[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to stojący obok niego proboszcz wręcz przeciwnie; wy dawało się, że w ułamku sekundy zmienił się w trzęsącą galaretę, którą w całości utrzy my wała ty lko sutanna. Kiedy ?  powiedział biskup ty m swoim ostry m, rzeczowy m tonem, który tak doskonalepasowałby do prokuratora. Wczoraj.To znaczy nie mamy pewności, że to by ł on, ale wszy stko na to wskazuje.By łw kościele, wy py ty wał kościelnego o księdza Lucjana.Biskup przez chwilę przy glądał się Zakrzeńskiemu, potem jeszcze spojrzał na Wilka, na koniecutkwił wzrok gdzieś wy soko na ścianie i przez chwilę trwał tak w milczeniu.Zakrzeńskiz ciekawości podąży ł za jego wzrokiem.Wisiał tam duży drewniany krzy ż. Dobrze  powiedział w końcu biskup i wy supłał z kieszeni motocy klowy ch spodni telefon. Torzeczy wiście ważna informacja, która może w jakiś sposób zmienia ocenę panów samowolki.Aleto już sprawa dla panów przełożony ch.Jeśli rzeczy wiście nie są panowie w stanie przekazaćodpowiednich informacji w odpowiednie ręce, ja to zrobię.Zaczął wy szukiwać odpowiedni numer w kontaktach swojego telefonu, ale przerwał i spojrzałna Wilka. Widzi pan, panie prokuratorze, chy ba jednak miałem rację.%7łe ta historia z molestowaniemjest zmy ślona.My liłem się ty lko co do tego, że uznałem to za jakiś wy rafinowany plan.Terazjasno widać, że to szaleniec.Bo chy ba nie sądzi pan, że ten człowiek padł ofiarą i księdzaTomasza, i księdza Lucjana? A tak przecież musiałoby by ć, skoro poszukuje zemsty na nich obu.Biskup wrócił do wy bierania numeru w telefonie, ale przerwał, kiedy odezwał się Zakrzeński. Niekoniecznie. Słucham? Po pierwsze, nie wiemy, czy rzeczy wiście przy jechał tutaj zabić księdza proboszcza.Tojedna z możliwości, którą trzeba brać pod uwagę, bo zawsze trzeba brać pod uwagę najgorsze.Ale dlaczego nie spróbował wczoraj? A po drugie, nie wiemy, czy to on zabił księdza Dudę.Biskup i Wilk wpatry wali się w Zakrzeńskiego ze zdziwieniem.Ksiądz Lucjan miał zamknięteoczy i ty lko sapał i dy gotał. Jeśli nie on, to kto?  zapy tał biskup. I czy to nie by łby zaskakujący zbieg okoliczności?Chwileczkę, już sobie przy pominam, sły szałem, że pan jest wielkim zwolennikiem wy jaśnianiaspraw poprzez zbiegi okoliczności.Zakrzeński zrobił krok do przodu.To, co miał zaraz powiedzieć, przy szło mu do głowy przedchwilą, a przecież by ło tak oczy wiste, że trudno mu sobie by ło wy obrazić, jak mógł nie wpaść nato wcześniej. Zbiegi okoliczności się zdarzają częściej, niżby się mogło wy dawać  powiedział. Każdyśledczy to potwierdzi.Ale rzeczy wiście zdarzają się takie, w które trudno uwierzy ć.Na przy kładten: ksiądz Duda ma spotkanie z Mateuszem Czarny m, po nim umawia się na spotkanie w prokuraturze.Ma mówić o czy mś, co zdarzy ło się w parafii Zwiętego Mikołajaw osiemdziesiąty m ósmy m roku.Niedługo potem dzwoni do starego znajomego, który pracowałz nim wtedy w tej parafii, i ani słowem nie wspomina o ty m, że będzie przesłuchiwany.A wieczorem już nie ży je.Ksiądz Lucjan poczerwieniał i zaczął sapać jeszcze głośniej niż dotąd.Ale przestał się trząść;wy dawało się, że jego ciało znowu nabrało formy, przestało by ć kupą tłuszczu zawiniętąw sutannę. Jeśli dobrze rozumiem, pan sugeruje, że to obecny tutaj ksiądz Lucjan zamordował księdzaTomasza  powiedział spokojny m tonem biskup. Bo ten miał go zdemaskować jako człowiekaodpowiedzialnego za molestowanie Mateusza Czarnego.Zakrzeński skinął głową.Ksiądz Lucjan zachwiał się, jakby miał upaść, i nawet przy trzy mał sięstołu.Potem nagle odzy skał siły. To bzdura!  krzy knął. Zwróćmy zresztą uwagę na alternaty wę  konty nuował Zakrzeński. Jeśli to Czarnyzamordował księdza Dudę, to po co poszedł najpierw do prokuratora Wilka? To nie ma sensu. Nie ma, o ile zakładamy racjonalność tego człowieka  powiedział biskup, a potem odwróciłsię w kierunku księdza Lucjana. Możemy to zresztą szy bko wy jaśnić.Gdzie ksiądz by ł w środęwieczorem?Ksiądz Lucjan gwałtownie odwrócił głowę w kierunku biskupa, aż wszy stkie jego dodatkowepodbródki zafalowały.Sprawiał wrażenie, jakby dostał niespodziewany cios od kogoś, komu ufał.Ale potem się uspokoił, najwy razniej pod wpły wem tego, co zobaczy ł w spojrzeniu biskupa. By łem tutaj.U siebie.Nigdzie nie wy jeżdżałem. Czy ktoś może to potwierdzić? Nie wiem.Pewnie nie.Ale przecież& Ja mogę wszy stko potwierdzić  usły szeli nagle głos od strony drzwi wejściowy ch.Gospody ni księdza stała za progiem, w sieni, gdzie podłoga z gołego cementu by ła o paręcenty metrów obniżona w stosunku do desek w pokoju.Zgarbiona kobieta wy dawała się więcjeszcze niższa, niż by ła w rzeczy wistości, ale pomimo to biła od niej dziwna siła. Ksiądz po obiedzie nigdzie nie wy chodził.Zimno takie, to i po co.A mszy u nas nie mawieczorem, bo ludzie bezbożniki czasu Panu Bogu żałują.Więc ksiądz pracował u siebie.O osiemnastej podałam kolację, o dwudziestej herbatę.Jak co dzień.Ja się potem kładę, ale cośmnie się zasnąć nie mogło ty m razem, więc jeszczem sobie przy szła do kuchni, tak będzie paręminut po dziesiątej, rumianku zaparzy ć.I księdza spotkałam, też sobie przy szedł herbaty zrobić.Sam, bo po ósmej to wie, że ja się kładę, i mnie nie woła.Alibi doskonałe, pomy ślał Zakrzeński.Jeśli to prawda, ksiądz Lucjan w żaden sposób nie mógł by ć o dwudziestej pierwszej na warszawskiej Woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl