[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy kończyłam akapit „.i uszeregować je w porządku chronolo-gicznym, starannie porównując z kolejnością wydarzeń przestępczych”,ktoś zapukał do drzwi.- Co tam pani robi? - usłyszałam podniesiony głos Rejno.- Zasnęłapani czy co?- Już idę - odparłam, spuszczając wodę.Wróciwszy do pokoju, zastałam Rejno oglądającego z przejęciem nie-przyzwoite zdjęcia Kodriny.Ten ukryty estoński zboczeniec był na doda-tek uzbrojony w lupę! Świntuch!- Rozumiem, oczywiście, że ten kawałek ciała zajmuje ważną pozycjęw śledztwie - powiedziałam - ale chyba nie warto było dla niego podej-mować takiego ryzyka i jeździć do Kronsztadu.Spokojnie można byłopoprzestać na seks-shopie na placu Powstania.Jak pan chce, to mogępodać panu dokładny adres.- Tak jak przypuszczałem, nie jest pani taką cnotką, na jaką pani usil-nie pozuje - stwierdził niezawstydzony moją uwagą.- Niech się pani niemiesza w nie swoje sprawy.Wszystkie poszlaki powinny być dogłębniezbadane.- Zwłaszcza te.- Tak, te w szczególności - przybrał pogardliwą minę, po czym odwró-cił się do mnie plecami.Zrobiłam to samo i rozłożyłam przed sobą telegramy.Wszystkie były z różnych miesięcy, a nawet z różnych lat.Jednakzawsze był ten sam nadawca i ten sam odbiorca: Ałła Kodrina i Igor Pie-stieriew.Uporządkowałam je chronologicznie (zgodnie z zaleceniamirozdziału Poszlaki).Telegraficzny romans Kodriny i Piestieriewa przed-stawiał się w następujący sposób:1.Tallin, 12.10.96 г.:„MUSIAŁAM.WYBACZ MI, JEŚLI MOŻESZ.AŁŁA”.2.Wenecja, 25.12.97 г.:„TO MIASTO JEST STWORZONE DLA NAS.UWIELBIAM.ALIKA”.3.Wiedeń, 11.02.98 г.:„REJS NR 888.BOŻE, CZY TO PRAWDA? UWIELBIAM.ALIKA”.4.Martynika, Le Lamentin, 04.01.99 г.:„DLACZEGO NIE TY? UWIELBIAM.ALIKA”.5.Wiedeń, 12.06.99 г.:„»ASTORIA«.14.00.UWIELBIAM.ALIKA”.Odłożyłam telegramy i westchnęłam.Nawet te malutkie, dawno już pożółkłe skrawki papieru wystarczyły,by przed moimi oczami ukazała się historia niezwykłej miłości.To byłajakaś nieziemska, rozciągnięta w czasie dzika namiętność.Wyglądało nato, że tej kobiecie nie była obca miłość na wieki.Podobnie jak jej mężo-wi.Z tym, że ona nie kochała światowej sławy muzyka, Olewa Kiwi.Nie.Kochała innego.Żałosnego pracownika nędznej firmy ochroniarskiej„Lokis”, Igora Piestieriewa! Płonęła rozpaczliwie nieustającym żaremnamiętności.Oczyma wyobraźni widziałam Ałłę Kodrinę, tańczącą przyokienkach pocztowych w Tallinie, Wenecji, Wiedniu i jakiejś nieznanejmi Martynice.Ałłę Kodrinę, obsypującą pocałunkami zimne, obojętne kawałki pa-pieru.Na podstawie tych telegramów łatwo można było odtworzyć historięich romansu.Z pewnością poznali się na długo przed pojawieniem sięOlewa.A potem diabeł ją podkusił, żeby pójść do głupiej filharmonii nagłupi koncert wiolonczelowy.I usiąść w głupim rzędzie w głupiej czer-wonej sukni.Tam właśnie dopadła ją szaleńcza miłość artysty.Szaleńcza miłość,która szła w parze ze znacznie smaczniejszym kąskiem, niż jednopoko-jowe mieszkanie w Kronsztadzie, jednolufowy karabinek.Antares” i nóżz Damaszku z rękojeścią z brzozy karelskiej.Oczywista sprawa, że nie była w stanie się oprzeć i wybrała dom letni-skowy w Estonii, mieszkanie w Wiedniu, samochody, występy gościnne,kronikę światową, kolekcję klejnotów.Jak stwierdził braciszek Fila:„cały świat u swych stóp”.Ja też bym się nie oparła tym bogactwom.Tylko że mnie nie było da-ne spotkać na swojej drodze zamożnego wiolonczelisty.Nie oparła się perspektywie bogatego życia.Wyszła za mąż za ma-estra, tym samym odrzucając swojego kronsztadzkiego kochanka.My-ślała, że łatwo o nim zapomni.Na tyle łatwo, że postanowiła się uspra-wiedliwić i prosić o zrozumienie.To był pierwszy suchy telegram.A potem.Łatwo można sobie wyobrazić, co nastąpiło potem.W żaden sposóbnie była w stanie wyrwać go z serca i myśli.Można by do woli doszukiwać się przyczyn.Można wyolbrzymiać ro-lę, jaką odegrała w tym wszystkim Wenecja.Być może jednak nie miałożadnego znaczenia, że było to akurat to, a nie inne miasto.Być może poprostu nieszczęsna Ałła obudziła się któregoś ranka w jakimś weneckimhotelu (równie dobrze mogła się obudzić w barcelońskim, marsylskim,ateńskim, marokańskim), rozsunęła zasłony, spojrzała na świat, po czympopatrzyła na swojego śpiącego, białogłowego, flegmatycznego estoń-skiego męża i wtem do niej dotarło.Dotarło do niej, że to miasto, podobnie jak i wszystkie inne miasta,stworzone jest nie dla Olewa i Ałły, lecz dla Igora i Ałły.I wtedy się za-częło.Skorzystała z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby wrócić doSankt Petersburga.Wysłała telegram z numerem rejsu.I on się z niąspotkał.Na pewno się spotkał.A później były kolejne telegramy.I kolejne potajemne spotkania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl