[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wyglądasz bosko. Powiedz to Jamesowi Jacobsowi! odkrzyknęła, aż wszyscy obejrzelisię na ulicy.Ale miałam to w nosie.Bezpieczna na tylnym siedzeniu taksówki,jechałam na spotkanie z Jamesem Jacobsem.Bez dyktafonu.I spózniona na sto procent.Po fantastycznie profesjonalnym poranku dojechałam do restauracji zezle nałożonym różem, rozmazanym tuszem i z jakimiś trzema minutami wzapasie.Według rozkładu jazdy", który dostałam od cudownej Cici, Toast był śniadaniową knajpą w stylu Los Angeles, pełną świetnych ludzi".Podtekstoczywiście był taki, że ja się do tych świetnych ludzi nie zaliczam.I miałarację.Lokal był nabity po sufit wiotkimi sierotkami w obcisłych dżinsach,uggsach i największych ciemnych okularach świata.Sama kawiarnia56RLTwyglądała dość przeciętnie i mieściła się przy zupełnie zwyczajnej ulicy.Możenawet lekko obskurnej.Z pewnością nie było to pełne blichtru Los Angeles,jakiego się spodziewałam.W braku powszechnie obowiązującego munduru ifigury rozmiaru zero, włożyłam przynajmniej ciemne okulary i pewnymkrokiem minęłam stoliki pełne dziewczyn bawiących się jedzeniem natalerzach. Dzień dobry, witamy w Toast.Ma pani rezerwację?W drzwiach stała dziewczyna z clipboardem.W kawiarni.W niedzielęrano. Dzień dobry, ehm.Tak, mam. Zaczęłam grzebać w mojej ślicznejtorebce (przynajmniej ona pasowała do tego miejsca, nawet jeśli ja nie) wposzukiwaniu kartki, którą tu wpakowałam, pędząc do taksówki. Jestemtrochę przed czasem. Mamy duży ruch, więc jeśli nie ma pani rezerwacji. Odzwiernaobejrzała mnie od stóp do głów z lekko zniesmaczoną miną. Nie, ależ mam, tylko że na inne nazwisko.Może James Jacobs? Albomoże na Look"? Wie pani, to czasopismo? Spróbowałam swojegonajbardziej czarującego uśmiechu.Nie pomogło. Jasne, kotku.James Jacobs powiedziała.Bardzo nie podobała mi siędługa przerwa między słowami James" i Jacobs", ale czekałam spokojnie.Dziewczyna z niechęcią spojrzała na listę, po czym jedna z jej idealniewyskubanych brwi podjechała tak wysoko, że niemal schowała się podrozjaśnianą grzywką. Och.Pani jest Angelą Clark?Kiwnęłam głową i znów się uśmiechnęłam, starając się nie mieć minytriumfującej krowy.Aha?!57RLT W porządku, zechce pani pójść za mną? Zarezerwowaliśmy ulubionystolik Jamesa.Jeszcze go nie ma, podać pani kawę? Przerażająca Odzwiernanagle przeobraziła się w Uroczą Odzwierną plus Uprzejmą Kelnerkę, a ja sięzastanawiałam, czy nie mam leciutkiej paranoi.Może jednak była istotąludzką. Byłoby świetnie.Ze śmietanką i cukrem poproszę odparłam, siadającprzy ulubionym stoliku Jamesa, szczęśliwie schowanym w kącie z tyłu, wśrodku i z daleka od tłumów.Odzwierna zmarszczyła brwi. Ze śmietanką i cukrem? upewniła się, podkreślając i".Oczywiście.Może jednak nie miałam urojeń.Przecież skoro byłam tu jedyną osobąniespokrewnioną z blizniaczkami Olsen, powinni witać z otwartymi ramionamimnie i moje zdrowe nawyki żywieniowe.Jezu, ludzie, którzy tu siedzieli, niejedli od miesiąca.Wszystko w menu wyglądało przepysznie, ale mój apetyt wyparował.Zaparę minut miałam poznać Jamesa Jacobsa.Tego Jamesa Jacobsa.Kto bychciał wcinać naleśniki z cynamonem i plasterkami banana, jeśli za chwilęmiał się spotkać z dwumetrowym bogiem seksu? Oczywiście jeśli się zjawi.Przyszłam trzy minuty za wcześnie, on był już siedem minut spózniony.Wyjęłam swojego nowiutkiego blackberry, odgrywając przedstawienie podtytułem czekam na kogoś" na użytek wszystkich patrzących.Przewijającwiadomości, szukałam czegokolwiek od Aleksa.Nie oddzwonił.A która tobyła w Nowym Jorku? Druga po południu? To mi się nie podobało.Czy niepowinien już usychać z tęsknoty? Wystukałam SMS, skasowałam go,wystukałam następny, skasowałam, po czym zdecydowałam się na lekki ton:58RLT Hej, jem śniadanko w Toast, mniam.Tęsknię, A.Buziaki".Ze zmarszczonymi brwiami patrzyłam na ikonę wysłane".Nie na próżnobyłam pisarką.Słowa były moimi narzędziami.Narzędziami, których nie będęmiała okazji użyć, jeśli moja gwiazda zaraz się nie zjawi.Skubiąc pieczywo,które postawiła przede mną coraz bardziej podejrzliwa PrzerażającaOdzwierna, zniosłam jeszcze czterdzieści minut współczujących spojrzeń,niezbyt subtelnych szeptów i trzy filiżanki kawy, nim wreszcie zadzwoniłtelefon. Halo? Odebrałam w mgnieniu oka, widząc nieznany numer nawyświetlaczu. Halo, Angela? Mówi Blake, asystent Jamesa Jacobsa. Och, cześć! Jestem w Toast, czyżbym pomyliła. zaczęłam. No właśnie, James nie przyjdzie? Przesunięto jego lot i nie da rady sięzjawić? ciągnął Blake. Ale.ty mi to mówisz, czy mnie pytasz? Byłam trochę skołowanapytającą intonacją zdań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Wyglądasz bosko. Powiedz to Jamesowi Jacobsowi! odkrzyknęła, aż wszyscy obejrzelisię na ulicy.Ale miałam to w nosie.Bezpieczna na tylnym siedzeniu taksówki,jechałam na spotkanie z Jamesem Jacobsem.Bez dyktafonu.I spózniona na sto procent.Po fantastycznie profesjonalnym poranku dojechałam do restauracji zezle nałożonym różem, rozmazanym tuszem i z jakimiś trzema minutami wzapasie.Według rozkładu jazdy", który dostałam od cudownej Cici, Toast był śniadaniową knajpą w stylu Los Angeles, pełną świetnych ludzi".Podtekstoczywiście był taki, że ja się do tych świetnych ludzi nie zaliczam.I miałarację.Lokal był nabity po sufit wiotkimi sierotkami w obcisłych dżinsach,uggsach i największych ciemnych okularach świata.Sama kawiarnia56RLTwyglądała dość przeciętnie i mieściła się przy zupełnie zwyczajnej ulicy.Możenawet lekko obskurnej.Z pewnością nie było to pełne blichtru Los Angeles,jakiego się spodziewałam.W braku powszechnie obowiązującego munduru ifigury rozmiaru zero, włożyłam przynajmniej ciemne okulary i pewnymkrokiem minęłam stoliki pełne dziewczyn bawiących się jedzeniem natalerzach. Dzień dobry, witamy w Toast.Ma pani rezerwację?W drzwiach stała dziewczyna z clipboardem.W kawiarni.W niedzielęrano. Dzień dobry, ehm.Tak, mam. Zaczęłam grzebać w mojej ślicznejtorebce (przynajmniej ona pasowała do tego miejsca, nawet jeśli ja nie) wposzukiwaniu kartki, którą tu wpakowałam, pędząc do taksówki. Jestemtrochę przed czasem. Mamy duży ruch, więc jeśli nie ma pani rezerwacji. Odzwiernaobejrzała mnie od stóp do głów z lekko zniesmaczoną miną. Nie, ależ mam, tylko że na inne nazwisko.Może James Jacobs? Albomoże na Look"? Wie pani, to czasopismo? Spróbowałam swojegonajbardziej czarującego uśmiechu.Nie pomogło. Jasne, kotku.James Jacobs powiedziała.Bardzo nie podobała mi siędługa przerwa między słowami James" i Jacobs", ale czekałam spokojnie.Dziewczyna z niechęcią spojrzała na listę, po czym jedna z jej idealniewyskubanych brwi podjechała tak wysoko, że niemal schowała się podrozjaśnianą grzywką. Och.Pani jest Angelą Clark?Kiwnęłam głową i znów się uśmiechnęłam, starając się nie mieć minytriumfującej krowy.Aha?!57RLT W porządku, zechce pani pójść za mną? Zarezerwowaliśmy ulubionystolik Jamesa.Jeszcze go nie ma, podać pani kawę? Przerażająca Odzwiernanagle przeobraziła się w Uroczą Odzwierną plus Uprzejmą Kelnerkę, a ja sięzastanawiałam, czy nie mam leciutkiej paranoi.Może jednak była istotąludzką. Byłoby świetnie.Ze śmietanką i cukrem poproszę odparłam, siadającprzy ulubionym stoliku Jamesa, szczęśliwie schowanym w kącie z tyłu, wśrodku i z daleka od tłumów.Odzwierna zmarszczyła brwi. Ze śmietanką i cukrem? upewniła się, podkreślając i".Oczywiście.Może jednak nie miałam urojeń.Przecież skoro byłam tu jedyną osobąniespokrewnioną z blizniaczkami Olsen, powinni witać z otwartymi ramionamimnie i moje zdrowe nawyki żywieniowe.Jezu, ludzie, którzy tu siedzieli, niejedli od miesiąca.Wszystko w menu wyglądało przepysznie, ale mój apetyt wyparował.Zaparę minut miałam poznać Jamesa Jacobsa.Tego Jamesa Jacobsa.Kto bychciał wcinać naleśniki z cynamonem i plasterkami banana, jeśli za chwilęmiał się spotkać z dwumetrowym bogiem seksu? Oczywiście jeśli się zjawi.Przyszłam trzy minuty za wcześnie, on był już siedem minut spózniony.Wyjęłam swojego nowiutkiego blackberry, odgrywając przedstawienie podtytułem czekam na kogoś" na użytek wszystkich patrzących.Przewijającwiadomości, szukałam czegokolwiek od Aleksa.Nie oddzwonił.A która tobyła w Nowym Jorku? Druga po południu? To mi się nie podobało.Czy niepowinien już usychać z tęsknoty? Wystukałam SMS, skasowałam go,wystukałam następny, skasowałam, po czym zdecydowałam się na lekki ton:58RLT Hej, jem śniadanko w Toast, mniam.Tęsknię, A.Buziaki".Ze zmarszczonymi brwiami patrzyłam na ikonę wysłane".Nie na próżnobyłam pisarką.Słowa były moimi narzędziami.Narzędziami, których nie będęmiała okazji użyć, jeśli moja gwiazda zaraz się nie zjawi.Skubiąc pieczywo,które postawiła przede mną coraz bardziej podejrzliwa PrzerażającaOdzwierna, zniosłam jeszcze czterdzieści minut współczujących spojrzeń,niezbyt subtelnych szeptów i trzy filiżanki kawy, nim wreszcie zadzwoniłtelefon. Halo? Odebrałam w mgnieniu oka, widząc nieznany numer nawyświetlaczu. Halo, Angela? Mówi Blake, asystent Jamesa Jacobsa. Och, cześć! Jestem w Toast, czyżbym pomyliła. zaczęłam. No właśnie, James nie przyjdzie? Przesunięto jego lot i nie da rady sięzjawić? ciągnął Blake. Ale.ty mi to mówisz, czy mnie pytasz? Byłam trochę skołowanapytającą intonacją zdań [ Pobierz całość w formacie PDF ]