[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwa\ała polanę nad rzeką za miejsce swojej inicjacji.Pastor Simms przerwał obrzędprzyjęcia jej przez starszyznę kobiet do społeczności dorosłych i nie zdą\yła nauczyć sięwszystkich plemiennych sekretów, ale poznała inne, które były równie święte. Jeśli wło\yszdo ziemi ziarno, będziesz je podlewać, zapewnisz mu dostęp światła i otoczysz miłością,zacznie rosnąć, tak jak dorasta ludzka istota tłumaczyła jej Joanna.Aborygeni nigdy niewsadzali ziaren do ziemi i nie hodowali roślin.To była magia białego człowieka dobramagia.A dzisiaj, w tym marcowym dniu, obcy mę\czyzna spacerował po ich ziemi.Saręogarnęło dziwne uczucie, którego nie potrafiła nazwać.Nieznajomy mógł ściągnąć na to miejsce złe czary i zakłócić swoją obecnościąszlak-pieśń.Przebywał niebezpiecznie blisko świętych ruin.Sara uświadomiła sobie, \e musigo zatrzymać.Obserwowała go.Podszedł do zakola rzeki.Jego wysoka, szczupła sylwetka na momentzarysowała się ciemnym konturem na tle opalizującej powierzchni wody.Zmierzał w stronęruin.Skradała się bezszelestnie, ani na moment nie spuszczając go z oczu.Stanął przedzwaloną ścianą i ona zatrzymała się równie\.A gdy przyklęknął przed świętymi kamieniami iwyciągnął rękę, \eby ich dotknąć, Sara krzyknęła.Joanna przyglądała się rysunkowi Tęczowego Wę\a.Poczuła przejmujące zimno.Wyglądał dokładnie tak, jak opisywała go matka w swoim dzienniku ogromny gad, któryprześladował lady Emily w snach.Wydał się Joannie dobrze znajomy.Ogarnął ją niepokój.Wą\ mierzył ją swoim jedynym okiem o przenikliwym spojrzeniu, drwił i rzucał wyzwanie. Wiem, \e interesuje się pani \yciem Aborygenów rzekł pan Talbot, właścicielksięgarni. Więc gdy tylko wpada mi w ręce jakaś pozycja, która mogłaby panią zaciekawić,odkładam ją dla pani.Ta ksią\ka, fascynująca moim zdaniem, jest białym krukiem.Joanna przeczytała tytuł pracy sir Finlaya Cobba: Moje \ycie wśród Aborygenów ,napisanej w 1827 roku czterdzieści lat po tym, jak biały człowiek po raz pierwszy postawiłstopę w Australii, i trzy lata przed przybyciem na ten kontynent Naomi i Johna Makepeace. Dziękuję, panie Talbot powiedziała, nie mogąc oderwać oczu od niepokojącegowizerunku Tęczowego Wę\a. Wydaje się bardzo interesująca.Spojrzenie gada było hipnotyzujące.Joanna nagle uzmysłowiła sobie, \e pojedyncze okoodgrywało wielką rolę w snach lady Emily nie tylko w prześladujących ją majakach, ale iwe wspomnieniach. Widzę moją matkę, która wychodzi z jakiejś groty, a chwilę potemwypada stamtąd równie\ ogromny wą\, którego jedyne ślepie wydaje mi się przera\ające.Todziwne, ale kobieta, która mnie trzyma na rękach, nie jest wystraszona.Wszyscy obecni narówninie ciemnoskórzy ludzie sprawiają wra\enie szczęśliwych. Pani Westbrook? wyrwał Joannę z rozmyślań pan Talbot. Czy \yczy pani sobie tęksią\kę? Tak odparła, podając mu egzemplarz i sięgając do torebki.Przyło\yła rękę dobrzucha, myśląc o nowym \yciu, które rozwijało się wewnątrz niej.Spodziewała się dziecka.Jej bezgraniczną radość zakłócał jedynie strach przed dziedzictwem matki.Półtora roku upłynęło od czasu, kiedy Estellę uwięziła na oceanie cisza morska, Joannai Hugh byli mał\eństwem od dwunastu miesięcy, Merinda prosperowała, a Joanna z corazwiększą determinacją starała się rozwikłać zagadkę związaną z przeszłością rodziny i znalezćziemię, wymienioną w akcie własności dziadków.Ale do tej pory nie