[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam, żeby Malloy mnie polubił.A właściwie.chodziło o coś więcej.Zaniepokoiłam się, gdy zdałam sobie z tego sprawę, dotarło do mnie bowiem, że taknaprawdę zapragnęłam być do niego podobna. Tak  przyznałam. Dobry powód, żeby zabić żonę.Najlepszy ze wszystkich, jakiemi przychodzą do głowy.Sama nie wiedziałam, co chcę przez to powiedzieć.Niepokoiło mnie własne zachowanie. Odebrali mu broń, odznakę i częściowo go zawiesili.Jest teraz gryzipiórkiem, szarąmyszą.Wypełnia papiery.Kiedy po raz pierwszy go przesłuchiwali, spytał, czy chcązobaczyć jego oficjalnie wystawione przez policyjnego psychiatrę papiery.Dostał je dwa latatemu, kiedy jego stara zadzwoniła do szefa Wydziału i zagroziła, że się zabije, jeśli Rodrigueznie pojawi się w domu.A jakże, chcieli je obejrzeć.Tyle że kiedy Richie im je pokazał,pieprzone, tłuste gnoje je skonfiskowały.Malloy zaczął się śmiać.Postawił stopę na szczeblu mojego stołka; nad kostkądostrzegłam czarną kaburę. Powiedzieli, że oddadzą mu papiery wraz z bronią i odznaką.Tak czy owak, teraznie ma nic.Ani żony, ani broni, ani odznaki, ani pisma, w którym lekarz stwierdza, że Richienie jest wariatem.To pismo było dla niego najważniejsze.Kurczę, codziennie je sobieodczytywał. Kogo nazywacie szarymi myszkami? Co to znaczy? Szarymi myszami. No właśnie. To faceci, którzy chowają jaja do szuflady.Tacy, którzy przeprowadzają egzamin naoficera.I tacy, którzy nie chcą pracować na ulicy, bo są na to zbyt leniwi albo za bardzo sięboją. Malloy zamówił następną kolejkę, mimo iż nie skończyłam jeszcze poprzedniegokufla.Barman wybrał dziesięciodolarowy banknot z reszty na barze.Jak większośćgadatliwych osób, detektyw nie opowiedział mi niczego o sobie.Mówił dużo, leczdowiadywałam się tylko tego, co chciał mi powiedzieć.Nie wystarczało mi to. Jesteś pewna, że nie spotkaliśmy się wcześniej?  spytał nagle. Przysięgam naBoga, że gdzieś cię już widziałem.Byłaś kiedyś na plaży, na brzegu? Może tam cięwidziałem.Nosisz wzorzyste bikini?Spojrzałam w te zimnobłękitne oczy.Postanowiłam zatrzymać dla siebie swojepodejrzenia i skłamać.To była moja stara, konformistyczna taktyka. Cóż, ja cię nie znam. To był mój trzeci, szósty, a może nawet dziesiąty błąd.Przestałam już liczyć. Po prostu kogoś ci przypominam  dodałam. Tak  odparł, rozglądając się. Pewnie tak.Przy barze, obok drzwi siedziała ładna czarna dziewczyna.Kiedy podniosłam na niąoczy, spostrzegłam, że patrzy na Malloya.Odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy to zauważył.Powinnam była wiedzieć. Odpowiadamy im spojrzeniem  odezwał się, pochylając się bliżej ku mnie. Taksię flirtuje z czarnymi dziewczynami.Na biały towar sam się lubię pogapić.Przyłapie mnietaka, wtedy odwracam wzrok.Zrobię tak z pięć albo sześć razy i babka myśli, że jestem jużjej.Spojrzał ponownie na Murzynkę. Chcesz ją poderwać  stwierdził nagle.Wpatrzyłam się w niego z uwagą, zaskoczona, że w ogóle rozważam jego sugestię.Nigdy dotąd nie brałam udziału w żadnym trójkącie z mężczyzną, i drugą kobietą.Jeszczebardziej zdziwiła mnie kolejna myśl  Malloy interesował mnie tak bardzo, że nie życzyłamsobie obecności innej przedstawicielki mojej płci.Byłam zazdrosna o każdą.Z nikim niechciałam się nim dzielić. Nie  powiedziałam krótko. Słuchaj  szepnął. Chcę żebyś wiedziała, że niewiele spraw jest mi obcych.Z moim ciałem działo się coś dziwnego.Odniosłam wrażenie, że zaczyna żyćwłasnym życiem.Zawoalowane przechwałki Malloya zadziałały na mnie jak spowiedz, która tak mi się przynajmniej wydawało  maskowała jakąś pogróżkę. A pieprzyłeś kiedykolwiek trupa?  spytałam.Próbowałam bawić się z nim dalej wtę narzuconą mi grę, chociaż wiedziałam, że nie jestem w stanie mu dorównać. Kogoś umarłego?  Roześmiał się. Nie.Z pewnością nie.Na pewno nie pieprzyłem nikogo, o kim wiedziałbym, że nie żyje. Ten chłopak, który był ze mną dziś wieczorem.Ten, z którym chciałeśporozmawiać. Znowu zmieniałam temat.Wytarł usta. Nie muszę z nikim rozmawiać.Zaskoczył mnie tym stwierdzeniem. Już nie.Osobnik, który zabił tę laskę, wie wszystko o ludzkim ciele.Niełatwo jestpodciąć komuś w taki sposób gardło.Twój przyjaciel Cornelius chyba nie potrafi wykręcićczłowiekowi ramienia w stawie i oderwać go od reszty ciała, prawda? Nie.o ile wiem. Technika przypomina dzielenie kurczaka, rozumiesz? Umiesz ukręcać udkaupieczonemu kurczakowi? Odrywać je?Malloy wziął moją rękę i położył mi ją między pierś i drugie ramię.Poczułam się jaknapiętnowana. Kość barkowa  oświadczył. Tu jest staw ramienia.Bardzo trudne.Trzebadokładnie wiedzieć, jak to zrobić. Ty wiesz , pomyślałam.Nagle się uśmiechnął i puścił moją rękę.Spojrzałam przez ramię, zastanawiając się, co przyciągnęło jego uwagę.Zobaczyłam postawnego, przystojnego detektywa Rodrigueza, który nie liże niczego,co wstaje i odchodzi. Cześć  rzuciłam wesoło. Cześć.Co u was?  Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jak ci się udało urwać z roboty, stary?  spytał Malloy.Jego ton zmienił się z mówiącego do babki na  mówiący do kumpla. Wypuścili cię?Rodriguez wyszczerzył zęby. Kurwa mać, nie zamierzam nic robić.Co twoim zdaniem miałbym zrobić?Sięgnął pod marynarkę.Ze zdobionej mapą Puerto Rico kabury wyjął plastikowypistolet i wystrzelił w twarz Malloya cienki strumyczek wody.Wręczyłam mojemu detektywowi serwetkę, którą wytarł sobie twarz.Natychmiastpożałowałam tego gestu, uświadomiłam sobie bowiem, że zachowuję się jak typowa baba. Och, chciałbym się mylić  mruknął Rodriguez do Malloya  ale zdaje mi się, że wtobie lepiej się nie zakochiwać. Daj spokój  odparł Malloy.  Musiałem zaparkować na ulicy Christophera.Chyba ze stu pieprzonych naganiaczyproponowało mi wszelkie możliwe usługi seksualne. Potrząsnął głową z oburzeniem. Ale nie miałbyś nic przeciwko temu, gdyby kilku facetów próbowało wypieprzyć stokobiet jednej nocy  z zaskoczeniem usłyszałam własne słowa. Skąd to możesz wiedzieć?  odburknął.Zamówił wódkę i sok z żurawin.Wyjaśnił,że pomaga mu na zapalenie pęcherza, którego się nabawił od siedzenia na dupie.Poczułam doniego nagłą niechęć i fakt ten mnie zdziwił, zwłaszcza wobec jego ogromnego osobistego czyteż  ściślej rzecz ujmując  bezosobowego piękna, typowo męskiego czaru, który zwyklewysoce sobie ceniłam.W dodatku Rodriguez zachowywał się w sposób bardzo chłodny ispokojny, wręcz obojętny, a taką postawę ceniłam sobie jeszcze bardziej. Wiesz?  zwrócił się do Malloya. Jedna z cywilnych sekretarek, znasz ją,Dewanne, ta chuda laska, spytała mnie dzisiaj, jaka jest różnica między sześćdziesiąt dziewięći departamentem policji. Spojrzał na mnie. Znasz ten dowcip?Potrząsnęłam głową. Chyba nie.Odwrócił się z powrotem do Malloya. Przy sześćdziesiąt dziewięć musisz się gapić tylko na jednego kutasa.Malloy uśmiechnął się. Ta mała to dobre dziecko.Ze trzy razy przepisała moje raporty. Ma ochotę possać ci fiuta  rzucił Rodriguez.Ponownie rozejrzał się po sali irównież dostrzegł siedzącą przy barze czarną dziewczynę.Uśmiechnął się do niej.Malloyzauważył, że obserwuję jego partnera i mrugnął do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl