[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.tylko na pół godzinki, dobrze?- Mnie nie jest pani potrzebna.Pielęgniarka wybiegła z pokoju jak na skrzydłach.Powoli przepływały bąbelki.Wiera Korniljewna dotknęła zaworka - i przestały.Zniknęły.- Zakręciła pani?- Tak.- A dlaczego?- Znowu chce pan wszystko wiedzieć? - uśmiechnęła się.Ale z życzliwą zachętą.W sali panowała cisza.Grube mury i solidne drzwi tłumiły wszelki dzwięk.Można było rozmawiać niemal szeptem, mówić bez żadnego wysiłku, po prostuwydychając powietrze.- Taki już mam paskudny charakter.Zawsze chcę wiedzieć więcej, niż powinienem.- To dobrze, że jeszcze pan chce.- zauważyła.Jej usta nigdy nie pozostawałyobojętne na to, co wymawiały.Każdym ledwie dostrzegalnym ruchem - skrzywieniem, skurczem, drgnięciem kącików - wspomagały myśl i czyniły ją bardziej czytelną.- Popierwszych dwudziestu pięciu centymetrach sześciennych należy zrobić dłuższą przerwę iobserwować reakcję pacjenta.- Wciąż jeszcze przytrzymywała końcówkę wężyka u nasadyigły.I rozchylając wargi w nikłym uśmiechu, wpatrzyła się w Olega życzliwym i badawczymwzrokiem.- No, jak się pan czuje?- W tej chwili - wspaniale.- Czy to nie przesada z tym  wspaniale ?- Nie, naprawdę czuję się wspaniale.O wiele lepiej niż  dobrze.- Nie odczuwa pan dreszczy albo nieprzyjemnego smaku w ustach?- Nie.Ampułka, igła, transfuzja, krew - była to ich wspólna krzątanina wokół kogośtrzeciego, kogo razem leczyli i pragnęli wyleczyć.- A nie w tej chwili?- A nie w tej chwili.- Cudownie jest tak długo, długo patrzeć sobie w oczy, gdy ma sięprawo patrzeć i nie trzeba odwracać wzroku.- Tak w ogóle.Całkiem kiepsko.- Ale konkretnie, konkretnie!Naprawdę chciała się dowiedzieć, niepokoiła się jak prawdziwy przyjaciel.Lecz - zasłużyła sobie na karę.Oleg poczuł, że zaraz jej tę karę wymierzy.Bez względu na łagodne jasnokawowe oczy.- W sensie moralnym.Mam świadomość, że płacę tu zbyt wysoką cenę za życie.Apani podbija tę cenę i oszukuje mnie.- Ja?Gdy człowiek bardzo długo wpatruje się w oczy drugiego człowieka, dostrzega w nichcoś, czego nie widać przy przelotnym spojrzeniu.Oczy tracą swą naturalną otoczkę obronną iujawniają całą prawdę, nie są w stanie jej ukryć.- Jak mogła mnie pani przekonywać, że zastrzyki sinestrolu są niezbędne, ale że niezrozumiem zasady ich działania? A cóż tam jest do rozumienia?Hormonoterapia, i tyle!To nie było uczciwe tak przygwozdzić bezbronne jasnokawowe oczy.Był to jednakjedyny sposób, żeby dowiedzieć się prawdy.Coś w nich mignęło; wahanie, możeniepewność.I doktor Ganhart - nie, Wega - odwróciła wzrok.Tak dowództwo wycofuje z pola walki zdziesiątkowaną kompanię. Popatrzyła na ampułkę - po co, skoro zaworek był zakręcony? Popatrzyła na bąbelki -lecz bąbelki przecież nie przepływały.Odkręciła zaworek.Bąbelki popłynęły.Przerwa się skończyła.Wega przesunęła palcami po gumowej rurce, jak gdyby sprawdzając jej drożność.Podłożyła trochę waty pod nasadę igły, żeby rurka nie mogła się zgiąć.Potem przełożyłarurkę między palcami Olega - w ten sposób rurka sama się trzymała.Teraz Wega nie musiała niczego przytrzymywać, nie musiała stać obok niego, niemusiała patrzeć mu w oczy.Z poważną służbową miną wyregulowała przepływ bąbelków, po czym powiedziała:- Proszę się nie ruszać.I wyszła.Nie, nie z gabinetu, zniknęła tylko z kadru, z pola widzenia Olega.Ponieważ nie mógł się ruszać, w zasięgu jego wzroku została tylko kroplówka,ampułka z brązową krwią, przezroczyste bąbelki, górne połowy rozsłonecznionych okien, ichodbicia w matowym kloszu lampy i cały sufit z migotliwą bladą plamą światła.A Wegi nie było.Pytanie upadło jak niefortunnie rzucony przedmiot.A Wega go nie złapała.Nie mógł jednak zrezygnować.Zaczął więc myśleć na głos z wzrokiem utkwionym w sufit:- %7łycie i tak mam zmarnowane.Zawsze będę tylko wiecznym zesłańcem, wiecznymzekiem.Los niczego mi już nie przyniesie.A jeszcze z pełną świadomością chcą we mniezabić t e możliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl