[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Próbował to jednak uczynić swoją własną metodą, to zna-czy siadał przy Chrząszczu i siedział; potrafił tak siedzieć ze dwie godziny i nie przemówili do siebiesłowa, wobec czego sytuacja stanowczo się zmieniła na lepsze, bo zamiast jednego melancholika przyoknie siedziało ich teraz dwóch.Niedługo to jednak trwało.Jednego razu Chrząszcz wyszedł wieczoremi pózno wrócił.- Już się ruszył - rzekłem do Szczygła - to dobrze.- yle! - odpowiedział malarz.- Czemu zle?- Nie wiem.Tak się wyćwiczyłem w anielskiej cierpliwości w rozmowie z tym wielbłądem, żem już nie reagowałna jego kabalistyczne gdakanie.Chrząszcz wrócił pózno w nocy i musiał się zachowywać bardzo cicho, bośmy ledwie coś niecośsłyszeli.Około trzeciej zbudził nas trzask, jakby się dom walił.Chrząszcz leżał na łóżku blady jak ścia-na i ręką bił rozpaczliwie o ścianę; strzelił do siebie w okolicę serca.Matko najświętsza!Co się wtedy działo, nie wiem.To tylko pamiętam, że kiedy po pewnym czasie lekarz powiedział, że kula przeszła bokiem i żeChrząszcz będzie żył, padliśmy sobie ze Szczygłem w objęcia i przez kilka chwil czułem gorące łzyEustachego Szczygła na mojej twarzy.I wtedy pomyślałem, że jeden drugiemu ani brat, ani swat, leczjeden dla drugiego uciąłby sobie ręce.Bo choć nam Bóg, dla poetów i malarzy niehojny, wszystkiegoodmówił, serca nam dał dziecięce.W jedno miała właśnie trafić kula, ujrzawszy jednak, że jest niezmiernie biedne, najlepsze z serc,a zżarte zgryzotą i opętane bólem - ominęła je i poszła bokiem.Szczygieł pochylił się nad Szymonem i wtedy ujrzałem dziwo niesłychane; w ponurych oczachSzczygła rozjaśnił się uśmiech tak radosny i tak dobry, jakim matka rozświetla twarz swojego dziecka.- Będzie żył!.- szeptał - będzie żył.Szymon spojrzał gasnącym wzrokiem i uśmiechnął się.Dalsze koleje i kres Szymona ChrząszczaKiedy we dwa lata po straszliwej małżeńskiej awanturze Chrząszcza dostał najwierniejszyprzyjaciel nasz, mistrz Eustachy Szczygieł, złoty medal na jednej wielkiej wystawie, przyszliśmy doniego w deputacji, aby mu wytłumaczyć, że się powinien powiesić, w ten bowiem sposób nie przeżyjeswej sławy.Ponury ten człowiek zdradzał jednakże żywiołową ochotę do życia, zupełnie niepojętąu człowieka, który czynił wrażenie, jakby tylko na przeciąg dziennych okresów dostawał urlopz tamtego świata.Miał on jednak na ogół szczęście, o którym mówił, że je zawdzięcza jedynie swejradosnej pogodzie ducha i złotemu swemu humorowi.Przybłąkał się do niego jakiś szlachetny mecenasdziwnego nabożeństwa, który przesiadywał u niego godzinami i obaj w ogóle nigdy do siebie nie mó-wili; mecenas patrzył, jak Szczygieł malował, potem go prosił na kolację, gdzie obaj w dalszym ciągunie gadali do siebie i zazwyczaj obaj upijali się ze znakomitą dokładnością.Czasem on Szczygła, cza-sem Szczygieł jego odprowadzał do domu, czasem ich obu razem odprowadzał z ludzkim sercem poli-cjant.W pewnych okresach czasu kupował mecenas obraz u Szczygła, który wtedy sam prosił mecenasana kolację, wracając zaś z niej zwykle nad ranem, ciskali obaj tym obrazem za wróblami albo za kotem,który im przebiegł drogę.Nam się wiodło nieco gorzej; mieszkaliśmy już osobno, bo Chrząszcz, zdajesię, polubił samotność, ja musiałem pisać wiele, ciągle jednak byliśmy razem, zawsze w poszukiwaniuwiększej jakiejś sumy i zawsze w oczekiwaniu na jakiegoś dobrodzieja, który by nam kupił buty.Po-nieważ jednak szlachetni dobrodzieje nie zadają się z ludzmi, którym mało jest dziesięć palców u rąk ikoniecznie chcą ukazać światu przynajmniej po dwa palce każdej nogi, łataliśmy więc gorzką biedę wdość arogancki dla życia sposób.Niemniej jednak najgorszy wróg nie mógł nam odmówić oryginalnejfantazji w wiązaniu wspaniałych, czarnych krawatów.Na ulicy się za byle kim nie oglądają, za nami zaś42 obejrzał się zawsze każdy przechodzień i stal chwilę, zawsze mocno zdumiony, mina bowiem wielkiegopana przy równoczesnym nieznacznym zaniedbaniu stroju zawsze jest godna szczerego podziwu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • >