[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opadł na siedzenie, odwrócił się i wędrował wzrokiemcoraz wyżej, aż odnalazł ją na wzgórzu.Wtedy kapitan odbił od brzegu iwypłynął na zatokę.Myślała o nim.Jakim cudem trafił na wsypę?Nie ma nic podejrzanego w tym, że szuka pracy.Więc skąd uczucie, że już go kiedyś spotkała? %7łe Austin Dern skrywajakieś tajemnice? %7łe nie jest tym, za kogo się podaje?Stąd, że podejrzliwa z ciebie bestia.Uśmiechnęła się pod nosem i narzuciła kaptur na głowę, bo właśniezaczęło padać.Kuląc się pod naporem wiatru, zdecydowała, że pójdzie na skróty,przez park.Jakaś starsza kobieta prowadziła dwa psy na oddzielnych smyczach.Młode charty wyrywały się, szarpały, węszyły w mokrej trawie, chcąc pognać zabezczelną wiewiórką która śmiało przemykała od dębu do dębu.- Harold! Maude! Spokój! - Kobieta mocowała się ze smyczami, a psyrwały się do biegu.Zapierały się, stawały na tylnych łapach, gdy właścicielkaciągnęła je w stronę małego niebieskiego subaru zaparkowanego przykrawężniku.- Pada deszcz! - poinformowała charty, choć ani Harold, ani Maudenie zwracały na to uwagi.- Na miłość boską! Dam wam coś dobrego! No,chodzcie!Psy nawet na nią nie spojrzały.Ava minęła kobietę i jej niesfornychpodopiecznych, zmierzając w przeciwną stronę, do otwartej furtki / kutego żelazaprowadzącej na ulicę.Już miała przejść przez jezdnię w niedozwolonym miejscu,ale nagle zastygła w bezruchu.W otwartych drzwiach kafejki stał jej mąż i zaglądał do środka.Po chwilina zewnątrz wyszła doktor MęPherson, w kozakach, wąskiej spódnicy iskórzanym żakiecie.Otworzyła parasolkę, zwróciła się do Wyatta, podała muramię i razem poszli w kierunku zatoki.Ava zatrzymała się w pół kroku.Jej serce waliło jak szalone, gdy odprowadzała ich wzrokiem.Wyattschylił głowę pod parasolem i trzymał Evelyn McPherson mocno pod rękę.Jakbyasekurował ją na mokrym chodniku, jakby poczuwał się do odpowiedzialności zalekarkę żony.Co to właściwie znaczy? Nie zwracała uwagi na jednostajne strugi deszczuani na nastolatka, który minął ją biegiem i wzbił fontannę, wskakując w kałużę.To nic takiego, powtarzała sobie.Nic a nic.A jednak wróciły ponure podejrzenia, które nie dawały jej spokoju odwyjścia ze szpitala - że wszyscy ludzie z jej otoczenia coś udają.Nawet mąż.Na szczęście uwagę Wyatta pochłaniała doktor McPherson, więc niespostrzegł żony w strugach deszczu.I dobrze.Bardzo dobrze, że nikt nie wie, poco udała się na stały ląd.Już i tak mieszkańcy wyspy uważali ją za wariatkę.A gdyby dowiedzieli się, że poddaje się hipnozie, pytaniom i zdziwieniomnie byłoby końca.Najgorsze, że wcale nie miałaby im tego za złe.Nawet własny skołowany umysł podpowiadał jej, że to kiepski pomysł.Rozdział 6Kiedy upewniła się, że Wyatt i szanowna pani doktor zniknęli z polawidzenia, wyrzuciła kubek z resztką zimnej kawy do kosza na śmieci i pokonałatrzy przecznice dzielące ją od domu hipnotyzerki.Powtarzając sobie, że to jeszcze nic nie znaczy, że Wyatt spotkał się z jejlekarką, że powinna mieć więcej wiary w ludzi, zbiegła krętymi schodkami napoziom poniżej ulicy.Zatrzymała się przy drzwiach wiekowego wiktoriańskiegodomku.Wybudowany przez bogatego właściciela tartaku, został podzielony namniejsze mieszkania.Obecna właścicielka, Cheryl Reynolds, miała pięćdziesiątparę lat i, jak twierdziła, dar nie tylko hipnozy, ale i - za odpowiednio wyższąopłatą -także przewidywania przeszłości.Nigdy nie wierzyła w żadne hokus-pokus i wywoływanie duchów.Dobrzepamiętała, jak na pokazie w wesołym miasteczku pewien hipnotyzer twierdził, żezahipnotyzował ochotników z widowni, którzy najpierw wyglądali, jakbyzasnęli, a potem machali rękami jak kurczak skrzydłami.Czy tego teraz chce? Zapierwszym razem z hipnozy nic nie wyszło, a mimo to wróciła.Po co? Szukaodpowiedzi w sprawie synka? Chce uwolnić tłumione wspomnienia?Ava wyprostowała się, nie zważając na zimny wiatr rozwiewający jejwłosy.Przypomniała sobie wczorajszy sen, tak bardzo był realistyczny, a potemwrażenie, że widziała Noaha na pomoście.Nacisnęła guzik dzwonka.Dwa koty dachówce, które przygarnęła Cheryl, przyglądały się jejciekawie z punktu obserwacyjnego na parapecie, gdy czekała, niemal żałując, żezdecydowała się tu przyjść.Drzwi otworzyły się pół minuty pózniej.- Avo, jak miło cię widzieć.- Hipnotyzerka wpuściła ją do środka.Cheryl,niewysoka i krągła, maskowała niedoskonałości figury ba-tikową tuniką.Opaska przytrzymywała jasne loki okalające jej pełnątwarz, na której malowała się troska.Zapewne dotarła już do niej opowieść oostatnim wybryku Avy - w lokalnych sklepikach i kafejkach wieści rozchodzą sięszybko.- Powiedz, jak się masz - zapytała, prowadząc gościa przez hol, w którymrozbrzmiewała cicha muzyka, a zapach kadzidełka bezskutecznie starał sięzatuszować odór kociego moczu i pleśni.- Oczywiście w kółko opowiadam, że dobrze.- Ale to nieprawda.- Wszystko przez te sny.Wiem, to brzmi niedorzecznie, ale ciągle gowidzę.Mojego synka.- Ava z trudem panowała nad głosem, ilekroć myślała oNoahu.Cheryl poklepała ją po ramieniu.- Chodz, zobaczymy, co da się zrobić.- Poprowadziła Avę przez amfiladępokoi do gabinetu, który urządziła w jednej z sypialni.Szary wystrój sprawiał, żeprzywodził na myśl morze w zimie.- Usiądz, gdzie chcesz, na kanapie albo wfotelu - zaproponowała i zapaliła świeczkę.Była to druga wizyta Avy.Pierwsze podejście okazało się mało skuteczne -nie było żadnego przełomu, nie odkryła niczego, co pomogłoby jej zrozumieć, cosię dzieje w jej umyśle.A jednak wróciła.Wiecznie niespokojna, wiecznie zagubiona.Zmusiła się, by opaść na olbrzymi rozkładany fotel.Wysunęła podnóżek,zamknęła oczy i poczuła, jak Cheryl przykrywa jej nogi ciepłym pledem.Boże,ależ jest zmęczona, ale tutaj czuła się przynajmniej bezpieczna.Wyciszona.Nawyspie nigdy nie doświadczała czegoś takiego.- Dzisiaj pójdziesz dalej, głębiej - mówiła Cheryl cicho.Usiadła na krześleobok.- Odpręż się i zanurz głębiej.Ava prawie nie słyszała jej głosu i relaksacyjnej muzyki, gdy mijałazasłonę i brnęła coraz dalej.Dziwne uczucie, bo przecież nie spała, choć nie byłateż w pełni przytomna; zatrzymała się gdzieś na granicy snu i jawy, a przecieżjakby śniła.- Oddychaj głęboko.- Cheryl mówiła miękko i zarazem stanowczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Opadł na siedzenie, odwrócił się i wędrował wzrokiemcoraz wyżej, aż odnalazł ją na wzgórzu.Wtedy kapitan odbił od brzegu iwypłynął na zatokę.Myślała o nim.Jakim cudem trafił na wsypę?Nie ma nic podejrzanego w tym, że szuka pracy.Więc skąd uczucie, że już go kiedyś spotkała? %7łe Austin Dern skrywajakieś tajemnice? %7łe nie jest tym, za kogo się podaje?Stąd, że podejrzliwa z ciebie bestia.Uśmiechnęła się pod nosem i narzuciła kaptur na głowę, bo właśniezaczęło padać.Kuląc się pod naporem wiatru, zdecydowała, że pójdzie na skróty,przez park.Jakaś starsza kobieta prowadziła dwa psy na oddzielnych smyczach.Młode charty wyrywały się, szarpały, węszyły w mokrej trawie, chcąc pognać zabezczelną wiewiórką która śmiało przemykała od dębu do dębu.- Harold! Maude! Spokój! - Kobieta mocowała się ze smyczami, a psyrwały się do biegu.Zapierały się, stawały na tylnych łapach, gdy właścicielkaciągnęła je w stronę małego niebieskiego subaru zaparkowanego przykrawężniku.- Pada deszcz! - poinformowała charty, choć ani Harold, ani Maudenie zwracały na to uwagi.- Na miłość boską! Dam wam coś dobrego! No,chodzcie!Psy nawet na nią nie spojrzały.Ava minęła kobietę i jej niesfornychpodopiecznych, zmierzając w przeciwną stronę, do otwartej furtki / kutego żelazaprowadzącej na ulicę.Już miała przejść przez jezdnię w niedozwolonym miejscu,ale nagle zastygła w bezruchu.W otwartych drzwiach kafejki stał jej mąż i zaglądał do środka.Po chwilina zewnątrz wyszła doktor MęPherson, w kozakach, wąskiej spódnicy iskórzanym żakiecie.Otworzyła parasolkę, zwróciła się do Wyatta, podała muramię i razem poszli w kierunku zatoki.Ava zatrzymała się w pół kroku.Jej serce waliło jak szalone, gdy odprowadzała ich wzrokiem.Wyattschylił głowę pod parasolem i trzymał Evelyn McPherson mocno pod rękę.Jakbyasekurował ją na mokrym chodniku, jakby poczuwał się do odpowiedzialności zalekarkę żony.Co to właściwie znaczy? Nie zwracała uwagi na jednostajne strugi deszczuani na nastolatka, który minął ją biegiem i wzbił fontannę, wskakując w kałużę.To nic takiego, powtarzała sobie.Nic a nic.A jednak wróciły ponure podejrzenia, które nie dawały jej spokoju odwyjścia ze szpitala - że wszyscy ludzie z jej otoczenia coś udają.Nawet mąż.Na szczęście uwagę Wyatta pochłaniała doktor McPherson, więc niespostrzegł żony w strugach deszczu.I dobrze.Bardzo dobrze, że nikt nie wie, poco udała się na stały ląd.Już i tak mieszkańcy wyspy uważali ją za wariatkę.A gdyby dowiedzieli się, że poddaje się hipnozie, pytaniom i zdziwieniomnie byłoby końca.Najgorsze, że wcale nie miałaby im tego za złe.Nawet własny skołowany umysł podpowiadał jej, że to kiepski pomysł.Rozdział 6Kiedy upewniła się, że Wyatt i szanowna pani doktor zniknęli z polawidzenia, wyrzuciła kubek z resztką zimnej kawy do kosza na śmieci i pokonałatrzy przecznice dzielące ją od domu hipnotyzerki.Powtarzając sobie, że to jeszcze nic nie znaczy, że Wyatt spotkał się z jejlekarką, że powinna mieć więcej wiary w ludzi, zbiegła krętymi schodkami napoziom poniżej ulicy.Zatrzymała się przy drzwiach wiekowego wiktoriańskiegodomku.Wybudowany przez bogatego właściciela tartaku, został podzielony namniejsze mieszkania.Obecna właścicielka, Cheryl Reynolds, miała pięćdziesiątparę lat i, jak twierdziła, dar nie tylko hipnozy, ale i - za odpowiednio wyższąopłatą -także przewidywania przeszłości.Nigdy nie wierzyła w żadne hokus-pokus i wywoływanie duchów.Dobrzepamiętała, jak na pokazie w wesołym miasteczku pewien hipnotyzer twierdził, żezahipnotyzował ochotników z widowni, którzy najpierw wyglądali, jakbyzasnęli, a potem machali rękami jak kurczak skrzydłami.Czy tego teraz chce? Zapierwszym razem z hipnozy nic nie wyszło, a mimo to wróciła.Po co? Szukaodpowiedzi w sprawie synka? Chce uwolnić tłumione wspomnienia?Ava wyprostowała się, nie zważając na zimny wiatr rozwiewający jejwłosy.Przypomniała sobie wczorajszy sen, tak bardzo był realistyczny, a potemwrażenie, że widziała Noaha na pomoście.Nacisnęła guzik dzwonka.Dwa koty dachówce, które przygarnęła Cheryl, przyglądały się jejciekawie z punktu obserwacyjnego na parapecie, gdy czekała, niemal żałując, żezdecydowała się tu przyjść.Drzwi otworzyły się pół minuty pózniej.- Avo, jak miło cię widzieć.- Hipnotyzerka wpuściła ją do środka.Cheryl,niewysoka i krągła, maskowała niedoskonałości figury ba-tikową tuniką.Opaska przytrzymywała jasne loki okalające jej pełnątwarz, na której malowała się troska.Zapewne dotarła już do niej opowieść oostatnim wybryku Avy - w lokalnych sklepikach i kafejkach wieści rozchodzą sięszybko.- Powiedz, jak się masz - zapytała, prowadząc gościa przez hol, w którymrozbrzmiewała cicha muzyka, a zapach kadzidełka bezskutecznie starał sięzatuszować odór kociego moczu i pleśni.- Oczywiście w kółko opowiadam, że dobrze.- Ale to nieprawda.- Wszystko przez te sny.Wiem, to brzmi niedorzecznie, ale ciągle gowidzę.Mojego synka.- Ava z trudem panowała nad głosem, ilekroć myślała oNoahu.Cheryl poklepała ją po ramieniu.- Chodz, zobaczymy, co da się zrobić.- Poprowadziła Avę przez amfiladępokoi do gabinetu, który urządziła w jednej z sypialni.Szary wystrój sprawiał, żeprzywodził na myśl morze w zimie.- Usiądz, gdzie chcesz, na kanapie albo wfotelu - zaproponowała i zapaliła świeczkę.Była to druga wizyta Avy.Pierwsze podejście okazało się mało skuteczne -nie było żadnego przełomu, nie odkryła niczego, co pomogłoby jej zrozumieć, cosię dzieje w jej umyśle.A jednak wróciła.Wiecznie niespokojna, wiecznie zagubiona.Zmusiła się, by opaść na olbrzymi rozkładany fotel.Wysunęła podnóżek,zamknęła oczy i poczuła, jak Cheryl przykrywa jej nogi ciepłym pledem.Boże,ależ jest zmęczona, ale tutaj czuła się przynajmniej bezpieczna.Wyciszona.Nawyspie nigdy nie doświadczała czegoś takiego.- Dzisiaj pójdziesz dalej, głębiej - mówiła Cheryl cicho.Usiadła na krześleobok.- Odpręż się i zanurz głębiej.Ava prawie nie słyszała jej głosu i relaksacyjnej muzyki, gdy mijałazasłonę i brnęła coraz dalej.Dziwne uczucie, bo przecież nie spała, choć nie byłateż w pełni przytomna; zatrzymała się gdzieś na granicy snu i jawy, a przecieżjakby śniła.- Oddychaj głęboko.- Cheryl mówiła miękko i zarazem stanowczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]