[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lord, niedostrzeżo* ny przez obronę, gnał podosłonę drzew, za nim pędził sierżant i jakiś inny żołnierz.Wreszcie minęli szczyt klifu i dotarli dozagajnika.Pułkownik rzucił się ciała na leśną ściółkę, nie zważając na gałęzie rozrywające mu skórę.Zwestchnieniem ulgi zanurzył gorącą z wysiłku, spoconą twarz we wciąż wilgotne podłoże.Kolejniżołnierze dopadali do drzew i kryli się przed wzrokiem wroga z wyjątkową wprawą.Lord nawet niesprawdzał, jak im poszło.Był zbyt zmęczony piekielną wspinaczką i szaleoczym biegiem.Po chwili rozległsię głos Freddy'ego.Trochę mniej pogodny niż zazwyczaj.* Okazuje się, że udało nam się to zrobid i nie zostaliśmy zauważeni, co?Lord ostatnim wysiłkiem woli zmusił się, aby coś powiedzied.* Dobrze, chłopcy.bardzo dobrze.Pokancerowaną dłonią starł pot zalewającymu oczy i spojrzał na zaczerwienione z wysiłku twarze komandosów.* Pierwsza runda dla nas, chłopaki.Teraz, kompanio braci, jeszcze raz w wyłom, jak mówią nieśmiertelnibardowie.Chłopaki, od tej pory musimy improwizowad.Możemy zająd czymś te robaki, jeśli tylkoprzejmiemy stanowiska karabinów maszynowych.Drżącym palcem wskazał trzy gniazda ka* emów znajdujące się na lewo od baterii.* Przy odrobinie szczęścia żabojady przetrzymają szkopów z dala od nas, więc możemy je zdobyd.Najpierw zajmiemy stanowiska broni maszynowej, broo i obsługę. Prychnął pogardliwie nosem.* Wiemy przecież wszyscy, że kaczka w ciąży jest tak samo dobra jak przeciętny artylerzy* sta, prawda?Dookoła rozległ się delikatny pomruk rozbawienia.* Większośd tych ciot zakłada piżamy do łóżka, wszyscy o tym wiemy.Podzielimy się na trzysześcioosobowe grupy * ty pójdziesz za mną, Snotty, jako mój zastępca.Gdy już wyjdziemy spoza drzew,musimy przebyd około dwustu jardów otwartej przestrzeni, nim uderzymy na stawiska kaemów.Freddy,ty przejmujesz grupę numer jeden.Sierżant Gelles * tu zwrócił się do najstarszego podoficera, który byłkiedyś łowczym w jego posiadłości * wezmie drugą grupę.I pamiętajcie, sierżancie, trzymajcie swójczerwony od whisky kinol blisko ziemi, inaczej będzie widoczny jak zapalona latarnia morska.Ludzie wybuchli śmiechem, ale sierżant Gelles odpowiedział bardzo poważnie:* Wbiłem sobie do głowy, sir!* Ja zabieram trzecią grupę.Czołgamy się całą drogę i biedny będzie ten, kto zostanie dostrzeżony, nimpodejdziemy odpowiednio blisko.Jak wrócimy do kraju, załatwię mu oskarżenie szybciej niż błyskawica.Gdy zajmiemy odpowiednie pozycje, dam sygnał gwizdkiem i wtedy ruszymy na nich * zamilkł na chwilę,próbując wygrzebad spod resztek ubrania sztylet * z zimną stalą!Młody marynarz z ocalałej Eureki, siedzący za nim, lekko zadrżał.* Znowu lecą chłopcy z Brylcreem! * zawołał jeden z żołnierzy, gdy kolejna eskadra bombowcówprzemknęła ponad drzewami.Wokół samolotów eksplodowały różnokolorowe pociski przeciwlotnicze.Lord nie pozwolił dłużej czekad.* Naprzód, chłopcy! Rozproszyd się i ruszamy.Potem puścił oko do Freddy'ego i poruszającbezgłośnie ustami, powiedział:* Dużo szczęścia, ty długi strumieniu sików!Freddy zaśmiał się, a potem wszyscy ruszyli przez las.Hałas, jaki czynili, skutecznie zagłuszały odgłosynalotu: ryk silników, huk wybuchów i broni przeciwlotniczej.Komandosi ruszyli w kierunkuniespodziewających się niczego gniazd broni maszynowej.* Stój! * rozkazał lord.Garstka ludzi wokół niego zamarła.* Co jest, sir? * spytał Snotty głosem pełnym niepokoju.* Druty.* Nie mamy nożyc. Pułkownik nie zwracał na niego uwagi.* Curtis i Menzies * rozkazał.Dwóch szeregowców podczołgało się szybko do dowódcy.Bez dalszych wyjaśnieo zaczęli pełznąc naplecach w niewysokiej, mokrej trawie, po czym chwycili najniższy zwój drutu kolczastego i spracowanymirękami naciągnęli go jak strunę.Wspólnym wysiłkiem podnieśli go na stopę ponad poziom gruntu.Potpłynął strumieniami z ich twarzy.* Dobrze, idę!Pułkownik podczołgał się szybko, ostrożnie przeciskając chude ciało, aby podarty kilt nie zahaczył o drutyrozciągniętych zasieków.* Teraz Collins i Mackenzie.Ruszyło dwóch następnych komandosów i przejęło naciągnięte druty od towarzyszy.Jeden po drugimprzechodzili przez przeszkodę i gromadzili się wokół dowódcy.Ten skinął głową z zadowoleniem.* W porządku, chłopcy.Bardzo dobrze.A teraz nisko i powoli.Nie chcemy wpaśd w pułapki minoweszkopów.Byli już nie dalej niż dwadzieścia pięd jardów od celu.Wyraznie słyszeli podniecone głosy załógkarabinów maszynowych, gdy te zmieniały taśmy z nabojami.Pułkownik wyciągnął sztylet i ostrożnieuniósł głowę.Mógł policzyd szkopów w hełmach przypominających kosze na węgiel.* Czterech * wyszeptał.* Na Chrystusa, mamy przewagę.Dobrze.Rozproszyd się: wy czterej na lewo.Ja ita ważna osoba z marynarki pójdziemy na prawo.Gdy zobaczę, że jesteście pięd jardów od tychkaraluchów, głośno gwizdnę.Ruszajcie się!Zgodnie z rozkazem czterech ludzi odczołgało się szybko na lewo.Lord popatrzył na pobladłegoSnotty'ego i puścił do niego oko.* Nie martw się, chłopie, będzie jak na dwiczeniach.Chodz.Szybko zaczął pełznąd naprzód, w zębach trzymał nóż, a kilt na jego pośladkach podrygiwał rytmicznie zjednego boku na drugi tuż przez nosem Snotty'ego.Można było wyczud zapach Niemców, osobliwą wooserży, z którejuszyte były ich mundury, oraz ersatzu mydła wszechobecnego w czasie tych strasznych lat wojny.Pułkownik szybko pomodlił się o zwycięstwo oraz o to by druga grupa była już na pozycjach, przełożyłniewielki nóż do prawej ręki i wsadził gwizdek w usta.Wziął głęboki wdech i dmuchnął.Wściekły, ochrypły okrzyk Szkotów tylko nieznacznie wyprzedził alarm, jaki podnieśli Niemcy.Zakurzeni iw podartych mundurach komandosi runęli na wrogów.Ktoś z załogi próbował obrócid karabin maszynowy, ale na jego twarzy od razu pojawiła się szaleocza panika.Curtis, łamiąc rozkazy, strzelił do niego z biodra.Niemiec wydał przenikliwy okrzyk bólu i opadłna kaem.Lord momentalnie rzucił się na żołnierza, który próbował zająd miejsce trafionego strzelca, irozpłatał mu brzuch [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl