[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba będzieużyć książek zamówień.Słowa Troya wywołały u Simona ból podobny do ostrej niestrawności.Przez chwilę się zastanawiał,czy nie iść do domu, symulując chorobę, ale wiedział, że bez jego pomocy Zwierzaki nie dadzą radydokończyć rozładunku do rana.Strach ścisnął go za gardło.Nie potrafił posługiwać się książką zamówień.Simon McQueen nie umiał czytać.- No to do roboty - powiedział Tony.Zabrali się do pracy z zapamiętaniem, jakie zwykle przejawiali tylko na imprezach.Zwiszczałynożyki do cięcia pudeł, strzelały metkownice, a przy krańcach regałów puste kartony piętrzyły się nawysokość ramion.Musieli nie tylko poradzić sobie z wyjątkowo dużą dostawą, ale jeszcze wygospodarować dodatkowągodzinę na wypełnienie zamówień.Zazwyczaj sprawę załatwiał czytnik kodów kreskowych, ale skoro sięeleonora & polgaraouslandasczepsuł, każdy z nich musiał się zająć odręcznym wpisywaniem towarów do wielkiej książki zamówień,pod postacią segregatora z luznymi kartkami.Przed piątą rano większość dostawy znalazła się na półkach,a Simon McQueen rozważał pomysł, czy nie upuścić noża i skaleczyć się w nogę, dzięki czemu mógłbysię schronić w ambulatorium.Ale wtedy światło dzienne mogłaby ujrzeć tajemnica jeszcze gorsza niżanalfabetyzm.Tommy wszedł między regały, gdzie znajdował się Simon, niosąc książkę zamówień.- Lepiej zacznij, Sime.- Podał mu książkę i ołówek.- Mam jeszcze sto skrzynek do rozładowania - odparł Simon, nie podnosząc wzroku.- Niech ktośinny zacznie.- Nie, masz największy dział.Dawaj.- Tommy szturchnął go książką w ramię.Simon podniósł głowę, a potem rzucił nóż i powoli wziął segregator.Otworzył go i popatrzył napierwszą stronę, potem na półkę, potem znowu na papier.- Nie przesadzaj z zamówieniami na soki, mamy spory zapas w magazynie.Simon skinął głową i spojrzał na książkę, a następnie na półkę z warzywami przed sobą.- Nie ta strona, Simon - zauważył Tommy.- Wiem - warknął Simon w odpowiedzi.- Po prostu szukam.- Zaczął przewracać kartki, po czymzatrzymał się na stronie z dodatkami do ciast i znów popatrzył na półkę z warzywami.Czuł na sobiespojrzenie Tommy'ego i marzył, by ten chudy, mały, pedałkowaty mól książkowy, ten fiutek i skurwielposzedł sobie i zostawił go w spokoju.- Simon.Simon podniósł błagalny wzrok.- Daj mi książkę - poprosił Tommy.- Myślę, że wypełnię dziś zamówienia ze wszystkich działów.Będziecie mieli więcej czasu na układanie towarów, a ja i tak muszę się lepiej zapoznać ze sklepem.- Umiem to zrobić - powiedział Simon.- Wiem - odparł Tommy i wziął książkę.- Ale po co marnować twoje zdolności na te bzdury?Gdy się oddalał, Simon po raz pierwszy tej nocy wziął głęboki wdech.- Flood! - zawołał.- Stawiam piwo po fajrancie.Tommy nie obejrzał się.- Wiem - powiedział.Jody stała przy oknie na pogrążonym w mroku poddaszu, patrząc na menela leżącego na chodniku podrugiej stronie ulicy i klnąc pod nosem.Wynoś się, draniu, myślała.Mimo to miała pewne poczuciebezpieczeństwa wynikające ze znajomości pozycji wroga.Dopóki ten tutaj leżał na chodniku, Tommy byłbezpieczny w sklepie.Nigdy wcześniej nie czuła potrzeby, by kogoś chronić.Zawsze była po drugiej stronie, to ona szukałaochrony, silnego ramienia, na którym mogłaby się oprzeć.Teraz sama była silnym ramieniem,przynajmniej po zachodzie słońca.Odprowadziła Tommy'ego po schodach na dół i zaczekała z nim nataksówkę, która zawiozła go do pracy.Gdy patrzyła za odjeżdżającym samochodem, pomyślała, żepewnie właśnie tak czuła się mama, kiedy pierwszy raz odprowadziła ją do szkolnego autobusu, tyle żeTommy nie ma pudełka na drugie śniadanie z namalowaną Barbie.Nie spuszczała z oczu wampirależącego po drugiej stronie ulicy.Mijały godziny, a ona raz za razem zadawała sobie te same pytania, nie znajdując rozwiązaniaswojego problemu ani nie dostrzegając żadnej logiki w zachowaniu wampira.Czego chciał? Dlaczegozabił staruszkę i zostawił ją w śmietniku? Czy próbował ją przerazić albo zastraszyć, czy może w tymwszystkim kryło się jakieś przesłanie? Nie jesteś nieśmiertelna.Wciąż możesz zostać zabita" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Trzeba będzieużyć książek zamówień.Słowa Troya wywołały u Simona ból podobny do ostrej niestrawności.Przez chwilę się zastanawiał,czy nie iść do domu, symulując chorobę, ale wiedział, że bez jego pomocy Zwierzaki nie dadzą radydokończyć rozładunku do rana.Strach ścisnął go za gardło.Nie potrafił posługiwać się książką zamówień.Simon McQueen nie umiał czytać.- No to do roboty - powiedział Tony.Zabrali się do pracy z zapamiętaniem, jakie zwykle przejawiali tylko na imprezach.Zwiszczałynożyki do cięcia pudeł, strzelały metkownice, a przy krańcach regałów puste kartony piętrzyły się nawysokość ramion.Musieli nie tylko poradzić sobie z wyjątkowo dużą dostawą, ale jeszcze wygospodarować dodatkowągodzinę na wypełnienie zamówień.Zazwyczaj sprawę załatwiał czytnik kodów kreskowych, ale skoro sięeleonora & polgaraouslandasczepsuł, każdy z nich musiał się zająć odręcznym wpisywaniem towarów do wielkiej książki zamówień,pod postacią segregatora z luznymi kartkami.Przed piątą rano większość dostawy znalazła się na półkach,a Simon McQueen rozważał pomysł, czy nie upuścić noża i skaleczyć się w nogę, dzięki czemu mógłbysię schronić w ambulatorium.Ale wtedy światło dzienne mogłaby ujrzeć tajemnica jeszcze gorsza niżanalfabetyzm.Tommy wszedł między regały, gdzie znajdował się Simon, niosąc książkę zamówień.- Lepiej zacznij, Sime.- Podał mu książkę i ołówek.- Mam jeszcze sto skrzynek do rozładowania - odparł Simon, nie podnosząc wzroku.- Niech ktośinny zacznie.- Nie, masz największy dział.Dawaj.- Tommy szturchnął go książką w ramię.Simon podniósł głowę, a potem rzucił nóż i powoli wziął segregator.Otworzył go i popatrzył napierwszą stronę, potem na półkę, potem znowu na papier.- Nie przesadzaj z zamówieniami na soki, mamy spory zapas w magazynie.Simon skinął głową i spojrzał na książkę, a następnie na półkę z warzywami przed sobą.- Nie ta strona, Simon - zauważył Tommy.- Wiem - warknął Simon w odpowiedzi.- Po prostu szukam.- Zaczął przewracać kartki, po czymzatrzymał się na stronie z dodatkami do ciast i znów popatrzył na półkę z warzywami.Czuł na sobiespojrzenie Tommy'ego i marzył, by ten chudy, mały, pedałkowaty mól książkowy, ten fiutek i skurwielposzedł sobie i zostawił go w spokoju.- Simon.Simon podniósł błagalny wzrok.- Daj mi książkę - poprosił Tommy.- Myślę, że wypełnię dziś zamówienia ze wszystkich działów.Będziecie mieli więcej czasu na układanie towarów, a ja i tak muszę się lepiej zapoznać ze sklepem.- Umiem to zrobić - powiedział Simon.- Wiem - odparł Tommy i wziął książkę.- Ale po co marnować twoje zdolności na te bzdury?Gdy się oddalał, Simon po raz pierwszy tej nocy wziął głęboki wdech.- Flood! - zawołał.- Stawiam piwo po fajrancie.Tommy nie obejrzał się.- Wiem - powiedział.Jody stała przy oknie na pogrążonym w mroku poddaszu, patrząc na menela leżącego na chodniku podrugiej stronie ulicy i klnąc pod nosem.Wynoś się, draniu, myślała.Mimo to miała pewne poczuciebezpieczeństwa wynikające ze znajomości pozycji wroga.Dopóki ten tutaj leżał na chodniku, Tommy byłbezpieczny w sklepie.Nigdy wcześniej nie czuła potrzeby, by kogoś chronić.Zawsze była po drugiej stronie, to ona szukałaochrony, silnego ramienia, na którym mogłaby się oprzeć.Teraz sama była silnym ramieniem,przynajmniej po zachodzie słońca.Odprowadziła Tommy'ego po schodach na dół i zaczekała z nim nataksówkę, która zawiozła go do pracy.Gdy patrzyła za odjeżdżającym samochodem, pomyślała, żepewnie właśnie tak czuła się mama, kiedy pierwszy raz odprowadziła ją do szkolnego autobusu, tyle żeTommy nie ma pudełka na drugie śniadanie z namalowaną Barbie.Nie spuszczała z oczu wampirależącego po drugiej stronie ulicy.Mijały godziny, a ona raz za razem zadawała sobie te same pytania, nie znajdując rozwiązaniaswojego problemu ani nie dostrzegając żadnej logiki w zachowaniu wampira.Czego chciał? Dlaczegozabił staruszkę i zostawił ją w śmietniku? Czy próbował ją przerazić albo zastraszyć, czy może w tymwszystkim kryło się jakieś przesłanie? Nie jesteś nieśmiertelna.Wciąż możesz zostać zabita" [ Pobierz całość w formacie PDF ]