[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak mojego dnia nie wypełniała całkowita nicość.W ostatniejgodzinie przed przebudzeniem obrazy Tristana pojawiały się wprzebłyskach w moim umyśle, niczym demoniczny pokaz slajdów.Nieprzypominały koszmarów dręczących mnie w Anglii i Egipcie.Temroczne wizje stanowiły mieszankę moich wspomnień i narastającychlęków.Owe okropne obrazy pochodziły też ze wspomnień Macaire'a z nocy,gdy torturowano Tristana na dworze Sabatu.Pojawiały się jednakbezładnie, nie po kolei.Wspomnienia Starszego wyświetlały mi się wmózgu niczym taśma filmowa, posklejana byle jak z pojedynczychklatek.Przez krótką chwilę widziałam, jak Tristan garbi się, zalany krwią,ze skatowanymi plecami, dygocząc z bólu.A za chwilę stoi nietknięty, wotoczeniu pobratymców, oczekując swojego losu.Jedyne w tym koszmarze, co zachowywało ciągłość, to myśli Tristana.Szeptały w mojej głowie jak upiorna ścieżka dzwiękowa; najpierw byłow nich niedowierzanie, że ukochana stwórczyni porzuciła go na pastwęlosu, a potem, urywanym szeptem, błaganie, by przyszła mu na ratunek.Uchroniła przed bólem.Uratowała przed ciemnością, w którą pogrążyłysię jego nadzieje.Aż w końcu te kruche, rozbite myśli składały się wjedno wyrazne słowo: Mira.Wiedział, że przybędę i położę kres jegomęce.Gdy wreszcie uwolniłam się od tych piekielnych koszmarów i sięprzebudziłam, moje ciało zaczęło się trząść.Stłumiłam szloch.Przetaczając się na łóżku na bok, zwinęłam się w kłębek, czekając, ażdrżenie przejdzie.Mój umysł pracował ospale; miałam wrażenie, żepokrywa go gruba, smolista błona - odrażający osad, pozostały pomentalnej ingerencji Macaire'a.Gdy wreszcie udało mi się rozprostować palce, zaciśnięte kurczowo napościeli, myślami poszukałam Tristana, ale natrafiłam tylko na martwąprzestrzeń.Raptownie usiadłam na łóżku, zginając przed sobą nogi imocno zaciskając powieki.Ponownie się skoncentrowałam.Całą energięskupiłam na dotarciu do myśli Tristana, aby wyczuć jego obecność.Musiałam się przekonać, że jest bezpieczny.Gdy tego poranka wschodziło słońce, Tristan leżał obok mnie.Danaus i Nikołaj zgodzili się przewiezć go całego i zdrowego na pokładwyczarterowanego odrzutowca.Obaj mieli dogodną okazję dozgładzenia go, gdy spał.Nie.Pokręciłam przecząco głową, wiedząc, że Danaus nie zabiłbyuśpionego nocnego wędrowca.Aowca może i nienawidził mojej rasy,ale poczucie honoru brało w nim górę.Gdyby chciał śmierci Tristana,zaatakowałby go wtedy, gdy nocny wędrowiec nie spał i mógł się bronić.Nikołajowi natomiast nie ufałam.Mógł przecież kłamać.Może samsympatyzował z naturi, a ja pozostawiłam Tristana na jego łasce.Cholera! Jakaż ze mnie idiotka.Poruszywszy się gwałtownie na łóżku, chwyciłam komórkę leżącą nanocnym stoliku i wybrałam numer Gabriela.Mój strażnik odebrałtelefon już po drugim sygnale, a kurcz w brzuchu zaczął powoliustępować na dzwięk jego głosu.- Jest z wami Tristan? - szybko zapytałam, niezadowolona zsurowego tonu własnego głosu.- Tak.Coś cię trapi? - spytał.Zignorowałam to pytanie.Miałam na głowie mnóstwo problemów,lecz ani on, ani Tristan nie mogli im zaradzić.- Chcę z nim porozmawiać.- Miro - zaczął Gabriel z wahaniem.- On jeszcze śpi.Dochodzidopiero druga trzydzieści po południu.Opadłam z powrotem na poduszki i zaśmiałam się bezgłośnie,ubawiona własną głupotą.Cały ten chaos wokół wytrącił mnie zrównowagi.Tak się niepokoiłam o bezpieczeństwo Tristana, żezapomniałam o sześciogodzinnej różnicy czasu.- Wybacz - wymamrotałam.- Jest bezpieczny - zapewnił mnie Gabriel głosem, który stal sięjeszcze łagodniejszy.- Razem z Nikołajem wylądowali okołopierwszej.- Czy Nikołaj jest teraz z tobą?- Nie.Nie mówiłaś, że mam z nim zostać, więc ulokowałem go wtwoim domu w mieście.Nie był tym zachwycony.Nikły uśmieszek pojawił się na moich ustach.Nikołaj pewnie niepowierzyłby opieki nad słabym Tristanem Gabrielowi, ale wcześniejwyjaśniłam wilkołakowi, że Gabriel to mój ochroniarz.- Musiałem obiecać, że nakażę Tristanowi zadzwonić do Nikołaja,gdy tylko się obudzi - ciągnął Gabriel.- A czy w ogóle widziałeś Tristana?- Otworzyłem bagażnik, kiedy zajechaliśmy do twojego garażu.Był zwinięty w kłębek, ale głowę i serce miał na miejscu - zażartowałi wcale mnie to nie zdziwiło.Stawałam się chorobliwie podejrzliwa.-Nie zostawię go, póki nie znajdzie się w domu i nie zapozna z systememalarmowym.- Dzięki ci, mój aniele - westchnęłam, przymykając oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.A jednak mojego dnia nie wypełniała całkowita nicość.W ostatniejgodzinie przed przebudzeniem obrazy Tristana pojawiały się wprzebłyskach w moim umyśle, niczym demoniczny pokaz slajdów.Nieprzypominały koszmarów dręczących mnie w Anglii i Egipcie.Temroczne wizje stanowiły mieszankę moich wspomnień i narastającychlęków.Owe okropne obrazy pochodziły też ze wspomnień Macaire'a z nocy,gdy torturowano Tristana na dworze Sabatu.Pojawiały się jednakbezładnie, nie po kolei.Wspomnienia Starszego wyświetlały mi się wmózgu niczym taśma filmowa, posklejana byle jak z pojedynczychklatek.Przez krótką chwilę widziałam, jak Tristan garbi się, zalany krwią,ze skatowanymi plecami, dygocząc z bólu.A za chwilę stoi nietknięty, wotoczeniu pobratymców, oczekując swojego losu.Jedyne w tym koszmarze, co zachowywało ciągłość, to myśli Tristana.Szeptały w mojej głowie jak upiorna ścieżka dzwiękowa; najpierw byłow nich niedowierzanie, że ukochana stwórczyni porzuciła go na pastwęlosu, a potem, urywanym szeptem, błaganie, by przyszła mu na ratunek.Uchroniła przed bólem.Uratowała przed ciemnością, w którą pogrążyłysię jego nadzieje.Aż w końcu te kruche, rozbite myśli składały się wjedno wyrazne słowo: Mira.Wiedział, że przybędę i położę kres jegomęce.Gdy wreszcie uwolniłam się od tych piekielnych koszmarów i sięprzebudziłam, moje ciało zaczęło się trząść.Stłumiłam szloch.Przetaczając się na łóżku na bok, zwinęłam się w kłębek, czekając, ażdrżenie przejdzie.Mój umysł pracował ospale; miałam wrażenie, żepokrywa go gruba, smolista błona - odrażający osad, pozostały pomentalnej ingerencji Macaire'a.Gdy wreszcie udało mi się rozprostować palce, zaciśnięte kurczowo napościeli, myślami poszukałam Tristana, ale natrafiłam tylko na martwąprzestrzeń.Raptownie usiadłam na łóżku, zginając przed sobą nogi imocno zaciskając powieki.Ponownie się skoncentrowałam.Całą energięskupiłam na dotarciu do myśli Tristana, aby wyczuć jego obecność.Musiałam się przekonać, że jest bezpieczny.Gdy tego poranka wschodziło słońce, Tristan leżał obok mnie.Danaus i Nikołaj zgodzili się przewiezć go całego i zdrowego na pokładwyczarterowanego odrzutowca.Obaj mieli dogodną okazję dozgładzenia go, gdy spał.Nie.Pokręciłam przecząco głową, wiedząc, że Danaus nie zabiłbyuśpionego nocnego wędrowca.Aowca może i nienawidził mojej rasy,ale poczucie honoru brało w nim górę.Gdyby chciał śmierci Tristana,zaatakowałby go wtedy, gdy nocny wędrowiec nie spał i mógł się bronić.Nikołajowi natomiast nie ufałam.Mógł przecież kłamać.Może samsympatyzował z naturi, a ja pozostawiłam Tristana na jego łasce.Cholera! Jakaż ze mnie idiotka.Poruszywszy się gwałtownie na łóżku, chwyciłam komórkę leżącą nanocnym stoliku i wybrałam numer Gabriela.Mój strażnik odebrałtelefon już po drugim sygnale, a kurcz w brzuchu zaczął powoliustępować na dzwięk jego głosu.- Jest z wami Tristan? - szybko zapytałam, niezadowolona zsurowego tonu własnego głosu.- Tak.Coś cię trapi? - spytał.Zignorowałam to pytanie.Miałam na głowie mnóstwo problemów,lecz ani on, ani Tristan nie mogli im zaradzić.- Chcę z nim porozmawiać.- Miro - zaczął Gabriel z wahaniem.- On jeszcze śpi.Dochodzidopiero druga trzydzieści po południu.Opadłam z powrotem na poduszki i zaśmiałam się bezgłośnie,ubawiona własną głupotą.Cały ten chaos wokół wytrącił mnie zrównowagi.Tak się niepokoiłam o bezpieczeństwo Tristana, żezapomniałam o sześciogodzinnej różnicy czasu.- Wybacz - wymamrotałam.- Jest bezpieczny - zapewnił mnie Gabriel głosem, który stal sięjeszcze łagodniejszy.- Razem z Nikołajem wylądowali okołopierwszej.- Czy Nikołaj jest teraz z tobą?- Nie.Nie mówiłaś, że mam z nim zostać, więc ulokowałem go wtwoim domu w mieście.Nie był tym zachwycony.Nikły uśmieszek pojawił się na moich ustach.Nikołaj pewnie niepowierzyłby opieki nad słabym Tristanem Gabrielowi, ale wcześniejwyjaśniłam wilkołakowi, że Gabriel to mój ochroniarz.- Musiałem obiecać, że nakażę Tristanowi zadzwonić do Nikołaja,gdy tylko się obudzi - ciągnął Gabriel.- A czy w ogóle widziałeś Tristana?- Otworzyłem bagażnik, kiedy zajechaliśmy do twojego garażu.Był zwinięty w kłębek, ale głowę i serce miał na miejscu - zażartowałi wcale mnie to nie zdziwiło.Stawałam się chorobliwie podejrzliwa.-Nie zostawię go, póki nie znajdzie się w domu i nie zapozna z systememalarmowym.- Dzięki ci, mój aniele - westchnęłam, przymykając oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]