[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie chcesz obejrzeć Ostatniej taśmy Krappa?- Chyba nie.- Ja funduję.- Powiedziałam, że nie.Przez chwilę milczeliśmy.- Czy nadal mam dzwonić koło szóstej ? - spytałem.- Jeśli chcesz - odparła.Zniecierpliwiony wyszedłem z hotelu na miasto.MinąłemTrzydziestą Czwartą Ulicę i mszyłem na północ Piątą Aleją, oglądającpo drodze bogate wystawy sklepów ze sprzętem elektronicznym, pełneaparatów fotograficznych, magnetofonów na baterie oraztranzystorów.Gdzieś w pobliżu, może nawet po drugiej stronie ulicy, amoże przedsąsiednim sklepem stał Hugh z Ingrid i uśmiechając się niepewnie,patrzył przez małe, okrągłe okienko o grubości dwudziestucentymetrów na miniaturowy, czerwony powóz, na którym leżałykolczyki wysadzane diamentami i szmaragdami.Nieszczęście Hugh iIngrid polegało na tym, że mieli gusty oraz zachcianki bogaczy itęsknili za tym, na co nawet w najmniejszym stopniu nie było ich stać,ja zaś, idąc tą samą ulicą, widziałem rzezbione meksykańskie szachy,które mogłem kupić, gdybym tylko chciał, podobnie jak austriackąlornetkę czy japońską porcelanę w moich ulubionych kolorach błękitu iżółci, przecenioną z trzydziestu pięciu dolarów na dziewięć iskładającą się z ośmiu filiżanek do zupy oraz wazy.Potrafiłbym to wszystko wyjaśnić znacznie lepiej, gdybym żył winnych czasach, gdyby historia mojej miłości była balladą, gdybymmógł wymachiwać do góry pięścią, wierząc, iż grożę niebu,prawdziwemu niebu, które tętni inteligencją i wprawia w ruch czasoraz przypadek, a nie że wygrażam warstwom ozonu i tlenu, bryłkomminerałów i dziurom powietrznym.Spacerowałem Piątą Aleją, bo miałem dwie godziny, zanim wolno mibędzie zadzwonić do Anny.Hugh zaś krążył gdzieś ze swojąnarzeczoną, wspominając rzeczy, których w dzieciństwie nauczył siępragnąć.Kto wie, ile ludzi przemierzało z nami te ulice? Z milion napewno.Spośród różnych miast w Stanach właśnie w Nowym Jorkuczłowiek ma największą szansę spotkać kogoś znajomego; Nowy Jorkto stolica przypadkowych spotkań.Jeśli przebywa się tu dość długo,można zobaczyć wszystkich ludzi, jakich się w życiu znało.Mam przed oczami szkielet pochylony wyczekująco nad ekranemradarowym: Hugh i ja to punkty światła, które pędzą ku sobie zszaleńczym pośpiechem komet.Nie dostrzegamy przyszłości.Z trudem chwytamy się dziwnychwersji przeszłości.Widzimy tylko to, co jest bezpośrednio przed nami.Prawie nic nie rozumiemy.Można wytrzymać jedynie wtedy, gdy sięczłowiek niczym nie przejmuje.Ja się przejmuję i nie mogęwytrzymać.Powinienem po prostu wciągać i wypuszczać powietrze i niczego sięnie bać.Ale nie wiedząc, co się za chwilę stanie, i żyjąc nadzieją, żecokolwiek się stanie, nie będzie zbyt trudne do pojęcia, to tak jakbyprowadziło się z maksymalną prędkością samochód, którego przedniaszyba jest cała pokryta rysunkiem przedstawiającym miejsce, gdzie sięniegdyś mieszkało.Oglądałem witrynę w księgarni wydawnictwa Double-day.Zamierzałem wejść do środka i kupić dla Anny książkę.Za dawnychdobrych czasów przynosiłem jej różne rzeczy do czytania,wymienialiśmy się książkami, na przykład za %7łydów bez pieniędzydostałem Dobrego żołnierza Forda, za powieść Kerouaca Podziemni -Ciasną bramę Gide'a.Bawiły nas różnice w naszych gustach.Sądziłem, że ofiarowując jej książkę, zdołam przywrócić choć cząstkęradości, jaką oboje czerpaliśmy z lektury.Ale nic na wystawie niepasowało mi do Anny i nie mogłem sobie przypomnieć żadnej ostatnioczytanej powieści, którą chciałbym jej podarować.Odwróciłem się odwystawy i po drugiej stronie ulicy, nieco bardziej na północ, zoba-czyłem dom towarowy Tiffany's.Kiedyś byłem z Jade na filmieZniadanie u Tiffany'ego.Zamiast udać się do szkoły, poszliśmy do kinaw południowej części Chicago i gdy Audrey Hepburn szukała nadeszczu kota, Jade i ja siedzieliśmy w pustym kinie i płakaliśmy,wylewając łzy z brakiem opamiętania, które cechuje pijanych piratów,co z workiem pełnym złota zataczają się po porcie.Postanowiłem przejść na drugą stronę i zajrzeć do Tiffany'ego.Jeśliwkrótce spotkam Jade, będę miał jej o czym opowiadać.Doszedłem doskrzyżowania i wraz z pięćdziesięcioma innymi przechodniamiczekałem na zielone światło.Stojąc w tłumie, czułem się zle ubrany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Nie chcesz obejrzeć Ostatniej taśmy Krappa?