[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcprzeprowadził pan bardzo dokładne śledztwo, prawda?Denver zacisnął dłonie w pięści.Wyraznie drżał.- Nie wiem, o czym pan mówi.- Dowiedział się pan, że ona i niejaki Bob Matthews byli kiedyś kochankami.Odkrył pan ich projektwydobycia onirytu i przejście w Murach.Przypuszczam, że działając anonimowo, szantażował ich pan,więc odpalali panu udział.W zamian obiecywał pan dalsze finansowanie schroniska i odwrócenie odnich uwagi Gildii.- To skandal - warknął.- Jak pan śmie coś takiego insynuować?!- Prowadził pan całą operację, naturalnie anonimowo.Jestem pewien, że Vickers i Matthews już opowia-dają swoim prawnikom o jakimś tajemniczym szantażyście, ale nikt ich nie potraktuje poważnie.Wkońcu nie334znaleziono przecież żadnych dowodów.Zadbał pan o to, by mieć czyste ręce.- Oszalał pan - wyszeptał Denver.Tamara zmarszczyła brwi.- Denver, czy to prawda?- Nie, nie.Oczywiście, że nie, pani Wyatt.- Odwrócił się do Mercera.- Chyba nie wierzy pan w takiebrednie, sir?- Nie chciałem w nie wierzyć - odparł smutno Mercer.- Ale dziś rano, gdy Emmett powiedział mi przeztelefon o swoich podejrzeniach, że był pan zamieszany w nielegalne wykopaliska w schronisku, kazałemprzeszukać pański dom.Denver zbladł.- Wysłał pan swoich ludzi do mojego domu? Przecież to sprzeczne z prawem! Nie wolno panu tegorobić!- Znalezliśmy rodzinną pamiątkę Londona - ciągnął Mercer.- Sekretarzyk osobliwości, o ile dobrzepamiętam.Był ukryty w szafce w piwnicy.Po śmierci Chestera Brady'ego ukradł go pan z jego sklepu.Apózniej udawał pan nowego właściciela, żeby wystawić Greeleya.Tamara dotknęła ramienia Mercera.- Jesteś tego pewien?- Tak, moja droga.Absolutnie pewien.W tej chwili Denver się załamał.Skulił się, jakby z trudem stał na nogach.W gabinecie zapadło milczenie.- Jak śmiałeś? - Szlachetne rysy Tamary wykrzywiła złość i odraza.- Wszystko zniszczyłeś.Wszystko!Przez rok pracowałam nad Fundacją Gildii.Od tego zaczęłam zmieniać wizerunek Gildii w Kadencji.Ateraz coś takiego! Jeśli się rozniesie, że Gildia była zamieszana w nie-335legalne wykopaliska w schronisku, będziemy musieli zaczynać od zera.Media sobie na nas użyją.- Nie martw się, moja droga - uspokajał ją Mercer.-Nikt się o tym nie dowie.To sprawa Gildii.Załatwimyto tak, jak zwykle.Lydia prychnęła cicho.- No jasne.Tamara spiorunowała ją wzrokiem.- A co z nią? Ona nie należy do Gildii.Kto ją uciszy? Zapadło krótkie, nieprzyjemne milczenie.Wszyscypopatrzyli na Emmetta.Wzruszył ramionami.Nic nie powiedział.Lydia uśmiechnęła się chłodno do Tamary.- Chce pani zmienić wizerunek Gildii? To proszę przestać samej wymierzać sprawiedliwość członkom.Niech pani przekaże Denvera policji.Wezmie na siebie ataki prasy.- Wykluczone - najeżyła się Tamara.- Nie możemy ryzykować złego wizerunku w mediach.I tak jużprzedstawiają Gildię w Kadencji jako coś niewiele lepszego od potężnej mafii, a oddanie Denvera w ręcepolicji jeszcze pogorszyłoby sytuację.Denver zdjął okulary i zaczął je czyścić chusteczką.- Nic mi nie zrobicie.Wiecie o tym.Moja rodzina już o to zadba.Nie obchodzi mnie, jak silna jest Gildia.Chronią mnie Galbraithowie-Thorndyke'owie.Mercer patrzył badawczo na Emmetta, który stał przy oknie z rękoma w kieszeniach.- Co ty na to, Emmett?- Wydaj Denvera policji.Jego rodzinę stać na dobrych adwokatów.Pewnie nawet nie trafi do więzienia.Mamy bardzo niewiele mocnych dowodów.339- To po co w ogóle cała afera? - zaprotestowała Tamara.- Po co upokorzenie?- Koniec końców - odparł Emmett - informacją dnia okaże się nie to, że Denver był zamieszany w nie-legalne wydobycie onirytu, lecz fakt, że Gildia z Kadencji zwróciła się do wymiaru sprawiedliwości.Lydia ma rację.To ogromny krok w stronę zmiany mafijnego wizerunku.- Posłuchaj - Tamara zwróciła się do Mercera.- Nie możemy ryzykować, że zniszczymy wszystko, nadczym pracowaliśmy cały rok.Mercer, zamyślony, długo przyglądał się Lydii.Miała wrażenie, że ją prześwietla i ocenia.Znów przeszyłją dreszcz.Czasem widywała taką zimną inteligencję w spojrzeniu Emmetta.Może władza zawsze siętak przejawia?Mercer uśmiechnął się łagodnie do Tamary.- Oni mają rację, moja droga.Jeśli naprawdę chcemy zmienić wizerunek Gildii w Kadencji, od tegomusimy zacząć.Sam zadzwonię na policję.Rozdział 30Kolejka przed Domem Pradawnej Grozy Shrimptona była trzy razy dłuższa niż w dniu, gdy rozeszła sięwiadomość o znalezieniu ciała Chestera w jednym z sarkofagów.Liczba czekających na otwarciepierwszej publicznej wystawy obrobionego onirytu rosła z minuty na minutę.Lydia jeszcze nigdy niewidziała swojego szefa w tak wspaniałym nastroju.- Dostałam podwyżkę - zwierzyła się przyjaciółce.- Zasłużyłaś na nią.- Melanie uśmiechnęła się szeroko.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wycięłaś takinumer.Jak, u diabła, udało ci się przekonać władze uniwersytetu, by zgodziły się na wystawę w takimmiejscu?Lydia spoglądała na tłum przy eksponatach.- Po prostu pociągnęłam za parę sznurków.Emmett wyszedł zza krypty wystawowej, gdzie oglądałniewielką wazę z onirytu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Więcprzeprowadził pan bardzo dokładne śledztwo, prawda?Denver zacisnął dłonie w pięści.Wyraznie drżał.- Nie wiem, o czym pan mówi.- Dowiedział się pan, że ona i niejaki Bob Matthews byli kiedyś kochankami.Odkrył pan ich projektwydobycia onirytu i przejście w Murach.Przypuszczam, że działając anonimowo, szantażował ich pan,więc odpalali panu udział.W zamian obiecywał pan dalsze finansowanie schroniska i odwrócenie odnich uwagi Gildii.- To skandal - warknął.- Jak pan śmie coś takiego insynuować?!- Prowadził pan całą operację, naturalnie anonimowo.Jestem pewien, że Vickers i Matthews już opowia-dają swoim prawnikom o jakimś tajemniczym szantażyście, ale nikt ich nie potraktuje poważnie.Wkońcu nie334znaleziono przecież żadnych dowodów.Zadbał pan o to, by mieć czyste ręce.- Oszalał pan - wyszeptał Denver.Tamara zmarszczyła brwi.- Denver, czy to prawda?- Nie, nie.Oczywiście, że nie, pani Wyatt.- Odwrócił się do Mercera.- Chyba nie wierzy pan w takiebrednie, sir?- Nie chciałem w nie wierzyć - odparł smutno Mercer.- Ale dziś rano, gdy Emmett powiedział mi przeztelefon o swoich podejrzeniach, że był pan zamieszany w nielegalne wykopaliska w schronisku, kazałemprzeszukać pański dom.Denver zbladł.- Wysłał pan swoich ludzi do mojego domu? Przecież to sprzeczne z prawem! Nie wolno panu tegorobić!- Znalezliśmy rodzinną pamiątkę Londona - ciągnął Mercer.- Sekretarzyk osobliwości, o ile dobrzepamiętam.Był ukryty w szafce w piwnicy.Po śmierci Chestera Brady'ego ukradł go pan z jego sklepu.Apózniej udawał pan nowego właściciela, żeby wystawić Greeleya.Tamara dotknęła ramienia Mercera.- Jesteś tego pewien?- Tak, moja droga.Absolutnie pewien.W tej chwili Denver się załamał.Skulił się, jakby z trudem stał na nogach.W gabinecie zapadło milczenie.- Jak śmiałeś? - Szlachetne rysy Tamary wykrzywiła złość i odraza.- Wszystko zniszczyłeś.Wszystko!Przez rok pracowałam nad Fundacją Gildii.Od tego zaczęłam zmieniać wizerunek Gildii w Kadencji.Ateraz coś takiego! Jeśli się rozniesie, że Gildia była zamieszana w nie-335legalne wykopaliska w schronisku, będziemy musieli zaczynać od zera.Media sobie na nas użyją.- Nie martw się, moja droga - uspokajał ją Mercer.-Nikt się o tym nie dowie.To sprawa Gildii.Załatwimyto tak, jak zwykle.Lydia prychnęła cicho.- No jasne.Tamara spiorunowała ją wzrokiem.- A co z nią? Ona nie należy do Gildii.Kto ją uciszy? Zapadło krótkie, nieprzyjemne milczenie.Wszyscypopatrzyli na Emmetta.Wzruszył ramionami.Nic nie powiedział.Lydia uśmiechnęła się chłodno do Tamary.- Chce pani zmienić wizerunek Gildii? To proszę przestać samej wymierzać sprawiedliwość członkom.Niech pani przekaże Denvera policji.Wezmie na siebie ataki prasy.- Wykluczone - najeżyła się Tamara.- Nie możemy ryzykować złego wizerunku w mediach.I tak jużprzedstawiają Gildię w Kadencji jako coś niewiele lepszego od potężnej mafii, a oddanie Denvera w ręcepolicji jeszcze pogorszyłoby sytuację.Denver zdjął okulary i zaczął je czyścić chusteczką.- Nic mi nie zrobicie.Wiecie o tym.Moja rodzina już o to zadba.Nie obchodzi mnie, jak silna jest Gildia.Chronią mnie Galbraithowie-Thorndyke'owie.Mercer patrzył badawczo na Emmetta, który stał przy oknie z rękoma w kieszeniach.- Co ty na to, Emmett?- Wydaj Denvera policji.Jego rodzinę stać na dobrych adwokatów.Pewnie nawet nie trafi do więzienia.Mamy bardzo niewiele mocnych dowodów.339- To po co w ogóle cała afera? - zaprotestowała Tamara.- Po co upokorzenie?- Koniec końców - odparł Emmett - informacją dnia okaże się nie to, że Denver był zamieszany w nie-legalne wydobycie onirytu, lecz fakt, że Gildia z Kadencji zwróciła się do wymiaru sprawiedliwości.Lydia ma rację.To ogromny krok w stronę zmiany mafijnego wizerunku.- Posłuchaj - Tamara zwróciła się do Mercera.- Nie możemy ryzykować, że zniszczymy wszystko, nadczym pracowaliśmy cały rok.Mercer, zamyślony, długo przyglądał się Lydii.Miała wrażenie, że ją prześwietla i ocenia.Znów przeszyłją dreszcz.Czasem widywała taką zimną inteligencję w spojrzeniu Emmetta.Może władza zawsze siętak przejawia?Mercer uśmiechnął się łagodnie do Tamary.- Oni mają rację, moja droga.Jeśli naprawdę chcemy zmienić wizerunek Gildii w Kadencji, od tegomusimy zacząć.Sam zadzwonię na policję.Rozdział 30Kolejka przed Domem Pradawnej Grozy Shrimptona była trzy razy dłuższa niż w dniu, gdy rozeszła sięwiadomość o znalezieniu ciała Chestera w jednym z sarkofagów.Liczba czekających na otwarciepierwszej publicznej wystawy obrobionego onirytu rosła z minuty na minutę.Lydia jeszcze nigdy niewidziała swojego szefa w tak wspaniałym nastroju.- Dostałam podwyżkę - zwierzyła się przyjaciółce.- Zasłużyłaś na nią.- Melanie uśmiechnęła się szeroko.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wycięłaś takinumer.Jak, u diabła, udało ci się przekonać władze uniwersytetu, by zgodziły się na wystawę w takimmiejscu?Lydia spoglądała na tłum przy eksponatach.- Po prostu pociągnęłam za parę sznurków.Emmett wyszedł zza krypty wystawowej, gdzie oglądałniewielką wazę z onirytu [ Pobierz całość w formacie PDF ]