[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przyszłampanu podziękować dodała z miłym uśmiechem. Kate przekraczała już121RSwszelkie granice i nie było na nią żadnego sposobu.To będzie dla niej dobranauczka.Nie muszę chyba dodawać, że w jej wersji, wydarzenia wyglądałycałkiem inaczej. Domyślam się mruknął Steve. Byłam już zupełnie bezradna, ale myślę, że to ją czegoś nauczy.Jestem pana dłużniczką. Pożegnała się wreszcie i wyszła.Zostali sami i Amy znowu ogarnęło zdenerwowanie.Sięgnęła poswoją komórkę i włączyła ją. Ale pózno się zrobiło paplała, nie patrząc na niego. O rety, tylkood Toma mam osiem wiadomości. Spojrzała na zegarek. To nie jestchyba dobra pora na poważną rozmowę? Jasne, super rzucił kpiąco. Znowu się wycofujesz.Teraz pewniemam wezwać taksówkę i znikać z twojego życia.W jego głosie zabrzmiała jakaś ostateczna nuta i przez chwilę miałaochotę wrócić do przerwanej rozmowy.Wiedziała, że jeśli teraz sięrozstaną, pewnie już nigdy jej nie dokończą.Ale stare lęki znów dały osobie znać.Nie znalazła w sobie dość siły, żeby podjąć tamten wątek. Nie musisz wzywać taksówki odezwała się, nie patrząc na niego.Podwiozę cię do twojego samochodu. Dobrze. Nie patrząc na nią, zapiął guziki koszuli i wyszedł.Popędziła za nim, nawet nie zamykając mieszkania.Usiadł za kierownicą, podała mu więc kluczyki i w milczeniu pojechalina południe.Poranne słońce ich oświetlało i w jego blasku wszystko, cowydarzyło się kilka godzin temu, wydawało się nierealne. Przepraszam odezwała się w końcu. Potrzebuję więcej czasu.Nie odrywał oczu od drogi.122RS Ile tylko ci trzeba odrzekł uprzejmie, ale jego ton był tak obojętny,że to aż bolało. Co to ma znaczyć? spytała. Tylko tyle, że dobrze ci życzę. Nie chcę rozstawać się w gniewie.Spojrzał na nią spod brwi. Nie jestem na ciebie zły zapewnił. Raczej na siebie.Czasamiłudzę się, że mogę rozwiązać problemy innych ludzi.A to przecieżniemożliwe.Każdy musi sam poradzić sobie ze swoimi lękami.Wjechał na parking za barem i zaparkował obok dużej czarnejpółciężarówki.Bez słowa wysiadł z auta.Otworzyła swoje drzwi i pobiegła za nim. Steve! zawołała.Widziała, jak pulsują mu mięśnie szczęki, gdy szukał kluczyków doswojego samochodu i otwierał drzwi.Dotknęła jego ramienia, a wtedy całyzesztywniał. Amy, nie może być tak, że wszystko zawsze dzieje się wedługtwoich reguł odezwał się martwym głosem. Wczoraj kochałaś się zemną, a dziś nie możemy się zdobyć na zwykłą rozmowę.To nie jest dobrapodstawa do budowania związku.Stanęła na palcach i pocałowała go.Najpierw się opierał, jednak wkońcu ujął jej mokrą, rozgrzaną twarz, odwrócił ku sobie i scałował jej łzy.Potem szybko wsiadł do swego auta.Próbowała go dotknąć, ale złapał ją za rękę i odsunął. Nie dotykaj mnie i nie całuj, rozumiesz? Mroczne spojrzenieciemnych oczu zmroziło ją. Nie chcę się z tobą całować, jeśli nie umieszze mną rozmawiać. Ale.123RS Przez chwilę wierzyłem, że jesteś najwspanialszym prezentem, jakidostałem od losu. A teraz już tak nie myślisz? Teraz sam nie wiem, co myśleć.Ale nie chcę powiedzieć nic, comogłoby cię zranić. Dlaczego odjeżdżasz? spytała z bólem. Odjeżdżam, bo mnie do tego zmuszasz. Spojrzał na nią ostatni raz ipowiedział miękko: Uważaj na siebie.Z trudem powstrzymała łzy.Tylko resztki dumy sprawiły, żewytrzymała jego wzrok i nie opuściła głowy. Musisz znalezć sposób, żeby uwolnić się od przeszłości.Powinnaśbardziej uwierzyć w siebie.I we mnie.Nie mogę tego zrobić za ciebie,chociaż bardzo bym chciał. Steve. zawołała, ale nie zwrócił na to uwagi. Zrozumiałem, że jedyny sposób, w jaki mogę ci pomóc, to pozwolićci iść własną drogą.Nie powiedział już nic więcej.Zatrzasnął drzwiczki samochodu iodjechał. Ale dlaczego? wyszeptała.Pobiegła za nim aż do wylotu parkingu i patrzyła tak długo, aż światłajego samochodu całkiem zniknęły.Wiedziała, co to oznacza.Steve skończył z nią na dobre.Czuła w sobietaką pustkę, jak w dniu, kiedy pochowali Lexie.Objęła się ramionami istała, samotna i zrozpaczona, na pustym parkingu.Nienawidziła pożegnań.Przez całe życie, nawet jako dziecko.Pamiętała, że jako mała dziewczynka zakrywała oczy, bo nie chciaławidzieć odjeżdżającej babci.124RSCiepły powiew wiatru przykleił pasemka włosów do jej wilgotnychpoliczków.Zupełnie bez powodu pomyślała o Lexie i znowu się rozpłakała.Opanowała się z trudem, poprawiła włosy i poszła w kierunkusamochodu.To będzie gorący dzień.Cholernie ponury, gorący dzień, pomy-ślała. To dobrze.Czy nie tego właśnie chciałam? Nie ma dla niego miejscaw moim życiu powtarzała sobie.Tak, dobrze się stało.I tak nic dobrego by z tego nie wyszło.Zniknął zjej życia i to było najlepsze, co mógł zrobić.Mogła teraz wrócić do swojejspokojnej, kontrolowanej wegetacji.Lecz choć to wszystko brzmiało bardzo rozsądnie, na myśl o długich,straszliwie samotnych latach bez Steve'a wybuchnęła nieopanowanympłaczem.125RSROZDZIAA JEDENASTYPrzeszła do samochodu, ukryła twarz w dłoniach i tak siedziała,wstrząsana rozpaczliwym szlochem.Nie miała pojęcia, co teraz będzie.Być może zmarnowałanajwspanialszą szansę, jaką dawał jej los.On przecież chciał tylko jednego,żeby z nim porozmawiała.Lecz ona nie umiała rozmawiać.Ani z rodzicami, ani z terapeutą.Znikim.Przez osiem długich lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Przyszłampanu podziękować dodała z miłym uśmiechem. Kate przekraczała już121RSwszelkie granice i nie było na nią żadnego sposobu.To będzie dla niej dobranauczka.Nie muszę chyba dodawać, że w jej wersji, wydarzenia wyglądałycałkiem inaczej. Domyślam się mruknął Steve. Byłam już zupełnie bezradna, ale myślę, że to ją czegoś nauczy.Jestem pana dłużniczką. Pożegnała się wreszcie i wyszła.Zostali sami i Amy znowu ogarnęło zdenerwowanie.Sięgnęła poswoją komórkę i włączyła ją. Ale pózno się zrobiło paplała, nie patrząc na niego. O rety, tylkood Toma mam osiem wiadomości. Spojrzała na zegarek. To nie jestchyba dobra pora na poważną rozmowę? Jasne, super rzucił kpiąco. Znowu się wycofujesz.Teraz pewniemam wezwać taksówkę i znikać z twojego życia.W jego głosie zabrzmiała jakaś ostateczna nuta i przez chwilę miałaochotę wrócić do przerwanej rozmowy.Wiedziała, że jeśli teraz sięrozstaną, pewnie już nigdy jej nie dokończą.Ale stare lęki znów dały osobie znać.Nie znalazła w sobie dość siły, żeby podjąć tamten wątek. Nie musisz wzywać taksówki odezwała się, nie patrząc na niego.Podwiozę cię do twojego samochodu. Dobrze. Nie patrząc na nią, zapiął guziki koszuli i wyszedł.Popędziła za nim, nawet nie zamykając mieszkania.Usiadł za kierownicą, podała mu więc kluczyki i w milczeniu pojechalina południe.Poranne słońce ich oświetlało i w jego blasku wszystko, cowydarzyło się kilka godzin temu, wydawało się nierealne. Przepraszam odezwała się w końcu. Potrzebuję więcej czasu.Nie odrywał oczu od drogi.122RS Ile tylko ci trzeba odrzekł uprzejmie, ale jego ton był tak obojętny,że to aż bolało. Co to ma znaczyć? spytała. Tylko tyle, że dobrze ci życzę. Nie chcę rozstawać się w gniewie.Spojrzał na nią spod brwi. Nie jestem na ciebie zły zapewnił. Raczej na siebie.Czasamiłudzę się, że mogę rozwiązać problemy innych ludzi.A to przecieżniemożliwe.Każdy musi sam poradzić sobie ze swoimi lękami.Wjechał na parking za barem i zaparkował obok dużej czarnejpółciężarówki.Bez słowa wysiadł z auta.Otworzyła swoje drzwi i pobiegła za nim. Steve! zawołała.Widziała, jak pulsują mu mięśnie szczęki, gdy szukał kluczyków doswojego samochodu i otwierał drzwi.Dotknęła jego ramienia, a wtedy całyzesztywniał. Amy, nie może być tak, że wszystko zawsze dzieje się wedługtwoich reguł odezwał się martwym głosem. Wczoraj kochałaś się zemną, a dziś nie możemy się zdobyć na zwykłą rozmowę.To nie jest dobrapodstawa do budowania związku.Stanęła na palcach i pocałowała go.Najpierw się opierał, jednak wkońcu ujął jej mokrą, rozgrzaną twarz, odwrócił ku sobie i scałował jej łzy.Potem szybko wsiadł do swego auta.Próbowała go dotknąć, ale złapał ją za rękę i odsunął. Nie dotykaj mnie i nie całuj, rozumiesz? Mroczne spojrzenieciemnych oczu zmroziło ją. Nie chcę się z tobą całować, jeśli nie umieszze mną rozmawiać. Ale.123RS Przez chwilę wierzyłem, że jesteś najwspanialszym prezentem, jakidostałem od losu. A teraz już tak nie myślisz? Teraz sam nie wiem, co myśleć.Ale nie chcę powiedzieć nic, comogłoby cię zranić. Dlaczego odjeżdżasz? spytała z bólem. Odjeżdżam, bo mnie do tego zmuszasz. Spojrzał na nią ostatni raz ipowiedział miękko: Uważaj na siebie.Z trudem powstrzymała łzy.Tylko resztki dumy sprawiły, żewytrzymała jego wzrok i nie opuściła głowy. Musisz znalezć sposób, żeby uwolnić się od przeszłości.Powinnaśbardziej uwierzyć w siebie.I we mnie.Nie mogę tego zrobić za ciebie,chociaż bardzo bym chciał. Steve. zawołała, ale nie zwrócił na to uwagi. Zrozumiałem, że jedyny sposób, w jaki mogę ci pomóc, to pozwolićci iść własną drogą.Nie powiedział już nic więcej.Zatrzasnął drzwiczki samochodu iodjechał. Ale dlaczego? wyszeptała.Pobiegła za nim aż do wylotu parkingu i patrzyła tak długo, aż światłajego samochodu całkiem zniknęły.Wiedziała, co to oznacza.Steve skończył z nią na dobre.Czuła w sobietaką pustkę, jak w dniu, kiedy pochowali Lexie.Objęła się ramionami istała, samotna i zrozpaczona, na pustym parkingu.Nienawidziła pożegnań.Przez całe życie, nawet jako dziecko.Pamiętała, że jako mała dziewczynka zakrywała oczy, bo nie chciaławidzieć odjeżdżającej babci.124RSCiepły powiew wiatru przykleił pasemka włosów do jej wilgotnychpoliczków.Zupełnie bez powodu pomyślała o Lexie i znowu się rozpłakała.Opanowała się z trudem, poprawiła włosy i poszła w kierunkusamochodu.To będzie gorący dzień.Cholernie ponury, gorący dzień, pomy-ślała. To dobrze.Czy nie tego właśnie chciałam? Nie ma dla niego miejscaw moim życiu powtarzała sobie.Tak, dobrze się stało.I tak nic dobrego by z tego nie wyszło.Zniknął zjej życia i to było najlepsze, co mógł zrobić.Mogła teraz wrócić do swojejspokojnej, kontrolowanej wegetacji.Lecz choć to wszystko brzmiało bardzo rozsądnie, na myśl o długich,straszliwie samotnych latach bez Steve'a wybuchnęła nieopanowanympłaczem.125RSROZDZIAA JEDENASTYPrzeszła do samochodu, ukryła twarz w dłoniach i tak siedziała,wstrząsana rozpaczliwym szlochem.Nie miała pojęcia, co teraz będzie.Być może zmarnowałanajwspanialszą szansę, jaką dawał jej los.On przecież chciał tylko jednego,żeby z nim porozmawiała.Lecz ona nie umiała rozmawiać.Ani z rodzicami, ani z terapeutą.Znikim.Przez osiem długich lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]