- Chyba nie.- Ja funduję.- Powiedziałam, że nie.Przez chwilę milczeliśmy.- Czy nadal mam dzwonić koło szóstej ? - spytałem.- Jeśli chcesz - odparła.Zniecierpliwiony wyszedłem z hotelu na miasto.MinąłemTrzydziestą Czwartą Ulicę i mszyłem na północ Piątą Aleją, oglądającpo drodze bogate wystawy sklepów ze sprzętem elektronicznym, pełneaparatów fotograficznych, magnetofonów na baterie oraztranzystorów.Gdzieś w pobliżu, może nawet po drugiej stronie ulicy, amoże przedsąsiednim sklepem stał Hugh z Ingrid i uśmiechając się niepewnie,patrzył przez małe, okrągłe okienko o grubości dwudziestucentymetrów na miniaturowy, czerwony powóz, na którym leżałykolczyki wysadzane diamentami i szmaragdami.Nieszczęście Hugh iIngrid polegało na tym, że mieli gusty oraz zachcianki bogaczy itęsknili za tym, na co nawet w najmniejszym stopniu nie było ich stać,ja zaś, idąc tą samą ulicą, widziałem rzezbione meksykańskie szachy,które mogłem kupić, gdybym tylko chciał, podobnie jak austriackąlornetkę czy japońską porcelanę w moich ulubionych kolorach błękitu iżółci, przecenioną z trzydziestu pięciu dolarów na dziewięć iskładającą się z ośmiu filiżanek do zupy oraz wazy.Potrafiłbym to wszystko wyjaśnić znacznie lepiej, gdybym żył winnych czasach, gdyby historia mojej miłości była balladą, gdybymmógł wymachiwać do góry pięścią, wierząc, iż grożę niebu,prawdziwemu niebu, które tętni inteligencją i wprawia w ruch czasoraz przypadek, a nie że wygrażam warstwom ozonu i tlenu, bryłkomminerałów i dziurom powietrznym.Spacerowałem Piątą Aleją, bo miałem dwie godziny, zanim wolno mibędzie zadzwonić do Anny.Hugh zaś krążył gdzieś ze swojąnarzeczoną, wspominając rzeczy, których w dzieciństwie nauczył siępragnąć.Kto wie, ile ludzi przemierzało z nami te ulice? Z milion napewno.Spośród różnych miast w Stanach właśnie w Nowym Jorkuczłowiek ma największą szansę spotkać kogoś znajomego; Nowy Jorkto stolica przypadkowych spotkań.Jeśli przebywa się tu dość długo,można zobaczyć wszystkich ludzi, jakich się w życiu znało.Mam przed oczami szkielet pochylony wyczekująco nad ekranemradarowym: Hugh i ja to punkty światła, które pędzą ku sobie zszaleńczym pośpiechem komet.Nie dostrzegamy przyszłości.Z trudem chwytamy się dziwnychwersji przeszłości.Widzimy tylko to, co jest bezpośrednio przed nami.Prawie nic nie rozumiemy.Można wytrzymać jedynie wtedy, gdy sięczłowiek niczym nie przejmuje.Ja się przejmuję i nie mogęwytrzymać.Powinienem po prostu wciągać i wypuszczać powietrze i niczego sięnie bać.Ale nie wiedząc, co się za chwilę stanie, i żyjąc nadzieją, żecokolwiek się stanie, nie będzie zbyt trudne do pojęcia, to tak jakbyprowadziło się z maksymalną prędkością samochód, którego przedniaszyba jest cała pokryta rysunkiem przedstawiającym miejsce, gdzie sięniegdyś mieszkało.Oglądałem witrynę w księgarni wydawnictwa Double-day.Zamierzałem wejść do środka i kupić dla Anny książkę.Za dawnychdobrych czasów przynosiłem jej różne rzeczy do czytania,wymienialiśmy się książkami, na przykład za %7łydów bez pieniędzydostałem Dobrego żołnierza Forda, za powieść Kerouaca Podziemni -Ciasną bramę Gide'a.Bawiły nas różnice w naszych gustach.Sądziłem, że ofiarowując jej książkę, zdołam przywrócić choć cząstkęradości, jaką oboje czerpaliśmy z lektury.Ale nic na wystawie niepasowało mi do Anny i nie mogłem sobie przypomnieć żadnej ostatnioczytanej powieści, którą chciałbym jej podarować.Odwróciłem się odwystawy i po drugiej stronie ulicy, nieco bardziej na północ, zoba-czyłem dom towarowy Tiffany's.Kiedyś byłem z Jade na filmieZniadanie u Tiffany'ego.Zamiast udać się do szkoły, poszliśmy do kinaw południowej części Chicago i gdy Audrey Hepburn szukała nadeszczu kota, Jade i ja siedzieliśmy w pustym kinie i płakaliśmy,wylewając łzy z brakiem opamiętania, które cechuje pijanych piratów,co z workiem pełnym złota zataczają się po porcie.Postanowiłem przejść na drugą stronę i zajrzeć do Tiffany'ego.Jeśliwkrótce spotkam Jade, będę miał jej o czym opowiadać.Doszedłem doskrzyżowania i wraz z pięćdziesięcioma innymi przechodniamiczekałem na zielone światło.Stojąc w tłumie, czułem się zle ubrany [ Pobierz całość w formacie PDF ]