[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z trudem weszła do łóżka.Miała posiniaczone nadgarstki, a po ciężkim upadku także ślady na ramionach i nogach.Nie mogła zasnąć, przeszkadzały jej w tym ból i wstyd.Nie pierwszy raz.Po północy wreszcie przysnęła, ale wkrótce obudził ją cichyodgłos.Dochodził z pokoju męża, który powinien być pusty.SirRatcliffe nie zwykł wracać od Susanny przed świtem.Zaintrygowana wstała, podeszła do drzwi łączących pokoje i otworzyłaje na oścież.Zapaliła światło i.Zobaczyła mężczyznę w czerni, z głową owiniętą czymśw rodzaju szala, w którym były wycięte otwory na oczy.Otwartą kasetkę sir Ratcliffe'a postawił na stoliku przy oknie, gdziepadało światło księżyca.Właśnie wyjmował skórzane sakiewkiz klejnotami rodu Heneage'ów.Naszyjnik połyskiwał już naczarnej chuście rozpostartej na łożu.O dziwo, wcale się nie przestraszyła, chociaż gdyby próbowała sobie wyobrazić taką sytuację, sądziłaby, że strach ją sparaliżuje.Włamywacz, bo niewątpliwie był to włamywacz, spokojnie dalej opróżniał sakiewki.Zobaczyła teraz stosik papierów wyjętych z kasetki.Leżały na innej chuście, również przygotowane do zabrania.Przez chwilę stali z włamywaczem naprzeciwko siebiei mierzyli się wzrokiem.Lady Heneage chciała podnieść alarm,zaraz potem przypomniała sobie jednak, na jakie żałosne życieskazał ją sir Ratcliffe.Te brylanty parzyły, gdy je nosiła.Nienawidziła i brylantów, i męża.Powoli odwróciła się na pięcie, zgasiła światło, tak że terazznowu tylko księżyc oświetlał pokój, i wróciła do łóżka.Pierwszy raz od miesięcy dobrze spała.Gdy zapadała w sen,myśl o minie męża, kiedy zobaczy rozprutą kasetkę, przywiodłana jej wargi uśmiech.Gdy skrzypnęły otwierane drzwi, Cobie pomyślał najpierw,że to sir Ratcliffe wcześniej wrócił od Susanny.A jeśli tak, toco robić?Była to jednak lady Heneage, wyglądająca jak duch w długiej, białej koszuli nocnej, z siwiejącymi włosami splecionymiw warkocz.Patrzyła prosto na niego i wcale się nie bała.Zasłużyła sobie na wielką pochwałę, mogła przecież wpaść w histerię, narobić krzyku i ściągnąć do pokoju wszystkich mieszkańców Markendale.Musiałby wtedy uciekać i nie wiadomo, czyby mu się udało.Uznał, że najlepiej będzie nie reagować.Po prostu spokojniedalej wyjmował klejnoty z kasetki.Gdyby wykonał jakiś ruchw jej stronę, gdyby spróbował się odezwać, mógłby zburzyć jejnienaturalny spokój.Lady Heneage zawahała się, a potem zgasiła światło i w milczeniu wróciła do siebie.Cały ten epizod trwał najwyżej minutę,ale kosztował Cobiego sporo nerwów.Od nieprzyjemnych rozmyślań o tym, co stałoby się, gdyby został złapany, przeszedłdo analizy zachowania lady Heneage, które wiele mówiło o jejstosunkach z mężem.To zdarzenie przypomniało mu, że lina, po której tym razemchodzi, znajduje się jeszcze wyżej nad ziemią niż zwykle.Miałnadzieję, że przynajmniej nie został rozpoznany.I tak musiał siępospieszyć, więc w okamgnieniu dokończył dzieła, a potemwyjął z kieszeni kartkę i włożył ją do opróżnionej kasetki, którązostawił na toaletce.Ostatni etap tej niebezpiecznej wyprawy był jeszcze przednim.Z łupem w kieszeniach wysunął się na balkon, zostawiwszy za sobą otwarte okno.Przemknął po balkonie i chwilępózniej był już w swojej sypialni.Dla stworzenia pozorów, żezłodziej dostał się do domu z zewnątrz, wcześniej przystawił dościany oranżerii drabinę przyniesioną z ogrodu.Szczęście znowu mu dopisało, ale jak długo jeszcze miałobyć po jego stronie? Któregoś dnia powinie mu się noga i tobędzie koniec.Może jednak jeszcze nie teraz.Zaśmiał się bezgłośnie na myśl o pandemonium, jakie wybuchnie rano z powodu rozprutej kasetki.Wydzielił z łupu listy księcia, włożył je do dużej, kosztownejkoperty z białego, czerpanego papieru i odcisnął w gorącymwosku piękną, lecz nic nie znaczącą pieczęć kupioną w lombardzie na przedmieściach Londynu.Koperta była zaadresowana do rąk własnych JKM KsięciaWalii.Po drodze na poranną konną przejażdżkę, którą praktykował od tygodnia, żeby nie zwracać niczyjej uwagi wczesnymwstawaniem, zamierzał podrzucić kopertę na stolik z przychodzącą pocztą.Potem ukrył brylanty, wziął kąpiel i przebrał się do spania.W śnieżnobiałym stroju, z anielskimi, świeżo umytymi i wysuszonymi, kręcącymi się włosami sprawiał wrażenie piętnasto-wiecznego świętego z obrazu.Otworzył cicho drzwi do przyległej sypialni i ostrożnie wślizgnął się do łoża Dinah, która spałaz uśmiechem na twarzy.Wiedział, że żona wkrótce odkryje jegoobecność i wtedy będą mogli razem uczcić zdobycz, o której narazie tylko on wiedział.Sir Ratcliffe Heneage leżał w łożu z Susanną Winthrop, która opierała się o jego ramię.Zwitało, wiedział więc, że powinienwrócić do siebie.Poruszył się, ale na wpół śpiąca Susanna zaprotestowała.Potem otworzyła oczy i już przytomnie, z lekkimniepokojem powiedziała:- Doprawdy nie wiem, co teraz zrobię.Natychmiast obudziła jego czujność.- Z czym? - spytał.Kiedy kobiety zaczynały myśleć, zwiastowało to kłopoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Z trudem weszła do łóżka.Miała posiniaczone nadgarstki, a po ciężkim upadku także ślady na ramionach i nogach.Nie mogła zasnąć, przeszkadzały jej w tym ból i wstyd.Nie pierwszy raz.Po północy wreszcie przysnęła, ale wkrótce obudził ją cichyodgłos.Dochodził z pokoju męża, który powinien być pusty.SirRatcliffe nie zwykł wracać od Susanny przed świtem.Zaintrygowana wstała, podeszła do drzwi łączących pokoje i otworzyłaje na oścież.Zapaliła światło i.Zobaczyła mężczyznę w czerni, z głową owiniętą czymśw rodzaju szala, w którym były wycięte otwory na oczy.Otwartą kasetkę sir Ratcliffe'a postawił na stoliku przy oknie, gdziepadało światło księżyca.Właśnie wyjmował skórzane sakiewkiz klejnotami rodu Heneage'ów.Naszyjnik połyskiwał już naczarnej chuście rozpostartej na łożu.O dziwo, wcale się nie przestraszyła, chociaż gdyby próbowała sobie wyobrazić taką sytuację, sądziłaby, że strach ją sparaliżuje.Włamywacz, bo niewątpliwie był to włamywacz, spokojnie dalej opróżniał sakiewki.Zobaczyła teraz stosik papierów wyjętych z kasetki.Leżały na innej chuście, również przygotowane do zabrania.Przez chwilę stali z włamywaczem naprzeciwko siebiei mierzyli się wzrokiem.Lady Heneage chciała podnieść alarm,zaraz potem przypomniała sobie jednak, na jakie żałosne życieskazał ją sir Ratcliffe.Te brylanty parzyły, gdy je nosiła.Nienawidziła i brylantów, i męża.Powoli odwróciła się na pięcie, zgasiła światło, tak że terazznowu tylko księżyc oświetlał pokój, i wróciła do łóżka.Pierwszy raz od miesięcy dobrze spała.Gdy zapadała w sen,myśl o minie męża, kiedy zobaczy rozprutą kasetkę, przywiodłana jej wargi uśmiech.Gdy skrzypnęły otwierane drzwi, Cobie pomyślał najpierw,że to sir Ratcliffe wcześniej wrócił od Susanny.A jeśli tak, toco robić?Była to jednak lady Heneage, wyglądająca jak duch w długiej, białej koszuli nocnej, z siwiejącymi włosami splecionymiw warkocz.Patrzyła prosto na niego i wcale się nie bała.Zasłużyła sobie na wielką pochwałę, mogła przecież wpaść w histerię, narobić krzyku i ściągnąć do pokoju wszystkich mieszkańców Markendale.Musiałby wtedy uciekać i nie wiadomo, czyby mu się udało.Uznał, że najlepiej będzie nie reagować.Po prostu spokojniedalej wyjmował klejnoty z kasetki.Gdyby wykonał jakiś ruchw jej stronę, gdyby spróbował się odezwać, mógłby zburzyć jejnienaturalny spokój.Lady Heneage zawahała się, a potem zgasiła światło i w milczeniu wróciła do siebie.Cały ten epizod trwał najwyżej minutę,ale kosztował Cobiego sporo nerwów.Od nieprzyjemnych rozmyślań o tym, co stałoby się, gdyby został złapany, przeszedłdo analizy zachowania lady Heneage, które wiele mówiło o jejstosunkach z mężem.To zdarzenie przypomniało mu, że lina, po której tym razemchodzi, znajduje się jeszcze wyżej nad ziemią niż zwykle.Miałnadzieję, że przynajmniej nie został rozpoznany.I tak musiał siępospieszyć, więc w okamgnieniu dokończył dzieła, a potemwyjął z kieszeni kartkę i włożył ją do opróżnionej kasetki, którązostawił na toaletce.Ostatni etap tej niebezpiecznej wyprawy był jeszcze przednim.Z łupem w kieszeniach wysunął się na balkon, zostawiwszy za sobą otwarte okno.Przemknął po balkonie i chwilępózniej był już w swojej sypialni.Dla stworzenia pozorów, żezłodziej dostał się do domu z zewnątrz, wcześniej przystawił dościany oranżerii drabinę przyniesioną z ogrodu.Szczęście znowu mu dopisało, ale jak długo jeszcze miałobyć po jego stronie? Któregoś dnia powinie mu się noga i tobędzie koniec.Może jednak jeszcze nie teraz.Zaśmiał się bezgłośnie na myśl o pandemonium, jakie wybuchnie rano z powodu rozprutej kasetki.Wydzielił z łupu listy księcia, włożył je do dużej, kosztownejkoperty z białego, czerpanego papieru i odcisnął w gorącymwosku piękną, lecz nic nie znaczącą pieczęć kupioną w lombardzie na przedmieściach Londynu.Koperta była zaadresowana do rąk własnych JKM KsięciaWalii.Po drodze na poranną konną przejażdżkę, którą praktykował od tygodnia, żeby nie zwracać niczyjej uwagi wczesnymwstawaniem, zamierzał podrzucić kopertę na stolik z przychodzącą pocztą.Potem ukrył brylanty, wziął kąpiel i przebrał się do spania.W śnieżnobiałym stroju, z anielskimi, świeżo umytymi i wysuszonymi, kręcącymi się włosami sprawiał wrażenie piętnasto-wiecznego świętego z obrazu.Otworzył cicho drzwi do przyległej sypialni i ostrożnie wślizgnął się do łoża Dinah, która spałaz uśmiechem na twarzy.Wiedział, że żona wkrótce odkryje jegoobecność i wtedy będą mogli razem uczcić zdobycz, o której narazie tylko on wiedział.Sir Ratcliffe Heneage leżał w łożu z Susanną Winthrop, która opierała się o jego ramię.Zwitało, wiedział więc, że powinienwrócić do siebie.Poruszył się, ale na wpół śpiąca Susanna zaprotestowała.Potem otworzyła oczy i już przytomnie, z lekkimniepokojem powiedziała:- Doprawdy nie wiem, co teraz zrobię.Natychmiast obudziła jego czujność.- Z czym? - spytał.Kiedy kobiety zaczynały myśleć, zwiastowało to kłopoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]