[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kim i Tracy nie zauważyli, jak podeszła do nich z tyłu.- Muszę iść dołazienki!Tracy odwróciła się i przypomniawszy sobie o męczarniach córki, natychmiast zapomniała o złości.Przygarnęła Becky.- Przepraszam, kochanie - powiedziała.- Oczywiście! Zaraz znajdziemy toaletę.- Poczekajcie - odezwał się Kim.- To może się przydać.Będziemy potrzebowali próbki.Zdobędę jakiśpojemnik na próbkę stolca.- Chyba żartujesz - powiedziała Tracy.- Jestem pewna, że ona musi iść teraz.- Wytrzymaj, Becky - poprosił Kim.- Zaraz wracam.Pomaszerował dziarskim krokiem w głąb izby przyjęć.Nie zauważony minął stanowisko pielęgniarek.Pókico nigdzie nie było widać gigantycznej Molly McFadden.Oddział pierwszej pomocy medycznej składał się z wielkich pomieszczeń poprzedzielanych na mniejszeparawanami zwisającymi z sufitowych szyn.Ponadto znajdowały się tam sale zabiegowe wyposażone wnajnowocześniejszy sprzęt medyczny.Było też kilka pokoi, w których przeważnie badano chorychpsychicznie.Oddział był równie zatłoczony jak poczekalnia i panował w nim podobny chaos.Wszystkiesale zabiegowe były zajęte przez lekarzy, stażystów, pielęgniarki i pielęgniarzy, uwijających się międzynimi bez ustanku.Kim szukał wzrokiem kogoś znajomego.Niestety, nikogo takiego nie dostrzegł.Zatrzymał więc jednego zpielęgniarzy.- Przepraszam - odezwał się.- Potrzebuję pojemnik na próbki stolca.Pielęgniarz obrzucił Kima wzrokiem od stóp do głów.- Kim pan jest?- Doktor Reggis.- Ma pan kartę identyfikacyjną?Kim pokazał mu swoją szpitalną plakietkę.- Okay - stwierdził pielęgniarz.- Proszę chwilę zaczekać.Kim patrzył, jak mężczyzna znika za nie oznaczonymi drzwiami, które musiały prowadzić do magazynu.- Przejście! - zawołał czyjś głos.Kim odwrócił się i zobaczył, że sunie na niego przenośny zestaw do wykonywania zdjęć rentgenowskich.Kim odszedł na bok, technik zaś przepchnął ciężką maszynę dalej.W następnej chwili zjawił siępielęgniarz.Wręczył Kimowi dwie plastikowe torebki z plastikowymi pojemnikami.- Dzięki - powiedział Kim.- Drobnostka - odparł pielęgniarz.Kim pognał z powrotem.Tracy i Becky ciągle stały w kolejce, chociaż przesunęły się o parę stóp.Beckymocno zaciskała powieki.Po jej twarzy spływały łzy.Kim podał Tracy jedną z plastikowych toreb.- Są skurcze? - zapytał.- Oczywiście, ty matołku - odparła Tracy.Chwyciła Becky za rękę i poprowadziła ją do toalety.Kim zajął ich miejsce w kolejce, która przesunęła się trochę do przodu.Teraz obsługiwały ją dwierejestratorki.Widocznie ta druga miała przedtem przerwę.* * *O dziewiątej piętnaście poczekalnia na oddziale pierwszej pomocy medycznej pękała w szwach.Wszystkie plastikowe krzesła były zajęte; ludzie opierali się o ściany lub siedzieli na podłodze.Niewielurozmawiało.W jednym kącie sali zwisał spod sufitu telewizor, włączony na stację CNN.Kilka płaczącychniemowląt zagłuszało emitowane właśnie wiadomości.Na zewnątrz zaczął padać deszcz i w powietrzuunosił się zapach mokrej odzieży.Kim, Tracy i Becky zdobyli wreszcie trzy miejsca siedzące obok siebie i tkwili na nich nieruchomo, zwyjątkiem Becky, która kilka razy chodziła do toalety.Kim trzymał pojemnik na próbki stolca.Chociażpoczątkowo było w nim widać plamki jasnoczerwonej krwi, teraz kał miał zwyczajny, jasnobrązowy kolor.Becky wyglądała na nieszczęśliwą i znużoną.Tracy była rozdrażniona.Kim nadal kipiał ze złości.- Nie mogę w to uwierzyć - odezwał się nagle.- Naprawdę nie wierzę.Wydaje mi się, że lada chwilazostaniemy przyjęci przez lekarza i nic się nie dzieje.- Spojrzał na zegarek.- Siedzimy tu już półtorejgodziny.- Witaj w realnym świecie - powiedziała Tracy.- Właśnie o tym Kelly Anderson powinna nakręcić swój reportaż - mówił Kim.- To śmieszne.AmeriCarezamknęło oddział pierwszej pomocy w szpitalu Dobrego Samarytanina, aby zredukować koszty i kazaćludziom przychodzić tutaj.Wszystko to po to, żeby zmaksymalizować zyski.- Oraz kłopoty - dodała Tracy.