[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc choć srodze zakochany i w okowach zależności,cierpienia i służby, zachował jednak dość przebiegłości, by dobrze wiedzieć, iż jegouczuciom, tak samo dawniej jak i teraz, ta chora o skradającym się chodzie i czaru-jących tatarskich ślepiach przypisuje niemałą wartość; w swym ujarzmieniu i cier-pieniu zdawał sobie także sprawę, że wartość tę mogła ona sobie uświadomić podwpływem sposobu, w jaki zachowywał się wobec niej pan Settembrini; sposób tenaż nazbyt otwarcie potwierdzał jej podejrzenia, a był możliwie najbardziej odpycha-jący, naturalnie w granicach zakreślonych przez humanistyczną uprzejmość.Pogar-szała sprawę, choć w oczach Hansa Castorpa ją polepszała, okoliczność, że u LeonaNaphty Kławdia nie znalazła poparcia, jakiego się po nim spodziewała.Nie spo-tkała się wprawdzie z jego strony z oporem tak zasadniczym, jaki okazywał jejLodovico, i rozmowa łatwiej nawiązywała się między nimi; rozprawiali też częstona osobności  Kławdia i bystry mały jezuita  o książkach, o problemach filozo-ficzno-politycznych, które traktowali oboje z równym radykalizmem.Hans Castorpsekundował im dobrodusznie.Mimo to zauważyć musiała u Naphty pewną arysto-kratyczną niechęć do całkowitego zbliżenia się, którą ów parweniusz, ostrożny jakwszyscy parweniusze, objawiał w stosunku do niej.Jego hiszpański terroryzm miałw gruncie rzeczy mało wspólnego z jej mętną i trzaskającą drzwiami  liudzkością.- 234 - Aączyła się z tym jeszcze rzecz ostatnia i najdelikatniejsza  czuła instynktemkobiety, że obydwaj przeciwnicy, Settembrini i Naphta, darzą ją pewną nieuchwytnąniechęcią (czuła to równie dobrze jak jej karnawałowy rycerz), a powodem tego jestich stosunek do Hansa Castorpa.Była to niechęć wychowawców do kobiety jakoczynnika przeszkadzającego i rozpraszającego, cicha a podstawowa wrogość, któraich łączyła z sobą, bo tu kończył się ich antagonizm, pogłębiony przez momentypedagogiczne.Czy ta wrogość nie wpływała też na stosunek obu dialektyków do Peeperkorna?Zdawało się Hansowi Castorpowi, że tak jest w istocie  może zdawało mu siętylko dlatego, że ze złośliwą ciekawością spodziewał się tego; od dawna też zamie-rzał zbliżyć królewskiego jąkałę do obu swych  radców królewskich (jak ich cza-sem w cichości ducha dowcipkując nazywał), aby zaobserwować wyniki tego zbli-żenia.Mynheer pod gołym niebem nie wywoływał tak potężnego wrażenia jakw czterech ścianach.Miękki filcowy kapelusz, nasunięty głęboko na czoło, przysła-niał siwe, płomienne włosy i potężne bruzdy zmarszczek, zmniejszał rysy, jakby jekurczył, i odbierał nawet majestat zaczerwienionemu nosowi.Wyglądał mniej efek-townie, gdy szedł, niż kiedy stał.Zwykł był po każdym małym swym kroku przeno-sić cały ciężar potężnego ciała na nogę, którą wysuwał naprzód, i nawet głowę prze-chylać na tę stronę, co dawało mu wygląd raczej dobrotliwy i starczy niż królewski.Poza tym, idąc nie prostował się na całą swą wysokość, jak to czynił stojąc, ale sięnieco pochylał.Lecz i tak przerastał o głowę pana Lodovica, a cóż dopiero małegoNaphtę.Stanowiło to jeden, acz nie jedyny powód, dla którego obecność jego taksilnie  nie mniej silnie, niż to sobie Hans Castorp układał w swej wyobrazni ciążyła nad egzystencją obu polityków.Porównanie z Holendrem degradowało ich i przynosiło im ujmę  musiał sobiez tego zdawać sprawę baczny obserwator, a niewątpliwie także i zainteresowani,zarówno obaj niepokazni i wygadani intelektualiści, jak i majestatyczny jąkała.Peeperkorn odnosił się do Settembriniego i Naphty z uprzedzającą grzecznościąi respektem, które Hans Castorp gotów byłby uważać za ironię, gdyby nie zdawałsobie sprawy, że pojęcie ironii jest zupełnie nie do pogodzenia z pojęciem wielkiegoformatu.Królowie nie znają ironii  nie używają jej nawet w formie zwyczajnegoi klasycznego retorycznego środka, a cóż dopiero w bardziej skomplikowanym zna-czeniu tego wyrazu.Toteż postępowanie Holendra wobec przyjaciół Hansa było,pod maską nieco przesadnej powagi lub otwarcie, raczej subtelną a wspaniałą kpiną. Tak  tak  tak!  mówił grożąc im palcem i przechylając twarz z żartobliwieuśmiechniętymi ustami. To jest  to są  Moi państwo, zwracam waszą uwagę  Cerebrum, cerebralny, rozumiecie? Nie  nie, doskonale, nadzwyczajnie,- 235 - właśnie to, tutaj się przecie okazuje   Mścili się wymieniając porozumiewaw-cze spojrzenia i spoglądając potem z rozpaczą w niebo; starali się w to porozumie-nie wciągnąć także Hansa Castorpa, jednakże bezskutecznie.Pan Settembrini zainterpelował kiedyś wprost swego ucznia ujawniając w tensposób swoje zaniepokojenie wychowawcy. Ależ na Boga, inżynierze, ten starzec jest zwyczajnym głupcem! Co panw nim znajduje? Czyż może się panu na coś przydać? Naprawdę, rozum odmawiami posłuszeństwa! Pogodziłbym się jeszcze ze wszystkim, choć i tak bym tego niepochwalał, gdyby go pan tylko tolerował, gdyby pan to robił tylko po to, aby mócprzestawać z jego obecną kochanką.Ale trudno nie zauważyć, że on nieomal więcejinteresuje pana od niej.Błagam pana, niech mi pan wytłumaczy.Hans Castorp zaśmiał się. Owszem!  rzekł. Doskonale! Tak właśnie Proszę pozwolić  Dobrze!  Usiłował przy tym naśladować także wytwornegesty Peeperkorna. Tak, tak  śmiał się dalej  pan uważa, że to jest głupie,a w każdym razie niewyrazne, co w pańskich oczach jest czymś jeszcze gorszym odgłupoty.Ach, głupota! Tyle jest jej rodzajów, a mądrość nie jest bynajmniej najlep-szym z nich.Halo! Oto i ukułem, zdaje mi się, dobre powiedzenie, un mot.Podobasię panu? Owszem, bardzo.Oczekuję z niecierpliwością ukazania się pierwszegozbioru pańskich aforyzmów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl