[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze.Bardzo rozsądny sposób myślenia.- Gdybym była rozsądna, zostałabym dziś w domu - uśmiechnęła się blado Victoria,usiłując ukryć rozżalenie, że w tak niemądry sposób chciała umilić sobie życie.Zanim wyszła z sypialni, kapitan Farrell zdążył już umieścić jej konia w niewielkiejszopie przy domu, podłożył do ognia i przygotował filiżankę herbaty.Podał Victorii dużyręcznik.- Proszę tym sobie wytrzeć włosy - polecił życzliwie i pokazał, aby usiadła w fotelu,który przysunął do ognia.- Czy nie będzie pani przeszkadzało, jeżeli sobie zapalę? - zapytał, biorąc fajkę isiadając naprzeciw gościa.- Absolutnie nie - odpowiedziała uprzejmie.Napełnił główkę fajki tytoniem i zapalił, a potem pykał leniwie; niepokojącobezpośrednie spojrzenie skupił na twarzy Victorii.- Dlaczego pani tego nie zrobiła? - zapytał w końcu.- Dlaczego nie zrobiłam czego?- Dlaczego nie została pani dziś w domu?Victoria zastanawiała się chwilę, czy widać po niej, jaka się czuje w tym momenciewinna i nieszczęśliwa, a potem wymijająco wzruszyła ramionami.- Chciałam zawiezć jedzenie do sierocińca.Tyle go zostało po tym naszymwczorajszym przyjęciu.- Ale w oczywisty sposób zanosiło się na deszcz, poza tym mogła pani wysłać kogośze służby do sierocińca, który, nawiasem mówiąc, znajduje się jeszcze dalej.Zamiast takpostąpić, postanowiła pani stawić czoło pogodzie i sama znalezć przytułek.- Ja musiałam.to znaczy chciałam.wydostać się z domu, chociaż na trochę -odrzekła Victoria, skupiając całą uwagę na mieszaniu herbaty, co wcale nie było konieczne.- Zdumiony jestem, że Jason nie nalegał, by pani została - obstawał uparcie przyswoim gospodarz.- Nie uważałam za stosowne prosić go o pozwolenie - odparła; czuła się nieswojo zpowodu dociekliwych pytań kapitana i jego uważnego spojrzenia.- Musi się zamartwiać na śmierć pani nieobecnością.- Bardzo wątpię, czy się dowie, że mnie nie było.Albo czy go to obejdzie, gdyby nawet wiedział, pomyślała z żałością.- Lady Fielding?Pod uprzejmym tonem kryła się bezceremonialność i Victoria wolałaby niekontynuować tej rozmowy.Z drugiej strony miała niewielką możliwość wyboru.- Tak, kapitanie? - zapytała ze znużeniem.- Widziałem się dziś rano z Jasonem.Poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.- Ach, tak?Ogarnął ją lęk, że z jakiegoś powodu mąż mógł przyjechać tutaj i rozmawiać o niej zeswoim starym przyjacielem.Poczuła się tak, jakby cały świat obrócił się przeciw niej.Najwyrazniej Farrell wyczuł jej podejrzliwość, ponieważ wyjaśnił:- Jason jest właścicielem dużej floty, a ja dowodzę jednym z jego statków.Chciałporozmawiać ze mną o sukcesie, jakim zakończyła się moja ostatnia podróż.Victoria uczepiła się tego tematu i usiłowała odwrócić uwagę kapitana od siebie.- Nie wiedziałam, że lord Fielding wie cokolwiek o statkach i jest z nimi w jakiśsposób związany - rzuciła wesołym, obojętnym tonem.- To dziwne.- Co?- Być może jestem prostym i staroświeckim mężczyzną, ale wydaje mi się to dosyćosobliwe, aby żona nie wiedziała, iż jej mąż spędził całe lata swego życia na statku.Victoria zagapiła się na niego.Zgodnie z tym, co wiedziała, Jason był angielskimlordem, aroganckim, bogatym, zblazowanym i zepsutym arystokratą.Jedno tylko odróżniałogo od reszty szlachetnie urodzonych, a mianowicie przesiadywał długo w gabinecie, pracując,podczas gdy inni bogaci dżentelmeni, których poznała w Anglii, wydawali się spędzać życiew pościgu za przyjemnościami i rozrywkami.- A może po prostu nie interesują pani jego dokonania? - naciskał kapitan Farrell.Wjego zachowaniu dawał się wyczuć chłód.Przez chwilę pykał z fajki, a potem zapytał bezogródek: - Dlaczego pani za niego wyszła?Oczy Victorii otworzyły się szeroko.Czuła się jak królik w pułapce.Ostatnio zresztądoświadczała tego uczucia coraz częściej i zaczynało straszliwie drażnić jej dumę.Uniosłagłowę i popatrzyła na przesłuchującego ją mężczyznę ze zle ukrywaną niechęcią.Z całągodnością, jaką udało jej się przywołać, odparła wymijająco:- Poślubiłam lorda Fieldinga ze zwyczajnych powodów.