[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie chciałem przysporzyć ci kłopotów zJardine'ami.Wiedziałem, jaki jest Bruce.I Alfreda.Wiedziałem, że to twardzi,trudni ludzie bez serca.Zaakceptowałem twoją decyzję, bo.- Nie dokończyłzdania, ale w dalszym ciągu nie odrywał wzroku od jej twarzy.- Dlaczego?- Bo cię kochałem, Stephanie - dokończył nieco łagodniej.- Nie mógłbym znieśćtego, że jesteś nieszczęśliwa.Twój ból spowodowany tym, że nie mogliśmy byćrazem, ugodził mnie prosto w serce.Sam byłem w pułapce.Nieszczęśliwe małżeń-stwo.Umierający ojciec.Wielka firma.Dwoje dzieci.Pragnąłem cię bardzo.I niemogłem cię mieć.Dlatego pozwoliłem ci odejść.- Jakiś cień przemknął przez jegotwarz, w jego ciemnych oczach pojawił się smutek.Stevie nie mogła tego nie zauważyć i wiedziała, że każde jego słowo jest szczere.Zawsze był szczery i nic się pod tym względem nie zmieniło.Poruszyła sięnieznacznie, założyła nogę na nogę, ale nic nie powiedziała.- yle zrobiłaś, ukrywając to przede mną.- Musiałam.- Podjęłaś decyzję za mnie.To był błąd, Stephanie.Ja potrafię myśleć sam za siebie.- Wiem o tym.Ale to było najlepsze rozwiązanie dla mnie.Tak mi się wtedywydawało.251- Jak to wytłumaczyłaś dziecku? Naszemu dziecku?- Nie wytłumaczyłam.Nigdy nie zdradziłam, kto jest jej ojcem.- A Jardine'owie.Zaakceptowali to?- Tak.Wszyscy to zaakceptowali.Po prostu nikomu się nie tłumaczyłam.- Zadziwiające.- Nikt nie mógł nic zrobić ani powiedzieć, Gianni.Jardi-ne'owie nie mieli zresztąwyboru.Potrzebowali mnie.W każdym razie Bruce mnie potrzebował doprowadzenia interesów.- Zwietnie się spisałaś, jeśli chodzi o firmę.Z dumą obserwowałem jej rozwój.-Gianni pochylił się do przodu i zapytał: - Dlaczego przyszłaś powiedzieć mi o.naszej córce? O Chloe? Teraz, po tylu latach.Z powodu wypadku?- Tak.Kiedy Chloe leżała w śpiączce, powzięłam postanowienie.%7łe powiem jejprawdę o ojcu, jeśli wyzdrowieje.Chcę to zrobić, Gianni, chcę jej powiedziećprawdę o tobie.I chcę, żebyś przyjechał do Londynu, aby się z nią zobaczyć.To dlamnie bardzo ważne.Jakiś czas przed tym wypadkiem Chloe za wszelką cenę chciałasię dowiedzieć czegoś o swym ojcu.Myślę, że nadszedł najwłaściwszy moment.Teraz, kiedy dorosła.- Oczywiście.Rozumiem.W dalszym ciągu nic jej o mnie nie powiedziałaś?- Nie, jeszcze nie.Ja wiem, że to może ci przysporzyć problemów i nie chciałabymkomplikować ci życia, ani życia twojej rodziny.Nie chciałabym w żaden sposób.- Jestem wdowcem - przerwał jej Gianni.- Och, przykro mi.- Głos się jej załamał pod jego przenikliwym spojrzeniem.- Nie jestem hipokrytą, Stephanie.Wiesz dobrze, że to było nieszczęśliwemałżeństwo.W chwili śmierci Renaty byliśmy zresztą w separacji.Odeszła odemnie dwanaście lat temu.Do innego mężczyzny.Zmarła cztery lata temu,mieszkając właśnie z nim.- Rozumiem.Co słychać u Carla i Francesca? W jego oczach pojawił się smutek.- Francesco nie żyje, Stephanie.Mój syn zginął w wypadku samochodowym pięć lattemu.Ale Carlo ma się dobrze.- Bardzo mi przykro Gianni, Naprawdę.Wiem, jak go ko-252chałeś.- Stevie pokręciła głową.- A więc ty także przeżyłeś tragedię.Swoją dawkęcierpienia.- Owszem.%7łycie nie jest proste dla nikogo.Każdemu daje w kość.- Nastała chwilaciszy.Dopiero potem Gianni zapytał: -Powiedz mi, proszę, kim dla Chloe jest jejojciec? Musiałaś przecież podać jakieś nazwisko.w metryce.Co to za nazwisko?- John Lane.- Na twarz Stevie zakradł się uśmiech.- Sądzę, że go znasz.Gianni roześmiał się; w jego ciemnych namiętnych oczach, tak bardzo podobnychdo oczu Chloe, zagościł nagle wyraz rozbawienia.- Owszem.John zamiast Gianni, Giovanni.A Lane dlatego, że zawszezatrzymywałem się w Dorchester, przy Park Lane.To był mój pseudonim, gdydzwoniłem do ciebie do firmy.Stevie pokiwała głową.- Jak ona wygląda? Jak wygląda moja córka?Stevie sięgnęła po torebkę i otworzyła ją.Gdy wyjmowała fotografię Chloe,zadzwonił telefon.- Przepraszam cię, muszę odebrać - Gianni pospiesznie podbiegł do biurka, chwyciłsłuchawkę i powiedział coś po cichu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Nie chciałem przysporzyć ci kłopotów zJardine'ami.Wiedziałem, jaki jest Bruce.I Alfreda.Wiedziałem, że to twardzi,trudni ludzie bez serca.Zaakceptowałem twoją decyzję, bo.- Nie dokończyłzdania, ale w dalszym ciągu nie odrywał wzroku od jej twarzy.- Dlaczego?- Bo cię kochałem, Stephanie - dokończył nieco łagodniej.- Nie mógłbym znieśćtego, że jesteś nieszczęśliwa.Twój ból spowodowany tym, że nie mogliśmy byćrazem, ugodził mnie prosto w serce.Sam byłem w pułapce.Nieszczęśliwe małżeń-stwo.Umierający ojciec.Wielka firma.Dwoje dzieci.Pragnąłem cię bardzo.I niemogłem cię mieć.Dlatego pozwoliłem ci odejść.- Jakiś cień przemknął przez jegotwarz, w jego ciemnych oczach pojawił się smutek.Stevie nie mogła tego nie zauważyć i wiedziała, że każde jego słowo jest szczere.Zawsze był szczery i nic się pod tym względem nie zmieniło.Poruszyła sięnieznacznie, założyła nogę na nogę, ale nic nie powiedziała.- yle zrobiłaś, ukrywając to przede mną.- Musiałam.- Podjęłaś decyzję za mnie.To był błąd, Stephanie.Ja potrafię myśleć sam za siebie.- Wiem o tym.Ale to było najlepsze rozwiązanie dla mnie.Tak mi się wtedywydawało.251- Jak to wytłumaczyłaś dziecku? Naszemu dziecku?- Nie wytłumaczyłam.Nigdy nie zdradziłam, kto jest jej ojcem.- A Jardine'owie.Zaakceptowali to?- Tak.Wszyscy to zaakceptowali.Po prostu nikomu się nie tłumaczyłam.- Zadziwiające.- Nikt nie mógł nic zrobić ani powiedzieć, Gianni.Jardi-ne'owie nie mieli zresztąwyboru.Potrzebowali mnie.W każdym razie Bruce mnie potrzebował doprowadzenia interesów.- Zwietnie się spisałaś, jeśli chodzi o firmę.Z dumą obserwowałem jej rozwój.-Gianni pochylił się do przodu i zapytał: - Dlaczego przyszłaś powiedzieć mi o.naszej córce? O Chloe? Teraz, po tylu latach.Z powodu wypadku?- Tak.Kiedy Chloe leżała w śpiączce, powzięłam postanowienie.%7łe powiem jejprawdę o ojcu, jeśli wyzdrowieje.Chcę to zrobić, Gianni, chcę jej powiedziećprawdę o tobie.I chcę, żebyś przyjechał do Londynu, aby się z nią zobaczyć.To dlamnie bardzo ważne.Jakiś czas przed tym wypadkiem Chloe za wszelką cenę chciałasię dowiedzieć czegoś o swym ojcu.Myślę, że nadszedł najwłaściwszy moment.Teraz, kiedy dorosła.- Oczywiście.Rozumiem.W dalszym ciągu nic jej o mnie nie powiedziałaś?- Nie, jeszcze nie.Ja wiem, że to może ci przysporzyć problemów i nie chciałabymkomplikować ci życia, ani życia twojej rodziny.Nie chciałabym w żaden sposób.- Jestem wdowcem - przerwał jej Gianni.- Och, przykro mi.- Głos się jej załamał pod jego przenikliwym spojrzeniem.- Nie jestem hipokrytą, Stephanie.Wiesz dobrze, że to było nieszczęśliwemałżeństwo.W chwili śmierci Renaty byliśmy zresztą w separacji.Odeszła odemnie dwanaście lat temu.Do innego mężczyzny.Zmarła cztery lata temu,mieszkając właśnie z nim.- Rozumiem.Co słychać u Carla i Francesca? W jego oczach pojawił się smutek.- Francesco nie żyje, Stephanie.Mój syn zginął w wypadku samochodowym pięć lattemu.Ale Carlo ma się dobrze.- Bardzo mi przykro Gianni, Naprawdę.Wiem, jak go ko-252chałeś.- Stevie pokręciła głową.- A więc ty także przeżyłeś tragedię.Swoją dawkęcierpienia.- Owszem.%7łycie nie jest proste dla nikogo.Każdemu daje w kość.- Nastała chwilaciszy.Dopiero potem Gianni zapytał: -Powiedz mi, proszę, kim dla Chloe jest jejojciec? Musiałaś przecież podać jakieś nazwisko.w metryce.Co to za nazwisko?- John Lane.- Na twarz Stevie zakradł się uśmiech.- Sądzę, że go znasz.Gianni roześmiał się; w jego ciemnych namiętnych oczach, tak bardzo podobnychdo oczu Chloe, zagościł nagle wyraz rozbawienia.- Owszem.John zamiast Gianni, Giovanni.A Lane dlatego, że zawszezatrzymywałem się w Dorchester, przy Park Lane.To był mój pseudonim, gdydzwoniłem do ciebie do firmy.Stevie pokiwała głową.- Jak ona wygląda? Jak wygląda moja córka?Stevie sięgnęła po torebkę i otworzyła ją.Gdy wyjmowała fotografię Chloe,zadzwonił telefon.- Przepraszam cię, muszę odebrać - Gianni pospiesznie podbiegł do biurka, chwyciłsłuchawkę i powiedział coś po cichu [ Pobierz całość w formacie PDF ]