[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam trochęoszczędności, ale nie starczyłyby na długo.Musiałabym wracać…‒ Czy Pierre by ci pomagał?‒ Najlepiej liczyć tylko na siebie.A ty, Heleno, co byś zrobiła, gdybyśpokłóciła się ze swoim przyjacielem? Masz własne pieniądze?‒ Niewiele ‒ odpowiedziała Helena.Przyszło jej do głowy, że nie powin-na wtajemniczać Wiktorynę w swoją sytuację finansową.‒ Starczyłoby nabilet do Warszawy.‒ Zastanów się nad moją propozycją.‒ Chyba żartujesz, Wiktoryno.Ja się raczej do tego nie nadaję.Mam zbytmałe doświadczenie.‒ Wszystkiego można się nauczyć ‒ roześmiała się Wiktoryna.‒ Z takimciałem jak twoje mogłabyś zrobić majątek.‒ Ale niektóre rodzaje pieszczot napawają mnie wstrętem.Nie umiała-bym przełamać swojej niechęci.‒ Pomogłaby ci większa ilość alkoholu.Zapoznam cię z Pierrem.On ciwyszuka mniej wymagających klientów.‒ Muszę to przemyśleć ‒ Helena nie chciała jej urazić zdecydowaną od-mową.A teraz powinnam doprowadzić do porządku swoją garderobę.‒ Trzeba uprać twoją sukienkę.‒ To będzie za długo trwało.‒ Mam suszarkę.Za kilkanaście minut sukienka wyschnie.Nie możesztak wrócić do hotelu…74Helena rozebrała się i obserwowała, jak Wiktoryna uruchamia automatycz-ną pralkę z suszarką.Potem położyła się na kanapie i przymknęła oczy.Poczu-ła wielkie znużenie.Walczyła z ogarniającą sennością, ale powieki stawały sięcoraz cięższe.Nagle wyczuła bliską obecność tamtej dziewczyny.‒ Jaka ty jesteś ładniutka i zgrabniutka szepnęła Wiktoryna i zaczęła gła-dzić jej twarz.‒ Po co mieliby cię maglować jacyś brutale? Kobiety są takiedelikatne i bardzo się przywiązują.Miałabyś wszystko i do tego żadnych oba-wo babskie komplikacje.Ręka Wiktoryny śmiało wędrowała po ciele Heleny.Dotknięcia te nie byłynieprzyjemne, ale były nienaturalnie czułe.Ten rodzaj pieszczot i pocałunki,jakie potem nastąpiły, były zupełnie sprzeczne ze zwyczajową normą, byłyprzejawem dewiacji, z jakimi się nigdy dotąd nie zetknęła.Helena właściwienie odczuwała odrazy, ale z przerażeniem pomyślała, co będzie, jeżeli Wikto-ryna zażąda rewanżu w tej samej formie.Nie! Do tego nie byłaby zdolna.Nawet pod wpływem alkoholu.Oddychała głęboko, udając, że zasypia.Dotknięcia Wiktoryny były corazdelikatniejsze, aż wreszcie ustały, a ona sama wyszła do kuchni.Zadzwonił telefon.Wiktoryna podeszła do aparatu i prawie w milczeniusłuchała głosu po drugiej stronie.Po zakończeniu rozmowy zbliżyła się doHeleny.‒ Obudziłaś się, kochanie? ‒ spytała słodkim głosem.‒ Będziesz musiałaniestety wyjść.Pierre mówił, że ma kogoś dla mnie.W tej chwili nie chcę,żeby ciebie tu zobaczył.On nie lubi, kiedy odwiedzają mnie kobiety.Helena wstała i ubrała się.Wiktoryna podała jej torebkę i wsunęła do rękijakiś banknot.‒ Masz na taksówkę.Nie mogę cię odwieźć do hotelu.Przyjdź do mniekoniecznie jutro po południu.Objęła Helenę i pocałowała w usta.Helena zapewniła ją, że przyjdzie i zuczuciem ulgi wyszła na ulicę.Było już ciemno.Przeszła kilkaset metrów i75usiadła na ławce.Oddychała głęboko, żeby ochłonąć po pieszczotach Wikto-ryny.Jednak nie mogła dłużej tam zostać, bo przechodzący mężczyźni rzucalipod jej adresem uwagi, których nie rozumiała lub czynili niedwuznaczne pro-pozycje, których nie chciała słuchać.W końcu zatrzymała taksówkę i pojecha-ła do hotelu.Weszła do hallu i uświadomiła sobie, że musi usprawiedliwić przed Sta-nem swoją długą nieobecność.Przepełniona poczuciem winy wchodziła poschodach powoli.Zatrzymała się przed drzwiami pokoju nasłuchując.Doleciałją stamtąd kobiecy śmiech! Jeszcze raz spojrzała na numer.Wszystko się zga-dzało.Czyżby Stan kogoś zaprosił?Zawahała się, czy ma wejść, ale była już zmęczona i nie zamierzała nigdzieczekać.Przybrała obojętny wyraz twarzy i postanowiła, że nic nie zdoła zmą-cić jej spokoju.Zdobyła się nawet na uśmiech i wkroczyła do środka.Zobaczyła pewną siebie blondynkę, która pochylona nad Stanem trzymałago za rękę i zmuszała do wypicia pełnej szklanki whisky.Tadeusz siedział wrogu pokoju z gazetą i wydawało się, że jest wyłączony z tej zabawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl