[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W poniedziałek póznym rankiem, kiedy uznał, że John jest w pracy, pojechał do szpitala.Michael był sam i leżał bez ruchu.Za nim cała maszyneria pikała wytrwale, ale w pokoju sły-chać było jeszcze inny dzwięk - muzykę ze stojącego na nocnym stoliku odtwarzacza.To był miły sposób, pomyślał, by włączyć Michaela w znajomy świat - jeszcze jedno, coTeke zmieniła w tym pokoju.To miejsce stało się bardziej ludzkie, jaśniejsze, cieplejsze, bar-dziej osobiste.Pokój wyglądał tak, jakby Michael mieszkał w nim przez jakiś czas.- Cześć, Michael - powiedział.- Jak leci? - Zastanawiał się, gdzie jest Teke.Miał nadzie-ję, że i ją zobaczy.- Masz fajną koszulkę.- Tym razem koszulka była biała z przekreślonymukośnie napisem DEADHEAD na tle jaskrawego koła.- Nie zgadzam się z tobą co do Deadhe-ad.Są zimni.- Przejrzał płyty kompaktowe leżące na nocnym stoliku.- Masz inny gust, co?Może i mój gust byłby taki, gdyby mi go życie nie zmieniło.Kiedy byłem w więzieniu, w są-siedniej celi siedział facet, który był taki jak jeden z nich.Wpatrywał się w twarz Michaela.Była absolutnie nieruchoma.- Wiesz, że siedziałem,co? - Przerwał na chwilę.- Tego się nie da utrzymać w sekrecie.Ludzie zawsze się dowiedzą.Lepiej im to powiedzieć wprost.Jeśli chcą cię wykopać, mogą to zrobić, ale lepiej, żeby to zro-bili od razu.To mniejsze upokorzenie.Omiótł wzrokiem pokój.Cała ściana kartek z pozdrowieniami.Widać było, że wszyscymyślą o Michaelu.Zazdrościł chłopcu przyjaciół.Kiedy sam był w wieku Michaela, miał ichtylko kilku.Przeważnie o wiele lat starszych, takich, którzy nie umieliby napisać takiej kartki, azresztą nawet nie przyszłoby im to do głowy.SRZnów skierował wzrok na twarz Michaela.Nie był pewien, co ma mówić.Nie wiedział,czy chłopiec coś słyszy.Uznał, że sam dzwięk głosu jest pewnie ważniejszy od słów, więcmówił to, o czym myślał.- Niektórzy ludzie robią się nerwowi, kiedy słyszą, gdzie byłeś.My-ślą, że zaraz wyciągniesz pistolet i podziurawisz im głowę.- Westchnął.- Nic nie rozumieją.Jeden raz w więzieniu zupełnie mi wystarczy.Prędzej bym się zabił niż zrobił coś, co by mnieznowu tam zaprowadziło.Jego głos był coraz bardziej poważny.Jeżeli Michael coś słyszał, Grady chciał, żeby tousłyszał.- Właśnie dlatego nie naruszyłem żadnych przepisów, kiedy jechałem waszą ulicą.Nauczyłem się być ostrożny.Gliniarze cały czas mają mnie na oku, bo siedziałem.Kiedy idęulicą, ręce trzymam na widoku.Płacę kelnerowi, nawet kiedy jedzenie jest podłe.Kiedy tylkopojawiają się żółte światła, już się zatrzymuję.Dotknął ramienia chłopca.Syn Teke.To powinien być jego syn.Westchnął.- Dzieciaku,zatrzymałbym się, gdybym cię widział.Naprawdę jest mi przykro, Michael.Gdyby mi tylkoprzyszło do głowy, że biegniesz przez ten lasek, od razu bym się zatrzymał.Po prostu cię niewidziałem.Czekał, żeby chłopiec otworzył oczy i powiedział: Wszystko w porządku.To był wypa-dek.Nie mam do ciebie żalu".Jednak nic takiego się nie stało, a Grady miał przez chwilę wra-żenie, że już kiedyś to przeżył.Coś mu to przypomniało - te dawne myśli. Otwórz oczy, tyskurczybyku.Otwórz oczy i uderz mnie znowu.Nie jesteś martwy.Daleko ci do śmierci.Otwórz oczy, do cholery".Obrzucił wzrokiem aparaturę za głową chłopca, myśląc, że przecież i Michael mógłprzez niego umrzeć.Roztrzęsiony oparł się o poręcz łóżka.Zwiesił głowę i próbował zebraćmyśli.Gdy ją podniósł, dostrzegł w kącie pokoju żyrafę, już niezle podniszczoną.Domyślił się,że to pewnie ulubiona zabawka Michaela z dziecięcych lat i powrócił myślami do własnegodzieciństwa.- Kupiłbym twojej mamie coś takiego, gdybym miał pieniądze.Wiesz, znałem ją, kiedybyła małą dziewczynką.Razem dorastaliśmy w Gullen.- Znów opadły go wspomnienia.- Byłanaprawdę ładna.Kiedy ją pierwszy raz dostrzegłem, była pogryziona przez psa.Nie, właś-ciwie zauważyłem ją już wcześniej.Widywałem ją na boisku szkolnym w tych dniach, kiedymnie zmusili do pójścia do szkoły.Trzymała się z dala od innych z tymi swoimi czarnymi wło-sami, z tą jasną cerą i z tymi zalęknionymi oczami.Ale tego dnia, kiedy pies ją pogryzł, w jejoczach było takie przerażenie, aż pękało mi serce.Jej tata był prawdziwym łajdakiem.CiężkoSRjej było z nim wytrzymać.Zawsze musiała na niego czekać, a kiedy zrobiła coś nie po jego my-śli, okładał ją gdzie popadło.- Uśmiechnął się.- Ale ładna wyrosła.Uśmiech szybko zniknął.Nabrał powietrza w płuca i chrapliwie je wypuścił.- Kochałemją.Mieliśmy spędzić całe życie razem.- Przywoływanie tych marzeń i świadomość, jak rozwia-ły się na wietrze, przynosiło ból.Jednak ciągle powracały okruchy wspomnień.- Chciała miećdzieci.Wszystko, czego chciała w życiu, to dzieci i mnie.Ale ja chciałem, żeby chodziła do szkoły, zanim będziemy mieli dzieci, bo ja sam niechodziłem do szkoły i myślałem, że jeżeli chcemy, żeby naszym dzieciom żyło się lepiej niżnam, jedno z nas musi być wykształcone.Dużo o tym rozmawialiśmy.Wsunął dłoń w dłoń Michaela.To był jej syn, krew z jej krwi.Było więc tak, jakbytrzymał dłoń Teke.To pomogło mu wypełnić pustkę, którą czuł w środku.- Sędziowie przysięgli uznali, że jestem winny.Wiedziałem, że długo mnie nie będzie, akiedy wyjdę z więzienia, już na zawsze będę naznaczony.Wiedziałem, że nigdy nie będziemymieć tego, o czym rozmawialiśmy.Wiedziałem, że zawsze będę ją ciągnął za sobą na dno.Więc kazałem jej odejść.- Zwracałeś moje listy.Jego wzrok powędrował do drzwi.Teke opierała się o framugę, w dłoniach trzymająckubek z kawą.Zastanawiał się, jak długo tam stała.- Nie musiałeś tego robić, Grady.To były tylko listy.Mogłeś na nie nie odpisywać.Alety celowo je zwracałeś.- Nie chciałem ich czytać.Mogły tylko przynieść ból.Lepiej było się rozstać.- Nie dla mnie.Byłam zdruzgotana.- Ale wyszłaś z tego.Wpatrywała się w kawę, wyglądając tak, jakby chciała się z nim sprzeczać.Jednak tylkowestchnęła i upiła łyk, po czym spytała: - Jak było w więzieniu?- Ciężko - odpowiedział.- Szaro i zimno.- Bałeś się pierwszego dnia, kiedy cię tam zabrali?Skinął głową.- W doku poznałem różnych twardzieli, ale to nie byli tacy faceci jak ci wwięzieniu.Teke zadrżała.Trzymała kubek z kawą w obu dłoniach.Po chwili upiła jeszcze jedenłyk.- Moje śniadanie - powiedziała bojazliwie.- Nic nie jadłaś przed wyjściem z domu?SR- Byłam tutaj całą noc.Myślałam o tym, żeby coś zjeść w szpitalnej stołówce, ale jakośnie mogłam sobie wyobrazić, że siedzę wśród tych wszystkich ludzi w białych kitlach.Zresztą,nie chciałam zostawiać Michaela samego na tak długo.- Podeszła do łóżka i pogładziła chłopcapo policzku.- Już jestem, kochanie.Grady dotrzymywał ci towarzystwa?- Najprawdopodobniej go nudząc.- Nie.Michael interesuje się wieloma rzeczami.Filmowanie jest jego pasją.Gotów jestsię obudzić i chcieć zrobić film o więziennym życiu.Grady wzruszył ramionami.- Nie ma w tym nic ekscytującego.Dzień po dniu człowiekrobi te same okropne rzeczy i czuje ten sam okropny strach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.W poniedziałek póznym rankiem, kiedy uznał, że John jest w pracy, pojechał do szpitala.Michael był sam i leżał bez ruchu.Za nim cała maszyneria pikała wytrwale, ale w pokoju sły-chać było jeszcze inny dzwięk - muzykę ze stojącego na nocnym stoliku odtwarzacza.To był miły sposób, pomyślał, by włączyć Michaela w znajomy świat - jeszcze jedno, coTeke zmieniła w tym pokoju.To miejsce stało się bardziej ludzkie, jaśniejsze, cieplejsze, bar-dziej osobiste.Pokój wyglądał tak, jakby Michael mieszkał w nim przez jakiś czas.- Cześć, Michael - powiedział.- Jak leci? - Zastanawiał się, gdzie jest Teke.Miał nadzie-ję, że i ją zobaczy.- Masz fajną koszulkę.- Tym razem koszulka była biała z przekreślonymukośnie napisem DEADHEAD na tle jaskrawego koła.- Nie zgadzam się z tobą co do Deadhe-ad.Są zimni.- Przejrzał płyty kompaktowe leżące na nocnym stoliku.- Masz inny gust, co?Może i mój gust byłby taki, gdyby mi go życie nie zmieniło.Kiedy byłem w więzieniu, w są-siedniej celi siedział facet, który był taki jak jeden z nich.Wpatrywał się w twarz Michaela.Była absolutnie nieruchoma.- Wiesz, że siedziałem,co? - Przerwał na chwilę.- Tego się nie da utrzymać w sekrecie.Ludzie zawsze się dowiedzą.Lepiej im to powiedzieć wprost.Jeśli chcą cię wykopać, mogą to zrobić, ale lepiej, żeby to zro-bili od razu.To mniejsze upokorzenie.Omiótł wzrokiem pokój.Cała ściana kartek z pozdrowieniami.Widać było, że wszyscymyślą o Michaelu.Zazdrościł chłopcu przyjaciół.Kiedy sam był w wieku Michaela, miał ichtylko kilku.Przeważnie o wiele lat starszych, takich, którzy nie umieliby napisać takiej kartki, azresztą nawet nie przyszłoby im to do głowy.SRZnów skierował wzrok na twarz Michaela.Nie był pewien, co ma mówić.Nie wiedział,czy chłopiec coś słyszy.Uznał, że sam dzwięk głosu jest pewnie ważniejszy od słów, więcmówił to, o czym myślał.- Niektórzy ludzie robią się nerwowi, kiedy słyszą, gdzie byłeś.My-ślą, że zaraz wyciągniesz pistolet i podziurawisz im głowę.- Westchnął.- Nic nie rozumieją.Jeden raz w więzieniu zupełnie mi wystarczy.Prędzej bym się zabił niż zrobił coś, co by mnieznowu tam zaprowadziło.Jego głos był coraz bardziej poważny.Jeżeli Michael coś słyszał, Grady chciał, żeby tousłyszał.- Właśnie dlatego nie naruszyłem żadnych przepisów, kiedy jechałem waszą ulicą.Nauczyłem się być ostrożny.Gliniarze cały czas mają mnie na oku, bo siedziałem.Kiedy idęulicą, ręce trzymam na widoku.Płacę kelnerowi, nawet kiedy jedzenie jest podłe.Kiedy tylkopojawiają się żółte światła, już się zatrzymuję.Dotknął ramienia chłopca.Syn Teke.To powinien być jego syn.Westchnął.- Dzieciaku,zatrzymałbym się, gdybym cię widział.Naprawdę jest mi przykro, Michael.Gdyby mi tylkoprzyszło do głowy, że biegniesz przez ten lasek, od razu bym się zatrzymał.Po prostu cię niewidziałem.Czekał, żeby chłopiec otworzył oczy i powiedział: Wszystko w porządku.To był wypa-dek.Nie mam do ciebie żalu".Jednak nic takiego się nie stało, a Grady miał przez chwilę wra-żenie, że już kiedyś to przeżył.Coś mu to przypomniało - te dawne myśli. Otwórz oczy, tyskurczybyku.Otwórz oczy i uderz mnie znowu.Nie jesteś martwy.Daleko ci do śmierci.Otwórz oczy, do cholery".Obrzucił wzrokiem aparaturę za głową chłopca, myśląc, że przecież i Michael mógłprzez niego umrzeć.Roztrzęsiony oparł się o poręcz łóżka.Zwiesił głowę i próbował zebraćmyśli.Gdy ją podniósł, dostrzegł w kącie pokoju żyrafę, już niezle podniszczoną.Domyślił się,że to pewnie ulubiona zabawka Michaela z dziecięcych lat i powrócił myślami do własnegodzieciństwa.- Kupiłbym twojej mamie coś takiego, gdybym miał pieniądze.Wiesz, znałem ją, kiedybyła małą dziewczynką.Razem dorastaliśmy w Gullen.- Znów opadły go wspomnienia.- Byłanaprawdę ładna.Kiedy ją pierwszy raz dostrzegłem, była pogryziona przez psa.Nie, właś-ciwie zauważyłem ją już wcześniej.Widywałem ją na boisku szkolnym w tych dniach, kiedymnie zmusili do pójścia do szkoły.Trzymała się z dala od innych z tymi swoimi czarnymi wło-sami, z tą jasną cerą i z tymi zalęknionymi oczami.Ale tego dnia, kiedy pies ją pogryzł, w jejoczach było takie przerażenie, aż pękało mi serce.Jej tata był prawdziwym łajdakiem.CiężkoSRjej było z nim wytrzymać.Zawsze musiała na niego czekać, a kiedy zrobiła coś nie po jego my-śli, okładał ją gdzie popadło.- Uśmiechnął się.- Ale ładna wyrosła.Uśmiech szybko zniknął.Nabrał powietrza w płuca i chrapliwie je wypuścił.- Kochałemją.Mieliśmy spędzić całe życie razem.- Przywoływanie tych marzeń i świadomość, jak rozwia-ły się na wietrze, przynosiło ból.Jednak ciągle powracały okruchy wspomnień.- Chciała miećdzieci.Wszystko, czego chciała w życiu, to dzieci i mnie.Ale ja chciałem, żeby chodziła do szkoły, zanim będziemy mieli dzieci, bo ja sam niechodziłem do szkoły i myślałem, że jeżeli chcemy, żeby naszym dzieciom żyło się lepiej niżnam, jedno z nas musi być wykształcone.Dużo o tym rozmawialiśmy.Wsunął dłoń w dłoń Michaela.To był jej syn, krew z jej krwi.Było więc tak, jakbytrzymał dłoń Teke.To pomogło mu wypełnić pustkę, którą czuł w środku.- Sędziowie przysięgli uznali, że jestem winny.Wiedziałem, że długo mnie nie będzie, akiedy wyjdę z więzienia, już na zawsze będę naznaczony.Wiedziałem, że nigdy nie będziemymieć tego, o czym rozmawialiśmy.Wiedziałem, że zawsze będę ją ciągnął za sobą na dno.Więc kazałem jej odejść.- Zwracałeś moje listy.Jego wzrok powędrował do drzwi.Teke opierała się o framugę, w dłoniach trzymająckubek z kawą.Zastanawiał się, jak długo tam stała.- Nie musiałeś tego robić, Grady.To były tylko listy.Mogłeś na nie nie odpisywać.Alety celowo je zwracałeś.- Nie chciałem ich czytać.Mogły tylko przynieść ból.Lepiej było się rozstać.- Nie dla mnie.Byłam zdruzgotana.- Ale wyszłaś z tego.Wpatrywała się w kawę, wyglądając tak, jakby chciała się z nim sprzeczać.Jednak tylkowestchnęła i upiła łyk, po czym spytała: - Jak było w więzieniu?- Ciężko - odpowiedział.- Szaro i zimno.- Bałeś się pierwszego dnia, kiedy cię tam zabrali?Skinął głową.- W doku poznałem różnych twardzieli, ale to nie byli tacy faceci jak ci wwięzieniu.Teke zadrżała.Trzymała kubek z kawą w obu dłoniach.Po chwili upiła jeszcze jedenłyk.- Moje śniadanie - powiedziała bojazliwie.- Nic nie jadłaś przed wyjściem z domu?SR- Byłam tutaj całą noc.Myślałam o tym, żeby coś zjeść w szpitalnej stołówce, ale jakośnie mogłam sobie wyobrazić, że siedzę wśród tych wszystkich ludzi w białych kitlach.Zresztą,nie chciałam zostawiać Michaela samego na tak długo.- Podeszła do łóżka i pogładziła chłopcapo policzku.- Już jestem, kochanie.Grady dotrzymywał ci towarzystwa?- Najprawdopodobniej go nudząc.- Nie.Michael interesuje się wieloma rzeczami.Filmowanie jest jego pasją.Gotów jestsię obudzić i chcieć zrobić film o więziennym życiu.Grady wzruszył ramionami.- Nie ma w tym nic ekscytującego.Dzień po dniu człowiekrobi te same okropne rzeczy i czuje ten sam okropny strach [ Pobierz całość w formacie PDF ]