[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sto dolców powiedziaÅ‚ Rico. JeÅ›li to wam nie odpowiada,dostaniecie figÄ™ plus dwie rozbite gÅ‚owy. Mamy przez to rozumieć, że nie chcesz zobaczyć reszty? zdziwiÅ‚siÄ™ Danny. To nie wszystko? zapytaÅ‚ z szacunkiem sprzedawca. Zamknij siÄ™, José! uciszyÅ‚ go Rico. Ach, José rzuciÅ‚ Danny. MiÅ‚o poznać twoje imiÄ™. Co jeszcze macie? spytaÅ‚ Rico. Dla pasera, który daje sto dolców za biżuteriÄ™ wartÄ… pięćdziesiÄ…ttysiÄ™cy, nic. Na ulicy warta jest może pięć tysiÄ™cy, nie pięćdziesiÄ…t, wiÄ™c mogÄ™wam dać pięć stów.To prawda, trochÄ™ zaniżyÅ‚em cenÄ™, bo powiedziaÅ‚emwam, gnojki, żebyÅ›cie tu nie wracali, a wróciliÅ›cie. MyÅ›leliÅ›my, że jesteÅ› poważnym biznesmenem stwierdziÅ‚ Danny. A ty zrobiÅ‚eÅ› krzywdÄ™ mojemu koledze. Chodzmy stÄ…d i już. Eric wyglÄ…daÅ‚, jakby zbieraÅ‚o mu siÄ™ na Å‚zy.SkrzyżowaÅ‚ ramiona na piersi jak dziewczyna, która boi siÄ™ dostać w biustpiÅ‚kÄ… do baseballu. Nie powiedziaÅ‚ Rico. Twój kolega zostanie tutaj, a typrzyniesiesz resztÄ™ towaru. Och, towar już tu jest odparÅ‚ Danny. To siÄ™ nazywa dostawaprzed terminem. Gdzie? spytaÅ‚ José. Nie widziaÅ‚em, żebyÅ›cie przynieÅ›li coÅ›jeszcze. W gÅ‚Ä™bi sklepu rzekÅ‚ Danny. ZdrzemnÄ…Å‚eÅ› siÄ™.Rico spiorunowaÅ‚ José spojrzeniem. Wcale nie zaprotestowaÅ‚ José. Nawet nie czytaÅ‚em ani nieoglÄ…daÅ‚em telewizji.SiedziaÅ‚em tutaj i patrzyÅ‚em na te cholerne drzwi. To chodz i sam zobacz. Danny zaprowadziÅ‚ ich miÄ™dzy regaÅ‚y.Laptopy i konsole do gier byÅ‚y za rogiem alejki.Dopiero teraz zauważyÅ‚,że przewody i kable niektórych konsoli wyglÄ…daÅ‚y jak uciÄ™te urywaÅ‚y siÄ™nagle i znikaÅ‚y.Najwyrazniej w mroku panujÄ…cym na zewnÄ…trz niezorientowaÅ‚ siÄ™, że część przewodów nie przeszÅ‚a przez miniwrotaw caÅ‚oÅ›ci.OdciÄ…gnÄ…Å‚ psujÄ…ce ogólne wrażenie konsole od wrót i przewodywysunęły siÄ™ do koÅ„ca. Dużo elektroniki powiedziaÅ‚ Rico. Dobre laptopy zapewniÅ‚ Danny. Najnowsze modele. Gówno prawda burknÄ…Å‚ Rico. Wszystkie używane.Nie damza nie wiÄ™cej niż parÄ™ stów.Może dwadzieÅ›cia pięć dolców od konsoli. Jaja sobie robisz, czÅ‚owieku? oburzyÅ‚ siÄ™ Eric. Możesz dostaćza to dużo wiÄ™cej. Daj spokój rzekÅ‚ Danny. On musi pokryć koszty ogólnei jeszcze na tym zarobić.Musi pÅ‚acić pensjÄ™ José.A jeÅ›li nie znajdziekupca? No i nie wiemy, w jakim ten sprzÄ™t jest stanie, może w ogóle niedziaÅ‚a. Bystry chÅ‚opak powiedziaÅ‚ Rico.Eric byÅ‚ niezadowolony, ale Danny uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, żeby go uciszyć. George, przecież to i tak wiÄ™cej, niż mieliÅ›my nadziejÄ™ wyciÄ…gnąćna pierwszej robocie.Jak towar mu siÄ™ spodoba i sprzeda go za porzÄ…dnepieniÄ…dze, nastÄ™pnym razem podniesie naszÄ… dolÄ™. WÅ‚aÅ›nie przytaknÄ…Å‚ Rico.A Danny emu ulżyÅ‚o, że Ericowi nawet powieka nie drgnęła, kiedynazwaÅ‚ go George em.Nie byÅ‚o co zdradzać paserowi ich prawdziwychimion.Danny emu pewnie by to nie zaszkodziÅ‚o, ale facet mógÅ‚by dopaśćErica, gdyby warunki umowy przestaÅ‚y mu odpowiadać. Chodzcie do kantorka po wypÅ‚atÄ™ zaprosiÅ‚ Rico. José, wez tenpakunek z lady. Robi siÄ™, szefie. José poszedÅ‚ z powrotem do frontowej częścisklepu. I zamknij interes! zawoÅ‚aÅ‚ za nim Rico. Nie do wiary, żepozwoliÅ‚em wam pokazać mi to wszystko przy otwartych drzwiach.Nagle rzuciÅ‚ Danny ego na regaÅ‚ z towarem, podciÄ…gajÄ…c mu koszulÄ™do uszu, i zaczÄ…Å‚ go obszukiwać. MuszÄ™ wiedzieć, że nie masz podsÅ‚uchu.Nie pozwolÄ™, żebyÅ›ciewrobili mnie w przestÄ™pstwo, którego inaczej nigdy bym nie popeÅ‚niÅ‚. Nie jesteÅ›my na podsÅ‚uchu zaprotestowaÅ‚ Eric. Zabieraj Å‚apyod chÅ‚opaka, zboku. Spokojnie, George udobruchaÅ‚ go Danny. Musi mieć pewność,że nie jesteÅ›my wtyczkami. ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™, wyobrażajÄ…c sobie siebie i EricapodÅ‚Ä…czonych do gniazdka elektrycznego. CoÅ› Å›miesznego? spytaÅ‚ Rico. Aaskoczesz powiedziaÅ‚ Danny. No dobra, jesteÅ› czysty.Teraz ty, George.ZciÄ…gaj portki, bo inaczejniechcÄ…cy Å›cisnÄ™ ciÄ™ za jaja za to, że nazwaÅ‚eÅ› mnie zbokiem.Eric opuÅ›ciÅ‚ spodnie do kostek i pokazaÅ‚, że też nie ma ukrytegonadajnika. Pierwszy raz w życiu ktoÅ› mnie prosi, żebym siÄ™ na niego wypiÄ…Å‚ stwierdziÅ‚. PodciÄ…gnij gacie, mÄ…dralo poleciÅ‚ Rico. No dobrze, chodzciedo kantorka.Danny wszedÅ‚ pierwszy i ruszyÅ‚ w stronÄ™ biurka.Eric byÅ‚ tuż za nim.Nagle Danny usÅ‚yszaÅ‚ okrzyk bólu i gÅ‚uche Å‚upniÄ™cie, i odwróciwszy siÄ™,zobaczyÅ‚ Erica wijÄ…cego siÄ™ z bólu na podÅ‚odze.Rico wÅ‚aÅ›nie braÅ‚ potężnyzamach kijem baseballowym. Nie mówiÅ‚em wam, gnojki, co siÄ™ stanie, jeÅ›li tu wrócicie? powiedziaÅ‚ cicho. Nie ostrzegaÅ‚em? José stanÄ…Å‚ w drzwiach z biżuteriÄ… zawiniÄ™tÄ… w koszulÄ™ Erica. Ay Dios! krzyknÄ…Å‚. Santa Trinidad!Biurko oddzielaÅ‚o Danny ego od kija baseballowego. Nie ruszaj siÄ™ nakazaÅ‚ Rico. Inaczej bÄ™dÄ™ waliÅ‚ twojegokoleżkÄ™, aż mu Å‚eb pÄ™knie jak arbuz. Nie chcesz mieć plam krwi na podÅ‚odze ostrzegÅ‚ go José. MyÅ›lisz, że wiesz, czego chcÄ™? Rico skoczyÅ‚ naprzódi zamachnÄ…Å‚ siÄ™ kijem.TrafiÅ‚by Danny ego w pierÅ›, gdyby nie to, że Dannyw tej samej chwili przeniósÅ‚ siÄ™ wrotami z powrotem na zewnÄ…trz.Rany boskie, ależ tam byÅ‚o zimno! ZaczekaÅ‚ tylko parÄ™ sekundi wróciÅ‚ przez wrota do kantorka, tym razem jednak wyszedÅ‚ z nich tużobok Erica.ZamierzaÅ‚ podnieść go na nogi i uciec, ale kiedy spróbowaÅ‚pociÄ…gnąć go za sobÄ…, Eric krzyknÄ…Å‚ z bólu.Rico straciÅ‚ równowagÄ™, kiedy jego wÅ›ciekÅ‚y cios napotkaÅ‚ pustkÄ™.ObróciÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie, ze zdziwionÄ… minÄ… zachwiaÅ‚ siÄ™ i oparÅ‚ o biurko.José wyglÄ…daÅ‚, jakby go zemdliÅ‚o.On jeden zdawaÅ‚ siÄ™ wiedzieć, co przedchwilÄ… zobaczyÅ‚ Danny ego znikajÄ…cego z jednego miejscai pojawiajÄ…cego siÄ™ gdzie indziej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Sto dolców powiedziaÅ‚ Rico. JeÅ›li to wam nie odpowiada,dostaniecie figÄ™ plus dwie rozbite gÅ‚owy. Mamy przez to rozumieć, że nie chcesz zobaczyć reszty? zdziwiÅ‚siÄ™ Danny. To nie wszystko? zapytaÅ‚ z szacunkiem sprzedawca. Zamknij siÄ™, José! uciszyÅ‚ go Rico. Ach, José rzuciÅ‚ Danny. MiÅ‚o poznać twoje imiÄ™. Co jeszcze macie? spytaÅ‚ Rico. Dla pasera, który daje sto dolców za biżuteriÄ™ wartÄ… pięćdziesiÄ…ttysiÄ™cy, nic. Na ulicy warta jest może pięć tysiÄ™cy, nie pięćdziesiÄ…t, wiÄ™c mogÄ™wam dać pięć stów.To prawda, trochÄ™ zaniżyÅ‚em cenÄ™, bo powiedziaÅ‚emwam, gnojki, żebyÅ›cie tu nie wracali, a wróciliÅ›cie. MyÅ›leliÅ›my, że jesteÅ› poważnym biznesmenem stwierdziÅ‚ Danny. A ty zrobiÅ‚eÅ› krzywdÄ™ mojemu koledze. Chodzmy stÄ…d i już. Eric wyglÄ…daÅ‚, jakby zbieraÅ‚o mu siÄ™ na Å‚zy.SkrzyżowaÅ‚ ramiona na piersi jak dziewczyna, która boi siÄ™ dostać w biustpiÅ‚kÄ… do baseballu. Nie powiedziaÅ‚ Rico. Twój kolega zostanie tutaj, a typrzyniesiesz resztÄ™ towaru. Och, towar już tu jest odparÅ‚ Danny. To siÄ™ nazywa dostawaprzed terminem. Gdzie? spytaÅ‚ José. Nie widziaÅ‚em, żebyÅ›cie przynieÅ›li