[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Abigail.- Miał zamiar kazać jej odejść, żeby mogli spotkać się nago.jak należy.Zupełnie jednak nie potrafił oderwać palców od jej stwardniałych sutków.Owszem, piersimiała małe, ale nie sutki.Nie mógł się doczekać, kiedy.Jej śliczna suknia puściła w szwach, gdy pociągnął za rękaw i obnażył jej pierś.Z jejust znów wydobył się okrzyk, gdy pochylił się i zaczął ssać jej sutek.Duży, rozkoszny sutek.Obracał go na języku jak słodką jagodę.- O Boże, o Boże.- Wyprężyła kręgosłup, chcąc wcisnąć pierś mocniej w jego usta,przez co Rhys niemal doszedł, bo aksamitna krągłość jej piersi pobudzała jego bliskiegoeksplozji kutasa w nieznośny wręcz sposób.Od zhańbienia na ogrodowej ławce ocalił ją dźwięk śmiechu.Ktoś nadchodził.- Jasna cholera! - Poderwał się i pomógł jej wstać, naciągając jednocześnie nawłaściwe miejsce stanik jej sukni.Sutek, którego przed chwilą ssał, przebijał nieprzystojnieprzez jedwab, a Rhys nie mógł się opanować i potarł go kciukiem.- Nie przerywaj! - poprosiła głośno Abby, przez co musiał nakryć jej usta dłonią.- Ktoś idzie, kwiatuszku.- Zaczekał, aż pokiwa głową.- Wiesz, który pokój zajmuję?- Znów przytaknęła.- Zaraz tam będę.Tylko się nie ociągaj, bo po ciebie przyjdę.Zrobiła wielkie oczy i skinęła zdecydowanie głową.- Zmykaj.Abby poszła boczną ścieżką w kierunku domu i zniknęła z pola widzenia.Odprowadziwszy ją wzrokiem, Rhys skrył się za pobliską obrośniętą pnącza­mi altaną iczekał.Nie byłoby dobrze, gdyby wrócili do domu w tym samym czasie.Nawet jeśli nikt ichnie zobaczy, lepiej dmuchać na zimne.- Ale żeby zaraz występować z wnioskiem do parlamentu, Celeste? - odezwał się zpobliskiego rozdroża głos lady Hammond.- Wybuchnie skandal!- O niczym innym nie myślę od pięciu lat - odpowiedziała wdowa Gray­son.- Wżyciu nie byłam równie zażenowana co dziś, gdy nie zjawili się na kolacji.Która byławyśmienita, muszę nadmienić.- Dziękuję.- Zapadła dłuższa chwila ciszy.- Wydaje się, że Grayson jest podogromnym urokiem swojej małżonki.- Ale tylko w najbardziej powierzchownym tych słów znaczeniu, Iphiginio.Poza tymona nie chce być jego żoną.Nie tylko dowiodła tego przez ostatnie cztery lata, ale sama mi otym powiedziała.- Niemożliwe!Rhys zamrugał oczami, myśląc dokładnie to samo.Isabel w życiu nie powiedziałabyczegoś takiego matce Graysona.- Ale tak było - odpowiedziała wdowa.- Ustaliłyśmy, że wzajemnie sobie pomożemy.- Nie mówisz poważnie!Dobry Boże! Rhys mruknął gardłowo.Bella nie będzie zadowolona, gdy z niąporozmawia.Do licha, znów będzie musiał wyciągać ją z tarapatów!Odczekał, aż kobiety oddalą się, po czym opuścił kryjówkę i przemknął ukradkiemprzez ogród do rezydencji, w której czekały na niego grzeszne przyjemności.* * *Abby zatrzymała się na chwilę przed drzwiami Trentona, niepewna, czy idąc naschadzkę, należy pukać, czy po prostu wejść.Wciąż rozważała tę kwestię, gdy drzwiotworzyły się nagle i została wciągnięta do środka.- Co tak długo, u licha? - zapytał z wyrzutem Trenton, po czym przekręcił klucz iuroczo spiorunował ją wzrokiem.Jej żołądek znów zaczął wyczyniać akrobacje.Trenton był ubrany w bordowy jedwabny płaszcz kąpielowy, który odsłaniał ciemnekędziory na jego piersi i owłosione łydki zdradzające, że pod spo­dem nic na sobie nie miał.Ujął się pod boki i brakowało tylko wybijającej nerwowy rytm stopy, by zamienił się w istnewcielenie zniecierpliwienia.Z jej powodu.W brzuchu znów poczuła radosne podrygi.Trenton był taki piękny! Chodząca doskonałość! Westchnęła głośno.Musiał miećoczywiście problemy ze wzrokiem, skoro nie zauważał jej ewidentnych braków w urodzie,ale nie miała zamiaru się na to uskarżać.Chciał ją do siebie przyciągnąć, ale odsunęła się szybko.- Czekaj!- Na co? - Zmarszczka na jego czole pogłębiła się wyraźnie.- Chcę.Chcę ci coś pokazać.- Jeśli nie siebie nagą, zwijającą się z rozkoszy, to nie jestem zainteresowany -mruknął.Roześmiała się.Obserwowała go podczas kolacji i zwróciła uwagę na jego cięty język i zabawnekomentarze.Siedzące przy nim panie słuchały go jak zaczarowane, ale Abby czuła, że jegozainteresowanie zwraca się często w jej stronę.- Daj mi chwilkę.- Uniosła jedną brew, gdy zaczął już otwierać usta, byzaprotestować.- To mój pierwszy raz.W łóżku przekażę ci w całości dowodzenie.Gręwstępną chciałabym jednak przeprowadzić według własnego scenariusza.Usta Trentona zadrgały, a w oczach zabłysnął żar, który przeszył Abby dreszczem.Jeśli uznać jego zachowanie w ogrodzie tylko za próbkę jego możliwości, to jeszcze chwila ipożre ją w całości.- Jak sobie życzysz, kwiatuszku.Abby schowała się za parawanem i zaczęła się rozbierać.Nie tak wyobrażała sobieswój pierwszy raz.Nie czekał na nią czuły, cierpliwy mąż, który obchodziłby się z nią jak zjajkiem.Na palcu nie miała obrączki i nie nosiła cudzego nazwiska.- Co ty do diabła wyprawiasz? - mruknął, jakby była najpiękniejszą kobietą naświecie, wartą równie żywego zainteresowania.Patrzył na nią tak, że naprawdę czuła się piękna.- Już prawie skończyłam.- Założyła suknię, którą najłatwiej było zdjąć bez pomocy,w dalszym ciągu wymagało to jednak pewnego wysiłku.W końcu wyswobodziła się z niej ibyła gotowa.Odetchnęła głęboko i wyszła zza parawanu.- Najwyższy.- Przystanął w pół kroku i odwrócił się do niej, a słowa zamarły mu naustach.Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę, czując, że ogień w jego spojrzeniu nagle odbierajej siły.- To ja.- Abby.- Jedno słowo, ale przepełnione bezbrzeżnym podziwem i zachwytem.-Dobry Boże.Palce jej prawej dłoni przesunęły się nerwowo wzdłuż mocno wyciętego dekoltuczerwonej halki.- Moja mama miała większe piersi, więc nie jestem niestety w stanie oddać w pełnisprawiedliwości temu strojowi.Trenton podszedł do niej z typowym dla siebie wdziękiem.Policzki miałzarumienione, a usta rozchylone lekko w przyspieszonym oddechu.- I tak twój wygląd powala mnie na kolana.Zaczerwieniła się i spuściła wzrok, rozkoszując się dreszczem podniecenia, któryprzeszył jej ciało, gdy Trenton podszedł do niej i pogładził ją delikatnie po ramieniu.- Dziękuję.- Nie, kwiatuszku - mruknął ochrypłym, niskim głosem, wywołującym drżenie wzdłużjej kręgosłupa.- To ja ci dziękuję.Doceniam to, co chcesz mi dać.Ujął ją pod brodę i przekręcił jej twarz tak, by móc przylgnąć do niej usta­mi.Pocałunek zaczął się niewinnie, ale szybko przybrał na intensywności, aż w końcu jego wargiwpijały się gorączkowo w jej usta, sprawiając, że zaparło jej dech w piersiach i zakręciło jejsię w głowie.Zadrżała, a on przycisnął ją mocniej do swojego napiętego ciała, wziął na ręce izaniósł do łóżka.A potem czuła jego dotyk już wszędzie.Głaskał ją i pieścił.Jego palce ściskały ją ipodszczypywały.Usta były wilgotne i chciwe.Zęby kąsały jej ciało.Ochrypłe słowawyrażały zachwyt i entuzjazm [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl