[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Issy bała się sama ci powiedzieć, więc poprosiła mnie -ciągnęła Maggie.- To całonocna impreza w jego domu.- W jego domu?- Dzwoniła jego matka, nie on osobiście.Pani Tsornin.Arabella Tsornin, dokładnie mówiąc.Zostawiła swój numer,gdybyś się chciała z nią skontaktować.- Mamo? - Issy stała w progu, nerwowo zaciskając dłonie.-Nie zepsujesz tego, prawda? Będę mogła pojechać?- Tylko razem z Sam.- Caroline uznała, że lepiej wysłać dwieniż jedną.- Ale Sam nie jest zaproszona.- A czemu nie?- No bo Lysander podrywa mnie.Błagalnie złożyła dłonie.- Mamo, muszę czasami wybrać się gdzieś sama.Za kilkatygodni skończę szesnaście lat.To fakt, a Caroline niemal o tym zapomniała.A przynajmniejnie myślała.Już po raz drugi córka będzie obchodzić urodzinybez ojca.- Chcesz iść na imprezę do siedemnastoletniego chłopaka,którego nie znam, i przenocować w domu ludzi, których na oczynie widziałam?75- Ale możesz ich poznać.Zadzwoń do jego mamy.Maggie wręczyła jej karteczkę z telefonem pani Tsornin.Caroline spojrzała na kierunkowy.- Londyn? Ta impreza jest w Londynie?- Pojadę pociągiem do stacji Paddington - rzuciła Issy szybko.- Musisz mnie tylko podrzucić do Oxfordu, na dworzec.I nagle Caroline ustąpiła.Issy ma swoje życie i ma prawo iśćna imprezę.Zadzwoni do tej kobiety i wszystko będzie dobrze.- Co na siebie włożysz? - zagadnęła z uśmiechem.Zadzwoniła do Arabelli Tsornin, bardzo opanowanej iuprzejmej, która zapewniała, że rozumie, że dzwoni, i nie, nie masię czym martwić, oczywiście zaopiekuje się jej córką.- Będzie z pięćdziesiąt osób - dodała.- Lysander stwierdził, żemusi się rozerwać, jest na kursie przygotowawczym w Oxfordziei nic, tylko się uczy.Niech Isabel przyjedzie na podwieczorek,będziemy na nią czekać.Caroline spojrzała na córkę, pobladła ze zdenerwowania, znadzieją w oczach.- Będą czekać na Isabel w porze podwieczorku.- Och, mamo, dzięki, dzięki, dzięki! - Issy rzuciła jej się naszyję.Caroline spojrzała na Maggie.- Mówiłaś o trzech sprawach.Mam nadzieję, że dwie kolejnesą lepsze.- Dzwonił Georgki, mówił, że skończyli większość robótmurarskich.Zabrali się do sprzątania.76- Czyli przewalają gruz z jednej sterty na drugą.- Chce to oblać.Z tobą.W pubie Pod Starym Aabędziem wPangbourne.- Och!- Powiedziałam, że pracujesz, ale prosił, żeby ci to przekazać.I żebyś wpadła rozejrzeć się po swoim nowym domu, bo nieuwierzysz własnym oczom.Tak mi się przynajmniej wydaje, matak silny akcent, że nigdy do końca nie wiem, co mówi.- Ja też.Boże, Mags, co mam robić?- Moim zdaniem powinnaś iść - odezwała się Issy.- Jesteś muto winna, mamo.Miała rację.- No dobrze, ale to ja go zaproszę na kolację.- A po trzecie.- Maggie uniosła kolejny palec.-Dzwonił JimThompson.Caroline wstrzymała oddech, czekając, co będzie dalej.- Powiedziałam, że do niego oddzwonisz.- Maggie zuśmiechem opadła na kanapę.- Ha! - Caroline nie chciała powiedzieć za dużo przy Issy, alenie zdołała powstrzymać uśmieszku zadowolenia.- No to do niego też zadzwoń, mamo - stwierdziła Issywielkodusznie.- Czas, żebyś trochę się rozerwała.Chyba naprawdę zaczęło do niej docierać, że rodzice nie są jużrazem.77Rozdział 17NIE ODDZWONI TAK OD RAZU.- Caroline naradzała się zMaggie.- Uzna, że jestem nachalna.- Amiga, nie zastanawiaj się, tylko dzwoń.- Maggie posłała jejznaczące spojrzenie, które mówiło: dalej!Wyszła na zewnątrz, żeby zadzwonić, i nerwowo postukiwałaobcasem czarnych butów, wybierając numer.Sygnał.I jeszczejeden.Jeszcze.jeszcze.Co on, nie słyszał o poczcie głosowej?- Jim Thompson, słucham.Zaskoczył ją jego głos w słuchawce.Nagle zdenerwowana,przeczesała palcami świeżo ostrzyżone włosy i skomentowała:- Jak oficjalnie.Ja mówię tylko: halo.Roześmiał się,przyjemnie, nisko.Ciepło, stwierdziła.- Nazywasz się Caroline Evans.Tak, dzwoniłem do ciebie.Słuchaj, przykro mi, że ostatnio tak rzadko się pokazuję, alewyjeżdżałem służbowo.Zrobiłem, co w mojej mocy, załatwiłemci najlepszych robotników.I Georgkiego.O Boże.Przypomniała sobie kolację z Georgkim.- Tak, bardzo dziękuję.Remont już dobiega końca.Wkrótcebędę mogła się przeprowadzić, może nawet w przyszłymtygodniu.- Znam kogoś, kto ci pomoże.- Jeden pomocnik chyba nie wystarczy.- Taki jak ja, młody i silny, który pracuje za dwóch?78Roześmiała się.- Ile właściwie masz lat?- Dwadzieścia siedem.Jezu! Dwadzieścia siedem.%7łałowała, że zadała to pytanie.- A ty? - usłyszała w słuchawce.- Cóż, powiem tak: moja córka jest prawie w twoim wieku.- Nieprawda.Issy ma piętnaście lat.- Skąd wiesz?- Mam swoje sposoby, stąd też wiem o tobie.Zamieszkaj wmałej wiosce, przesiaduj w pubie i to wystarczy, by wszyscywiedzieli wszystko o wszystkich.W Upper Amberley nie matajemnic.Najgorsza jest Veronica Partridge.Zdradziła mi, żewszystkie informacje zdobywa w kościele i na poczcie.- Nigdy więcej tam nie pójdę - oświadczyła, a zarazempomyślała, że teraz on już przynajmniej wszystko o niej wie, więcrównie dobrze może przestać się denerwować.- No więc mamtrzydzieści osiem lat i jestem rozwódką - zakończyła.- I nadal się z tym nie uporałaś - skwitował.Zesztywniała, jakzawsze, gdy rozmowa wchodziła na zbyt osobiste tematy.- Właściwie dlaczego dzwoniłeś? - zapytała ostro.- Chciałem zaprosić cię na kolację.Sobota wieczorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Issy bała się sama ci powiedzieć, więc poprosiła mnie -ciągnęła Maggie.- To całonocna impreza w jego domu.- W jego domu?- Dzwoniła jego matka, nie on osobiście.Pani Tsornin.Arabella Tsornin, dokładnie mówiąc.Zostawiła swój numer,gdybyś się chciała z nią skontaktować.- Mamo? - Issy stała w progu, nerwowo zaciskając dłonie.-Nie zepsujesz tego, prawda? Będę mogła pojechać?- Tylko razem z Sam.- Caroline uznała, że lepiej wysłać dwieniż jedną.- Ale Sam nie jest zaproszona.- A czemu nie?- No bo Lysander podrywa mnie.Błagalnie złożyła dłonie.- Mamo, muszę czasami wybrać się gdzieś sama.Za kilkatygodni skończę szesnaście lat.To fakt, a Caroline niemal o tym zapomniała.A przynajmniejnie myślała.Już po raz drugi córka będzie obchodzić urodzinybez ojca.- Chcesz iść na imprezę do siedemnastoletniego chłopaka,którego nie znam, i przenocować w domu ludzi, których na oczynie widziałam?75- Ale możesz ich poznać.Zadzwoń do jego mamy.Maggie wręczyła jej karteczkę z telefonem pani Tsornin.Caroline spojrzała na kierunkowy.- Londyn? Ta impreza jest w Londynie?- Pojadę pociągiem do stacji Paddington - rzuciła Issy szybko.- Musisz mnie tylko podrzucić do Oxfordu, na dworzec.I nagle Caroline ustąpiła.Issy ma swoje życie i ma prawo iśćna imprezę.Zadzwoni do tej kobiety i wszystko będzie dobrze.- Co na siebie włożysz? - zagadnęła z uśmiechem.Zadzwoniła do Arabelli Tsornin, bardzo opanowanej iuprzejmej, która zapewniała, że rozumie, że dzwoni, i nie, nie masię czym martwić, oczywiście zaopiekuje się jej córką.- Będzie z pięćdziesiąt osób - dodała.- Lysander stwierdził, żemusi się rozerwać, jest na kursie przygotowawczym w Oxfordziei nic, tylko się uczy.Niech Isabel przyjedzie na podwieczorek,będziemy na nią czekać.Caroline spojrzała na córkę, pobladła ze zdenerwowania, znadzieją w oczach.- Będą czekać na Isabel w porze podwieczorku.- Och, mamo, dzięki, dzięki, dzięki! - Issy rzuciła jej się naszyję.Caroline spojrzała na Maggie.- Mówiłaś o trzech sprawach.Mam nadzieję, że dwie kolejnesą lepsze.- Dzwonił Georgki, mówił, że skończyli większość robótmurarskich.Zabrali się do sprzątania.76- Czyli przewalają gruz z jednej sterty na drugą.- Chce to oblać.Z tobą.W pubie Pod Starym Aabędziem wPangbourne.- Och!- Powiedziałam, że pracujesz, ale prosił, żeby ci to przekazać.I żebyś wpadła rozejrzeć się po swoim nowym domu, bo nieuwierzysz własnym oczom.Tak mi się przynajmniej wydaje, matak silny akcent, że nigdy do końca nie wiem, co mówi.- Ja też.Boże, Mags, co mam robić?- Moim zdaniem powinnaś iść - odezwała się Issy.- Jesteś muto winna, mamo.Miała rację.- No dobrze, ale to ja go zaproszę na kolację.- A po trzecie.- Maggie uniosła kolejny palec.-Dzwonił JimThompson.Caroline wstrzymała oddech, czekając, co będzie dalej.- Powiedziałam, że do niego oddzwonisz.- Maggie zuśmiechem opadła na kanapę.- Ha! - Caroline nie chciała powiedzieć za dużo przy Issy, alenie zdołała powstrzymać uśmieszku zadowolenia.- No to do niego też zadzwoń, mamo - stwierdziła Issywielkodusznie.- Czas, żebyś trochę się rozerwała.Chyba naprawdę zaczęło do niej docierać, że rodzice nie są jużrazem.77Rozdział 17NIE ODDZWONI TAK OD RAZU.- Caroline naradzała się zMaggie.- Uzna, że jestem nachalna.- Amiga, nie zastanawiaj się, tylko dzwoń.- Maggie posłała jejznaczące spojrzenie, które mówiło: dalej!Wyszła na zewnątrz, żeby zadzwonić, i nerwowo postukiwałaobcasem czarnych butów, wybierając numer.Sygnał.I jeszczejeden.Jeszcze.jeszcze.Co on, nie słyszał o poczcie głosowej?- Jim Thompson, słucham.Zaskoczył ją jego głos w słuchawce.Nagle zdenerwowana,przeczesała palcami świeżo ostrzyżone włosy i skomentowała:- Jak oficjalnie.Ja mówię tylko: halo.Roześmiał się,przyjemnie, nisko.Ciepło, stwierdziła.- Nazywasz się Caroline Evans.Tak, dzwoniłem do ciebie.Słuchaj, przykro mi, że ostatnio tak rzadko się pokazuję, alewyjeżdżałem służbowo.Zrobiłem, co w mojej mocy, załatwiłemci najlepszych robotników.I Georgkiego.O Boże.Przypomniała sobie kolację z Georgkim.- Tak, bardzo dziękuję.Remont już dobiega końca.Wkrótcebędę mogła się przeprowadzić, może nawet w przyszłymtygodniu.- Znam kogoś, kto ci pomoże.- Jeden pomocnik chyba nie wystarczy.- Taki jak ja, młody i silny, który pracuje za dwóch?78Roześmiała się.- Ile właściwie masz lat?- Dwadzieścia siedem.Jezu! Dwadzieścia siedem.%7łałowała, że zadała to pytanie.- A ty? - usłyszała w słuchawce.- Cóż, powiem tak: moja córka jest prawie w twoim wieku.- Nieprawda.Issy ma piętnaście lat.- Skąd wiesz?- Mam swoje sposoby, stąd też wiem o tobie.Zamieszkaj wmałej wiosce, przesiaduj w pubie i to wystarczy, by wszyscywiedzieli wszystko o wszystkich.W Upper Amberley nie matajemnic.Najgorsza jest Veronica Partridge.Zdradziła mi, żewszystkie informacje zdobywa w kościele i na poczcie.- Nigdy więcej tam nie pójdę - oświadczyła, a zarazempomyślała, że teraz on już przynajmniej wszystko o niej wie, więcrównie dobrze może przestać się denerwować.- No więc mamtrzydzieści osiem lat i jestem rozwódką - zakończyła.- I nadal się z tym nie uporałaś - skwitował.Zesztywniała, jakzawsze, gdy rozmowa wchodziła na zbyt osobiste tematy.- Właściwie dlaczego dzwoniłeś? - zapytała ostro.- Chciałem zaprosić cię na kolację.Sobota wieczorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]