[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tędy, Mięso - powiedziała trzecia harpia, wychodząc ze studzienki w odległym końcu ulicy.Wstała, wysunęła pazury i bryznęła jadem na bok zaparkowanego samochodu.Tam, gdzie trafiłjad, lakier zasyczał i spłynął z karoserii.- Gdzie jesteś, Charlie? Gdzie jesteś?- W Mission.Blisko Mission Street - odparł.Zwierzątka schodziły ze stopni na chodnik, a potemna jezdnię.- Zobaczcie - powiedziała jedna z harpii.- Przyniósł prezenty.- Charlie, gdzie dokładnie jesteś? - spytał Rivera.- Muszę kończyć, inspektorze. Charlie zamknął telefon i wrzucił go do kieszeni płaszcza.Potem wysunął miecz z laski i obrócił się do harpii z zaułka.- To dla ciebie - oznajmił,wywijając bronią w powietrzu.- Jak miło - odrzekła.- Zawsze myślisz o moich potrzebach.Cadillac eldorado brougham, rocznik 1957, był jedną z najbardziej szpanerskich maszyn śmierci.Składał się z niemal trzech ton stali, ukształtowanej w potę\ną bestię o wysokim ogonie iwykończonej taką ilością chromu, \e mo\na by zrobić Terminatora i jeszcze by zostało, w więk-szości w formie długich, ostrych pasów, które odrywały się przy zderzeniu i zmieniały wśmiercionośne kosy do cięcia przechodniów.Pod czterema reflektorami pyszniły się dwachromowe, wystające guzy na zderzaku, które wyglądały jak nieodpalone torpedy albośmiercionośne cycki Madonny w rozmiarze potrójne G.Miał sztywną kolumnę kierownicy, którawbijała się w kierowcę przy ka\dym powa\niejszym wypadku, elektryczne szyby, zdolne obciąćgłowę dziecku, zero pasów bezpieczeństwa i silnik V8 o mocy 325 koni mechanicznych i takogromnym spalaniu, \e dosłownie było słychać, jak próbuje wyssać z podziemi zmienione wropę dinozaury.Osiągał sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę i miał miękkie zawieszenie,które w \aden sposób nie stabilizowało jazdy z taką prędkością, a tak\e zbyt małe hamulce,niezdolne go zatrzymać.Płetwy, sterczące z tyłu, były tak wysokie i ostre, \e samochód stanowiłśmiertelne zagro\enie dla pieszych nawet wtedy, gdy był zaparkowany, całość zaś opierała się nawysokich oponach z białymi bokami, które wyglądały - a tak\e działały - jak ogromne, posypanepudrem precle.W Detroit nie uzyskaliby bardziej śmiercionośnej, płetwiastej ostentacji, nawetgdyby wzięli orkę i pokryli ją kryształami górskimi.To było arcydzieło.A dlaczego musicie towszystko wiedzieć? Bo oprócz wymęczonych bojem sióstr Morrigan i świetnie ubranych chimer,do Charliego w szybkim tempie zbli\ał się właśnie cadillac eldorado, rocznik '57.Eldorado obarwie krwistej czerwieni pokonał zakręt.Opony piszczały niczym płonące pawie, kołpaki toczy-ły się w stronę krawę\nika, a silnik wył, ziejąc niebieskim dymem na podobieństwo wzdętegosmoka.Pierwsza z sióstr Morrigan obróciła się i zderzakowy pocisk wbił się w jej udo, nimzostała wciągnięta pod podwozie i wyrzucona z tyłu w postaci bezładnej, czarnej sterty.Reflekto-ry zapłonęły i cadillac skręcił w stronę harpii, która stała najbli\ej Charliego.Cudaczne zwierzętapomknęły z powrotem na chodnik, a Charlie wskoczył na maskę zaparkowanej obok hondy.Tymczasem eldorado z piskiem hamulców uderzył w drugą z sióstr.Przeleciała nad maską jakszmaciana lalka i spadła dwadzieścia metrów dalej.Cadillac przyspieszył i trafił ją znowu, tymrazem przeje\d\ając po niej z serią łoskotów.Potoczyła się po asfalcie, odpadały jej kawałkiciała.Samochód pomknął w stronę ostatniej Morrigan.Ta miała kilka sekund przewagi nadsiostrami.Zaczęła biec ulicą i zmieniać kształt.Ręce zmieniały się w skrzydła, wyrastały jej te\pióra na ogonie, widać było jednak, \e nie zdą\y dokonać transformacji i odfrunąć.Eldoradoprzejechał ją, potem zahamował, ruszył w tył i paląc gumy przetoczył się po jej plecach.Charlieuciekł na dach hondy, gotów odskoczyć od jezdni, ale samochód się zatrzymał, a przyciemniana,elektryczna szyba zjechała w dół.- Wsiadaj, kurwa, do wozu - powiedział Minty Fresh.Minty Fresh jeszcze raz przejechał ostatnią Morrigan i pomknął naprzód.Dwa razy z piskiemopon skręcił w lewo, po czym stanął przy krawę\niku, wyskoczył i pobiegł przed maskę.- Niech to szlag - powiedział (boleśnie, z naciskiem na szlag").- Niech to szlag, maska i grillrozjebane.Niech to szlag.Mogę zrozumieć, \e ciemność chce pokryć świat, ale nie wolno psućmojej fury.Wsiadł z powrotem, wrzucił bieg i z piskiem minął następny zakręt.- Dokąd jedziesz?- Jeszcze raz przejadę te dziwki.Nie wolno psuć mojej fury.- A myślałeś, \e co się stanie, kiedy w nie wje\d\ałeś?- Nie to.Nigdy wcześniej nikogo nie przejechałem.Nie udawaj, \e cię to dziwi.Charlie popatrzył na lśniące wnętrze samochodu, na siedzenia z czerwonej skóry, na deskęwykończoną orzechowym fornirem i na złocone klamki.- To świetny wóz.Mój listonosz byłby zachwycony.- Twój listonosz?- Kolekcjonuje stare, alfonsowate ciuchy.- Co próbujesz mi powiedzieć? - Nic.Byli ju\ na Guerrero Street i Minty wcisnął gaz do dechy, gdy zbli\ali się do celu.Pierwszaharpia, którą przejechał, właśnie się podnosiła, gdy uderzył ją znowu.Odbiła się od dwóchzaparkowanych samochodów i od ściany opuszczonego budynku.Druga odwróciła się, by stawićim czoło, i obna\yła szpony, które podrapały maskę, gdy przejechał ją przy wtórze serii łomotów.Potem przejechał po nogach trzeciej, która pełzła z powrotem w stronę studzienki kanalizacyjnej.- Jezu - powiedział Charlie, odwracając się i wyglądając przez tylną szybę.Teraz Minty Fresh najwyrazniej skupił całą uwagę na bezpiecznym stylu jazdy.- Czym one, do diabła, są?- Nazywam je harpiami z kanałów.To one wołają do nas ze studzienek.Są teraz znaczniesilniejsze ni\ kiedyś.- Są przera\ające, ot co - odparł Minty.- No, nie wiem - powiedział Charlie.- Dobrze się im przyjrzałeś? Znaczy się, ten-teges z tyłu igit-malina z przodu, wiesz o czym mówię, ziom? Piąteczka-piąsteczka z fa-fa-rafa? - Uniósłpięść, by przybić piątkę z Mintym, ale, niestety, ziomal go olał.- Przestań - powiedział Fresh.- Przepraszam - odparł Charlie.- Nawijka luzaka w dziesięć dni", wydanie StoneThug? -spytał Minty.Charlie skinął głową.- Parę miesięcy temu płyta pojawiła się w sklepie.wiczę w furgonetce.Jak mi idzie?- Nawijasz jak czarnuch, mo\na się pomylić.Musiałem sprawdzać, czy ciągle jesteś biały.- Dzięki - powiedział Charlie, po czym dodał, jakby w głowie zapaliła mu się jakaś lampka: - Ej,szukałem cię.Gdzie się, do diabła, podziewałeś?- Ukrywałem się.Jedna z nich przyszła do mnie w metrze, kiedy wracałem z Oakland.- Jak uciekłeś?- Te małe zwierzątka zaatakowały ją w ciemności.Całą chmarą.Słyszałem, jak na nie wrzeszczyi rozdziera je na strzępy, ale powstrzymały ją na tyle długo, \e pociąg wjechał na pełną ludzistację.Zwiała z powrotem do tunelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Tędy, Mięso - powiedziała trzecia harpia, wychodząc ze studzienki w odległym końcu ulicy.Wstała, wysunęła pazury i bryznęła jadem na bok zaparkowanego samochodu.Tam, gdzie trafiłjad, lakier zasyczał i spłynął z karoserii.- Gdzie jesteś, Charlie? Gdzie jesteś?- W Mission.Blisko Mission Street - odparł.Zwierzątka schodziły ze stopni na chodnik, a potemna jezdnię.- Zobaczcie - powiedziała jedna z harpii.- Przyniósł prezenty.- Charlie, gdzie dokładnie jesteś? - spytał Rivera.- Muszę kończyć, inspektorze. Charlie zamknął telefon i wrzucił go do kieszeni płaszcza.Potem wysunął miecz z laski i obrócił się do harpii z zaułka.- To dla ciebie - oznajmił,wywijając bronią w powietrzu.- Jak miło - odrzekła.- Zawsze myślisz o moich potrzebach.Cadillac eldorado brougham, rocznik 1957, był jedną z najbardziej szpanerskich maszyn śmierci.Składał się z niemal trzech ton stali, ukształtowanej w potę\ną bestię o wysokim ogonie iwykończonej taką ilością chromu, \e mo\na by zrobić Terminatora i jeszcze by zostało, w więk-szości w formie długich, ostrych pasów, które odrywały się przy zderzeniu i zmieniały wśmiercionośne kosy do cięcia przechodniów.Pod czterema reflektorami pyszniły się dwachromowe, wystające guzy na zderzaku, które wyglądały jak nieodpalone torpedy albośmiercionośne cycki Madonny w rozmiarze potrójne G.Miał sztywną kolumnę kierownicy, którawbijała się w kierowcę przy ka\dym powa\niejszym wypadku, elektryczne szyby, zdolne obciąćgłowę dziecku, zero pasów bezpieczeństwa i silnik V8 o mocy 325 koni mechanicznych i takogromnym spalaniu, \e dosłownie było słychać, jak próbuje wyssać z podziemi zmienione wropę dinozaury.Osiągał sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę i miał miękkie zawieszenie,które w \aden sposób nie stabilizowało jazdy z taką prędkością, a tak\e zbyt małe hamulce,niezdolne go zatrzymać.Płetwy, sterczące z tyłu, były tak wysokie i ostre, \e samochód stanowiłśmiertelne zagro\enie dla pieszych nawet wtedy, gdy był zaparkowany, całość zaś opierała się nawysokich oponach z białymi bokami, które wyglądały - a tak\e działały - jak ogromne, posypanepudrem precle.W Detroit nie uzyskaliby bardziej śmiercionośnej, płetwiastej ostentacji, nawetgdyby wzięli orkę i pokryli ją kryształami górskimi.To było arcydzieło.A dlaczego musicie towszystko wiedzieć? Bo oprócz wymęczonych bojem sióstr Morrigan i świetnie ubranych chimer,do Charliego w szybkim tempie zbli\ał się właśnie cadillac eldorado, rocznik '57.Eldorado obarwie krwistej czerwieni pokonał zakręt.Opony piszczały niczym płonące pawie, kołpaki toczy-ły się w stronę krawę\nika, a silnik wył, ziejąc niebieskim dymem na podobieństwo wzdętegosmoka.Pierwsza z sióstr Morrigan obróciła się i zderzakowy pocisk wbił się w jej udo, nimzostała wciągnięta pod podwozie i wyrzucona z tyłu w postaci bezładnej, czarnej sterty.Reflekto-ry zapłonęły i cadillac skręcił w stronę harpii, która stała najbli\ej Charliego.Cudaczne zwierzętapomknęły z powrotem na chodnik, a Charlie wskoczył na maskę zaparkowanej obok hondy.Tymczasem eldorado z piskiem hamulców uderzył w drugą z sióstr.Przeleciała nad maską jakszmaciana lalka i spadła dwadzieścia metrów dalej.Cadillac przyspieszył i trafił ją znowu, tymrazem przeje\d\ając po niej z serią łoskotów.Potoczyła się po asfalcie, odpadały jej kawałkiciała.Samochód pomknął w stronę ostatniej Morrigan.Ta miała kilka sekund przewagi nadsiostrami.Zaczęła biec ulicą i zmieniać kształt.Ręce zmieniały się w skrzydła, wyrastały jej te\pióra na ogonie, widać było jednak, \e nie zdą\y dokonać transformacji i odfrunąć.Eldoradoprzejechał ją, potem zahamował, ruszył w tył i paląc gumy przetoczył się po jej plecach.Charlieuciekł na dach hondy, gotów odskoczyć od jezdni, ale samochód się zatrzymał, a przyciemniana,elektryczna szyba zjechała w dół.- Wsiadaj, kurwa, do wozu - powiedział Minty Fresh.Minty Fresh jeszcze raz przejechał ostatnią Morrigan i pomknął naprzód.Dwa razy z piskiemopon skręcił w lewo, po czym stanął przy krawę\niku, wyskoczył i pobiegł przed maskę.- Niech to szlag - powiedział (boleśnie, z naciskiem na szlag").- Niech to szlag, maska i grillrozjebane.Niech to szlag.Mogę zrozumieć, \e ciemność chce pokryć świat, ale nie wolno psućmojej fury.Wsiadł z powrotem, wrzucił bieg i z piskiem minął następny zakręt.- Dokąd jedziesz?- Jeszcze raz przejadę te dziwki.Nie wolno psuć mojej fury.- A myślałeś, \e co się stanie, kiedy w nie wje\d\ałeś?- Nie to.Nigdy wcześniej nikogo nie przejechałem.Nie udawaj, \e cię to dziwi.Charlie popatrzył na lśniące wnętrze samochodu, na siedzenia z czerwonej skóry, na deskęwykończoną orzechowym fornirem i na złocone klamki.- To świetny wóz.Mój listonosz byłby zachwycony.- Twój listonosz?- Kolekcjonuje stare, alfonsowate ciuchy.- Co próbujesz mi powiedzieć? - Nic.Byli ju\ na Guerrero Street i Minty wcisnął gaz do dechy, gdy zbli\ali się do celu.Pierwszaharpia, którą przejechał, właśnie się podnosiła, gdy uderzył ją znowu.Odbiła się od dwóchzaparkowanych samochodów i od ściany opuszczonego budynku.Druga odwróciła się, by stawićim czoło, i obna\yła szpony, które podrapały maskę, gdy przejechał ją przy wtórze serii łomotów.Potem przejechał po nogach trzeciej, która pełzła z powrotem w stronę studzienki kanalizacyjnej.- Jezu - powiedział Charlie, odwracając się i wyglądając przez tylną szybę.Teraz Minty Fresh najwyrazniej skupił całą uwagę na bezpiecznym stylu jazdy.- Czym one, do diabła, są?- Nazywam je harpiami z kanałów.To one wołają do nas ze studzienek.Są teraz znaczniesilniejsze ni\ kiedyś.- Są przera\ające, ot co - odparł Minty.- No, nie wiem - powiedział Charlie.- Dobrze się im przyjrzałeś? Znaczy się, ten-teges z tyłu igit-malina z przodu, wiesz o czym mówię, ziom? Piąteczka-piąsteczka z fa-fa-rafa? - Uniósłpięść, by przybić piątkę z Mintym, ale, niestety, ziomal go olał.- Przestań - powiedział Fresh.- Przepraszam - odparł Charlie.- Nawijka luzaka w dziesięć dni", wydanie StoneThug? -spytał Minty.Charlie skinął głową.- Parę miesięcy temu płyta pojawiła się w sklepie.wiczę w furgonetce.Jak mi idzie?- Nawijasz jak czarnuch, mo\na się pomylić.Musiałem sprawdzać, czy ciągle jesteś biały.- Dzięki - powiedział Charlie, po czym dodał, jakby w głowie zapaliła mu się jakaś lampka: - Ej,szukałem cię.Gdzie się, do diabła, podziewałeś?- Ukrywałem się.Jedna z nich przyszła do mnie w metrze, kiedy wracałem z Oakland.- Jak uciekłeś?- Te małe zwierzątka zaatakowały ją w ciemności.Całą chmarą.Słyszałem, jak na nie wrzeszczyi rozdziera je na strzępy, ale powstrzymały ją na tyle długo, \e pociąg wjechał na pełną ludzistację.Zwiała z powrotem do tunelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]