- To prawda - zgodził się Kim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Kim i Tracy nie zauważyli, jak podeszła do nich z tyłu.- Muszę iść dołazienki!Tracy odwróciła się i przypomniawszy sobie o męczarniach córki, natychmiast zapomniała o złości.Przygarnęła Becky.- Przepraszam, kochanie - powiedziała.- Oczywiście! Zaraz znajdziemy toaletę.- Poczekajcie - odezwał się Kim.- To może się przydać.Będziemy potrzebowali próbki.Zdobędę jakiśpojemnik na próbkę stolca.- Chyba żartujesz - powiedziała Tracy.- Jestem pewna, że ona musi iść teraz.- Wytrzymaj, Becky - poprosił Kim.- Zaraz wracam.Pomaszerował dziarskim krokiem w głąb izby przyjęć.Nie zauważony minął stanowisko pielęgniarek.Pókico nigdzie nie było widać gigantycznej Molly McFadden.Oddział pierwszej pomocy medycznej składał się z wielkich pomieszczeń poprzedzielanych na mniejszeparawanami zwisającymi z sufitowych szyn.Ponadto znajdowały się tam sale zabiegowe wyposażone wnajnowocześniejszy sprzęt medyczny.Było też kilka pokoi, w których przeważnie badano chorychpsychicznie.Oddział był równie zatłoczony jak poczekalnia i panował w nim podobny chaos.Wszystkiesale zabiegowe były zajęte przez lekarzy, stażystów, pielęgniarki i pielęgniarzy, uwijających się międzynimi bez ustanku.Kim szukał wzrokiem kogoś znajomego.Niestety, nikogo takiego nie dostrzegł.Zatrzymał więc jednego zpielęgniarzy.- Przepraszam - odezwał się.- Potrzebuję pojemnik na próbki stolca.Pielęgniarz obrzucił Kima wzrokiem od stóp do głów.- Kim pan jest?- Doktor Reggis.- Ma pan kartę identyfikacyjną?Kim pokazał mu swoją szpitalną plakietkę.- Okay - stwierdził pielęgniarz.- Proszę chwilę zaczekać.Kim patrzył, jak mężczyzna znika za nie oznaczonymi drzwiami, które musiały prowadzić do magazynu.- Przejście! - zawołał czyjś głos.Kim odwrócił się i zobaczył, że sunie na niego przenośny zestaw do wykonywania zdjęć rentgenowskich.Kim odszedł na bok, technik zaś przepchnął ciężką maszynę dalej.W następnej chwili zjawił siępielęgniarz.Wręczył Kimowi dwie plastikowe torebki z plastikowymi pojemnikami.- Dzięki - powiedział Kim.- Drobnostka - odparł pielęgniarz.Kim pognał z powrotem.Tracy i Becky ciągle stały w kolejce, chociaż przesunęły się o parę stóp.Beckymocno zaciskała powieki.Po jej twarzy spływały łzy.Kim podał Tracy jedną z plastikowych toreb.- Są skurcze? - zapytał.- Oczywiście, ty matołku - odparła Tracy.Chwyciła Becky za rękę i poprowadziła ją do toalety.Kim zajął ich miejsce w kolejce, która przesunęła się trochę do przodu.Teraz obsługiwały ją dwierejestratorki.Widocznie ta druga miała przedtem przerwę.* * *O dziewiątej piętnaście poczekalnia na oddziale pierwszej pomocy medycznej pękała w szwach.Wszystkie plastikowe krzesła były zajęte; ludzie opierali się o ściany lub siedzieli na podłodze.Niewielurozmawiało.W jednym kącie sali zwisał spod sufitu telewizor, włączony na stację CNN.Kilka płaczącychniemowląt zagłuszało emitowane właśnie wiadomości.Na zewnątrz zaczął padać deszcz i w powietrzuunosił się zapach mokrej odzieży.Kim, Tracy i Becky zdobyli wreszcie trzy miejsca siedzące obok siebie i tkwili na nich nieruchomo, zwyjątkiem Becky, która kilka razy chodziła do toalety.Kim trzymał pojemnik na próbki stolca.Chociażpoczątkowo było w nim widać plamki jasnoczerwonej krwi, teraz kał miał zwyczajny, jasnobrązowy kolor.Becky wyglądała na nieszczęśliwą i znużoną.Tracy była rozdrażniona.Kim nadal kipiał ze złości.- Nie mogę w to uwierzyć - odezwał się nagle.- Naprawdę nie wierzę.Wydaje mi się, że lada chwilazostaniemy przyjęci przez lekarza i nic się nie dzieje.- Spojrzał na zegarek.- Siedzimy tu już półtorejgodziny.- Witaj w realnym świecie - powiedziała Tracy.- Właśnie o tym Kelly Anderson powinna nakręcić swój reportaż - mówił Kim.- To śmieszne.AmeriCarezamknęło oddział pierwszej pomocy w szpitalu Dobrego Samarytanina, aby zredukować koszty i kazaćludziom przychodzić tutaj.Wszystko to po to, żeby zmaksymalizować zyski.- Oraz kłopoty - dodała Tracy.- To prawda - zgodził się Kim [ Pobierz całość w formacie PDF ]