[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szydło pojawił się w drzwiach sypialni, jakby zmalały i jeszczebardziej skurczony niż zwykle.I starszy.Dziwna rzecz, pomyślał książę, widzi sięposturę, garb albo pokręcone kończyny, ale nie dostrzega wieku owych monstrów,które czepiają się dworskiej klamki.Jednak nie miał czasu na dalsze rozmyślania. Pani Jasenka - powiedział karzeł - chodzcie szybko, wasza wysokość, paniJasenka."To nigdy nie była jedna z tych rzeczy, o których śpiewali pieśniarze.Jasenkaza mało znaczyła we fraucymerze, by księżna Egrenne próbowała podsuwać jąsynowi na kochankę - a miała zwyczaj dbać, by tych mu nie brakowało.Zbyt uboga.Zbyt niebezpieczna - córka buntownika, który wraz ze spichrzańskim kniaziempociągnął przeciwko świątyni.Zbyt głupia, by dać się przekupić.I zbyt nieostrożna,by pozwolić się zastraszyć. Jeśli mój pan jest ze mną, któż będzie przeciw mnie",powiedziała, kiedy próbował odesłać ją ze Spichrzy.A teraz nie żyła.Nie mógł wybrać doradców ani odprawić opiekunów, więc samowolnie wziąłkochankę: bardzo żałosna granica możliwości dla kogoś, kto powinien być władcąSpichrzy.Wiedział, że było w tym wiele uporu, nic nie znaczącej wściekłości irozgoryczenia.Lecz nigdy nie było miłości.- Wierzcie, że nie próbuję was obrazić.I jestem zbyt zmęczona, bywysłuchiwać obelg Szarka uśmiechnęła się bladym uśmiechem, który nie sięgałoczu.- Ale jest między nami różnica, książę.Bo w wieży Zniącego zobaczyłamwyraznie moją przyszłość splątaną nierozdzielnie z przyszłością KrainWewnętrznego Morza.Nie ma w tym mojej winy, książę, ani mojego wyboru.Jedyniedrwina bogów, którzy ciskają nam w twarz nasze pragnienia.Zaskoczyła go.Znużeniem, z jakim oparła głowę o framugę okna.Niezrozumiałym smutkiem w głosie, który sprawiał, że jej słowa brzmiały niemal jakprośba.I zaraz znienacka przyszło otrzezwienie: to nie była słaba niewiasta, zaśsłabość przeważnie bywa pułapką.Księżna Egrenne wyuczyła go tej lekcji na tyledobrze, by - mimo łez i przekleństw - zdołał dzisiejszego ranka uwięzić matkę w jejpokojach. Zabijcie ją, jeśli ktokolwiek wejdzie do komnaty bez mego zezwolenia",rozkazał przerażonym i nic nie rozumiejącym pachołkom.Dopiero w drzwiachspojrzał na nią - stała pośrodku alkowy, boso, z pobielałą twarzą, bez peruki, zsiwymi włosami opa dającymi na ramiona - i powiedział: Kiedy to się skon czy,matko, odjedziesz ze Spichrzy.Odjedziesz do jakiegoś małego klasztoru na uboczu,a ja będę cię odwiedzał, jak przystoi synowi.Ale jeśli kiedykolwiek wystąpisz prze-ciwko mnie, rozkażę zatknąć twoją głowę nad bramą Spichrzy, dokładnie na tymsamym haku, na którym powieszono głowę ojca.Mam nadzieję, że zrozumiałaś todokładnie, matko".Sądził, że właśnie dlatego usłuchała: nie tyle z powodu słów, ilejego głosu.Nigdy wcześniej nie mówił do niej w podobny sposób.Jakby już umarła.Wet za wet, pomyślał.Matka i Jasenka, które tak długo walczyły ze sobą jakpsy nad padliną.Jedna martwa, druga skazana na wygnanie.Ale w tym także niebyło żadnej z tych rzeczy, o których śpiewano pieśni.Jedynie daremna, bezowocnawściekłość, którą przykrył obraz płonącego miasta.- Czy zechcecie mi o tym opowiedzieć, pani? - spytał ostrożnie.- O tym, cozobaczyliście w wieży Zniącego.I o waszych pragnieniach.Pozwoliła poprowadzić się do wysokiego krzesła, bez słowa przyjęła kielich zwinem.Piła powoli, przymrużonymi oczami wpatrując się w pomalowane na rdzawościany.- Moje pragnienia.- powtórzyła martwym głosem.- Książę, przeszłam dalekądrogą z powodu moich pragnień.Dalszą, niż potrafisz zrozumieć.To mnie w jakiśsposób chroniło, z początku.Ponieważ byłam obca w Krainach WewnętrznegoMorza, a ci, którzy stawali mi na drodze, nie należeli do mnie.Jedynie wiedzma.-zawahała się.- Wiedzma odnalazła nas przy przełęczy Skalniaka, może naweturatowała mi życie.A może nie - podniosła na niego wzrok.- Nigdy nie będziemywiedzieć.Jednak dlatego próbowałam ją odesłać.Byłam jej winna choć tyle.Nikomuwięcej nic nie jestem winna.W każdym razie tak mi się zdawało, póki nie weszłam dowieży Zniącego.Nie wiem, dlaczego to opowiadam, książę.- Dlatego, że cokolwiek postanowię, nie zdołam zmienić przeznaczenia -podpowiedział.Jej własne słowa.Znacznie bardziej urągliwe niż wszystko, co zdążyłapowiedzieć księżna Egrenne, nim na koniec zostawił ją własnym myślom - zdumionąi przerażoną zarazem.Lecz książę Evorinth bynajmniej nie usiłował zmieniaćprzeznaczenia.Wściekłość, która ogarnęła go na widok smukłej, nieruchomej dłoniJasenki, przygasła i zelżała pod naporem wieści z ogarniętego pożarem miasta.Miasto, nad którym miał panować, umierało.Bał się.Muszę coś postanowić, myślał.Już teraz.Nie czekając na rady Krawęska, nie szukając sprzymierzeńców wśródkapłanów, nie licząc na wsparcie rajców.Musiał coś postanowić - chociażby o losierudowłosej Zwajki.Nie wiedział co.Szarka skrzywiła się.- Ale obawiam się, że możesz próbować mnie zatrzymać, książę.Wysłaćskrytobójców do moich komnat, zatruć wino, które pijemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Szydło pojawił się w drzwiach sypialni, jakby zmalały i jeszczebardziej skurczony niż zwykle.I starszy.Dziwna rzecz, pomyślał książę, widzi sięposturę, garb albo pokręcone kończyny, ale nie dostrzega wieku owych monstrów,które czepiają się dworskiej klamki.Jednak nie miał czasu na dalsze rozmyślania. Pani Jasenka - powiedział karzeł - chodzcie szybko, wasza wysokość, paniJasenka."To nigdy nie była jedna z tych rzeczy, o których śpiewali pieśniarze.Jasenkaza mało znaczyła we fraucymerze, by księżna Egrenne próbowała podsuwać jąsynowi na kochankę - a miała zwyczaj dbać, by tych mu nie brakowało.Zbyt uboga.Zbyt niebezpieczna - córka buntownika, który wraz ze spichrzańskim kniaziempociągnął przeciwko świątyni.Zbyt głupia, by dać się przekupić.I zbyt nieostrożna,by pozwolić się zastraszyć. Jeśli mój pan jest ze mną, któż będzie przeciw mnie",powiedziała, kiedy próbował odesłać ją ze Spichrzy.A teraz nie żyła.Nie mógł wybrać doradców ani odprawić opiekunów, więc samowolnie wziąłkochankę: bardzo żałosna granica możliwości dla kogoś, kto powinien być władcąSpichrzy.Wiedział, że było w tym wiele uporu, nic nie znaczącej wściekłości irozgoryczenia.Lecz nigdy nie było miłości.- Wierzcie, że nie próbuję was obrazić.I jestem zbyt zmęczona, bywysłuchiwać obelg Szarka uśmiechnęła się bladym uśmiechem, który nie sięgałoczu.- Ale jest między nami różnica, książę.Bo w wieży Zniącego zobaczyłamwyraznie moją przyszłość splątaną nierozdzielnie z przyszłością KrainWewnętrznego Morza.Nie ma w tym mojej winy, książę, ani mojego wyboru.Jedyniedrwina bogów, którzy ciskają nam w twarz nasze pragnienia.Zaskoczyła go.Znużeniem, z jakim oparła głowę o framugę okna.Niezrozumiałym smutkiem w głosie, który sprawiał, że jej słowa brzmiały niemal jakprośba.I zaraz znienacka przyszło otrzezwienie: to nie była słaba niewiasta, zaśsłabość przeważnie bywa pułapką.Księżna Egrenne wyuczyła go tej lekcji na tyledobrze, by - mimo łez i przekleństw - zdołał dzisiejszego ranka uwięzić matkę w jejpokojach. Zabijcie ją, jeśli ktokolwiek wejdzie do komnaty bez mego zezwolenia",rozkazał przerażonym i nic nie rozumiejącym pachołkom.Dopiero w drzwiachspojrzał na nią - stała pośrodku alkowy, boso, z pobielałą twarzą, bez peruki, zsiwymi włosami opa dającymi na ramiona - i powiedział: Kiedy to się skon czy,matko, odjedziesz ze Spichrzy.Odjedziesz do jakiegoś małego klasztoru na uboczu,a ja będę cię odwiedzał, jak przystoi synowi.Ale jeśli kiedykolwiek wystąpisz prze-ciwko mnie, rozkażę zatknąć twoją głowę nad bramą Spichrzy, dokładnie na tymsamym haku, na którym powieszono głowę ojca.Mam nadzieję, że zrozumiałaś todokładnie, matko".Sądził, że właśnie dlatego usłuchała: nie tyle z powodu słów, ilejego głosu.Nigdy wcześniej nie mówił do niej w podobny sposób.Jakby już umarła.Wet za wet, pomyślał.Matka i Jasenka, które tak długo walczyły ze sobą jakpsy nad padliną.Jedna martwa, druga skazana na wygnanie.Ale w tym także niebyło żadnej z tych rzeczy, o których śpiewano pieśni.Jedynie daremna, bezowocnawściekłość, którą przykrył obraz płonącego miasta.- Czy zechcecie mi o tym opowiedzieć, pani? - spytał ostrożnie.- O tym, cozobaczyliście w wieży Zniącego.I o waszych pragnieniach.Pozwoliła poprowadzić się do wysokiego krzesła, bez słowa przyjęła kielich zwinem.Piła powoli, przymrużonymi oczami wpatrując się w pomalowane na rdzawościany.- Moje pragnienia.- powtórzyła martwym głosem.- Książę, przeszłam dalekądrogą z powodu moich pragnień.Dalszą, niż potrafisz zrozumieć.To mnie w jakiśsposób chroniło, z początku.Ponieważ byłam obca w Krainach WewnętrznegoMorza, a ci, którzy stawali mi na drodze, nie należeli do mnie.Jedynie wiedzma.-zawahała się.- Wiedzma odnalazła nas przy przełęczy Skalniaka, może naweturatowała mi życie.A może nie - podniosła na niego wzrok.- Nigdy nie będziemywiedzieć.Jednak dlatego próbowałam ją odesłać.Byłam jej winna choć tyle.Nikomuwięcej nic nie jestem winna.W każdym razie tak mi się zdawało, póki nie weszłam dowieży Zniącego.Nie wiem, dlaczego to opowiadam, książę.- Dlatego, że cokolwiek postanowię, nie zdołam zmienić przeznaczenia -podpowiedział.Jej własne słowa.Znacznie bardziej urągliwe niż wszystko, co zdążyłapowiedzieć księżna Egrenne, nim na koniec zostawił ją własnym myślom - zdumionąi przerażoną zarazem.Lecz książę Evorinth bynajmniej nie usiłował zmieniaćprzeznaczenia.Wściekłość, która ogarnęła go na widok smukłej, nieruchomej dłoniJasenki, przygasła i zelżała pod naporem wieści z ogarniętego pożarem miasta.Miasto, nad którym miał panować, umierało.Bał się.Muszę coś postanowić, myślał.Już teraz.Nie czekając na rady Krawęska, nie szukając sprzymierzeńców wśródkapłanów, nie licząc na wsparcie rajców.Musiał coś postanowić - chociażby o losierudowłosej Zwajki.Nie wiedział co.Szarka skrzywiła się.- Ale obawiam się, że możesz próbować mnie zatrzymać, książę.Wysłaćskrytobójców do moich komnat, zatruć wino, które pijemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]