[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję.Zaczekam na panie przed kościołem.Nicholas ruszył Paragon Street, po kilku minutach znalazłsię przy St.Swithin i zajrzał do wnętrza.Pastor w najlepszewygłaszał kazanie, a głośne pochrapywania starszych dżen-telmenów siedzących w ostatniej ławce nie były wielką za-chętą do wysłuchiwania wygłaszanych z ambony myśli, prze-to Nicholas wycofał się przezornie na dziedziniec kościelny.Ranek był piękny, słoneczny i jego lordowska mość nie miałnic przeciwko temu, by, przechadzając się wśród starych na-grobków, zaczekać, aż parafianie zaczną wychodzić z kościo-ła.W kościele panował natomiast półmrok i chłód.Camillajuż po raz czwarty usiłowała skupić uwagę na uczonej egze-gezie Listu do Efezjan, niestety na darmo.A przecież wy-chodziła na nabożeństwo chętnie, z nadzieją, że atmosferadomu bożego pomoże jej chociaż na chwilę oderwać myśliod Nicholasa, a także zastanowić się nad niestosownością jejzachowania poprzedniego dnia.Utkwiła spojrzenie w książeczce do nabożeństwa, nie-stety nie potrafiła wyrazić stosownej skruchy.Zamknęłaoczy.Aż nadto dobrze pamiętała, co zdarzyło się podczasprzejażdżki.Dłonie Nicholasa, jego usta.Omal mu nie uległa.- Nie! - Zdała sobie sprawę, że musiała szepnąć to naSRgłos, bo Ophelia odwróciła się i spojrzała na nią zdziwiona.Camilla odpowiedziała chłodnym spojrzeniem.Mama naszczęście zdrzemnęła się dyskretnie, więc nie docierało doniej, co dzieje się z córką.Poprzedniego dnia też nie zwracałana nią uwagi, przejęta wypadkiem Ophelii.Pastor ciągnął kazanie, ale Camilla nie słyszała, o czymmówi.Wbiła wzrok w ołtarz, usiłując się skupić.Dało to tyl-ko taki efekt, iż ujrzała siebie oczami wyobrazni, jak kroczyw białej sukni, w welonie z delikatnego tiulu w stronę tegożołtarza, przy którym czeka na nią Nicholas.W ławkach sie-dzą krewni, przyjaciele, znajomi.W powietrzu unosi się za-pach pomarańczowego kwiecia i lilii, słychać szelest sukni.Z takim obrazem w oczach odśpiewała ostatni hymn, poczym razem z innymi ruszyła do wyjścia.Mama i Opheliazatrzymały się jeszcze, by.zamienić słowo z pastorem żeg-nającym w przedsionku wiernych, a Camilla wyszła na ze-wnątrz.I zobaczyła Nicholasa.Co on tu robi? - myślała jak w gorączce.Podeszła do niego powoli.Czeka na mnie? - pytała siebie z nadzieją.Owszem, czekał.Oparty o murek podziwiał przez ostatnie minuty widokroztaczający się z kościelnego dziedzińca przy zbiegu Pa-ragon Street i Walcot Street.Zlokalizował rezydencję pańKnight, pózniej domek panny Davide.Ogrody obydwu do-mostw stykały się z sobą.SRZmrużył oczy i mocno zacisnął dłonie.Tamtej nocy panna Davide" musiała wymknąć się z domku kuchennymidrzwiami, przez ogród, do rezydencji na Paragon Street,gdzie przemieniła się w szacowną pannę Knight.- A niech to diabli! - zaklął pod nosem.- Niech to wszy-scy diabli.- Właśnie teraz, kiedy mu się wydawało, że wresz-cie znalazł żonę, odkrywa jej tajemnicę.Kobieta, z którą go-tów byłby spędzić resztę życia, okazała się aktorką!Nicholas spuścił głowę, zacisnął dłonie.Z drugiej stronypanna Davide była rzeczywiście niedosiężna i nieosiągalna,w tym nie kłamała.Tak bardzo, że te słowa należałoby pisaćwielkimi literami.Lysette Davide, vel Camilla Knight, velNiedosiężna Dziewica.Cóż, panna z jej klasy powinna byćdziewicą, rezolutną i namiętną, ale dziewicą.Pamiętał, jakzachowywała się w Zielonym Salonie, jak zręcznie radziłasobie z adoratorami, roztaczając zarazem niepojęty czar istawiając nieprzekraczalne granice.Pamiętał, co mówiła, gdykomplementowano ją beż żadnej miary i obsypywano prezen-tami.Stawiająca całą swą reputację, całą swą przyszłość w ha-zard, szalona panna Camilla Knight.Dlaczego poważyła sięna takie ryzyko? Dlaczego wystąpiła przeciwko zasadom,obowiązującym w wysokich sferach? Skąd ta nieokiełznanabrawura?Wytłumaczenie było jedno: zdecydowały względy finan-sowe.Co do tego Nicholas nie miał raczej wątpliwości.Gdyby prawda wyszła na jaw, panie Knight byłyby skom-promitowane, musiałyby zamieszkać na wsi, ukryć się, uciecSRod świata.Całe szczęście, że odkrył prawdę, zanim powie-dział Camilli, jakie ma wobec niej zamiary.Ciekawe, co byodpowiedziała? Teraz rozumiał jej zapewnienie, że nigdy niewyjdzie za mąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Dziękuję.Zaczekam na panie przed kościołem.Nicholas ruszył Paragon Street, po kilku minutach znalazłsię przy St.Swithin i zajrzał do wnętrza.Pastor w najlepszewygłaszał kazanie, a głośne pochrapywania starszych dżen-telmenów siedzących w ostatniej ławce nie były wielką za-chętą do wysłuchiwania wygłaszanych z ambony myśli, prze-to Nicholas wycofał się przezornie na dziedziniec kościelny.Ranek był piękny, słoneczny i jego lordowska mość nie miałnic przeciwko temu, by, przechadzając się wśród starych na-grobków, zaczekać, aż parafianie zaczną wychodzić z kościo-ła.W kościele panował natomiast półmrok i chłód.Camillajuż po raz czwarty usiłowała skupić uwagę na uczonej egze-gezie Listu do Efezjan, niestety na darmo.A przecież wy-chodziła na nabożeństwo chętnie, z nadzieją, że atmosferadomu bożego pomoże jej chociaż na chwilę oderwać myśliod Nicholasa, a także zastanowić się nad niestosownością jejzachowania poprzedniego dnia.Utkwiła spojrzenie w książeczce do nabożeństwa, nie-stety nie potrafiła wyrazić stosownej skruchy.Zamknęłaoczy.Aż nadto dobrze pamiętała, co zdarzyło się podczasprzejażdżki.Dłonie Nicholasa, jego usta.Omal mu nie uległa.- Nie! - Zdała sobie sprawę, że musiała szepnąć to naSRgłos, bo Ophelia odwróciła się i spojrzała na nią zdziwiona.Camilla odpowiedziała chłodnym spojrzeniem.Mama naszczęście zdrzemnęła się dyskretnie, więc nie docierało doniej, co dzieje się z córką.Poprzedniego dnia też nie zwracałana nią uwagi, przejęta wypadkiem Ophelii.Pastor ciągnął kazanie, ale Camilla nie słyszała, o czymmówi.Wbiła wzrok w ołtarz, usiłując się skupić.Dało to tyl-ko taki efekt, iż ujrzała siebie oczami wyobrazni, jak kroczyw białej sukni, w welonie z delikatnego tiulu w stronę tegożołtarza, przy którym czeka na nią Nicholas.W ławkach sie-dzą krewni, przyjaciele, znajomi.W powietrzu unosi się za-pach pomarańczowego kwiecia i lilii, słychać szelest sukni.Z takim obrazem w oczach odśpiewała ostatni hymn, poczym razem z innymi ruszyła do wyjścia.Mama i Opheliazatrzymały się jeszcze, by.zamienić słowo z pastorem żeg-nającym w przedsionku wiernych, a Camilla wyszła na ze-wnątrz.I zobaczyła Nicholasa.Co on tu robi? - myślała jak w gorączce.Podeszła do niego powoli.Czeka na mnie? - pytała siebie z nadzieją.Owszem, czekał.Oparty o murek podziwiał przez ostatnie minuty widokroztaczający się z kościelnego dziedzińca przy zbiegu Pa-ragon Street i Walcot Street.Zlokalizował rezydencję pańKnight, pózniej domek panny Davide.Ogrody obydwu do-mostw stykały się z sobą.SRZmrużył oczy i mocno zacisnął dłonie.Tamtej nocy panna Davide" musiała wymknąć się z domku kuchennymidrzwiami, przez ogród, do rezydencji na Paragon Street,gdzie przemieniła się w szacowną pannę Knight.- A niech to diabli! - zaklął pod nosem.- Niech to wszy-scy diabli.- Właśnie teraz, kiedy mu się wydawało, że wresz-cie znalazł żonę, odkrywa jej tajemnicę.Kobieta, z którą go-tów byłby spędzić resztę życia, okazała się aktorką!Nicholas spuścił głowę, zacisnął dłonie.Z drugiej stronypanna Davide była rzeczywiście niedosiężna i nieosiągalna,w tym nie kłamała.Tak bardzo, że te słowa należałoby pisaćwielkimi literami.Lysette Davide, vel Camilla Knight, velNiedosiężna Dziewica.Cóż, panna z jej klasy powinna byćdziewicą, rezolutną i namiętną, ale dziewicą.Pamiętał, jakzachowywała się w Zielonym Salonie, jak zręcznie radziłasobie z adoratorami, roztaczając zarazem niepojęty czar istawiając nieprzekraczalne granice.Pamiętał, co mówiła, gdykomplementowano ją beż żadnej miary i obsypywano prezen-tami.Stawiająca całą swą reputację, całą swą przyszłość w ha-zard, szalona panna Camilla Knight.Dlaczego poważyła sięna takie ryzyko? Dlaczego wystąpiła przeciwko zasadom,obowiązującym w wysokich sferach? Skąd ta nieokiełznanabrawura?Wytłumaczenie było jedno: zdecydowały względy finan-sowe.Co do tego Nicholas nie miał raczej wątpliwości.Gdyby prawda wyszła na jaw, panie Knight byłyby skom-promitowane, musiałyby zamieszkać na wsi, ukryć się, uciecSRod świata.Całe szczęście, że odkrył prawdę, zanim powie-dział Camilli, jakie ma wobec niej zamiary.Ciekawe, co byodpowiedziała? Teraz rozumiał jej zapewnienie, że nigdy niewyjdzie za mąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]