[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ływił jedynie nadzieję, że tak będzie w tym wypadku.Jeśli niebo istniało rzeczywiście, Jakob Volkner zasługiwał na przekroczenie jegoprogów.Cokolwiek skłoniło go do popełnienia tego niewypowiedzianego czynu, niepowinien on przesądzić o skazaniu jego duszy na wiekuiste potępienie.Odłożył testament i usiłował nie myśleć o wieczności.Dobiegał pięćdziesiątki, nie byłwięc bardzo stary, lecz zdawał sobie sprawę, że życie nie będzie trwać bez końca.Potrafiłsobie wyobrazić czasy, kiedy jego ciało lub umysł nie dadzą mu już radości z tego, czegooczekiwał.Jak długo jeszcze pożyje? Dwadzieścia lat? Trzydzieści? Czterdzieści? Klemens,dobiegając osiemdziesiątki, wciąż trzymał się dziarsko i pracował regularnie po szesnaściegodzin na dobę.Michener mógł jedynie żywić nadzieję, że w tym wieku będzie miał choćbypołowę jego sił życiowych.Lecz prędzej czy pózniej jego życie również dobiegnie kresu.Zastanawiał się, czy wyrzeczenia i poświęcenia, których domaga się Kościół i Bóg, warte sąswej ceny? Czy w życiu pozagrobowym spotka go nagroda? Czy będzie tam tylko nicość? Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.Powrócił myślami do wypełnianej misji.Ostatnią wolę papieża, która leżała przed nim, należało dostarczyć do watykańskiegoBiura Prasowego.Ujawnienie treści testamentu to długa tradycja, lecz wcześniej kamerlingmusi go zatwierdzić, Michener wsunął więc złożony arkusz do kieszeni sutanny.Zdecydował, że meble podaruje miejscowej organizacji charytatywnej, jakoanonimowy darczyńca.Książki oraz rzeczy osobiste pozostawi sobie jako pamiątki poczłowieku, którego kochał.Pod przeciwległą ścianą stał drewniany kuferek, który Klemenszabierał ze sobą od lat.Michener wiedział, że wykonano go w Oberammergau, bawarskimmiasteczku u podnóża Alp, słynącym ze znakomitych rzemieślników.Kufer miał wygląd istyl Riemenschneidera, zewnętrznej powierzchni nie pokryto żadną powłoką, a ozdobionomisternymi podobiznami apostołów, świętych i Matki Boskiej.Przez wszystkie wspólnie spędzone lata nigdy nie wiedział, co Klemens trzyma wkuferku.Teraz należał do niego.Podszedł i spróbował podnieść wieko.Zamknięte.Dostrzegł mosiężną dziurkę zamka.Nigdzie w apartamencie nie zauważył kluczyka, nie chciał jednak uszkadzać kuferka,wyważając zamek.Postanowił więc trzymać go z innymi rzeczami i zająć się jegozawartością w pózniejszym czasie.Cofnął się do biurka i dokończył robienie porządków w pozostałych szufladach.Wostatniej natrafił na pojedynczą kartkę papieskiego papieru listowego złożoną we troje.Zapisana była odręcznie.Ja, Klemens XV, tego dnia wynoszę wielebnego ojca Colina Michenera dogodnościkardynała Eminencji.Nie dowierzał własnym oczom.Klemens skorzystał z przysługującej mu możliwościwyznaczenia kardynała in petto - w tajemnicy.Zazwyczaj kardynałów informowano o ichwyniesieniu oficjalnym pismem od urzędującego papieża, jawnie publikowanym, a potempapież wprowadzał ich na urząd w trakcie uroczystego konsystorza.Wyniesienia potajemnestały się powszechne w krajach komunistycznych albo w takich miejscach, gdzie dyktatorskiereżimy mogły zagrozić nowo mianowanemu purpuratowi.Zasady wyniesienia in pettostanowiły jednoznacznie, że piastowanie urzędu rozpoczyna się z datą wyniesienia, nie zaś zdatą jego publicznego ogłoszenia, ale istniała jeszcze jedna reguła, która sprawiła, że radośćMichenera uleciała.Jeśli papież umrze, zanim nominacja in petto zostanie ogłoszonapublicznie, wyniesienie jest nieważne.Trzymał kartkę w dłoni.Widniała na niej data sprzed sześćdziesięciu dni.Był taki bliski otrzymania purpurowego biretu.Te apartamenty najpewniej zajmie Alberto Valendrea.Szansa na potwierdzenienominacji Klemensa XV była niewielka.Ale po części Michener się tym nie przejął.Uwzględniając wszystko, co stało się w przeciągu ostatnich osiemnastu godzin, nie poświęciłnawet chwili refleksji ojcu Tiborowi, ale teraz znów zaczął myśleć o starym księdzu.Możepowinien powrócić do Zlatnej i sierocińca, by dokończyć to, co zaczął Bułgar.Coś mumówiło, że jest to misja, której powinien się podjąć.Jeśli Kościół nie zatwierdzi nominacji,powie im wszystkim, by poszli do diabła, zaczynając od Alberto Valendrei. Pragniesz zostać kardynałem? By dostąpić tej godności, musisz pojąć miaręzwiązanej z nim odpowiedzialności.Jak możesz spodziewać się, że wyniosę cię, jeśli niedostrzegasz tego, co jest takie oczywiste?To słowa Klemensa wypowiedziane w Turynie w ostatni czwartek.Zastanawiał sięnad ich ostrością.Teraz, gdy wiedział, że jego mentor postanowił uczynić go kardynałem,słowa te jeszcze bardziej go zdumiewały. Jak możesz spodziewać się, że wyniosę cię, jeślinie dostrzegasz tego, co jest takie oczywiste?Co miał dostrzec?Wsunął kartkę do kieszeni, w której znajdował się już papieski testament.Nikt nigdy nie dowie się, co uczynił Klemens.Nie miało to już żadnego znaczenia.Liczyło się jedynie to, że jego przyjaciel uznał go za godnego purpury W zupełności mu towystarczało.3320:30Michener skończył pakowanie rzeczy papieża do pięciu kartonowych pudełekdostarczonych przez szwajcarskich gwardzistów.Szafa, komoda i nocne stoliki były jużopróżnione.Personel pomocniczy wywiózł na wózkach te meble do magazynu w piwnicach,gdzie miały być trzymane do czasu załatwienia formalności związanych z ich przekazaniemorganizacji charytatywnej.Stał na korytarzu, gdy drzwi zostały zamknięte po raz ostatni i założono na nichołowianą plombę.Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa już nigdy więcej nie wkroczy dopapieskich apartamentów.Niewielu sekretarzy pięło się dalej po szczeblach kościelnejkariery, jeszcze mniej powracało pózniej do Watykanu.Ambrosi miał rację, mówiąc, że jegoczas przeminął.Pokoje miały pozostać zamknięte do czasu, kiedy stanie przed nimi nowoobrany papież i plomby zostaną zerwane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.%7ływił jedynie nadzieję, że tak będzie w tym wypadku.Jeśli niebo istniało rzeczywiście, Jakob Volkner zasługiwał na przekroczenie jegoprogów.Cokolwiek skłoniło go do popełnienia tego niewypowiedzianego czynu, niepowinien on przesądzić o skazaniu jego duszy na wiekuiste potępienie.Odłożył testament i usiłował nie myśleć o wieczności.Dobiegał pięćdziesiątki, nie byłwięc bardzo stary, lecz zdawał sobie sprawę, że życie nie będzie trwać bez końca.Potrafiłsobie wyobrazić czasy, kiedy jego ciało lub umysł nie dadzą mu już radości z tego, czegooczekiwał.Jak długo jeszcze pożyje? Dwadzieścia lat? Trzydzieści? Czterdzieści? Klemens,dobiegając osiemdziesiątki, wciąż trzymał się dziarsko i pracował regularnie po szesnaściegodzin na dobę.Michener mógł jedynie żywić nadzieję, że w tym wieku będzie miał choćbypołowę jego sił życiowych.Lecz prędzej czy pózniej jego życie również dobiegnie kresu.Zastanawiał się, czy wyrzeczenia i poświęcenia, których domaga się Kościół i Bóg, warte sąswej ceny? Czy w życiu pozagrobowym spotka go nagroda? Czy będzie tam tylko nicość? Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.Powrócił myślami do wypełnianej misji.Ostatnią wolę papieża, która leżała przed nim, należało dostarczyć do watykańskiegoBiura Prasowego.Ujawnienie treści testamentu to długa tradycja, lecz wcześniej kamerlingmusi go zatwierdzić, Michener wsunął więc złożony arkusz do kieszeni sutanny.Zdecydował, że meble podaruje miejscowej organizacji charytatywnej, jakoanonimowy darczyńca.Książki oraz rzeczy osobiste pozostawi sobie jako pamiątki poczłowieku, którego kochał.Pod przeciwległą ścianą stał drewniany kuferek, który Klemenszabierał ze sobą od lat.Michener wiedział, że wykonano go w Oberammergau, bawarskimmiasteczku u podnóża Alp, słynącym ze znakomitych rzemieślników.Kufer miał wygląd istyl Riemenschneidera, zewnętrznej powierzchni nie pokryto żadną powłoką, a ozdobionomisternymi podobiznami apostołów, świętych i Matki Boskiej.Przez wszystkie wspólnie spędzone lata nigdy nie wiedział, co Klemens trzyma wkuferku.Teraz należał do niego.Podszedł i spróbował podnieść wieko.Zamknięte.Dostrzegł mosiężną dziurkę zamka.Nigdzie w apartamencie nie zauważył kluczyka, nie chciał jednak uszkadzać kuferka,wyważając zamek.Postanowił więc trzymać go z innymi rzeczami i zająć się jegozawartością w pózniejszym czasie.Cofnął się do biurka i dokończył robienie porządków w pozostałych szufladach.Wostatniej natrafił na pojedynczą kartkę papieskiego papieru listowego złożoną we troje.Zapisana była odręcznie.Ja, Klemens XV, tego dnia wynoszę wielebnego ojca Colina Michenera dogodnościkardynała Eminencji.Nie dowierzał własnym oczom.Klemens skorzystał z przysługującej mu możliwościwyznaczenia kardynała in petto - w tajemnicy.Zazwyczaj kardynałów informowano o ichwyniesieniu oficjalnym pismem od urzędującego papieża, jawnie publikowanym, a potempapież wprowadzał ich na urząd w trakcie uroczystego konsystorza.Wyniesienia potajemnestały się powszechne w krajach komunistycznych albo w takich miejscach, gdzie dyktatorskiereżimy mogły zagrozić nowo mianowanemu purpuratowi.Zasady wyniesienia in pettostanowiły jednoznacznie, że piastowanie urzędu rozpoczyna się z datą wyniesienia, nie zaś zdatą jego publicznego ogłoszenia, ale istniała jeszcze jedna reguła, która sprawiła, że radośćMichenera uleciała.Jeśli papież umrze, zanim nominacja in petto zostanie ogłoszonapublicznie, wyniesienie jest nieważne.Trzymał kartkę w dłoni.Widniała na niej data sprzed sześćdziesięciu dni.Był taki bliski otrzymania purpurowego biretu.Te apartamenty najpewniej zajmie Alberto Valendrea.Szansa na potwierdzenienominacji Klemensa XV była niewielka.Ale po części Michener się tym nie przejął.Uwzględniając wszystko, co stało się w przeciągu ostatnich osiemnastu godzin, nie poświęciłnawet chwili refleksji ojcu Tiborowi, ale teraz znów zaczął myśleć o starym księdzu.Możepowinien powrócić do Zlatnej i sierocińca, by dokończyć to, co zaczął Bułgar.Coś mumówiło, że jest to misja, której powinien się podjąć.Jeśli Kościół nie zatwierdzi nominacji,powie im wszystkim, by poszli do diabła, zaczynając od Alberto Valendrei. Pragniesz zostać kardynałem? By dostąpić tej godności, musisz pojąć miaręzwiązanej z nim odpowiedzialności.Jak możesz spodziewać się, że wyniosę cię, jeśli niedostrzegasz tego, co jest takie oczywiste?To słowa Klemensa wypowiedziane w Turynie w ostatni czwartek.Zastanawiał sięnad ich ostrością.Teraz, gdy wiedział, że jego mentor postanowił uczynić go kardynałem,słowa te jeszcze bardziej go zdumiewały. Jak możesz spodziewać się, że wyniosę cię, jeślinie dostrzegasz tego, co jest takie oczywiste?Co miał dostrzec?Wsunął kartkę do kieszeni, w której znajdował się już papieski testament.Nikt nigdy nie dowie się, co uczynił Klemens.Nie miało to już żadnego znaczenia.Liczyło się jedynie to, że jego przyjaciel uznał go za godnego purpury W zupełności mu towystarczało.3320:30Michener skończył pakowanie rzeczy papieża do pięciu kartonowych pudełekdostarczonych przez szwajcarskich gwardzistów.Szafa, komoda i nocne stoliki były jużopróżnione.Personel pomocniczy wywiózł na wózkach te meble do magazynu w piwnicach,gdzie miały być trzymane do czasu załatwienia formalności związanych z ich przekazaniemorganizacji charytatywnej.Stał na korytarzu, gdy drzwi zostały zamknięte po raz ostatni i założono na nichołowianą plombę.Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa już nigdy więcej nie wkroczy dopapieskich apartamentów.Niewielu sekretarzy pięło się dalej po szczeblach kościelnejkariery, jeszcze mniej powracało pózniej do Watykanu.Ambrosi miał rację, mówiąc, że jegoczas przeminął.Pokoje miały pozostać zamknięte do czasu, kiedy stanie przed nimi nowoobrany papież i plomby zostaną zerwane [ Pobierz całość w formacie PDF ]