[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hałasuj pan tak dalej, to zadzwonię na policję.Morelli obrzucił go wzrokiem, od którego pan Wolesky natychmiast wycofał się domieszkania.TRZASK, klik, klik.Morelli odsunął się z pola mojego widzenia, ale dalej czekałam z okiem przyklejo-nym do wizjera.Usłyszałam otwierające się i zamykające drzwi windy, a potem zapadłacisza.Egzekucja odsunięta.Morelli w odwrocie.Nie wiedziałam, o co mu chodziło i wydało mi się, że rozsądnie będzie nie docie-kać, co to jest  na wypadek, gdyby w grę wchodziło na przykład aresztowanie.Pod-biegłam do okna sypialni i wyjrzałam przez szczelinę pomiędzy zasłonami.Morelli wy-szedł z budynku i wsiadł do nieoznakowanego samochodu.Patrzyłam dalej, ale nic się nie działo.Morelli nie odjeżdżał.Wyglądało na to, że roz-mawia przez telefon, który ma w samochodzie.Minęło parę minut, po czym mój telefonzadzwonił.Kurczę, pomyślałam, ciekawe kto to? Na wypadek, gdyby Morelli, zaczeka-łam aż włączy się sekretarka.Nie zostawiono mi żadnej wiadomości.Znowu wyjrzałamna parking.Morelli nie rozmawiał już przez telefon.Siedział i obserwował budynek.Wzięłam krótki prysznic, przebrałam się w czyste ubranie, nakarmiłam Rexa i wró-ciłam do okna, żeby sprawdzić, czy Morelli już pojechał.Nie pojechał.Kurczę.Zadzwoniłam do Rangera. No?  powiedział. Tu Stephanie. Mam coś, co należy do ciebie.58  To duża ulga, ale mam teraz bardziej palący problem.Joe Morelli siedzi na moimparkingu. Wchodzi czy wychodzi? Istnieje słaba szansa, że chce mnie aresztować. Niezbyt dobry początek dnia, mała. Chyba mogę wyjść przez frontowe drzwi tak, żeby mnie nie zauważył.Możemyspotkać się u Bessie za pół godziny? Jasne.Rozłączyłam się i zadzwoniłam do biura.Poprosiłam Lulę do telefonu. Tu maleństwo  zgłosiła się Lula. To ja, Stephanie.Musisz mnie podwiezć. Oż ty w życiu.To znowu te twoje numery? Tak, to te numery.Za dziesięć minut podjedz pod moje frontowe drzwi.Nie wjeż-dżaj na parking.Masz jezdzić wzdłuż budynku, aż zobaczysz, że stoję na chodniku.Wysuszyłam włosy i znowu zerknęłam na Morellego.Bez zmian.Pewnie mu zimno.Jeszcze piętnaście minut i wróci do budynku.Zapięłam kurtkę, chwyciłam wielką torbęna ramię i po schodach zeszłam na parter.Szybko przemierzyłam mały hol i wyszłamprzez drzwi frontowe.Nie zauważyłam Luli, więc skuliłam się i przywarłam plecami do ściany.Do tej porynie mogłam uwierzyć, że Morelli przyszedł mnie aresztować, ale w końcu zdarzały sięjuż dziwniejsze rzeczy.Codziennie jakiś niewinny człowiek zostaje oskarżony o zbrod-nię, której nie popełnił.Oczywiście Morelli najprawdopodobniej chce mnie zabrać nakolejne przesłuchanie.To też mi nie odpowiadało.Usłyszałam Lulę, zanim ją zobaczyłam.Dokładnie mówiąc, poczułam wibracje podpodeszwami butów i w klatce piersiowej.Firebird zatrzymał się tuż przede inną.Lulapodskakiwała w rytm muzyki i poruszała ustami.Um pa pa, um pa pa.Wskoczyłam na miejsce obok niej i gestem nakazałam jechać dalej.Firebird ożyłi pomknął przed siebie. Dokąd jedziemy?  wrzasnęła Lula.Zciszyłam radio. Do Bessie.Spotykam się z Rangerem. Buick też ci nawalił? Nie buick.Moje życie nawala.Słyszałaś o zabójstwie u wujka Mo? O tym, że skasowałaś Ronalda Andersa? No pewnie, że słyszałam.Każdy słyszał. Nie skasowałam nikogo! Byłam nieprzytomna.Ktoś go zabił, kiedy straciłamprzytomność Jasne.Tak się zawsze mówi, ale naprawdę.no wiesz, żywy lub martwy, nie? Nie!59  Dobra, dobra.Po co się tak unosić.Dlaczego muszę cię podwozić do Bessie? Bo Joe Morelli rozbił namioty na moim parkingu.Chce ze mną porozmawiać, aleja nie chcę. Chyba cię rozumiem.Ma fajną dupcię, ale to w końcu glina. U Bessie to kawiarnia i ciastkarnia za rogiem przy ubezpieczalni.Mała odrapanaklitka z brudnymi podłogami i oknami, niemal zawsze pękająca w szwach od chronicz-nie bezrobotnych i pracowników ubezpieczeń społecznych.Fantastyczne miejsce, jeślichce się wypić fatalną tanią kawę i zniknąć w anonimowym tłumie.Lula wysadziła mnie przed kawiarnią, podkręciła radio tak, że szyby zadrżały i od-jechała.Aokciami utorowałam sobie drogę do wnętrza kafejki, w której czekał na mnieRanger.Zajął ostatni stołek przy ladzie i usiadł plecami przy ścianie.Nigdy nie pytałam,w jaki sposób zawsze udaje się mu zająć najlepsze miejsce.Czasami lepiej jest nie wie-dzieć.Usiadłam obok niego i uniosłam brew na widok kawy z faworkami. Myślałam, że nie zanieczyszczasz sobie organizmu  powiedziałam.OstatnioRanger przerzucił się na zdrowe żywienie. Rekwizyty  pouczył mnie. Nie chcę się wyróżniać.Nie miałam serca rozwiewać jego złudzeń, ale Ranger nie wyróżniałby się tylko po-między Rambo i Batmanem. Mam problem  oznajmiłam. Zdaje się, że wpadłam po uszy. Mała, wpadłaś po uszy od pierwszego dnia, w którym cię spotkałem.Zamówiłam kawę i zaczekałam, aż mi ją podadzą. Tym razem to coś innego.Mogę być podejrzana o popełnienie morderstwa, Tenfacet w sklepie Mo to Ronald Anders.Jeden z uciekinierów Vinniego. Powiedz mi coś więcej. Poszłam do wujka Mo, żeby się rozejrzeć w sytuacji. Zaraz  przerwał mi. Włamałaś się do sklepu? No, tak jakby.Miałam klucz.Ale z technicznego punktu widzenia to chyba bez-prawne wejście na teren cudzej posiadłości. Fajnie. No więc byłam w sklepie i zauważyłam, że ktoś przechodzi koło wystawy, więcchciałam wyjść przez tylne drzwi.Zanim zdążyłam, usłyszałam kroki, a potem ktoś za-czął gmerać w zamku.Ukryłam się w łazience.Tylne drzwi otworzyły się i zamknęły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl