[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sire, idę z tobą  odrzekła dziewczyna z rozpaczliwą stanowczością, rzucając jednocze-śnie Doletowi spojrzenie pełne bezgranicznej wdzięczności.Drukarz chciał jeszcze raz zaprotestować, król jednak, prowadząc Hiletkę za rękę, był jużza progiem. Nikczemność!  warknął Dolet zaciskając pięści. Biedne dziecko!  szepnęła Julia.27 ROZDZIAA VIIIDWAJ OJCOWIENazajutrz drzwi ogromnego, zbytkownie umeblowanego gabinetu króla Franciszka I, wktórym miał zwyczaj udzielać posłuchania swym dworzanom; stały zamknięte.Król chciał być sam.Król rozmyślał.Dziwne pogłoski krążyły po Luwrze.Opowiadano sobie, że podobno w nocy przywiezionodo pałacu królewskiego jakąś cudownie piękną dziewczynę, że zbudzono damy dworu, żeoddano do rozporządzenia nieznajomej cały wielki apartament.Jedni uśmiechali się i zapytywali, co o tym sądzi księżna d'Etampes, urzędowa faworytakróla Franciszka; inni kiwali znacząco głowami.Mówiono, że król jest czymś bardzo poru-szony.Rzecz dziwna, nie kładł się wcale.Pan de Bassignac, jego pokojowiec, spędził całą noc wprzedpokoju, daremnie wyczekując na rozkazy jego królewskiej mości.O świcie dopiero króludał się do swego gabinetu, zakazując tam wstępu.Franciszek I zbliżył się do szerokiego kominka, na którym płonął ogień.Wyciągnął rękę,jak gdyby chcąc się rozgrzać.Był posępny, zamyślony, mruczał coś pod nosem bez związku,chodził nerwowo po pokoju.Wreszcie zatrzymał się szepcząc: To moja córka!Na jego zmiennej twarzy rozlał się wyraz gniewnego osłupienia.Nagle zaczął nawoływać.Bassignac pośpieszył do gabinetu. Każ wypuścić mojego błazna  rzekł spokojnie Franciszek I. Niech się tu stawi za go-dzinę, a jeśliby chciał wyjść poza bramy Luwru, przeszkodzić mu w tym.Przyślij też kancle-rza.Nie upłynęło pięć minut, a kanclerz stał już przed królem. Mości kanclerzu, przygotuj i daj mi do podpisania akt nobilitacyjny dla.Zatrzymał się, zawahał, rozpoczął przerwany gorączkowy spacer po pokoju.Kanclerz cze-kał w milczeniu.Po długiej przerwie król rzucił pośpiesznie: Dla panny Hiletki, tak, dla Hiletki Chantelys.Nadaję jej tytuł księżnej.na razie! Wpiszdo aktu, że otrzymuje ode mnie w darze posiadłości pod Fontainebleau.Idz, waść!Kanclerz opuścił gabinet bez słowa.Dziwna wiadomość o hojności króla popłynęła pocałym Luwrze, jak obłok dymu po wystrzale.Król wydał westchnienie ulgi.Zajął następnie miejsce przy ogniu i pogrążony w rozmy-ślaniu, zatracił świadomość czasu.Nagle wzdrygnął się na dzwięk nieznajomego głosu. Sire, kazałeś mi stawić się przed tobą.Oto jestem. Kto tam? Kto śmie zabierać głos bez mego rozkazu?!Odwrócił się i zdumiał.Przed nim stał Triboulet. To ty, błaznie! Nie, sire.Człowiek stojący przed tobą nie jest błaznem królewskim, to Fleurial, twójpoddany, który przyszedł błagać cię o sprawiedliwość.Król spoglądał na Tribouleta z wielkim zdziwieniem, gdyż błazen królewski zmienionybył nie do poznania.28 W pokoju, który zajmował w Luwrze, zrzucił z siebie błazeński strój i przywdział czarnesukienne szaty oraz aksamitny kaftan.Był to żałobny strój zamożnego mieszczanina.Czarnyberet trzymał w ręku.Bolesna powaga zastąpiła dawny, tak dobrze królowi znany, ironicznywyraz jego twarzy.Oczy lśniące gorączkowym blaskiem były podkrążone.Głos, zawszetchnący zjadliwością i szyderstwem, stał się teraz spokojny.Trzymał się prosto, ledwie znaćbyło, że ma skrzywioną łopatkę.Zniknął w nim błazen, przed królem stał człowiek.Franciszek I wkrótce ochłonął ze zdu-mienia.Machnął lekceważąco dłonią w stronę Tribouleta i powiedział z właściwym sobieironicznym śmiechem: Błaznie, wybaczam ci twój wczorajszy wybryk pod warunkiem jednak, że ten głupi żartnie powtórzy się.Idz, błaznie, włóż swe szaty, wez w rękę błazeńskie godło i wracaj.A śpieszsię! Musisz mnie rozerwać, nudzę się dziś od samego rana.Triboulet słuchał z oczami spuszczonymi na dół i z ciasno splecionymi dłońmi. Sire, coś zrobił z moją córką Hiletką?  zapytał nagle.Król porwał się z miejsca na równe nogi.Podbiegł do Tribouleta, chwycił go za ramiona izaczął nim potrząsać. Nędzny błaznie!  zawołał gniewnie. Mówisz, że.Powtórz to! Zmiesz zapewniać, że. Sire, rozpacz rodzicielska nie zna bojazni.Powtarzam: coś zrobił, królu, z moją córkąHiletką?Król zgrzytnął zębami, spojrzał groznie na Tribouleta. Zginiesz z ręki kata, głupi błaznie, jeśli jedna bodaj dusza ludzka usłyszy to, coś w tejchwili powiedział. Sire, oddaj mi moje dziecko! Proszę! Ażesz! Ażesz! Hiletka nie jest twoją córką, Hiletka nie może być córką błazna!  zawołałkról, jeszcze ostrzejszym głosem, w którym drgała powściągana wściekłość. Dlaczego, sire? Dlaczego?  przerwał zmieszany Triboulet. Dlatego że jest córką królewską! Słyszysz, nędzniku? Dlatego że jest moją córką.Moją!Triboulet zachwiał się na nogach.Jego zrozpaczonym sercem wstrząsnęły dwa sprzeczneze sobą uczucia: bezgranicznej radości i ogromnego bólu.Radość, bo uszanowano ją.Nie stała jej się żadna krzywda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl