X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna okazał się starszy, niż sądziłam, a kiedy złożył mój turban i sprawnie, fachowoprzewiązał nim opatrunek, raz jeszcze zrewidowałam swoją ocenę - ten człowiek był jeszczestarszy.- Sanitariusz? - zapytałam.Zerknął znad latarki.- Komandos.Dwie tury w Afganistanie, jedna w Iraku.Na linii ognia człowiek uczysię szybko wielu różnych umiejętności.- W jego głosie pojawiła się gorycz, a w uśmiechuponura drwina na noc i żołnierski los.- Myślałem, że będę bezpieczny, gdy wrócę do StanówZjednoczonych - ta nazwa zabrzmiała w jego ustach, jakby to było gorsze miejsce niż krajearabskie - lecz w domu zastałem krwiopijców i musiałem wrócić na wojnę tylko po to, bymoja rodzina nie stała się kolacją dla wampirów.- Dopadłeś go chociaż? - w ostatniej chwili zmieniłam stwierdzenie w pytanie.-Znaczy tego wampa.- Przebiłem kołkiem, rozprułem brzuch, odkopnąłem głowę na kilka metrów odmiejsca, gdzie jego plecy traciły swą szlachetną nazwę.Martwy na amen.- Westchnął.-Znałem dzieciaka.Miał piętnaście lat, gdy wyjechałem na swoją pierwszą turę.Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, mruknęłam więc krótko:- Przykro mi. Zaśmiał się tylko i wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że życie jest dodupy.- Ta.Będzie mnie to gryzło.- Są jakieś straty w ludziach? - Wykręciłam głowę, ale z tej odległości dostrzegłamjedynie niewyrazny kształt w niepewnym blasku księżyca.- Jeden jest ranny.Pan Pellissier go uzdrowi.- Podniósł broń i wstał, po czymwyciągnął do mnie rękę.- Możesz stanąć?Wzięłam głębszy oddech, uspokoiłam się i przytaknęłam.Ujęłam dłoń mężczyzny ipozwoliłam się dzwignąć do pionu.- Aadna sukienka.- Przesunął po mnie snop światła.Prowizoryczne spodnie znowustały się spódnicą.- Zawsze idziesz na wampiry w sukience i szpilkach?Nie mogłam się nie roześmiać.- Nie.Ten wamp mnie zaskoczył.Zwykle poluję w bardziej odpowiednim stroju.W futrze - pomyślała Bestia.Z pazurami.Mężczyzna nadal trzymał mnie za zdrową rękę, więc zgięłam mocniej palce,zmieniając to w uścisk.- Jane Yellowrock.Dziewczyna, która dzięki tobie nie zmieniła się w kolację dlakrwiopijcy.Naprawdę tak było.Chyba dałabym radę zabić dwa wampiry, ale z pewnościązostałabym poważnie ranna.Zaskoczona atakiem w barze ruszyłam na polowanie bezprzygotowania.Błąd nowicjusza.Przesadziłam.- Indiańskie nazwisko? - zapytał.Potwierdziłam ruchem głowy, a mężczyznapotrząsnął naszymi złączonymi dłońmi.- Derek Lee.Miło mi cię poznać, Pocahontas.PanLeo powiedział, że zawodowo polujesz na wampiry.Dziwnie było to usłyszeć z ustnaczelnego krwiopijcy Nowego Orleanu.Puścił mnie wreszcie i rozejrzał się czujnie.%7łołnierska gotowość do walki.Poszłamza jego przykładem.Nawet strzały nie wywabiły nikogo na ulicę.A może właśnie strzały zdusiły wzarodku ciekawość.Ale muzykę wyłączono i noc zrobiła się wyjątkowo cicha.Zaskoczyłomnie, że nie słyszę syren.- %7ładnych glin?- Nie po zachodzie słońca.- W głosie Dereka zabrzmiała gorycz.- Odpowiedzą wdzień, o ile uda się ich zebrać wystarczająco wielu i o ile będą w nastroju na kłopoty irozbijanie głów.Ale w nocy trzymają się z daleka. Cóż miałam na to odpowiedzieć?- Myślisz, że dopadliśmy wszystkie? - Derek zmienił temat.