- Pieniądze, wpływy i pozycja towarzyska - podsumował gospodarz ze zjadliwymniesmakiem.- No cóż, osiągnęła pani to wszystko.Gratulacje.Tego już było za wiele, Victoria nie zdołała ze spokojem znieść tak niesprawiedliwegoataku.W oczach jej ukazały się łzy wściekłości i zerwała się, tuląc do siebie koc.- Panie kapitanie, nie jestem ani tak bardzo przemoczona, ani tak nieszczęśliwa, ani ażtak zdesperowana, by siedzieć tutaj i uważać, że mam obowiązek wysłuchiwać, jak mnie panoskarża, że jestem wyrachowana i.samolubna.i że jestem pasożytem.- Czemu nie? - rzucił.- Najwyrazniej jest pani tym wszystkim.- Nie obchodzi mnie, co pan o mnie myśli.Ja.Głos jej się załamał i ruszyła w kierunku sypialni, zamierzając przebrać się w swojemokre rzeczy, ale kapitan dzwignął się z fotela, stanął przed nią, gniewnie wpatrując się w jejoczy, jakby chciał zajrzeć do samej duszy.- Dlaczego chce pani rozwodu? - zapytał ostro, lecz wyraz jego twarzy odrobinęzłagodniał, kiedy popatrzył w dół na śliczne, delikatne rysy młodej kobiety.Victoria Seaton, nawet owinięta w zwykły, wełniany koc, była niewiarygodnie piękna.Ogień połyskiwał na jej rudozłotych włosach, a wspaniałe niebieskie oczy błyszczałybezradną niechęcią.Miała charakter, było jednak wyraznie widać po łzach, które połyskiwałyna jej rzęsach, że coś ją niemal złamało.A nawet wyglądała tak, jakby za chwilę miała sięcała rozlecieć.- Dziś rano - obstawał przy swoim kapitan - zapytałem żartem Jasona, czy jeszcze gopani nie zostawiła.Powiedział, że wprawdzie go pani nie porzuciła, lecz poprosiła pani orozwód.Założyłem, że miał to być żart, ale gdy przed chwilą pani się tu pojawiła, zpewnością w niczym nie przypominała pani szczęśliwej młodej żony.Victorii niewiele brakowało, by pogrążyła się w całkowitej rozpaczy.Popatrzyła terazw nieustępliwą, ogorzałą twarz swego dręczyciela, walcząc ze łzami i starając się zachowaćgodność.- Czy zechce pan zejść mi z drogi? - zapytała ochryple [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Dobrze.Bardzo rozsądny sposób myślenia.- Gdybym była rozsądna, zostałabym dziś w domu - uśmiechnęła się blado Victoria,usiłując ukryć rozżalenie, że w tak niemądry sposób chciała umilić sobie życie.Zanim wyszła z sypialni, kapitan Farrell zdążył już umieścić jej konia w niewielkiejszopie przy domu, podłożył do ognia i przygotował filiżankę herbaty.Podał Victorii dużyręcznik.- Proszę tym sobie wytrzeć włosy - polecił życzliwie i pokazał, aby usiadła w fotelu,który przysunął do ognia.- Czy nie będzie pani przeszkadzało, jeżeli sobie zapalę? - zapytał, biorąc fajkę isiadając naprzeciw gościa.- Absolutnie nie - odpowiedziała uprzejmie.Napełnił główkę fajki tytoniem i zapalił, a potem pykał leniwie; niepokojącobezpośrednie spojrzenie skupił na twarzy Victorii.- Dlaczego pani tego nie zrobiła? - zapytał w końcu.- Dlaczego nie zrobiłam czego?- Dlaczego nie została pani dziś w domu?Victoria zastanawiała się chwilę, czy widać po niej, jaka się czuje w tym momenciewinna i nieszczęśliwa, a potem wymijająco wzruszyła ramionami.- Chciałam zawiezć jedzenie do sierocińca.Tyle go zostało po tym naszymwczorajszym przyjęciu.- Ale w oczywisty sposób zanosiło się na deszcz, poza tym mogła pani wysłać kogośze służby do sierocińca, który, nawiasem mówiąc, znajduje się jeszcze dalej.Zamiast takpostąpić, postanowiła pani stawić czoło pogodzie i sama znalezć przytułek.- Ja musiałam.to znaczy chciałam.wydostać się z domu, chociaż na trochę -odrzekła Victoria, skupiając całą uwagę na mieszaniu herbaty, co wcale nie było konieczne.- Zdumiony jestem, że Jason nie nalegał, by pani została - obstawał uparcie przyswoim gospodarz.- Nie uważałam za stosowne prosić go o pozwolenie - odparła; czuła się nieswojo zpowodu dociekliwych pytań kapitana i jego uważnego spojrzenia.- Musi się zamartwiać na śmierć pani nieobecnością.- Bardzo wątpię, czy się dowie, że mnie nie było.Albo czy go to obejdzie, gdyby nawet wiedział, pomyślała z żałością.- Lady Fielding?Pod uprzejmym tonem kryła się bezceremonialność i Victoria wolałaby niekontynuować tej rozmowy.Z drugiej strony miała niewielką możliwość wyboru.- Tak, kapitanie? - zapytała ze znużeniem.- Widziałem się dziś rano z Jasonem.Poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.- Ach, tak?Ogarnął ją lęk, że z jakiegoś powodu mąż mógł przyjechać tutaj i rozmawiać o niej zeswoim starym przyjacielem.Poczuła się tak, jakby cały świat obrócił się przeciw niej.Najwyrazniej Farrell wyczuł jej podejrzliwość, ponieważ wyjaśnił:- Jason jest właścicielem dużej floty, a ja dowodzę jednym z jego statków.Chciałporozmawiać ze mną o sukcesie, jakim zakończyła się moja ostatnia podróż.Victoria uczepiła się tego tematu i usiłowała odwrócić uwagę kapitana od siebie.- Nie wiedziałam, że lord Fielding wie cokolwiek o statkach i jest z nimi w jakiśsposób związany - rzuciła wesołym, obojętnym tonem.- To dziwne.- Co?- Być może jestem prostym i staroświeckim mężczyzną, ale wydaje mi się to dosyćosobliwe, aby żona nie wiedziała, iż jej mąż spędził całe lata swego życia na statku.Victoria zagapiła się na niego.Zgodnie z tym, co wiedziała, Jason był angielskimlordem, aroganckim, bogatym, zblazowanym i zepsutym arystokratą.Jedno tylko odróżniałogo od reszty szlachetnie urodzonych, a mianowicie przesiadywał długo w gabinecie, pracując,podczas gdy inni bogaci dżentelmeni, których poznała w Anglii, wydawali się spędzać życiew pościgu za przyjemnościami i rozrywkami.- A może po prostu nie interesują pani jego dokonania? - naciskał kapitan Farrell.Wjego zachowaniu dawał się wyczuć chłód.Przez chwilę pykał z fajki, a potem zapytał bezogródek: - Dlaczego pani za niego wyszła?Oczy Victorii otworzyły się szeroko.Czuła się jak królik w pułapce.Ostatnio zresztądoświadczała tego uczucia coraz częściej i zaczynało straszliwie drażnić jej dumę.Uniosłagłowę i popatrzyła na przesłuchującego ją mężczyznę ze zle ukrywaną niechęcią.Z całągodnością, jaką udało jej się przywołać, odparła wymijająco:- Poślubiłam lorda Fieldinga ze zwyczajnych powodów.- Pieniądze, wpływy i pozycja towarzyska - podsumował gospodarz ze zjadliwymniesmakiem.- No cóż, osiągnęła pani to wszystko.Gratulacje.Tego już było za wiele, Victoria nie zdołała ze spokojem znieść tak niesprawiedliwegoataku.W oczach jej ukazały się łzy wściekłości i zerwała się, tuląc do siebie koc.- Panie kapitanie, nie jestem ani tak bardzo przemoczona, ani tak nieszczęśliwa, ani ażtak zdesperowana, by siedzieć tutaj i uważać, że mam obowiązek wysłuchiwać, jak mnie panoskarża, że jestem wyrachowana i.samolubna.i że jestem pasożytem.- Czemu nie? - rzucił.- Najwyrazniej jest pani tym wszystkim.- Nie obchodzi mnie, co pan o mnie myśli.Ja.Głos jej się załamał i ruszyła w kierunku sypialni, zamierzając przebrać się w swojemokre rzeczy, ale kapitan dzwignął się z fotela, stanął przed nią, gniewnie wpatrując się w jejoczy, jakby chciał zajrzeć do samej duszy.- Dlaczego chce pani rozwodu? - zapytał ostro, lecz wyraz jego twarzy odrobinęzłagodniał, kiedy popatrzył w dół na śliczne, delikatne rysy młodej kobiety.Victoria Seaton, nawet owinięta w zwykły, wełniany koc, była niewiarygodnie piękna.Ogień połyskiwał na jej rudozłotych włosach, a wspaniałe niebieskie oczy błyszczałybezradną niechęcią.Miała charakter, było jednak wyraznie widać po łzach, które połyskiwałyna jej rzęsach, że coś ją niemal złamało.A nawet wyglądała tak, jakby za chwilę miała sięcała rozlecieć.- Dziś rano - obstawał przy swoim kapitan - zapytałem żartem Jasona, czy jeszcze gopani nie zostawiła.Powiedział, że wprawdzie go pani nie porzuciła, lecz poprosiła pani orozwód.Założyłem, że miał to być żart, ale gdy przed chwilą pani się tu pojawiła, zpewnością w niczym nie przypominała pani szczęśliwej młodej żony.Victorii niewiele brakowało, by pogrążyła się w całkowitej rozpaczy.Popatrzyła terazw nieustępliwą, ogorzałą twarz swego dręczyciela, walcząc ze łzami i starając się zachowaćgodność.- Czy zechce pan zejść mi z drogi? - zapytała ochryple [ Pobierz całość w formacie PDF ]