[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Radio rzęziło i trzeszczało.Sloan niewiele słyszał przez ogłuszający rykklimatyzatora, ale kierowca pochylił się do przodu, jak gdyby oczekiwał naistotną informację.Kiedy transmisja dobiegła końca, zerknął na Sloana.- Ciągle go jeszcze nie złapali.- Kogo? - spytał Sloan.- Zabójcy.Faceta, który uciekł z więzienia, jakieś dwadzieścia, trzy-dzieści mil na wschód stąd.- Nie słyszałem o tym.- Mam nadzieję, że pokażą to w American's Most Wanted.Ogląda pan?- Nie.Rzadko oglądam telewizję - odparł Sloan.324- Ja tam lubię - rzucił mężczyzna.- Człowiek może się wiele nauczyć.- Kim jest ten facet?- To jakiś psychol.Wie pan, jak w Milczeniu owiec".A filmy? Lubipan filmy?- Taa - odparł Sloan.- Ten był naprawdę świetny.- Facet był w więzieniu stanowym, około dwudziestu mil na zachódstąd.- Jak uciekł? Przecież to więzienie o zaostrzonym rygorze, nie?- No tak.Mój brat.hm, mój brat miał znajomego, który odsiadywałtam wyrok za kradzieże samochodów.W wiadomościach mówili, żemorderca był na dziedzińcu, kiedy z powodu upałów nastąpiła awariaprądu.Przypuszczam, że wysiadł też generator i szlag trafił światła i ogro-dzenie pod napięciem; nie działały przez prawie godzinę.Kiedy wszystkowróciło do normy, faceta już nie było.Sloan zadygotał, kiedy zimne powietrze schłodziło jego przepoconeubranie.- Zna pan tę rodzinę, u której na pana czekałem? Willisów?- Nie, proszę pana.Nieczęsto bywam w tych stronach.Jechali przez kolejne dwadzieścia minut, kiedy w oddali zamajaczyłymigające światła.- Blokada drogi - rzucił długowłosy.- Prawdopodobnie szukajązbiega.Sloan dostrzegł dwa policyjne radiowozy.Dwóch mundurowych zmu-szało nadjeżdżające samochody do zjechania na pobocze.- Kiedy tam dojedziemy, proszę się zatrzymać - poprosił sprzedawca.-Chciałbym porozmawiać z gliniarzami.- Nie ma sprawy.Kiedy dotarli na miejsce, Sloan wygramolił się z samochodu.- Będę za chwilę.- Odetchnął głęboko, jednak zdawało mu się, że dopłuc nie dotarła ani odrobina powietrza.Pierś ponownie zaczęła pulsować tępym bólem.Poczuł na sobie wzrok jednego z gliniarzy.Chwilę pózniej potężnymężczyzna w jasnobrązowej przepoconej koszuli ruszył w jego stronę.- Proszę stać spokojnie.O co chodzi? - Szedł teraz ku Sloanowi, trzymając przed sobą latarkę.Sprzedawca przedstawił się, wręczył gliniarzowi wizytówkę i zerknąłna odznakę.Szeryf Mills.Funkcjonariusz obejrzał wizytówkę i spojrzał nagarnitur Sloana, najwyrazniej zadowolony z faktu, że nie jest on po-szukiwanym przestępcą.325- W czym mogę pomóc?- Chodzi o gościa, który uciekł z więzienia? - spyta! Sloan, wskazującgłową radiowozy.- Tak, proszę pana.Może widział pan coś, co mogłoby nam pomóc?- Cóż, może to nic wielkiego.Ale pomyślałem, że powinniście wie-dzieć.- Proszę mówić.- Jak wygląda ten zbieg?- Uciekł zaledwie dwie godziny temu.Nie mamy jeszcze pełnego ry-sopisu.W każdym razie jest po trzydziestce i ma brodę.Około sześć stópwzrostu, dobrze zbudowany.Mniej więcej tak jak pan.- Ogolona głowa?- Nie.Ale gdybym był na jego miejscu, pewnie zaraz bym ją ogolił.Brodę też.- Tatuaże?- Nie wiem.Możliwe.Sloan opowiedział o awarii samochodu i wizycie w domu Willisów.- Myśli pan, że mógł pójść tamtędy?- Tak, jeśli zachował trzezwość umysłu.Uciekając na zachód, musiałbyiść pięćdziesiąt mil przez las.Tutaj może ukraść samochód albo dotrzećstopem do autostrady międzystanowej.- Czyli musiałby przechodzić obok domu Willisów?- Tak.Jeśli uciekał drogą numer dwieście dwa.Do czego pan zmierza,panie Sloan?- Myślę, że zabójca może być w domu Willisów.-Co?- Nie wie pan, czy mają jakiegoś bratanka?- Nigdy o żadnym nie wspominali.- Cóż, w ich domu jest teraz mężczyzna, który, moim zdaniem, pasuje do opisu, jaki pan podał.Twierdził, że jest bratankiem Billy'ego, który wpadł do nich z wizytą.Mam jednak pewne podejrzenia.Po pierwsze,przyszedłem tam w porze kolacji, ale nikt nic nie jadł, nie gotował,a w kuchni nie było brudnych naczyń.Poza tym Willisowie robili wszystko, co im kazał.Jak gdyby obawiali się, że wpadnie w szał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Radio rzęziło i trzeszczało.Sloan niewiele słyszał przez ogłuszający rykklimatyzatora, ale kierowca pochylił się do przodu, jak gdyby oczekiwał naistotną informację.Kiedy transmisja dobiegła końca, zerknął na Sloana.- Ciągle go jeszcze nie złapali.- Kogo? - spytał Sloan.- Zabójcy.Faceta, który uciekł z więzienia, jakieś dwadzieścia, trzy-dzieści mil na wschód stąd.- Nie słyszałem o tym.- Mam nadzieję, że pokażą to w American's Most Wanted.Ogląda pan?- Nie.Rzadko oglądam telewizję - odparł Sloan.324- Ja tam lubię - rzucił mężczyzna.- Człowiek może się wiele nauczyć.- Kim jest ten facet?- To jakiś psychol.Wie pan, jak w Milczeniu owiec".A filmy? Lubipan filmy?- Taa - odparł Sloan.- Ten był naprawdę świetny.- Facet był w więzieniu stanowym, około dwudziestu mil na zachódstąd.- Jak uciekł? Przecież to więzienie o zaostrzonym rygorze, nie?- No tak.Mój brat.hm, mój brat miał znajomego, który odsiadywałtam wyrok za kradzieże samochodów.W wiadomościach mówili, żemorderca był na dziedzińcu, kiedy z powodu upałów nastąpiła awariaprądu.Przypuszczam, że wysiadł też generator i szlag trafił światła i ogro-dzenie pod napięciem; nie działały przez prawie godzinę.Kiedy wszystkowróciło do normy, faceta już nie było.Sloan zadygotał, kiedy zimne powietrze schłodziło jego przepoconeubranie.- Zna pan tę rodzinę, u której na pana czekałem? Willisów?- Nie, proszę pana.Nieczęsto bywam w tych stronach.Jechali przez kolejne dwadzieścia minut, kiedy w oddali zamajaczyłymigające światła.- Blokada drogi - rzucił długowłosy.- Prawdopodobnie szukajązbiega.Sloan dostrzegł dwa policyjne radiowozy.Dwóch mundurowych zmu-szało nadjeżdżające samochody do zjechania na pobocze.- Kiedy tam dojedziemy, proszę się zatrzymać - poprosił sprzedawca.-Chciałbym porozmawiać z gliniarzami.- Nie ma sprawy.Kiedy dotarli na miejsce, Sloan wygramolił się z samochodu.- Będę za chwilę.- Odetchnął głęboko, jednak zdawało mu się, że dopłuc nie dotarła ani odrobina powietrza.Pierś ponownie zaczęła pulsować tępym bólem.Poczuł na sobie wzrok jednego z gliniarzy.Chwilę pózniej potężnymężczyzna w jasnobrązowej przepoconej koszuli ruszył w jego stronę.- Proszę stać spokojnie.O co chodzi? - Szedł teraz ku Sloanowi, trzymając przed sobą latarkę.Sprzedawca przedstawił się, wręczył gliniarzowi wizytówkę i zerknąłna odznakę.Szeryf Mills.Funkcjonariusz obejrzał wizytówkę i spojrzał nagarnitur Sloana, najwyrazniej zadowolony z faktu, że nie jest on po-szukiwanym przestępcą.325- W czym mogę pomóc?- Chodzi o gościa, który uciekł z więzienia? - spyta! Sloan, wskazującgłową radiowozy.- Tak, proszę pana.Może widział pan coś, co mogłoby nam pomóc?- Cóż, może to nic wielkiego.Ale pomyślałem, że powinniście wie-dzieć.- Proszę mówić.- Jak wygląda ten zbieg?- Uciekł zaledwie dwie godziny temu.Nie mamy jeszcze pełnego ry-sopisu.W każdym razie jest po trzydziestce i ma brodę.Około sześć stópwzrostu, dobrze zbudowany.Mniej więcej tak jak pan.- Ogolona głowa?- Nie.Ale gdybym był na jego miejscu, pewnie zaraz bym ją ogolił.Brodę też.- Tatuaże?- Nie wiem.Możliwe.Sloan opowiedział o awarii samochodu i wizycie w domu Willisów.- Myśli pan, że mógł pójść tamtędy?- Tak, jeśli zachował trzezwość umysłu.Uciekając na zachód, musiałbyiść pięćdziesiąt mil przez las.Tutaj może ukraść samochód albo dotrzećstopem do autostrady międzystanowej.- Czyli musiałby przechodzić obok domu Willisów?- Tak.Jeśli uciekał drogą numer dwieście dwa.Do czego pan zmierza,panie Sloan?- Myślę, że zabójca może być w domu Willisów.-Co?- Nie wie pan, czy mają jakiegoś bratanka?- Nigdy o żadnym nie wspominali.- Cóż, w ich domu jest teraz mężczyzna, który, moim zdaniem, pasuje do opisu, jaki pan podał.Twierdził, że jest bratankiem Billy'ego, który wpadł do nich z wizytą.Mam jednak pewne podejrzenia.Po pierwsze,przyszedłem tam w porze kolacji, ale nikt nic nie jadł, nie gotował,a w kuchni nie było brudnych naczyń.Poza tym Willisowie robili wszystko, co im kazał.Jak gdyby obawiali się, że wpadnie w szał [ Pobierz całość w formacie PDF ]