coÅ›jeszcze. W gÅ‚Ä™bi sklepu rzekÅ‚ Danny. ZdrzemnÄ…Å‚eÅ› siÄ™.Rico spiorunowaÅ‚ José spojrzeniem. Wcale nie zaprotestowaÅ‚ José. Nawet nie czytaÅ‚em ani nieoglÄ…daÅ‚em telewizji.SiedziaÅ‚em tutaj i patrzyÅ‚em na te cholerne drzwi. To chodz i sam zobacz. Danny zaprowadziÅ‚ ich miÄ™dzy regaÅ‚y.Laptopy i konsole do gier byÅ‚y za rogiem alejki.Dopiero teraz zauważyÅ‚,że przewody i kable niektórych konsoli wyglÄ…daÅ‚y jak uciÄ™te urywaÅ‚y siÄ™nagle i znikaÅ‚y.Najwyrazniej w mroku panujÄ…cym na zewnÄ…trz niezorientowaÅ‚ siÄ™, że część przewodów nie przeszÅ‚a przez miniwrotaw caÅ‚oÅ›ci.OdciÄ…gnÄ…Å‚ psujÄ…ce ogólne wrażenie konsole od wrót i przewodywysunęły siÄ™ do koÅ„ca. Dużo elektroniki powiedziaÅ‚ Rico. Dobre laptopy zapewniÅ‚ Danny. Najnowsze modele. Gówno prawda burknÄ…Å‚ Rico. Wszystkie używane.Nie damza nie wiÄ™cej niż parÄ™ stów.Może dwadzieÅ›cia pięć dolców od konsoli. Jaja sobie robisz, czÅ‚owieku? oburzyÅ‚ siÄ™ Eric. Możesz dostaćza to dużo wiÄ™cej. Daj spokój rzekÅ‚ Danny. On musi pokryć koszty ogólnei jeszcze na tym zarobić.Musi pÅ‚acić pensjÄ™ José.A jeÅ›li nie znajdziekupca? No i nie wiemy, w jakim ten sprzÄ™t jest stanie, może w ogóle niedziaÅ‚a. Bystry chÅ‚opak powiedziaÅ‚ Rico.Eric byÅ‚ niezadowolony, ale Danny uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, żeby go uciszyć. George, przecież to i tak wiÄ™cej, niż mieliÅ›my nadziejÄ™ wyciÄ…gnąćna pierwszej robocie.Jak towar mu siÄ™ spodoba i sprzeda go za porzÄ…dnepieniÄ…dze, nastÄ™pnym razem podniesie naszÄ… dolÄ™. WÅ‚aÅ›nie przytaknÄ…Å‚ Rico.A Danny emu ulżyÅ‚o, że Ericowi nawet powieka nie drgnęła, kiedynazwaÅ‚ go George em.Nie byÅ‚o co zdradzać paserowi ich prawdziwychimion.Danny emu pewnie by to nie zaszkodziÅ‚o, ale facet mógÅ‚by dopaśćErica, gdyby warunki umowy przestaÅ‚y mu odpowiadać. Chodzcie do kantorka po wypÅ‚atÄ™ zaprosiÅ‚ Rico. José, wez tenpakunek z lady. Robi siÄ™, szefie. José poszedÅ‚ z powrotem do frontowej częścisklepu. I zamknij interes! zawoÅ‚aÅ‚ za nim Rico. Nie do wiary, żepozwoliÅ‚em wam pokazać mi to wszystko przy otwartych drzwiach.Nagle rzuciÅ‚ Danny ego na regaÅ‚ z towarem, podciÄ…gajÄ…c mu koszulÄ™do uszu, i zaczÄ…Å‚ go obszukiwać. MuszÄ™ wiedzieć, że nie masz podsÅ‚uchu.Nie pozwolÄ™, żebyÅ›ciewrobili mnie w przestÄ™pstwo, którego inaczej nigdy bym nie popeÅ‚niÅ‚. Nie jesteÅ›my na podsÅ‚uchu zaprotestowaÅ‚ Eric. Zabieraj Å‚apyod chÅ‚opaka, zboku. Spokojnie, George udobruchaÅ‚ go Danny. Musi mieć pewność,że nie jesteÅ›my wtyczkami. ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™, wyobrażajÄ…c sobie siebie i EricapodÅ‚Ä…czonych do gniazdka elektrycznego. CoÅ› Å›miesznego? spytaÅ‚ Rico. Aaskoczesz powiedziaÅ‚ Danny. No dobra, jesteÅ› czysty.Teraz ty, George.ZciÄ…gaj portki, bo inaczejniechcÄ…cy Å›cisnÄ™ ciÄ™ za jaja za to, że nazwaÅ‚eÅ› mnie zbokiem.Eric opuÅ›ciÅ‚ spodnie do kostek i pokazaÅ‚, że też nie ma ukrytegonadajnika. Pierwszy raz w życiu ktoÅ› mnie prosi, żebym siÄ™ na niego wypiÄ…Å‚ stwierdziÅ‚. PodciÄ…gnij gacie, mÄ…dralo poleciÅ‚ Rico. No dobrze, chodzciedo kantorka.Danny wszedÅ‚ pierwszy i ruszyÅ‚ w stronÄ™ biurka.Eric byÅ‚ tuż za nim.Nagle Danny usÅ‚yszaÅ‚ okrzyk bólu i gÅ‚uche Å‚upniÄ™cie, i odwróciwszy siÄ™,zobaczyÅ‚ Erica wijÄ…cego siÄ™ z bólu na podÅ‚odze.Rico wÅ‚aÅ›nie braÅ‚ potężnyzamach kijem baseballowym. Nie mówiÅ‚em wam, gnojki, co siÄ™ stanie, jeÅ›li tu wrócicie? powiedziaÅ‚ cicho. Nie ostrzegaÅ‚em? José stanÄ…Å‚ w drzwiach z biżuteriÄ… zawiniÄ™tÄ… w koszulÄ™ Erica. Ay Dios! krzyknÄ…Å‚. Santa Trinidad!Biurko oddzielaÅ‚o Danny ego od kija baseballowego. Nie ruszaj siÄ™ nakazaÅ‚ Rico. Inaczej bÄ™dÄ™ waliÅ‚ twojegokoleżkÄ™, aż mu Å‚eb pÄ™knie jak arbuz. Nie chcesz mieć plam krwi na podÅ‚odze ostrzegÅ‚ go José. MyÅ›lisz, że wiesz, czego chcÄ™? Rico skoczyÅ‚ naprzódi zamachnÄ…Å‚ siÄ™ kijem.TrafiÅ‚by Danny ego w pierÅ›, gdyby nie to, że Dannyw tej samej chwili przeniósÅ‚ siÄ™ wrotami z powrotem na zewnÄ…trz.Rany boskie, ależ tam byÅ‚o zimno! ZaczekaÅ‚ tylko parÄ™ sekundi wróciÅ‚ przez wrota do kantorka, tym razem jednak wyszedÅ‚ z nich tużobok Erica.ZamierzaÅ‚ podnieść go na nogi i uciec, ale kiedy spróbowaÅ‚pociÄ…gnąć go za sobÄ…, Eric krzyknÄ…Å‚ z bólu.Rico straciÅ‚ równowagÄ™, kiedy jego wÅ›ciekÅ‚y cios napotkaÅ‚ pustkÄ™.ObróciÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie, ze zdziwionÄ… minÄ… zachwiaÅ‚ siÄ™ i oparÅ‚ o biurko.José wyglÄ…daÅ‚, jakby go zemdliÅ‚o.On jeden zdawaÅ‚ siÄ™ wiedzieć, co przedchwilÄ… zobaczyÅ‚ Danny ego znikajÄ…cego z jednego miejscai pojawiajÄ…cego siÄ™ gdzie indziej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]