[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniałam sobie, co mi opowiadał o swojej matce.Kiedyś zadzwonił do niej do Kalifornii i spytał, jak mogła pewnego dnia po prostu odejść i go zostawić,jak mogła porzucić dwuletnie dziecko, żeby rosło z raną w sercu? Myślałam o odpowiedzi, jaką od niejwtedy otrzymał:  Widać można, skoro ja to zrobiłam" - tylko tyle miała do powiedzenia.Pomyślałam odłoniach Jona błądzących po moim ciele, pieszczących moje piersi, o jego ustach na moim łonie, o termi-narzu, jaki mi podarował, i o jego mieszkaniu, które przypuszczalnie już wynajął, a które miało duże po-dwójne łóżko.Poczułam ból w sercu.- Powiedz mu, żeby poszedł do diabła! - przykazałam.- Masz to jak w banku - odparł Jeff.* * *Kiedy mi moja psychoterapeutka zaproponowała, żebym prowadziła dziennik i drobiazgowo prze-analizowała wszystkie wydarzenia tego roku, chodziło jej głównie o to, żebym sprecyzowała uczucia, ja-kich doznawałam zaraz po zaaresztowaniu, zanim jeszcze sąd zapoznał się ze sprawą i zdecydował, czybędę postawiona w stan oskarżenia, czy nie.Początkowo myślałam, że mój dziennik powinien przypomi-nać pamiętnik, jaki prowadziłam w szkole, w klasie pani Forburg.To za jej podszeptem zaczęłam pisaćwypracowania, a także wiersze, czyli - mówiąc górnolotnie - z jedwabnej tkaniny inteligencji wysnuwaćnić sztucznej emocji.Muszę wyznać, że łatwiej mi było oszukiwać moją terapeutkę niż kiedyś panią For-burg.Moja nauczycielka angielskiego była bowiem ostrzejsza i bardziej wymagająca, niżby to sugerowałaRLT jej skłonność do żartów.Odsyłała mi na przykład moje wiersze z krótko ujętą negatywną oceną:  Zręcznienapisane, ale".lub trochę delikatniej:  Piękny język, ale gdzie w tym jesteś ty?"Ciężko mi było przyznać się mojej terapeutce, choć w końcu to zrobiłam, że bardzo niewiele emocjiprzeżywałam w czasie pierwszych tygodni od chwili, gdy oskarżono mnie o spowodowanie śmierci matki.Gdybym wtedy wiedziała o psychiatrii tyle, ile wiem dzisiaj, uznałabym, że odpowiedz, jakiejudzieliłam terapeutce, była całkiem dobra, bo brak emocji można bez trudu zakwalifikować jako  chłóduczuciowy".W tamtym czasie byłam przekonana, że ów chłód bierze się stąd, iż w sferze uczuć popełnia-łam wciąż te same błędy i jak alkoholik lub umysłowo chory miewałam nawroty.Próbowałam być córecz-ką mamusi, a potem zdecydowanie zmieniłam zdanie i chciałam być córeczką tatusia, i tak moje chwiejneuczucia utrwalały się w roztworze cynizmu i wewnętrznego pogmatwania.Czasem się zastanawiam, czywszystkie dzieci muszą dokonywać tego rodzaju wyborów.Wyobraziłam sobie swoją matkę, jak siedzi ipilnuje dzidziusia, który ledwo zaczął chodzić, i wypatruje wczesnych oznak, czyje to dziecko będzie: jejczy męża, jakby chodziło o ręczniki.Rozważam też, czy nie dlatego moi rodzice mieli aż troje dzieci,żeby łączące nas z nimi więzy rozmienić na drobne.Liczbowo zwyciężała mama, ale jeśli chodzi o siłęuczuć i oddanie ze strony dzieci, z tym było już gorzej.Chyba nie wygrywała w konkurencji z ojcem, wkażdym razie nie do końca.Trudno to wytłumaczyć, ale się okazało, że można prowadzić zwykłe życie nawet wtedy, gdy wotoczeniu dzieją się nadzwyczajne rzeczy.Jeff miał rację: liczba reporterów przed domem pani Forburgwzrosła w następnych kilku dniach.Potem wprawdzie nastąpił odpływ, ale wkrótce znowu przybyło ichwięcej.Stało się tak wtedy, gdy wyszły na jaw nowe szczegóły śledztwa.Sensację wzbudziło zwróceniesię prokuratora z prośbą o pomoc do słynnego patologa z Florydy, wiadomość, że przed Sądem Przysię-głych ma zeznawać mój były kochaś, i możliwość zastosowania przez kuratorium dyscyplinarnej kary wo-bec nauczycielki Brendy Forburg za to, że kiedy co rano wychodzi z domu do szkoły, nie unika dziennika-rzy, ale chętnie staje w blasku telewizyjnych jupiterów i błysku licznych fleszów.- Proszę bardzo, niech mnie wyrzucą - mówiła pani Forburg, robiąc kawę tego dnia, gdy po razostatni wystąpiła na łamach  Tribune".- Nie mam nic przeciwko temu, żeby żyć z renty socjalnej, alechciałabym nadal móc wpajać moim uczniom zasady właściwego postępowania.- A ja wciąż do końca nie rozumiem, dlaczego pani to robi - powiedziałam.- Bo uważam, że nie ma gorszego marnotrawstwa niż marnowanie rozumu.- Naprawdę?- Oczywiście.Potrzebowałaś pomocy, a ja byłam w stanie ci jej udzielić i nie ma w tym niczegoniezwykłego.- W filmie, który się w pani życiu teraz rozgrywa, przypada pani chyba rola Shirley Booth - rzuci-łam bez głębszego namysłu.- Szczerze nie znosiłam tej aktorki - odparła pani Forburg.RLT Gdy chwilę potem wyszła, usłyszałam hałas, szum, a potem trzaskanie aparatów fotograficznych.Jednocześnie dochodziły do mnie głośno zadawane pytania przybierające formę niczym nieuzasadnionejpoufałości.- Brendo, czy to prawda, że stracisz pracę?- Może nam opowiesz, co porabia Ellen?- Czy rozmawiasz z nią o tym, co zrobiła?Odgłosy skręcającego samochodu i rozpryskującego się żwiru świadczyły o tym, że pani Forburgopuściła podjazd, i wszystko ucichło.Przykrość sprawiała mi nie tylko natarczywość reporterów, ale i sposób, w jaki ludzie na mnie pa-trzyli w supermarkecie czy na targu.Nieraz rzucali mi ukradkowe spojrzenia z boku, a często nachalnie sięwe mnie wpatrywali.Po dwóch tygodniach reporterzy odeszli sprzed drzwi domu, w którym mieszkałam.Postanowili chyba przeczekać, aż zaczną się następne przesłuchania i rozegra się łatwy do relacjonowaniadramat na sali sądowej.W  Tribune" nadal jednak ukazywała się fotografia, pokazująca mnie, jak opusz-czam sąd po postawieniu mi formalnych zarzutów, ilekroć prokurator Best ogłaszał na mój temat noweszczegóły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl