[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoro sam nie znajdujesz rozwiązania, niech rozwiązanie samo cię znajdzie.Tym razem jednak anioglądane zdjęcia, ani protokoły z miejsc zdarzeń i wyniki sekcji zwłok nie przywodziły żadnychskojarzeń.Zbliżała się czternasta.Zrezygnowany zaczął segregować dokumentację.Z impetem otworzyły siędrzwi i ujrzał w nich głowę Karloffa.- Dodzwonić się do ciebie to prawdziwy wyczyn.Do prezydenta łatwiej.- Jego twarz upodobniła siędo trupiej czaszki.- Maciejewski od godziny się dobija, a ty nie odbierasz!Odruchowo obszukał kieszenie spodni i sztruksowej marynarki.Cholera, musiałzostawić komórkę w hotelu.Sięgnął po telefon na biurku.- Pobiłeś rekord świata w liczbie nieodebranych połączeń - zaczął Maciejewski.Heinz zaczął się tłumaczyć, ale aspirant nie dopuścił go do głosu.- Widziałem się z Garikiem.- Zawiesił głos.- Spotkanie trzeciego stopnia.Dzisiaj stawiaszbrowar, a gdy będę bez samochodu, lufę.Maciejewski czekał na Saskiej Kępie w barze Efes na rogu Francuskiej i Zwycięzców.Gdy wszedł Heinz, aspirant kończył kebaba.Oprócz nich w barze przed telewizorem siedziało kilkuTurków w milczeniu obserwujących piłkarski mecz.- Ten Daszu to niezły zawodnik.- Maciejewski zaczął bez dłuższych wstępów.- Swoją drogą wiemjuż, dlaczego tak go nazywają.Przynieś mi piwo, to i ty się dowiesz.Heinz bez słowa sprzeciwu podszedł do baru.- Udałem się na stadion - Maciejewski wypił łapczywie kilka łyków - i zapytałem znajomegoOrmianina o Daszu.Gdy usłyszał ksywę, zmienił się na twarzy.Lekko poszarzał.Już wtedy czułem, że nie będzie łatwo.Drugi Ormianin nie bał się tak bardzo, ale kazał na siebieczekać dobrych dwadzieścia minut.Przyszedł i powiedział, że nie znają żadnego Daszu.Użyłem więcdodatkowych argumentów - uśmiechnął się - i poprosiłem, by sprawdziłraz jeszcze.Specjalnie dla mnie.Po kwadransie przysłali mi następnego.Ten już konkretnie zapytał,o co mi chodzi.- Co mu powiedziałeś? - Heinz wdychał zapach baraniny.- %7łe chciałbym porozmawiać o sprawie sprzed czternastu lat.O obozie w Falenicy.Gdy wrócił,powiedział mi, że Daszu się pojawi.I że mam czekać przy Baobabie, tam gdzie kiedyś było Cafe Sax,tam - wskazał palcem - przy Walecznych.Niespodziewanie Turcy zaczęli się przekrzykiwać i gestykulować.Heinz rzucił okiem na ekran.Sędzia pokazywał zdziwionemu piłkarzowi czerwoną kartkę.- Czekałem czterdzieści minut.Na próżno.Podszedłem do samochodu i wtedy za mną pojawił sięDaszu.Kątem oka widziałem, że wyciąga coś w moją stronę.Zapewniam cię, że to nie była ręka naprzywitanie.Ręka tak nie kłuje.Maciejewski podwinął bluzę i Heinz zobaczył czerwony ślad na plecach i zakrzepniętą strużkę krwi.- Wsiedliśmy do samochodu.Raz spojrzysz na moją twarz i nie żyjesz.Tak zaczął.Czułem, że robi się gorąco.Zwłaszcza że nie odstępował od kłującego argumentu.Poprosiłem, by pozwolił mi wyjąć zdjęcie z kieszeni.Pokazałem mu zwłoki Stopy.I jego ręcekończące się na nadgarstkach.Powiedziałem mu, kto to jest i co się stało.- I wtedy zostaliście przyjaciółmi? Takimi na śmierć i życie? - Heinzowi wcale nie było do śmiechu.Próbował jakoś rozładować sytuację.- Powiedzmy.Powiedział mi, że szukał go ponad dziesięć lat.%7łe ulżyło mu, bo w ten sposób zostałjuż tylko jeden.- Jeden? - Komisarz wyprostował się i poczuł ukłucie w żebrach.- Podobno jednego odnalazł.Poderżnął mu gardło, a ciało wrzucił do wapna.Stara sprawa, takpowiedział.Mamy nie szukać, i tak nie znajdziemy.Opowiedział mi o tym tak, jakby recytowałnumery z książki telefonicznej.Prawdziwy psychol, mówię ci, a widziałem niejedno.Zatem ci dwaj, którzy zginęli przed Stopą, nurek z %7łerania i kloszard z Siekierek, wybrani zostaliprzez mordercę według innego klucza.Nie mieli nic wspólnego z gwałtem w obozie w Falenicy.Przynajmniej tyle się dowiedział.- Przy okazji zostałem pouczony, co znaczy Daszu.To skrót od słowa daszujn, oznaczającego sztylet.Jak tak dalej pójdzie, Hipis, niedługo rozmówki polsko-ormiańskie napiszę.Słuchasz mnie w ogóle?Heinz myślami był gdzie indziej.Popatrzył z roztargnieniem na aspiranta.Na szczęście w tym samymmomencie Turcy zaczęli krzyczeć i obejmować się.Jedna z drużyn strzeliła bramkę.Maciejewski odjechał, a Heinz zamówił sobie kebaba.Jeśli ten cały Daszu nie kłamie, to.Wgryzł się w soczysty, miękki kawałek mięsa.Jeśli nie kłamie, to musimy zacząć wszystko od nowa.Dla komisarza stało się oczywiste, dlaczegoDaszu nie rozpoczął poszukiwań Stopy od odwiedzin u Dudzińskiego.Wierzył, że ma lepsze dojścia albo że przerażony biznesmen zawiadomi policję i zrobi sięniepotrzebne zamieszanie.Ormianinowi rozgłos nie był potrzebny.Z drugiej strony.Zawsze jestdruga strona medalu.Daszu mógł zwyczajnie kłamać.A jeśli nawet mówił prawdę, nie możnawykluczyć, że pojechał do Falenicy teraz, po latach.Wreszcie stało się też jasne, dlaczego Koczarian tak chętnie opowiedział o swoim towarzyszu broni.Widocznie był pewny, że ten poradzi sobie w każdej sytuacji.Sztylet.Ciekawe, czym Daszu zajmuje się oficjalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Skoro sam nie znajdujesz rozwiązania, niech rozwiązanie samo cię znajdzie.Tym razem jednak anioglądane zdjęcia, ani protokoły z miejsc zdarzeń i wyniki sekcji zwłok nie przywodziły żadnychskojarzeń.Zbliżała się czternasta.Zrezygnowany zaczął segregować dokumentację.Z impetem otworzyły siędrzwi i ujrzał w nich głowę Karloffa.- Dodzwonić się do ciebie to prawdziwy wyczyn.Do prezydenta łatwiej.- Jego twarz upodobniła siędo trupiej czaszki.- Maciejewski od godziny się dobija, a ty nie odbierasz!Odruchowo obszukał kieszenie spodni i sztruksowej marynarki.Cholera, musiałzostawić komórkę w hotelu.Sięgnął po telefon na biurku.- Pobiłeś rekord świata w liczbie nieodebranych połączeń - zaczął Maciejewski.Heinz zaczął się tłumaczyć, ale aspirant nie dopuścił go do głosu.- Widziałem się z Garikiem.- Zawiesił głos.- Spotkanie trzeciego stopnia.Dzisiaj stawiaszbrowar, a gdy będę bez samochodu, lufę.Maciejewski czekał na Saskiej Kępie w barze Efes na rogu Francuskiej i Zwycięzców.Gdy wszedł Heinz, aspirant kończył kebaba.Oprócz nich w barze przed telewizorem siedziało kilkuTurków w milczeniu obserwujących piłkarski mecz.- Ten Daszu to niezły zawodnik.- Maciejewski zaczął bez dłuższych wstępów.- Swoją drogą wiemjuż, dlaczego tak go nazywają.Przynieś mi piwo, to i ty się dowiesz.Heinz bez słowa sprzeciwu podszedł do baru.- Udałem się na stadion - Maciejewski wypił łapczywie kilka łyków - i zapytałem znajomegoOrmianina o Daszu.Gdy usłyszał ksywę, zmienił się na twarzy.Lekko poszarzał.Już wtedy czułem, że nie będzie łatwo.Drugi Ormianin nie bał się tak bardzo, ale kazał na siebieczekać dobrych dwadzieścia minut.Przyszedł i powiedział, że nie znają żadnego Daszu.Użyłem więcdodatkowych argumentów - uśmiechnął się - i poprosiłem, by sprawdziłraz jeszcze.Specjalnie dla mnie.Po kwadransie przysłali mi następnego.Ten już konkretnie zapytał,o co mi chodzi.- Co mu powiedziałeś? - Heinz wdychał zapach baraniny.- %7łe chciałbym porozmawiać o sprawie sprzed czternastu lat.O obozie w Falenicy.Gdy wrócił,powiedział mi, że Daszu się pojawi.I że mam czekać przy Baobabie, tam gdzie kiedyś było Cafe Sax,tam - wskazał palcem - przy Walecznych.Niespodziewanie Turcy zaczęli się przekrzykiwać i gestykulować.Heinz rzucił okiem na ekran.Sędzia pokazywał zdziwionemu piłkarzowi czerwoną kartkę.- Czekałem czterdzieści minut.Na próżno.Podszedłem do samochodu i wtedy za mną pojawił sięDaszu.Kątem oka widziałem, że wyciąga coś w moją stronę.Zapewniam cię, że to nie była ręka naprzywitanie.Ręka tak nie kłuje.Maciejewski podwinął bluzę i Heinz zobaczył czerwony ślad na plecach i zakrzepniętą strużkę krwi.- Wsiedliśmy do samochodu.Raz spojrzysz na moją twarz i nie żyjesz.Tak zaczął.Czułem, że robi się gorąco.Zwłaszcza że nie odstępował od kłującego argumentu.Poprosiłem, by pozwolił mi wyjąć zdjęcie z kieszeni.Pokazałem mu zwłoki Stopy.I jego ręcekończące się na nadgarstkach.Powiedziałem mu, kto to jest i co się stało.- I wtedy zostaliście przyjaciółmi? Takimi na śmierć i życie? - Heinzowi wcale nie było do śmiechu.Próbował jakoś rozładować sytuację.- Powiedzmy.Powiedział mi, że szukał go ponad dziesięć lat.%7łe ulżyło mu, bo w ten sposób zostałjuż tylko jeden.- Jeden? - Komisarz wyprostował się i poczuł ukłucie w żebrach.- Podobno jednego odnalazł.Poderżnął mu gardło, a ciało wrzucił do wapna.Stara sprawa, takpowiedział.Mamy nie szukać, i tak nie znajdziemy.Opowiedział mi o tym tak, jakby recytowałnumery z książki telefonicznej.Prawdziwy psychol, mówię ci, a widziałem niejedno.Zatem ci dwaj, którzy zginęli przed Stopą, nurek z %7łerania i kloszard z Siekierek, wybrani zostaliprzez mordercę według innego klucza.Nie mieli nic wspólnego z gwałtem w obozie w Falenicy.Przynajmniej tyle się dowiedział.- Przy okazji zostałem pouczony, co znaczy Daszu.To skrót od słowa daszujn, oznaczającego sztylet.Jak tak dalej pójdzie, Hipis, niedługo rozmówki polsko-ormiańskie napiszę.Słuchasz mnie w ogóle?Heinz myślami był gdzie indziej.Popatrzył z roztargnieniem na aspiranta.Na szczęście w tym samymmomencie Turcy zaczęli krzyczeć i obejmować się.Jedna z drużyn strzeliła bramkę.Maciejewski odjechał, a Heinz zamówił sobie kebaba.Jeśli ten cały Daszu nie kłamie, to.Wgryzł się w soczysty, miękki kawałek mięsa.Jeśli nie kłamie, to musimy zacząć wszystko od nowa.Dla komisarza stało się oczywiste, dlaczegoDaszu nie rozpoczął poszukiwań Stopy od odwiedzin u Dudzińskiego.Wierzył, że ma lepsze dojścia albo że przerażony biznesmen zawiadomi policję i zrobi sięniepotrzebne zamieszanie.Ormianinowi rozgłos nie był potrzebny.Z drugiej strony.Zawsze jestdruga strona medalu.Daszu mógł zwyczajnie kłamać.A jeśli nawet mówił prawdę, nie możnawykluczyć, że pojechał do Falenicy teraz, po latach.Wreszcie stało się też jasne, dlaczego Koczarian tak chętnie opowiedział o swoim towarzyszu broni.Widocznie był pewny, że ten poradzi sobie w każdej sytuacji.Sztylet.Ciekawe, czym Daszu zajmuje się oficjalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]