[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NiewydawaÅ‚ siÄ™ szczególnie zadowolony z przypalonego tosta i zimnych jaj.Może wÅ‚aÅ›nie terazwarto przeÅ‚amać lody?- DzieÅ„ dobry - powiedziaÅ‚ Hank.- DzieÅ„ dobry-odpowiedziaÅ‚ wielki facet najwyrazniej bez entuzjazmu.- Nazywam siÄ™ Hank Busche.Facet wsunÄ…Å‚ swój talerz pod drzwi, żeby strażnik go zabraÅ‚.Nawet nie tknÄ…Å‚ jedzenia.StaÅ‚ i patrzyÅ‚ przez kraty jak schwytane zwierzÄ™.Nie zareagowaÅ‚ na przedstawienie siÄ™ Hanka,nie powiedziaÅ‚ też swojego nazwiska.ByÅ‚o widać, że cierpi.Jego wzrok byÅ‚ nieobecny, peÅ‚entÄ™sknoty.Hank mógÅ‚ siÄ™ za niego tylko modlić.***Jeden krok, drugi, trzeci.PotkniÄ™cie.Znowu krok.CaÅ‚y poranek BernicemaszerowaÅ‚a z mozoÅ‚em przez pola z kukurydzÄ…, pastwiska z krowami, gÄ™ste zaroÅ›la.ZmierzaÅ‚a na północ nieco krÄ™tymi Å›cieżkami, które biegÅ‚y mniej wiÄ™cej równolegle doautostrady.OdgÅ‚osy mknÄ…cych tamtÄ™dy pojazdów pomagaÅ‚y jej siÄ™ orientować w kierunku.Coraz częściej potykaÅ‚a siÄ™ o wÅ‚asne nogi, myÅ›li byÅ‚y coraz mniej skoordynowane.MijaÅ‚a szeregi kolb kukurydzy.Wielkie zielone liÅ›cie ocieraÅ‚y siÄ™ o niÄ… w staÅ‚ym, niemaldenerwujÄ…cym rytmie.Ziemia pod stopami byÅ‚a Å›wieżo spulchniona, sypka.WdzieraÅ‚a siÄ™ dobutów, utrudniaÅ‚a każdy kolejny krok.Przebywszy morze kukurydzy stanęła na skraju bardzo dÅ‚ugiego i bardzo wÄ…skiegopasma drzew, które stanowiÅ‚o zasadzonÄ… miÄ™dzy polami osÅ‚onÄ™ przed wiatrem.WeszÅ‚apomiÄ™dzy drzewa i natychmiast zauważyÅ‚a skrawek miÄ™kkiej murawy.SpojrzaÅ‚a na zegarek:Ósma dwadzieÅ›cia pięć.Musi odpocząć.JakoÅ› dostanie siÄ™ do Baker.to ostatnia deskaratunku.żeby tylko Marshallowi nic siÄ™ nie staÅ‚o.żeby tylko nie umarÅ‚a przypadkiem.Zasnęła.***Kiedy przyniesiono lunch, Hank i jego towarzysz byli już nieco bardziej skÅ‚onni dojedzenia.Kanapki nie byÅ‚y najgorsze, a jarzynowa zupa na woÅ‚owinie nawet caÅ‚kiem dobra.Kiedy strażnik odchodziÅ‚, Hank zapytaÅ‚ go:- NaprawdÄ™ jest pan pewien, że nie da siÄ™ zdobyć jakiejÅ› Biblii?- Już ci mówiÅ‚em - powiedziaÅ‚ strażnik opryskliwie - czekam na pozwolenie, a do tejchwili nie ma mowy!- Jimmy - wybuchnÄ…Å‚ nagle współwiÄ™zieÅ„ Hanka - masz przecież caÅ‚Ä… szufladÄ™ BibliiGedeona, dobrze o tym wiesz! Daj mu jednÄ….- No, no, teraz, Hogan, jesteÅ› po tamtej stronie krat - szydziÅ‚ strażnik.- Teraz ja mamtu ostatnie sÅ‚owo.Strażnik odszedÅ‚, a wielki facet usiÅ‚owaÅ‚ skupić caÅ‚Ä… uwagÄ™ na lunchu.SpojrzaÅ‚ jednakna Hanka i zaÅ›miaÅ‚ siÄ™:- Jimmy Dunlop.Uważa, że jest prawdziwym mężczyznÄ….- Ale dziÄ™ki, że próbowaÅ‚eÅ›.Wielki facet westchnÄ…Å‚ ciężko, a potem powiedziaÅ‚:- Przepraszam, że rano byÅ‚em taki gburowaty.MusiaÅ‚em dojść do siebie powczorajszym dniu, chciaÅ‚em zorientować siÄ™, coÅ› ty za jeden, no i chyba musiaÅ‚em oswoić siÄ™z faktem, że jestem w areszcie.- Bardzo dobrze rozumiem.Też nigdy nie byÅ‚em w areszcie - Hank jeszcze razspróbowaÅ‚ zacząć rozmowÄ™.WyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i powiedziaÅ‚: - Hank Busche.Tym razem facet chwyciÅ‚ jego dÅ‚oÅ„ i mocno uÅ›cisnÄ…Å‚.- Marshall Hogan.Nagle obu jakby olÅ›niÅ‚o.Wciąż trzymajÄ…c swe dÅ‚onie spojrzeli na siebie, potem jedenwskazaÅ‚ palcem na drugiego i zapytali niemal równoczeÅ›nie: Czy ty przypadkiem niejesteÅ›.? Patrzyli na siebie przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ nie mówiÄ…c ani sÅ‚owa.***RozmowÄ™ obserwowali anioÅ‚owie.Natychmiast przekazali wiadomość Talowi.- Bardzo dobrze - powiedziaÅ‚ Tal.- Niech ci dwaj teraz sobie porozmawiajÄ….***- To ty jesteÅ› pastorem w tym biaÅ‚ym koÅ›ciółku - powiedziaÅ‚ Marshall.- A ty jesteÅ› wydawcÄ… Clariona - wykrzyknÄ…Å‚ Hank.- Wiec co ty tu u licha robisz?- Chyba nie uwierzysz, jak ci powiem.- Dzieciaku, zdziwiÅ‚byÅ› siÄ™, ba, ja sam siÄ™ dziwiÄ™, w co ja teraz mogÄ™ uwierzyć!Powiedzieli mi - Marshall zniżyÅ‚ gÅ‚os i pochyliÅ‚ siÄ™ nad Rankiem- że jesteÅ› tu za gwaÅ‚t.- Zgadza siÄ™.- To do ciebie podobne, co?Hank nie za bardzo wiedziaÅ‚, jak to rozumieć.- No, wiesz.nie zrobiÅ‚em tego.- A czy Alf Brummel nie chodzi do twojego koÅ›cioÅ‚a?- Chodzi.- Nie nadepnÄ…Å‚eÅ› mu kiedy na odcisk?- Hmm.no.No, tak.- Ja też.I dlatego tu jestem, i dlatego ty tu jesteÅ›! Opowiedz, co siÄ™ staÅ‚o.- Kiedy?- No, co siÄ™ naprawdÄ™ staÅ‚o? Znasz w ogóle tÄ™ dziewczynÄ™, którÄ… rzekomo zgwaÅ‚ciÅ‚eÅ›?- No.- A skÄ…d masz te ugryzienia na rÄ™ce? Hanka zaczęły nachodzić wÄ…tpliwoÅ›ci:- Wiesz co, może nie bÄ™dÄ™ nic mówiÅ‚ na ten temat.- MiaÅ‚a na imiÄ™ Carmen?Wyraz twarzy Hanka mówiÅ‚ jedno wielkie, niemal sÅ‚yszalne tak.- PomyÅ›laÅ‚em, że może akurat zgadnÄ™-wyjaÅ›niÅ‚ Marshall.- NaprawdÄ™ podstÄ™pnadziewczyna.PracowaÅ‚a u mnie ostatnio.A dziÅ› w nocy powiedziaÅ‚a, że jÄ… zgwaÅ‚cono.Od razuwiedziaÅ‚em, że kÅ‚amie.- To niemożliwe! - Hank byÅ‚ kompletnie oszoÅ‚omiony.- SkÄ…d o tym wiesz?Marshall rozejrzaÅ‚ siÄ™ po celi i wzruszyÅ‚ ramionami.- A co innego mam do roboty? Hank, mówiÄ™ ci, mam ci coÅ› do opowiedzenia! Alemoże to potrwać parÄ™ godzin.Gotowy?- JeÅ›li jesteÅ› gotowy wysÅ‚uchać mojej historii, to jestem gotów na twojÄ….***- Halo! ProszÄ™ pani!Bernice zerwaÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townie.KtoÅ› siÄ™ nad niÄ… pochylaÅ‚.JakaÅ› dziewczynka,szesnaÅ›cie lat, może starsza, o wielkich brÄ…zowych oczach i czarnych krÄ™conych wÅ‚osach.Ubrana w spodnie - pewnie córka jakiegoÅ› farmera.- Och! Hm.Cześć - na tyle tylko byÅ‚o Bernice na razie stać.- Nic pani nie jest? - dziewczyna mówiÅ‚a powoli, przeciÄ…gajÄ…c sylaby.- E, nie.SpaÅ‚am.Mam nadziejÄ™, że nikomu to nie przeszkadza.Wiesz,poszÅ‚am na spacer i.- przypomniaÅ‚a sobie swojÄ… poranionÄ… twarz. No, Å›wietnie!Dzieciak pomyÅ›li sobie, że ktoÅ› mnie napadÅ‚ albo co.- Szuka pani swoich okularów? - zapytaÅ‚a dziewczyna.SchyliÅ‚a siÄ™, podniosÅ‚a je ipodaÅ‚a Bernice.- Yy.Hmm.Może siÄ™ zastanawiasz, czemu moja twarz tak wyglÄ…da.DziewczynauÅ›miechnęła rozbrajajÄ…co i powiedziaÅ‚a:- Ach, szkoda, że pani nie wie, jak ja wyglÄ…dam, kiedy siÄ™ zbudzÄ™.- To pewnie wasza posiadÅ‚ość? Nie chciaÅ‚am.- Nie, nie, tylko tÄ™dy przejeżdżam, tak jak pani.ZauważyÅ‚am, że pani tu leży ipomyÅ›laÅ‚am, że sprawdzÄ™.Może paniÄ… gdzieÅ› podwiezć?Bernice już miaÅ‚a powiedzieć nie , ale akurat spojrzaÅ‚a na zegarek.O nie! Prawieczwarta po poÅ‚udniu!- Ale pewnie nie jedziesz na północ, co?- JadÄ™ do Baker.- To idealnie! Czy mogÅ‚abym siÄ™ z tobÄ… zabrać?- Tak, zaraz po lunchu.- Co?Dziewczyna wyszÅ‚a z zagajnika w kierunku najbliższego pola kukurydzy.BernicezauważyÅ‚a zaparkowany w peÅ‚nym sÅ‚oÅ„cu lÅ›niÄ…cy, bÅ‚Ä™kitny motocykl [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.NiewydawaÅ‚ siÄ™ szczególnie zadowolony z przypalonego tosta i zimnych jaj.Może wÅ‚aÅ›nie terazwarto przeÅ‚amać lody?- DzieÅ„ dobry - powiedziaÅ‚ Hank.- DzieÅ„ dobry-odpowiedziaÅ‚ wielki facet najwyrazniej bez entuzjazmu.- Nazywam siÄ™ Hank Busche.Facet wsunÄ…Å‚ swój talerz pod drzwi, żeby strażnik go zabraÅ‚.Nawet nie tknÄ…Å‚ jedzenia.StaÅ‚ i patrzyÅ‚ przez kraty jak schwytane zwierzÄ™.Nie zareagowaÅ‚ na przedstawienie siÄ™ Hanka,nie powiedziaÅ‚ też swojego nazwiska.ByÅ‚o widać, że cierpi.Jego wzrok byÅ‚ nieobecny, peÅ‚entÄ™sknoty.Hank mógÅ‚ siÄ™ za niego tylko modlić.***Jeden krok, drugi, trzeci.PotkniÄ™cie.Znowu krok.CaÅ‚y poranek BernicemaszerowaÅ‚a z mozoÅ‚em przez pola z kukurydzÄ…, pastwiska z krowami, gÄ™ste zaroÅ›la.ZmierzaÅ‚a na północ nieco krÄ™tymi Å›cieżkami, które biegÅ‚y mniej wiÄ™cej równolegle doautostrady.OdgÅ‚osy mknÄ…cych tamtÄ™dy pojazdów pomagaÅ‚y jej siÄ™ orientować w kierunku.Coraz częściej potykaÅ‚a siÄ™ o wÅ‚asne nogi, myÅ›li byÅ‚y coraz mniej skoordynowane.MijaÅ‚a szeregi kolb kukurydzy.Wielkie zielone liÅ›cie ocieraÅ‚y siÄ™ o niÄ… w staÅ‚ym, niemaldenerwujÄ…cym rytmie.Ziemia pod stopami byÅ‚a Å›wieżo spulchniona, sypka.WdzieraÅ‚a siÄ™ dobutów, utrudniaÅ‚a każdy kolejny krok.Przebywszy morze kukurydzy stanęła na skraju bardzo dÅ‚ugiego i bardzo wÄ…skiegopasma drzew, które stanowiÅ‚o zasadzonÄ… miÄ™dzy polami osÅ‚onÄ™ przed wiatrem.WeszÅ‚apomiÄ™dzy drzewa i natychmiast zauważyÅ‚a skrawek miÄ™kkiej murawy.SpojrzaÅ‚a na zegarek:Ósma dwadzieÅ›cia pięć.Musi odpocząć.JakoÅ› dostanie siÄ™ do Baker.to ostatnia deskaratunku.żeby tylko Marshallowi nic siÄ™ nie staÅ‚o.żeby tylko nie umarÅ‚a przypadkiem.Zasnęła.***Kiedy przyniesiono lunch, Hank i jego towarzysz byli już nieco bardziej skÅ‚onni dojedzenia.Kanapki nie byÅ‚y najgorsze, a jarzynowa zupa na woÅ‚owinie nawet caÅ‚kiem dobra.Kiedy strażnik odchodziÅ‚, Hank zapytaÅ‚ go:- NaprawdÄ™ jest pan pewien, że nie da siÄ™ zdobyć jakiejÅ› Biblii?- Już ci mówiÅ‚em - powiedziaÅ‚ strażnik opryskliwie - czekam na pozwolenie, a do tejchwili nie ma mowy!- Jimmy - wybuchnÄ…Å‚ nagle współwiÄ™zieÅ„ Hanka - masz przecież caÅ‚Ä… szufladÄ™ BibliiGedeona, dobrze o tym wiesz! Daj mu jednÄ….- No, no, teraz, Hogan, jesteÅ› po tamtej stronie krat - szydziÅ‚ strażnik.- Teraz ja mamtu ostatnie sÅ‚owo.Strażnik odszedÅ‚, a wielki facet usiÅ‚owaÅ‚ skupić caÅ‚Ä… uwagÄ™ na lunchu.SpojrzaÅ‚ jednakna Hanka i zaÅ›miaÅ‚ siÄ™:- Jimmy Dunlop.Uważa, że jest prawdziwym mężczyznÄ….- Ale dziÄ™ki, że próbowaÅ‚eÅ›.Wielki facet westchnÄ…Å‚ ciężko, a potem powiedziaÅ‚:- Przepraszam, że rano byÅ‚em taki gburowaty.MusiaÅ‚em dojść do siebie powczorajszym dniu, chciaÅ‚em zorientować siÄ™, coÅ› ty za jeden, no i chyba musiaÅ‚em oswoić siÄ™z faktem, że jestem w areszcie.- Bardzo dobrze rozumiem.Też nigdy nie byÅ‚em w areszcie - Hank jeszcze razspróbowaÅ‚ zacząć rozmowÄ™.WyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i powiedziaÅ‚: - Hank Busche.Tym razem facet chwyciÅ‚ jego dÅ‚oÅ„ i mocno uÅ›cisnÄ…Å‚.- Marshall Hogan.Nagle obu jakby olÅ›niÅ‚o.Wciąż trzymajÄ…c swe dÅ‚onie spojrzeli na siebie, potem jedenwskazaÅ‚ palcem na drugiego i zapytali niemal równoczeÅ›nie: Czy ty przypadkiem niejesteÅ›.? Patrzyli na siebie przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ nie mówiÄ…c ani sÅ‚owa.***RozmowÄ™ obserwowali anioÅ‚owie.Natychmiast przekazali wiadomość Talowi.- Bardzo dobrze - powiedziaÅ‚ Tal.- Niech ci dwaj teraz sobie porozmawiajÄ….***- To ty jesteÅ› pastorem w tym biaÅ‚ym koÅ›ciółku - powiedziaÅ‚ Marshall.- A ty jesteÅ› wydawcÄ… Clariona - wykrzyknÄ…Å‚ Hank.- Wiec co ty tu u licha robisz?- Chyba nie uwierzysz, jak ci powiem.- Dzieciaku, zdziwiÅ‚byÅ› siÄ™, ba, ja sam siÄ™ dziwiÄ™, w co ja teraz mogÄ™ uwierzyć!Powiedzieli mi - Marshall zniżyÅ‚ gÅ‚os i pochyliÅ‚ siÄ™ nad Rankiem- że jesteÅ› tu za gwaÅ‚t.- Zgadza siÄ™.- To do ciebie podobne, co?Hank nie za bardzo wiedziaÅ‚, jak to rozumieć.- No, wiesz.nie zrobiÅ‚em tego.- A czy Alf Brummel nie chodzi do twojego koÅ›cioÅ‚a?- Chodzi.- Nie nadepnÄ…Å‚eÅ› mu kiedy na odcisk?- Hmm.no.No, tak.- Ja też.I dlatego tu jestem, i dlatego ty tu jesteÅ›! Opowiedz, co siÄ™ staÅ‚o.- Kiedy?- No, co siÄ™ naprawdÄ™ staÅ‚o? Znasz w ogóle tÄ™ dziewczynÄ™, którÄ… rzekomo zgwaÅ‚ciÅ‚eÅ›?- No.- A skÄ…d masz te ugryzienia na rÄ™ce? Hanka zaczęły nachodzić wÄ…tpliwoÅ›ci:- Wiesz co, może nie bÄ™dÄ™ nic mówiÅ‚ na ten temat.- MiaÅ‚a na imiÄ™ Carmen?Wyraz twarzy Hanka mówiÅ‚ jedno wielkie, niemal sÅ‚yszalne tak.- PomyÅ›laÅ‚em, że może akurat zgadnÄ™-wyjaÅ›niÅ‚ Marshall.- NaprawdÄ™ podstÄ™pnadziewczyna.PracowaÅ‚a u mnie ostatnio.A dziÅ› w nocy powiedziaÅ‚a, że jÄ… zgwaÅ‚cono.Od razuwiedziaÅ‚em, że kÅ‚amie.- To niemożliwe! - Hank byÅ‚ kompletnie oszoÅ‚omiony.- SkÄ…d o tym wiesz?Marshall rozejrzaÅ‚ siÄ™ po celi i wzruszyÅ‚ ramionami.- A co innego mam do roboty? Hank, mówiÄ™ ci, mam ci coÅ› do opowiedzenia! Alemoże to potrwać parÄ™ godzin.Gotowy?- JeÅ›li jesteÅ› gotowy wysÅ‚uchać mojej historii, to jestem gotów na twojÄ….***- Halo! ProszÄ™ pani!Bernice zerwaÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townie.KtoÅ› siÄ™ nad niÄ… pochylaÅ‚.JakaÅ› dziewczynka,szesnaÅ›cie lat, może starsza, o wielkich brÄ…zowych oczach i czarnych krÄ™conych wÅ‚osach.Ubrana w spodnie - pewnie córka jakiegoÅ› farmera.- Och! Hm.Cześć - na tyle tylko byÅ‚o Bernice na razie stać.- Nic pani nie jest? - dziewczyna mówiÅ‚a powoli, przeciÄ…gajÄ…c sylaby.- E, nie.SpaÅ‚am.Mam nadziejÄ™, że nikomu to nie przeszkadza.Wiesz,poszÅ‚am na spacer i.- przypomniaÅ‚a sobie swojÄ… poranionÄ… twarz. No, Å›wietnie!Dzieciak pomyÅ›li sobie, że ktoÅ› mnie napadÅ‚ albo co.- Szuka pani swoich okularów? - zapytaÅ‚a dziewczyna.SchyliÅ‚a siÄ™, podniosÅ‚a je ipodaÅ‚a Bernice.- Yy.Hmm.Może siÄ™ zastanawiasz, czemu moja twarz tak wyglÄ…da.DziewczynauÅ›miechnęła rozbrajajÄ…co i powiedziaÅ‚a:- Ach, szkoda, że pani nie wie, jak ja wyglÄ…dam, kiedy siÄ™ zbudzÄ™.- To pewnie wasza posiadÅ‚ość? Nie chciaÅ‚am.- Nie, nie, tylko tÄ™dy przejeżdżam, tak jak pani.ZauważyÅ‚am, że pani tu leży ipomyÅ›laÅ‚am, że sprawdzÄ™.Może paniÄ… gdzieÅ› podwiezć?Bernice już miaÅ‚a powiedzieć nie , ale akurat spojrzaÅ‚a na zegarek.O nie! Prawieczwarta po poÅ‚udniu!- Ale pewnie nie jedziesz na północ, co?- JadÄ™ do Baker.- To idealnie! Czy mogÅ‚abym siÄ™ z tobÄ… zabrać?- Tak, zaraz po lunchu.- Co?Dziewczyna wyszÅ‚a z zagajnika w kierunku najbliższego pola kukurydzy.BernicezauważyÅ‚a zaparkowany w peÅ‚nym sÅ‚oÅ„cu lÅ›niÄ…cy, bÅ‚Ä™kitny motocykl [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]