- Pewności nie ma, ale zapach krwi wywabiłby inne wampy z kryjówek.Szczególniemłode.- Przycisnęłam zranione ramię do boku.Adrenalina mi spadała, ból narastał.Szarpiący.Paskudny.- Nie odcięłam dziewczynie głowy.Mógłbyś pełnić honory?Podniosłam z ziemi sztylet, który podałam Derekowi rękojeścią do przodu.Mogłabymzrobić to sama.Robiłam to już nie raz.Ale to był jego łup - jeśli chciał.To Derek przelałkrew, zadał prawdziwą śmierć.Ujął nóż, ale zaraz drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyciągnął wibrującą komórkę.Zerknąwszy na wyświetlacz, otworzył klapkę.- Panie Pellissier.Jego głos zabrzmiał dokładnie tak samo jak komandosa składającego raport do sztabu.Bestia zastrzygła uszami, nasłuchując.Derek odszedł nieco, ale nie dość daleko, byrozmawiać prywatnie.W przeciwieństwie do ludzi słyszałam obu rozmówców.- Dwa cele zlikwidowane - powiedział cicho.- Jeden z moich ludzi jest ranny ipotrzebuje pomocy, bo umrze.Musi trafić do szpitala albo dostać zastrzyk od kogoś od pana.Z tych słów wynikało, że Leo lub ktoś z jego rodziny może uzdrowić rannegoczłowieka.Interesujące.Wiedziałam, że krew wampira może uzdrawiać, ale nigdy tego niewidziałam - a zdarzenie z Leo i Katie się nie liczy, to był wamp z wampem.- A panna Yellowrock? - usłyszałam głos Leo.- Dziewczyna też jest ranna.Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale straciła dużokrwi i władzę w ramieniu.I również potrzebuje chirurga albo kogoś od pana.Zlikwidowałasama jednego wampira.Dobry z niej żołnierz, panie Pellissier.Poczułam się prawie, jakby mnie zgłoszono do orderu.Gdybym taki dostała, pewniemogłabym się uznać za jednego z ludzi Dereka.Zabawny pomysł.- Pilnuj dziewczyny.Chcę z nią porozmawiać.- Tak jest.Jak daleko pan jest?- Będę za dziesięć minut.Połączenie zostało zakończone i Derek włożył komórkę do kieszeni.Zerknął na mnie.Usiadłam ciężko na ziemi, starając się wyglądać na słabą i oszołomioną.Nic trudnego wzaistniałych okolicznościach.Przyłożyłam dłoń do czoła, potem do opatrzonegoprzedramienia.- Dobrze się czujesz? - zapytał Derek.- Niezbyt - odpowiedziałam.- %7łołądek mi się skręca.Chyba zaraz zwymiotuję. Bestia, rozbawiona, posłała mi obraz wielkiego kota kołyszącego ogonem.- To normalna reakcja.Po walce niektórym się to zdarza.Odetchnij.Skończę dlaciebie z tamtym wampem.- Dziękuję.- Postarałam się, aby mój głos brzmiał krucho, jak słabej kobiety.Bestiawarknęła i napięła się w gotowości do ucieczki.Właśnie.Przecież nie będę tu siedzieć iczekać, nieważne, co rozkazał Leo.Niedługo potem usłyszałam wracającego Dereka, miękkiszmer kroków na suchej ziemi.Podał mi sztylet.Chociaż oczyścił ostrze, wyczułam zapachwampira na srebrze, żrący jak siarka i kwas azotowy lub coś równie zjadliwego.Niezbyt sięprzykładałam do chemii w szkole.Teraz żałowałam.Jeżeli kiedyś wrócę na studia, będzie tokierunek chemiczny.Schowałam sztylet do pochwy.- Dziękuję.Kiedy Derek nie odpowiedział, spojrzałam mu w oczy.Rysy twarzy miał wyostrzone,spojrzenie twarde, zamknięte.- Ją też znałeś, prawda?Skinął głową krótko, zdawkowo.- Siostra Jerome a - z trudem dobywał słowa.- Miała dwanaście lat.Widziałem ją wzeszłą niedzielę.W oddali usłyszałam samochód.- Siedem dni - wycedził Derek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.