki znajdującej się na końcu korytarza.Powodzenia podczas rozmowy.Skinęła głową i obróciła się na pięcie.Patrzyłam za nią, zanim weszłam do łazienki, gdzieodkręciłam zimną wodę i przytknęłam wilgotny ręcznik do czoła i do karku.Nie byłam taka jak moja matka, ale tutaj nikt o tym nie wiedział.Parę miesięcy temuzrobiłoby mi się niedobrze na myśl o tym, że ktokolwiek podejrzewa mnie o romans z szefem,ale teraz nie miało to znaczenia.Najważniejsze, że zarówno ja znałam prawdę, jak i Paul.Paul,którego postanowiłam opuścić.Nie musiałam skorzystać z łazienki, ale i tak weszłam do kabiny.Opuściłam klapę,przykucnęłam na niej, ukryłam twarz w dłoniach.Odetchnęłam głęboko, jednak zewsządatakował mnie zapach amoniaku i obrzydliwych różowych detergentów do toalet, więc zasłoniłam nos i usta ręką.Próbowałam przypomnieć sobie zapach Austina, ale wyczuwałamtylko lekki aromat balsamu, którym wysmarowałam się rano.Pamiętałam jednak, jak Austinpachniał, jak smakował, i to nie tylko ostatniej nocy i ranka.Pamiętałam to z przeszłości.Austin jest za mną, oddycha ciężko, jakby właśnie wbiegł po schodach.Jedną rękę mazanurzoną w moich włosach i ciągnie mnie za nie tak, że trudno mi przełknąć ślinę.Porusza sięwe mnie, ale jeszcze nie wbija się gwałtownie.To zaraz nastąpi, jest bliski orgazmu.Ja też. Pociągnij  mówię. Mocniej.Jego palce się zaciskają, ale nie ciągnie. Nie chcę ci robić krzywdy, Paige.Ale ja chcę, żeby mi zrobił krzywdę.Jest większy ode mnie, silniejszy.Codziennie trzymamoje serce w rękach i go nie łamie, przynajmniej nie za bardzo.Ale teraz chcę, żeby mi zrobiłkrzywdę, w tej chwili, gdy jesteśmy ze sobą sczepieni i za moment oślepi mnie orgazm.Nie wiemdlaczego, po prostu tego chcę.I chcę tego od Austina. Pociągnij mnie za te cholerne włosy!  wrzeszczę i pojękuję zarazem.Jego palce się zaciskają, kiedy wpycha się we mnie i wysuwa, ale pociąga bardzo lekko.Ten facet taranował innych chłopaków na boisku, zdarzało się, że ich nokautował i łamał kości.Wiem, że potrafi pociągnąć mocniej.Posuwa mnie gładko, a jego palce odnajdują łechtaczkę.Gdy przestaje ciągnąć za włosy,opuszczam głowę.Wsparta na rękach i kolanach, mogę zajrzeć pod siebie i popatrzeć, jakzanurza się we mnie od tyłu, ale tylko przyciskam twarz do poduszki i unoszę pośladki, napieramna Austina, zmuszam go, żeby walił mocniej. Boli, ale przyjemnie.Ból i rozkosz  nierozłączna kombinacja.Czytałam o tym, ale nierozumiałam, choć takie opisy sprawiały, że wsuwałam dłonie w figi i głaskałam się aż dorozładowania.Ale to nie jest to, czego tak naprawdę chcę.To za mało, zawsze potem czułamniedosyt.Odsuwam się, a Austin mamrocze coś na znak protestu.Przetaczam się na plecy ipowstrzymuję go stopą.Widzę, że penis jest wielki i mokry.Mam ochotę wziąć go do ust, i tonatychmiast.Będzie smakował jak ja i wzdrygam się na tę myśl, zasłaniając się palcami.Przyciskam dłoń do łechtaczki i czuję dreszcz rozkoszy.Wstaję z łóżka, a kiedy kiwam na Austina, idzie za mną.Już wcześniej kochaliśmy się wsalonie.Staję w chłodnym powiewie z otwartych okien bez rolet, pokazując się każdemu, ktomógłby mnie podpatrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl