[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ledwo zdą-żył zapalić, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Sław. O co ci chodziło z tą Ziną? O twój związek z nią? Znów coś zmyślasz. Nie.Lata zginania karku przed władzą na każdym odciskają swepiętno.Ze Sława uszło powietrze, usiadł na górnej koi i ukrył twarzw dłoniach. O Boże! Jak mój ojciec się o tym dowie. Nie musi, ale ty musisz opowiedzieć mnie.Sław uniósł głowę, zamrugał oczami i zaczął głośno i głębokodyszeć jak ktoś, kto nie może złapać tchu. On mnie zabije.Arkadij postanowił przyjść mu z pomocą. Myślę, że raz czy dwa próbowałeś mi o tym powiedzieć, ale janie byłem na tyle mądry, żeby cię usłyszeć.Nie mogłem na przykładdojść, jak to się stało, że Zinie udało się trafić na ten statek.Boposiadanie takich chodów w kierownictwie floty to coś niezwykłego. Och, na swój sposób próbował mi pomagać. Twój ojciec? Arkadij uniósł paczuszkę zapałek. Jest wiceministrem. Sław zamilkł i na chwilę zapadła cisza.Zina uparła się, że musi się dostać na ten statek, bo chce być bliskomnie.%7łałosne! Gdy tylko wypłynęliśmy z portu, wszystko sięskończyło.Zachowywała się tak, jakbyśmy się w ogóle nie znali. Najpierw załatwił twoje zamustrowanie na Gwiezdzie Polarnej ,357a potem, na twoją prośbę, użył swoich wpływów, żeby wcisnąć teżZinę, czy tak? Ojciec nigdy niczego nie nakazuje.Dzwoni do kapitanatu portui pyta, czy coś stoi na przeszkodzie, żeby takiego a takiego umieścićtu i tu, i czy nie dałoby się czegoś w tej sprawie zrobić.Mówi tylko,że ministerstwo interesuje ta sprawa, i wszyscy wiedzą, o co chodzi.Tak było ze wszystkim: odpowiednią szkołą, odpowiednim nau-czycielem, służbowym samochodem do odwożenia mnie do domu.Powiem ci, że po raz pierwszy potknął się o pierestrojkę, kiedy nieudało mu się umieścić mnie we flocie bałtyckiej i musiał zgodzić sięna flotę Pacyfiku.To dlatego Marczuk tak mnie nie znosi. Sławzapatrzył się w mrok, jakby widział siedzącego przy biurku ducha zbaterią telefonów pod ręką. Nigdy nie miałeś takiego ojca. Miałem, tylko ja swojego zawiodłem wcześniej i w większymstopniu uspokoił go Arkadij. Wszyscy popełniamy błędy.Niemogłeś wiedzieć, że już sprawdzałem pod materacem Ziny, gdzierzekomo znalazłeś ten jej list pożegnalny.Czy może należałobypowiedzieć: gdzie podrzuciłeś notkę, którą wydarłeś z notatnikazabranego z innymi rzeczami.Coś mnie zaćmiło, że od razu na to niewpadłem.Czy w notatniku było coś jeszcze, czego nie widziałem? Więcej notek samobójczych. Sław zachichotał nerwowo. Podwie, trzy na każdej stronie.Wszystkie wyrzuciłem.Bo ile razymożna się zabijać? I potem grasz na zabawie ze swoim zespołem i patrzysz, jakkobieta, której pomogłeś dostać pracę na pokładzie, tańczy z ame-rykańskim rybakiem, zupełnie cię ignorując. Nikt o tym nie wiedział. Ale ty wiedziałeś. Byłem wściekły.Podczas przerwy poszedłem na papierosa dokambuza, żeby jej nie spotkać.Kiedy siedziałem w kambuzie, Zina358weszła i wyszła, ale nawet na mnie nie spojrzała.Nie mogła mnie jużwykorzystać, więc przestałem dla niej istnieć. W twoim raporcie tego nie było. Nikt nas nie widział.Któregoś razu zaczepiłem ją w mesie, bochciałem z nią porozmawiać, a ona oświadczyła, że jeśli jeszcze razsię do niej zbliżę, pójdzie na skargę do kapitana.Dopiero wtedy siękapnąłem, że między nimi coś jest.Między naszym wielkim kapi-tanem a Ziną.A jeśli mu o mnie opowiedziała? Nie byłem taki głupi,by rozgłaszać, że mogłem być ostatnim, który ją widział żywą. A byłeś?Sław rozkręcił ustnik i przyjrzał się stroikowi. Pęknięty.Najpierw człowiek się natrudzi, żeby kupić saksofon,a jak już się uda, to nigdzie nie można dostać stroików.Tak czyinaczej, trzymają cię w garści. Ostrożnie wpasował stroik w ustnik,jak jubiler montujący drogocenny kamień. Nie wiem.Widziałem,jak z gara na zupę wyjęła jakąś plastikową torbę.Była cała oklejonataśmą.Schowała ją pod kurtkę i bez słowa wyszła.Dużo się nad tymzastanawiałem.Myślę, że ludzie na pokładzie widzieli ją już pózniej,ale nikt nie wspomniał ani o kurtce, ani o torbie.%7ładen ze mniedetektyw. Jak duża była ta torba? W jakim kolorze? Z tych większych.Czarna. No widzisz, to zapamiętałeś.Jak ci idzie pisanie raportu wsprawie Wołowoja? Właśnie nad nim pracowałem, kiedy tu wszedłeś. Po ciemku? Ma to jakieś znaczenie? Co ja tam mogę napisać, żeby wszyscyuwierzyli? O ile wiem, jest jakiś sposób na sprawdzenie zawartościpłuc.Można się wtedy przekonać, czy śmierć naprawdę nastąpiła wwyniku pożaru, prawda? Parsknął ironicznym śmiechem. Marczuk359mówi, że jeśli się dobrze sprawię, to poprze moją kandydaturę doszkoły partyjnej, a to nic innego jak danie mi do zrozumienia, żenigdy się nie dochrapię stopnia kapitana. Może dla ciebie lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Ledwo zdą-żył zapalić, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Sław. O co ci chodziło z tą Ziną? O twój związek z nią? Znów coś zmyślasz. Nie.Lata zginania karku przed władzą na każdym odciskają swepiętno.Ze Sława uszło powietrze, usiadł na górnej koi i ukrył twarzw dłoniach. O Boże! Jak mój ojciec się o tym dowie. Nie musi, ale ty musisz opowiedzieć mnie.Sław uniósł głowę, zamrugał oczami i zaczął głośno i głębokodyszeć jak ktoś, kto nie może złapać tchu. On mnie zabije.Arkadij postanowił przyjść mu z pomocą. Myślę, że raz czy dwa próbowałeś mi o tym powiedzieć, ale janie byłem na tyle mądry, żeby cię usłyszeć.Nie mogłem na przykładdojść, jak to się stało, że Zinie udało się trafić na ten statek.Boposiadanie takich chodów w kierownictwie floty to coś niezwykłego. Och, na swój sposób próbował mi pomagać. Twój ojciec? Arkadij uniósł paczuszkę zapałek. Jest wiceministrem. Sław zamilkł i na chwilę zapadła cisza.Zina uparła się, że musi się dostać na ten statek, bo chce być bliskomnie.%7łałosne! Gdy tylko wypłynęliśmy z portu, wszystko sięskończyło.Zachowywała się tak, jakbyśmy się w ogóle nie znali. Najpierw załatwił twoje zamustrowanie na Gwiezdzie Polarnej ,357a potem, na twoją prośbę, użył swoich wpływów, żeby wcisnąć teżZinę, czy tak? Ojciec nigdy niczego nie nakazuje.Dzwoni do kapitanatu portui pyta, czy coś stoi na przeszkodzie, żeby takiego a takiego umieścićtu i tu, i czy nie dałoby się czegoś w tej sprawie zrobić.Mówi tylko,że ministerstwo interesuje ta sprawa, i wszyscy wiedzą, o co chodzi.Tak było ze wszystkim: odpowiednią szkołą, odpowiednim nau-czycielem, służbowym samochodem do odwożenia mnie do domu.Powiem ci, że po raz pierwszy potknął się o pierestrojkę, kiedy nieudało mu się umieścić mnie we flocie bałtyckiej i musiał zgodzić sięna flotę Pacyfiku.To dlatego Marczuk tak mnie nie znosi. Sławzapatrzył się w mrok, jakby widział siedzącego przy biurku ducha zbaterią telefonów pod ręką. Nigdy nie miałeś takiego ojca. Miałem, tylko ja swojego zawiodłem wcześniej i w większymstopniu uspokoił go Arkadij. Wszyscy popełniamy błędy.Niemogłeś wiedzieć, że już sprawdzałem pod materacem Ziny, gdzierzekomo znalazłeś ten jej list pożegnalny.Czy może należałobypowiedzieć: gdzie podrzuciłeś notkę, którą wydarłeś z notatnikazabranego z innymi rzeczami.Coś mnie zaćmiło, że od razu na to niewpadłem.Czy w notatniku było coś jeszcze, czego nie widziałem? Więcej notek samobójczych. Sław zachichotał nerwowo. Podwie, trzy na każdej stronie.Wszystkie wyrzuciłem.Bo ile razymożna się zabijać? I potem grasz na zabawie ze swoim zespołem i patrzysz, jakkobieta, której pomogłeś dostać pracę na pokładzie, tańczy z ame-rykańskim rybakiem, zupełnie cię ignorując. Nikt o tym nie wiedział. Ale ty wiedziałeś. Byłem wściekły.Podczas przerwy poszedłem na papierosa dokambuza, żeby jej nie spotkać.Kiedy siedziałem w kambuzie, Zina358weszła i wyszła, ale nawet na mnie nie spojrzała.Nie mogła mnie jużwykorzystać, więc przestałem dla niej istnieć. W twoim raporcie tego nie było. Nikt nas nie widział.Któregoś razu zaczepiłem ją w mesie, bochciałem z nią porozmawiać, a ona oświadczyła, że jeśli jeszcze razsię do niej zbliżę, pójdzie na skargę do kapitana.Dopiero wtedy siękapnąłem, że między nimi coś jest.Między naszym wielkim kapi-tanem a Ziną.A jeśli mu o mnie opowiedziała? Nie byłem taki głupi,by rozgłaszać, że mogłem być ostatnim, który ją widział żywą. A byłeś?Sław rozkręcił ustnik i przyjrzał się stroikowi. Pęknięty.Najpierw człowiek się natrudzi, żeby kupić saksofon,a jak już się uda, to nigdzie nie można dostać stroików.Tak czyinaczej, trzymają cię w garści. Ostrożnie wpasował stroik w ustnik,jak jubiler montujący drogocenny kamień. Nie wiem.Widziałem,jak z gara na zupę wyjęła jakąś plastikową torbę.Była cała oklejonataśmą.Schowała ją pod kurtkę i bez słowa wyszła.Dużo się nad tymzastanawiałem.Myślę, że ludzie na pokładzie widzieli ją już pózniej,ale nikt nie wspomniał ani o kurtce, ani o torbie.%7ładen ze mniedetektyw. Jak duża była ta torba? W jakim kolorze? Z tych większych.Czarna. No widzisz, to zapamiętałeś.Jak ci idzie pisanie raportu wsprawie Wołowoja? Właśnie nad nim pracowałem, kiedy tu wszedłeś. Po ciemku? Ma to jakieś znaczenie? Co ja tam mogę napisać, żeby wszyscyuwierzyli? O ile wiem, jest jakiś sposób na sprawdzenie zawartościpłuc.Można się wtedy przekonać, czy śmierć naprawdę nastąpiła wwyniku pożaru, prawda? Parsknął ironicznym śmiechem. Marczuk359mówi, że jeśli się dobrze sprawię, to poprze moją kandydaturę doszkoły partyjnej, a to nic innego jak danie mi do zrozumienia, żenigdy się nie dochrapię stopnia kapitana. Może dla ciebie lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]