zdołała się wieledowiedzieć.Ludzie odpowiadali na ogłoszenie zamieszczone przez Franka Downsa w Timesie , ale ich informacje na nic się nie zdały to daty okazywały się niewłaściwe, to niezgadzały się inne fakty.Zdarzały się te\ podejrzane oferty udzielenia informacji za opłatą.ZTowarzystwa Stenograficznego w Londynie nie nadeszła \adna wiadomość i Joanna zaczęłaju\ wątpić, czy otrzyma stamtąd jakąkolwiek pomoc.Wizyta w kartograficznej firmie Farrelli Synowie w Melbourne równie\ nie rzuciła nowego światła na nazwy umieszczone w akciewłasności, a wszystkie rządowe departamenty miernictwa, do których Joanna się zwróciła zzapytaniem, przysyłały tę samą odpowiedz: Potrzebujemy więcej informacji.Joanna wiedziała jednak, \e musi szukać dalej, szczególnie \e oczekiwała dziecka.Wierzyła, i\ jej wytrwałość zostanie w końcu nagrodzona.Popędzała konie, chciała jaknajszybciej wrócić do domu i do Hugha.Dopiero co kupiona ksią\ka le\ała w koszyku razemz pocztą, wśród której znajdował się długo oczekiwany list od pana Patricka Lathropa z SanFrancisco.śałowała, \e nie mo\e jeszcze bardziej pospieszać konia, by prędzej znalezć sięprzy Hughu.Kochali się tak mocno, \e ka\da rozłąka z mę\em sprawiała Joannie niemalfizyczny ból.Niecierpliwiła się, \eby pokazać mu list, który zdawał się zawierać obietnicę, \eposzukiwania niebawem dobiegną końca. Przypuszczam, \e znał pan mojego dziadka napisała do Lathropa przed kilkoma miesiącami.Nie traciła nadziei, \e starszy pan jeszcze\yje, i wierzyła, \e któryś z jej listów wreszcie dotrze do adresata.Tym bardziej \e jejkorespondencja nie była odsyłana.I wreszcie nadeszła odpowiedz.Joanna zajechała na podwórze.Adam pomagał w stajni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Uwa\ała polanę nad rzeką za miejsce swojej inicjacji.Pastor Simms przerwał obrzędprzyjęcia jej przez starszyznę kobiet do społeczności dorosłych i nie zdą\yła nauczyć sięwszystkich plemiennych sekretów, ale poznała inne, które były równie święte. Jeśli wło\yszdo ziemi ziarno, będziesz je podlewać, zapewnisz mu dostęp światła i otoczysz miłością,zacznie rosnąć, tak jak dorasta ludzka istota tłumaczyła jej Joanna.Aborygeni nigdy niewsadzali ziaren do ziemi i nie hodowali roślin.To była magia białego człowieka dobramagia.A dzisiaj, w tym marcowym dniu, obcy mę\czyzna spacerował po ich ziemi.Saręogarnęło dziwne uczucie, którego nie potrafiła nazwać.Nieznajomy mógł ściągnąć na to miejsce złe czary i zakłócić swoją obecnościąszlak-pieśń.Przebywał niebezpiecznie blisko świętych ruin.Sara uświadomiła sobie, \e musigo zatrzymać.Obserwowała go.Podszedł do zakola rzeki.Jego wysoka, szczupła sylwetka na momentzarysowała się ciemnym konturem na tle opalizującej powierzchni wody.Zmierzał w stronęruin.Skradała się bezszelestnie, ani na moment nie spuszczając go z oczu.Stanął przedzwaloną ścianą i ona zatrzymała się równie\.A gdy przyklęknął przed świętymi kamieniami iwyciągnął rękę, \eby ich dotknąć, Sara krzyknęła.Joanna przyglądała się rysunkowi Tęczowego Wę\a.Poczuła przejmujące zimno.Wyglądał dokładnie tak, jak opisywała go matka w swoim dzienniku ogromny gad, któryprześladował lady Emily w snach.Wydał się Joannie dobrze znajomy.Ogarnął ją niepokój.Wą\ mierzył ją swoim jedynym okiem o przenikliwym spojrzeniu, drwił i rzucał wyzwanie. Wiem, \e interesuje się pani \yciem Aborygenów rzekł pan Talbot, właścicielksięgarni. Więc gdy tylko wpada mi w ręce jakaś pozycja, która mogłaby panią zaciekawić,odkładam ją dla pani.Ta ksią\ka, fascynująca moim zdaniem, jest białym krukiem.Joanna przeczytała tytuł pracy sir Finlaya Cobba: Moje \ycie wśród Aborygenów ,napisanej w 1827 roku czterdzieści lat po tym, jak biały człowiek po raz pierwszy postawiłstopę w Australii, i trzy lata przed przybyciem na ten kontynent Naomi i Johna Makepeace. Dziękuję, panie Talbot powiedziała, nie mogąc oderwać oczu od niepokojącegowizerunku Tęczowego Wę\a. Wydaje się bardzo interesująca.Spojrzenie gada było hipnotyzujące.Joanna nagle uzmysłowiła sobie, \e pojedyncze okoodgrywało wielką rolę w snach lady Emily nie tylko w prześladujących ją majakach, ale iwe wspomnieniach. Widzę moją matkę, która wychodzi z jakiejś groty, a chwilę potemwypada stamtąd równie\ ogromny wą\, którego jedyne ślepie wydaje mi się przera\ające.Todziwne, ale kobieta, która mnie trzyma na rękach, nie jest wystraszona.Wszyscy obecni narówninie ciemnoskórzy ludzie sprawiają wra\enie szczęśliwych. Pani Westbrook? wyrwał Joannę z rozmyślań pan Talbot. Czy \yczy pani sobie tęksią\kę? Tak odparła, podając mu egzemplarz i sięgając do torebki.Przyło\yła rękę dobrzucha, myśląc o nowym \yciu, które rozwijało się wewnątrz niej.Spodziewała się dziecka.Jej bezgraniczną radość zakłócał jedynie strach przed dziedzictwem matki.Półtora roku upłynęło od czasu, kiedy Estellę uwięziła na oceanie cisza morska, Joannai Hugh byli mał\eństwem od dwunastu miesięcy, Merinda prosperowała, a Joanna z corazwiększą determinacją starała się rozwikłać zagadkę związaną z przeszłością rodziny i znalezćziemię, wymienioną w akcie własności dziadków.Ale do tej pory nie zdołała się wieledowiedzieć.Ludzie odpowiadali na ogłoszenie zamieszczone przez Franka Downsa w Timesie , ale ich informacje na nic się nie zdały to daty okazywały się niewłaściwe, to niezgadzały się inne fakty.Zdarzały się te\ podejrzane oferty udzielenia informacji za opłatą.ZTowarzystwa Stenograficznego w Londynie nie nadeszła \adna wiadomość i Joanna zaczęłaju\ wątpić, czy otrzyma stamtąd jakąkolwiek pomoc.Wizyta w kartograficznej firmie Farrelli Synowie w Melbourne równie\ nie rzuciła nowego światła na nazwy umieszczone w akciewłasności, a wszystkie rządowe departamenty miernictwa, do których Joanna się zwróciła zzapytaniem, przysyłały tę samą odpowiedz: Potrzebujemy więcej informacji.Joanna wiedziała jednak, \e musi szukać dalej, szczególnie \e oczekiwała dziecka.Wierzyła, i\ jej wytrwałość zostanie w końcu nagrodzona.Popędzała konie, chciała jaknajszybciej wrócić do domu i do Hugha.Dopiero co kupiona ksią\ka le\ała w koszyku razemz pocztą, wśród której znajdował się długo oczekiwany list od pana Patricka Lathropa z SanFrancisco.śałowała, \e nie mo\e jeszcze bardziej pospieszać konia, by prędzej znalezć sięprzy Hughu.Kochali się tak mocno, \e ka\da rozłąka z mę\em sprawiała Joannie niemalfizyczny ból.Niecierpliwiła się, \eby pokazać mu list, który zdawał się zawierać obietnicę, \eposzukiwania niebawem dobiegną końca. Przypuszczam, \e znał pan mojego dziadka napisała do Lathropa przed kilkoma miesiącami.Nie traciła nadziei, \e starszy pan jeszcze\yje, i wierzyła, \e któryś z jej listów wreszcie dotrze do adresata.Tym bardziej \e jejkorespondencja nie była odsyłana.I wreszcie nadeszła odpowiedz.Joanna zajechała na podwórze.Adam pomagał w stajni [ Pobierz całość w formacie PDF ]