[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stella wreszcie przestała mówić.Jakbywyczerpały się jej baterie.- Postarajmy się być dzisiaj dla siebie mili - zaproponował nieśmiało Pete, kiedy sięprzygotowywali do wyjścia.Stella nie odpowiedziała.Była skoncentrowana na swoim makijażu, który robiła drżącąręką od dwudziestu minut.Pete zadręczał się poczuciem winy z powodu swojego zachowania w pubie i później.Składanie wszystkiego na karb reakcji biochemicznej wcale mu nie pomagało.Dawało tylkodobre usprawiedliwienie.Trucizna, która wypłynęła, była w nim cały czas, jak w gotującym224się garnku, znad którego ktoś uniósł pokrywkę.Był zaszokowany swoim zachowaniem, zawsze uważał się za spokojnego i układnegoczłowieka, którym starał się być, nawet widząc koniec swojego małżeństwa.Nie podobałamu się druga strona jego natury i chciał ją czym prędzej z powrotem pogrzebać dla dobrawszystkich.Puścił radio w samochodzie, żeby zagłuszyć ciszę.I Will Always Love You, zaśpiewała Whitney Houston na cały regulator.Oboje naraz wyciągnęli rękę, żeby to wyłączyć.Uśmiechnęli się do siebie smutno.Był to uśmiech wzajemnego zrozumienia, niemalintymny.Widzisz, zdawał się mówić, jednak wcale się tak bardzo nie różnimy.Rozdział 23No to którą mam włożyć? Szarą czy czarną? - Maureen przyłożyła do siebie najpierwjedną suknię, potem drugą.- Złotą - odpowiedział Eddie, nie podnosząc oczu znad jarzyn.- Mówiliśmy już o tym! To urodziny Lauren i ubieram się dla niej!- Doskonale.Wobec tego włóż tę czerwoną, z dużymi gwiazdami na dole, wiesz, tę wstylu Cher.- Jeśli nie potrafisz powiedzieć nic sensownego, to lepiej siedź cicho - parsknęła.Stała przed lustrem, przykładając do siebie to szary, to czarny strój.Eddie podszedł odtyłu i objął ją w z wolna pogrubiającej się talii.R S- Spójrz na siebie, Mo.Czujesz się nieszczęśliwa.Twoje ubrania świadczą o tym, kimjesteś.Więc włóż, co chcesz.Jedynie w ten sposób będziesz tym, kim chcesz być.- Ale Lauren.- Przestań w tej chwili.Wiesz, jakie mam przeczucie?Maureen bardzo ceniła jego przeczucia.Zawsze się sprawdzały.W rzeczywistościwcale nie zawsze, ale pamiętała tylko te, które się sprawdzały.- No więc, mam przeczucie, że dzisiejszy dzień będzie bardzo wyjątkowy dla ciebie iLauren.- Och, Eddie, naprawdę tak myślisz? Boję się, że cię nie polubi.- Jak można mnie nie lubić? - spytał Eddie, rozkładając ramiona.- Jestem mężczyznąuczuciowym, a to ideał każdej współczesnej kobiety.- Tak bym chciała, żeby dzisiejszy dzień zakończył się sukcesem! W każdym calu.- Idź i włóż swoją czerwoną suknię.Odniesiesz sukces.Całe przyjęcie będziesukcesem.To tylko przyjacielski obiad z ludźmi, którzy się znają i kochają.Co tu się możenie udać?Pete i Stella przyjechali pierwsi.Maureen otworzyła drzwi i zobaczyła Stellę w225odważnej, czarno-złotej sukni.- Super! - wykrzyknęły obie jednocześnie, podziwiając nawzajem swoje zamiłowaniedo krzykliwych strojów.Eddie pomógł Pete'owi przekuśtykać przez próg.- Proszę wejść i usiąść.Naleję panu drinka.- Dla mnie tylko cola.Nie wolno mi pić przy lekarstwach, które biorę.- Co za pech! Człowiek lepiej się bawi na przyjęciu, kiedy coś wypije.- Nawet morze alkoholu nic by mi dziś nie pomogło - zwierzył mu się Pete wprzypływie szczerości.Eddie czekał na dowcipną puentę, ale się nie doczekał.Pete nie , żartował.Najwyraźniej postanowił robić z siebie cierpiętnika.W drodze do kuchni po drinki Eddie zahaczył o jadalnię i przełożył karteczkę zimieniem Pete'a na drugi koniec stołu, jak najdalej od siebie i Maureen.Co innego byćdobrym gospodarzem, a co innego masochistą.Maureen i Stella rozmawiały z ożywieniem w przedpokoju.- Nie wejdziecie dalej? Robicie tu mały tłok - powiedział.Co miało znaczyć: niezostawiajcie mnie samego z tym ponurakiem, proszę!Położył im delikatnie, ale stanowczo, ręce na ramionach i wprowadził je do salonu,gdzie Pete wpatrywał się posępnie w swoją colę i napinał rytmicznie mięśnieniezabandażowanej ręki.Maureen szykowała swój sceniczny uśmiech, żeby obdarzyć nim Pete'a.Może nawetR Smiała zamiar serdecznie go uściskać.Eddie widział to po układzie mięśni jej policzków ilekko uniesionych ramionach.Postanowił uchronić ją przed zimnym prysznicem.- Maureen, nie przedstawisz nas sobie? Maureen podniosła rękę do ust.- O Boże, ale ze mnie idiotka! Zupełnie zapomniałam, że się nie znacie.Eddie, toStella i jej mąż, Pete.Są najlepszymi przyjaciółmi Lauren.Cała trójka zna się od dwudziestu lat.- To miło - powiedział Eddie.- A ja jestem Eddie, w razie gdybyś znów miała o mniezapomnieć.Maureen stanęła przy nim i z dumą wzięła go za rękę.- Eddie jest moim życiowym partnerem.Tak się to teraz mówi, prawda? „Chłopak"brzmiałoby nieco głupio w moim wieku.- Nie znam nikogo, kto byłby tak młody jak ty, Mo - powiedział Eddie szarmancko,całując ją w rękę.- Doprawdy, jesteś nieznośny - skarciła go czule Maureen.Stelli zebrało się na płacz na widok ich szczęścia.Wiele dałaby za to, żeby Petepocałował ją w rękę i powiedział niemądry komplement, chcąc jej sprawić przyjemność.226Wyczuwając napiętą atmosferę, Eddie desperacko spróbował zagaić rozmowę.- A więc, Stella, od jak dawna ty i Pete jesteście małżeństwem? Stella zakaszlałanerwowo.- Ee.piętnaście lat, prawda Pete?- Piętnaście lat - powtórzył Pete grobowym głosem.Eddiemu wystarczył jego ton.- Przepraszam - powiedział szybko.- Zostawię was na sekundkę.Po raz drugi poszedł do jadalni i rozdzielił kartki z imionami Pete'a i Stelli tak, abymieli miejsca przy stole jak najdalej od siebie.Dzwonek do drzwi zadzwonił ponownie.- Dzięki Bogu - mruknął Eddie pod nosem.- Ja otworzę! - zaćwierkała Maureen.- Ty zajmij się gośćmi.Eddie wrócił do salonu, gdzie Stella siedziała tyłem do męża na drugim końcu kanapy.- Nastawię jakąś muzykę - powiedział bardziej do siebie niż do nich, bo Stella i Peteteleportowali się gdzieś w nieosiągalne rejony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl