[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilka dni temu Danaus zadzwonił do niego z mojegotelefonu.- Jestem teraz trochę zajęta.- Właściwie to szukam Danausa.No bo, wiesz, jesteśmy tutaj i musimy siędowiedzieć, gdzie.- Co takiego? - zawołałam, a potok myśli zastopował z piskiem w mózgu.- Coto znaczy tutaj"? Jakie tutaj"? I jacy znowu my"? - Dałam upust targającym mnąuczuciom.Był to pierwszy zgrzyt tej nocy.Pozostała niespełna godzina do świtu imusiałam jeszcze znalezć kryjówkę przed dziennym światłem oraz przed ludzmi.- Mniejsza o to.- Przeszłam przez pokój i włożyłam komórkę w otwartą dłońDanausa.Oparłam się o ścianę, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, i patrzyłam za nim,kiedy powoli od nas odchodził.Aowca szybko poinstruował swojego asystenta,żeby zatrzymał się w hotelu, gdzie i on się uda po wschodzie słońca.Wszyscypodsłuchiwaliśmy tę rozmowę.Nie istniało coś takiego jak prywatność, gdynocny wędrowiec przebywał z innymi w tym samym pomieszczeniu.Wstrząsnęła mną wieść, że James przybył do Iraklionu z zamiarempomagania Danausowi.Skontaktowaliśmy się z nim nieco wcześniej, przedopuszczeniem Wenecji, chcąc, aby Temida potwierdziła, że Kreta może sięokazać miejscem złożenia kolejnej ofiary, gdyż, prawdę mówiąc, nie ufałamSabatowi.Częściowo z tego powodu opózniliśmy odlot, czekając, ażtowarzystwo badaczy z Anglii zbierze informacje od swoich ludzi w terenie,operujących w dwunastu wybranych punktach świata.A jednak zaniemówiłam, kiedy James wyjawił, że na Kretę przybył równieżRyan.Ten czarownik o złocistych oczach wróży pojawienie się kłopotów.Możei na jakiś czas uciekłam od knowań i tortur Sabatu, lecz teraz znów czekała mniekonfrontacja z niezwykle potężnym człowiekiem, którego dążeń wciąż do końcanie pojmowałam.- Co to takiego ta Temida? - zapytała cicho Penelopa, robiąc parę kroków wmoją stronę.- Pomoc, której szukaliście.Mój wzrok powędrował znowu w stronę Danausa, kiedy zakończyłrozmowę przez telefon.Przebywałam z łowcą nieustannie od chwili naszegospotkania z Macaire'em i słyszałam obie jego rozmowy z Jamesem.Niewspomniał mu jeszcze o pakcie Sabatu z naturi.A jednak teraz planowałspotkać się z Ryanem beze mnie.Powiesz mu? - zapytałam, gdy przelotnie dotknął palcami mojej dłoni,oddając mi komórkę.Muszę.Nie.Jeszcze nie.To tylko rozpętałoby wojnę.A jeśli nie powiem, wszyscy znajdziemy się w niebezpieczeństwie, przekonywał,patrząc na mnie spode łba.Jednakże jego oczy wyrażały coś innego.Danaus byłzaniepokojony i niepewny.Potrafiłam to dostrzec i poczuć emocje, krążącemiędzy nami.Wstrzymaj się na jeszcze jedną noc, poprosiłam.Po co?Potrzebuję więcej czasu na przemyślenia.Musi być jakieś lepsze wyjście.Proszęcię.Zwlekanie nam nie pomoże.Da nam jeszcze jedną noc bez wywoływania wojny wszystkich ras.Czy niewystarczy, że walczymy z naturi?Po chwili Danaus cicho mruknął i oddalił się ode mnie.Zyskałam jeszczejedną noc.Ufałam, że Danaus dotrzyma słowa, choć niczego wprost nie obiecał.Zamęt panował wokół nas i musieliśmy postępować ostrożnie, jeśli chcieliśmymieć nadzieję, że ocalimy to, co cenne na tym świecie.A miałam mrocznepodejrzenia, że dane nam to będzie tylko raz.Rozdział 21Nikt nie wydawał się zadowolony, kiedy następnej nocy ostatecznie opuściliśmyhotel, gdzie zatrzymał się Ryan.Danaus nie chciał, żebym rozmówiła się w czteryoczy z Ryanem; Ryanowi nie odpowiadała współpraca Danausa z Penelopą;Penelopa nie chciała pozostawać sam na sam z łowcą, a James wolał, abyśmy niezostawiali go w hotelu.Tylko Hugo niby na nic się nie uskarżał, ale wyraz jego twarzywskazywał, że w ogóle nie ma na to wszystko ochoty.Gdy sprzeczki ucichły, miałamzamiar porzucić ich wszystkich.Na szczęście tak bardzo jeszcze nie zwariowałam.Czekaliśmy na Ryana, aż przebierze się z garniturowych spodni w paręznoszonych dżinsów, po czym czarownik i ja pojechaliśmy taksówką do pałacuw Knossos.Danaus już wcześniej potwierdził, że naturi zeszli z gór i zbliżają siędo tego miasta.Jednakże nie znając dobrze tej okolicy, nie potrafił powiedzieć,czy dotarli już do ruin, będących zabytkiem kultury minojskiej.Potarłam oczy, usiłując rozproszyć napięcie, które we mnie szumiało.Czułam się podminowana.Kreta burzyła we mnie spokój umysłu.We śnienawiedzały mnie koszmary, w których uciekałam od rozwścieczonegomotłochu, a ojciec walczył o moje ocalenie, by samemu zginąć.W dodatkuwiedziałam bardzo mało o czarowniku, który koło mnie siedział.Poznaliśmy sięzaledwie kilka nocy wcześniej w Warowni Temidy w Anglii.Owszem,teoretycznie znajdowaliśmy się po tej samej stronie, lecz przecież jakiś czastemu Ryan nakazał Danausowi mnie zabić.Nie byłam do końca pewna, czyprzypadkiem wykonanie tego rozkazu nie zostało tylko zawieszone na czasuporania się z naturi.Ciekawiło mnie, i to bardzo, czy Ryan przybył do Iraklionu sam.Oczywiście, z tego, co zaobserwowałam w trakcie swojej krótkiej wizyty wWarowni, w Temidzie raczej nie roiło się od magików.Być może tylko on,Ryan, dysponował takimi mocami i umiejętnościami, aby naprawdę nam sięprzydać, lecz to wcale nie poprawiało mi humoru.Jednak na razie ważniejszepytania tłukły mi się w zaułkach mózgu.- Co cię napadło, żeby sprowadzać tu Jamesa? - zapytałam, starając się, by niezabrzmiało to zbyt zjadliwie.- Jak to? - spytał Ryan, znakomicie odgrywając rolę niewiniątka.Nieodłącznydrwiący uśmieszek nie znikał z jego ust.- On nie jest taki jak my.Narażasz jego życie - ściszyłam głos.Taksówkarz mógłnas bez wątpienia podsłuchać; liczyłam tylko, że nie rozumie dobrze po angielsku.Albo że przynajmniej uważa nas za parę zwariowanych turystów.- Jest tuniepotrzebny.- To niezwykle urocze z twojej strony, Miro - powiedział Ryan ukryty za swojąniewzruszoną fasadą niewinności.- Nie spodziewałem się tego.- Och, daj spokój, Ryan! - warknęłam, błyskając zaciśniętymi zębami.- Przecieżnie jesteś taki tępy.Uśmiech pozostał na jego szczupłej twarzy o nieokreślonym wieku, ale zniknąłze złocistych oczu.Wpatrywał się we mnie z zastraszającą intensywnością, nim wkońcu zaczerpnął powietrza i rzekł:- Zciągnąłem go tu z trzech różnych powodów.Po pierwsze, do pomocyzarówno Danausowi, jak i mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Kilka dni temu Danaus zadzwonił do niego z mojegotelefonu.- Jestem teraz trochę zajęta.- Właściwie to szukam Danausa.No bo, wiesz, jesteśmy tutaj i musimy siędowiedzieć, gdzie.- Co takiego? - zawołałam, a potok myśli zastopował z piskiem w mózgu.- Coto znaczy tutaj"? Jakie tutaj"? I jacy znowu my"? - Dałam upust targającym mnąuczuciom.Był to pierwszy zgrzyt tej nocy.Pozostała niespełna godzina do świtu imusiałam jeszcze znalezć kryjówkę przed dziennym światłem oraz przed ludzmi.- Mniejsza o to.- Przeszłam przez pokój i włożyłam komórkę w otwartą dłońDanausa.Oparłam się o ścianę, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, i patrzyłam za nim,kiedy powoli od nas odchodził.Aowca szybko poinstruował swojego asystenta,żeby zatrzymał się w hotelu, gdzie i on się uda po wschodzie słońca.Wszyscypodsłuchiwaliśmy tę rozmowę.Nie istniało coś takiego jak prywatność, gdynocny wędrowiec przebywał z innymi w tym samym pomieszczeniu.Wstrząsnęła mną wieść, że James przybył do Iraklionu z zamiarempomagania Danausowi.Skontaktowaliśmy się z nim nieco wcześniej, przedopuszczeniem Wenecji, chcąc, aby Temida potwierdziła, że Kreta może sięokazać miejscem złożenia kolejnej ofiary, gdyż, prawdę mówiąc, nie ufałamSabatowi.Częściowo z tego powodu opózniliśmy odlot, czekając, ażtowarzystwo badaczy z Anglii zbierze informacje od swoich ludzi w terenie,operujących w dwunastu wybranych punktach świata.A jednak zaniemówiłam, kiedy James wyjawił, że na Kretę przybył równieżRyan.Ten czarownik o złocistych oczach wróży pojawienie się kłopotów.Możei na jakiś czas uciekłam od knowań i tortur Sabatu, lecz teraz znów czekała mniekonfrontacja z niezwykle potężnym człowiekiem, którego dążeń wciąż do końcanie pojmowałam.- Co to takiego ta Temida? - zapytała cicho Penelopa, robiąc parę kroków wmoją stronę.- Pomoc, której szukaliście.Mój wzrok powędrował znowu w stronę Danausa, kiedy zakończyłrozmowę przez telefon.Przebywałam z łowcą nieustannie od chwili naszegospotkania z Macaire'em i słyszałam obie jego rozmowy z Jamesem.Niewspomniał mu jeszcze o pakcie Sabatu z naturi.A jednak teraz planowałspotkać się z Ryanem beze mnie.Powiesz mu? - zapytałam, gdy przelotnie dotknął palcami mojej dłoni,oddając mi komórkę.Muszę.Nie.Jeszcze nie.To tylko rozpętałoby wojnę.A jeśli nie powiem, wszyscy znajdziemy się w niebezpieczeństwie, przekonywał,patrząc na mnie spode łba.Jednakże jego oczy wyrażały coś innego.Danaus byłzaniepokojony i niepewny.Potrafiłam to dostrzec i poczuć emocje, krążącemiędzy nami.Wstrzymaj się na jeszcze jedną noc, poprosiłam.Po co?Potrzebuję więcej czasu na przemyślenia.Musi być jakieś lepsze wyjście.Proszęcię.Zwlekanie nam nie pomoże.Da nam jeszcze jedną noc bez wywoływania wojny wszystkich ras.Czy niewystarczy, że walczymy z naturi?Po chwili Danaus cicho mruknął i oddalił się ode mnie.Zyskałam jeszczejedną noc.Ufałam, że Danaus dotrzyma słowa, choć niczego wprost nie obiecał.Zamęt panował wokół nas i musieliśmy postępować ostrożnie, jeśli chcieliśmymieć nadzieję, że ocalimy to, co cenne na tym świecie.A miałam mrocznepodejrzenia, że dane nam to będzie tylko raz.Rozdział 21Nikt nie wydawał się zadowolony, kiedy następnej nocy ostatecznie opuściliśmyhotel, gdzie zatrzymał się Ryan.Danaus nie chciał, żebym rozmówiła się w czteryoczy z Ryanem; Ryanowi nie odpowiadała współpraca Danausa z Penelopą;Penelopa nie chciała pozostawać sam na sam z łowcą, a James wolał, abyśmy niezostawiali go w hotelu.Tylko Hugo niby na nic się nie uskarżał, ale wyraz jego twarzywskazywał, że w ogóle nie ma na to wszystko ochoty.Gdy sprzeczki ucichły, miałamzamiar porzucić ich wszystkich.Na szczęście tak bardzo jeszcze nie zwariowałam.Czekaliśmy na Ryana, aż przebierze się z garniturowych spodni w paręznoszonych dżinsów, po czym czarownik i ja pojechaliśmy taksówką do pałacuw Knossos.Danaus już wcześniej potwierdził, że naturi zeszli z gór i zbliżają siędo tego miasta.Jednakże nie znając dobrze tej okolicy, nie potrafił powiedzieć,czy dotarli już do ruin, będących zabytkiem kultury minojskiej.Potarłam oczy, usiłując rozproszyć napięcie, które we mnie szumiało.Czułam się podminowana.Kreta burzyła we mnie spokój umysłu.We śnienawiedzały mnie koszmary, w których uciekałam od rozwścieczonegomotłochu, a ojciec walczył o moje ocalenie, by samemu zginąć.W dodatkuwiedziałam bardzo mało o czarowniku, który koło mnie siedział.Poznaliśmy sięzaledwie kilka nocy wcześniej w Warowni Temidy w Anglii.Owszem,teoretycznie znajdowaliśmy się po tej samej stronie, lecz przecież jakiś czastemu Ryan nakazał Danausowi mnie zabić.Nie byłam do końca pewna, czyprzypadkiem wykonanie tego rozkazu nie zostało tylko zawieszone na czasuporania się z naturi.Ciekawiło mnie, i to bardzo, czy Ryan przybył do Iraklionu sam.Oczywiście, z tego, co zaobserwowałam w trakcie swojej krótkiej wizyty wWarowni, w Temidzie raczej nie roiło się od magików.Być może tylko on,Ryan, dysponował takimi mocami i umiejętnościami, aby naprawdę nam sięprzydać, lecz to wcale nie poprawiało mi humoru.Jednak na razie ważniejszepytania tłukły mi się w zaułkach mózgu.- Co cię napadło, żeby sprowadzać tu Jamesa? - zapytałam, starając się, by niezabrzmiało to zbyt zjadliwie.- Jak to? - spytał Ryan, znakomicie odgrywając rolę niewiniątka.Nieodłącznydrwiący uśmieszek nie znikał z jego ust.- On nie jest taki jak my.Narażasz jego życie - ściszyłam głos.Taksówkarz mógłnas bez wątpienia podsłuchać; liczyłam tylko, że nie rozumie dobrze po angielsku.Albo że przynajmniej uważa nas za parę zwariowanych turystów.- Jest tuniepotrzebny.- To niezwykle urocze z twojej strony, Miro - powiedział Ryan ukryty za swojąniewzruszoną fasadą niewinności.- Nie spodziewałem się tego.- Och, daj spokój, Ryan! - warknęłam, błyskając zaciśniętymi zębami.- Przecieżnie jesteś taki tępy.Uśmiech pozostał na jego szczupłej twarzy o nieokreślonym wieku, ale zniknąłze złocistych oczu.Wpatrywał się we mnie z zastraszającą intensywnością, nim wkońcu zaczerpnął powietrza i rzekł:- Zciągnąłem go tu z trzech różnych powodów.Po pierwsze, do pomocyzarówno Danausowi, jak i mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]