[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczerwienił się, ale nie wypuściłHarriet z objęć.- Ona płacze - powiedział, jakby chciał się usprawiedliwić.- Widzimy - uśmiechnęła się lekko pani Ward.- I słyszymy - dodała usłu\nie Sophia.Oczy jej błyszczały od nie wylanych łez, na ustach pojawił siędr\ący uśmiech.Chase zacisnął szczęki.Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję na ten temat.Chciał tylko, \ebyHarriet przestała płakać.Oparł brodę o jej głowę i gładził ją po plecach.- Spokojnie - szeptał do niej.- Spokojnie, kochana.Nic mi nie jest.Naprawdę.Harriet wczepiła się w jego koszulę i rozszlochała jeszcze mocniej.Drzwi otworzyły się i w progu stanęła chuda gospodyni.- Ten cały pan Gower znowu przyjechał, a razem z nim dwóch panów z banku.Stephen wyprostował się w ramionach.- Proszę ich wprowadzić, Jane.Najlepiej mieć to ju\ za sobą.Straciliśmy wełnę i nic więcej nie dasię zrobić.Ofelia westchnęła i opadła na ławę pod oknem, spódnica wydęła się, a potem rozło\yła szerokowokół niej.- Tyle pracy.na nic.- Glos jej zabrzmiał głucho.- Bzdura - sprostowała Sophia z fałszywą wesołością.-Wspaniale się bawiliśmy i jestem pewna, \enigdy się tak nie uśmiałam jak wtedy, kiedy zobaczyłam owce pana St.Johna.Akania Harriet przerwała czkawka.Wysunęła się z objęć Chase'a.- Da.dajcie mi chwilkę czasu, \ebym się opanowała, to porozmawiam z Gowerem.- Nie, nie porozmawiasz - przerwała jej z energią matka.-Nie jesteś w odpowiednim stanie, by zkimkolwiek rozmawiać.Le\ tam sobie na kanapie z panem St.Johnem i pozwól mi uporać się z tąsprawą.- Le\ na kanapie z panem St.Johnem"? - Harriet z niedowierzaniem popatrzyła na Chase'a,mrugając powiekami.Chase szeroko się uśmiechnął i przyciągnął ją znowu do siebie.- Nie sprzeciwiaj się matce.Pani Ward się rozpromieniła.- Wprowadzę tu tych panów - oznajmiła Jane gniewnie i z determinacją.- Ale do jedzenia nic im niepodam.Doktor Blackthorne odło\ył sole trzezwiące do torby.- Widzę, \e do niczego się ju\ państwu nie przydam, więc zabieram się stąd.- Popatrzył na paniąWard.- Wpadnę wieczorem, by upewnić się, czy wszystko jest w porządku.Pani Ward przytaknęła.- Serdecznie panu dziękuję.Wyprowadziłabym pana, tylko \e.Lekarz podniósł dłoń.- Niech pani nawet o tym nie myśli.- Ruszył do drzwi, po drodze przystając przy kanapie.- Będziepana diabelnie bolała głowa.Chase wzruszył ramionami.- Jakoś to prze\yję.Doktor przyjrzał się wtulonej w niego Harriet.- Wszystko na to wskazuje.- Mrugnął okiem i ju\ go nie było.W kilka chwil pózniej pojawiła się Jane, a za nią bankierzy.Stephen postąpił krok do przodu.- Panowie.Gower skłonił głowę.- Stephen.Pan Silverstone, pan Picknard i ja właśnie oglądaliśmy stodołę.Wcią\ jeszcze się tli ichyba niczego nie da się uratować.- Niczego - zgodził się z nim lakonicznie Stephen.Gower z zadowoleniem się uśmiechnął.- Pomyślałem sobie, \e najlepiej będzie, jeśli osobiście przywiozę panów na miejsce, \eby na własneoczy obejrzeli straty.Chase jeszcze nigdy w \yciu nie pragnął tak bardzo dać komuś w ucho.135Stephen uniósł brodę do góry.- Równie dobrze mo\emy wszyscy sobie ułatwić tę sytuację.Panie Silverstone, panie Picknard, niezdołamy spłacić weksla.Gower się rozpromienił.- Widzą panowie! Mówiłem panom.- Panie Gower! - Pan Silverstone ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na swego asystenta.- Nienale\y cieszyć się z cudzego nieszczęścia.To smutna sprawa.Ci ludzie cię\ko pracowali.Chase popatrzył na twarze Wardów, na beznadziejność, która się na nich malowała.Potem przeniósłwzrok na Harriet i pocieszająco ją uścisnął.- Nie wpadaj w rozpacz.Harriet uśmiechnęła się na to, chocia\ usta jej dr\ały.Chase wiedział, ile ten uśmiech ją kosztował.- Nie wpadam w rozpacz.Poradzimy sobie, jak nie w ten, to w inny sposób.Nawet bez Garrett Parkjesteśmy nadal rodziną.Chase'owi zrobiło się ciepło na sercu.Wewnętrzne piękno dziewczyny, którą trzymał w objęciach,było jak błogosławieństwo.- Nigdy nie spotkałem bardziej wielkodusznej kobiety od ciebie.Harriet poło\yła wolną dłoń na jego policzku i delikatnie go pogładziła.- Kocham cię, Chase St.John [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Zaczerwienił się, ale nie wypuściłHarriet z objęć.- Ona płacze - powiedział, jakby chciał się usprawiedliwić.- Widzimy - uśmiechnęła się lekko pani Ward.- I słyszymy - dodała usłu\nie Sophia.Oczy jej błyszczały od nie wylanych łez, na ustach pojawił siędr\ący uśmiech.Chase zacisnął szczęki.Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję na ten temat.Chciał tylko, \ebyHarriet przestała płakać.Oparł brodę o jej głowę i gładził ją po plecach.- Spokojnie - szeptał do niej.- Spokojnie, kochana.Nic mi nie jest.Naprawdę.Harriet wczepiła się w jego koszulę i rozszlochała jeszcze mocniej.Drzwi otworzyły się i w progu stanęła chuda gospodyni.- Ten cały pan Gower znowu przyjechał, a razem z nim dwóch panów z banku.Stephen wyprostował się w ramionach.- Proszę ich wprowadzić, Jane.Najlepiej mieć to ju\ za sobą.Straciliśmy wełnę i nic więcej nie dasię zrobić.Ofelia westchnęła i opadła na ławę pod oknem, spódnica wydęła się, a potem rozło\yła szerokowokół niej.- Tyle pracy.na nic.- Glos jej zabrzmiał głucho.- Bzdura - sprostowała Sophia z fałszywą wesołością.-Wspaniale się bawiliśmy i jestem pewna, \enigdy się tak nie uśmiałam jak wtedy, kiedy zobaczyłam owce pana St.Johna.Akania Harriet przerwała czkawka.Wysunęła się z objęć Chase'a.- Da.dajcie mi chwilkę czasu, \ebym się opanowała, to porozmawiam z Gowerem.- Nie, nie porozmawiasz - przerwała jej z energią matka.-Nie jesteś w odpowiednim stanie, by zkimkolwiek rozmawiać.Le\ tam sobie na kanapie z panem St.Johnem i pozwól mi uporać się z tąsprawą.- Le\ na kanapie z panem St.Johnem"? - Harriet z niedowierzaniem popatrzyła na Chase'a,mrugając powiekami.Chase szeroko się uśmiechnął i przyciągnął ją znowu do siebie.- Nie sprzeciwiaj się matce.Pani Ward się rozpromieniła.- Wprowadzę tu tych panów - oznajmiła Jane gniewnie i z determinacją.- Ale do jedzenia nic im niepodam.Doktor Blackthorne odło\ył sole trzezwiące do torby.- Widzę, \e do niczego się ju\ państwu nie przydam, więc zabieram się stąd.- Popatrzył na paniąWard.- Wpadnę wieczorem, by upewnić się, czy wszystko jest w porządku.Pani Ward przytaknęła.- Serdecznie panu dziękuję.Wyprowadziłabym pana, tylko \e.Lekarz podniósł dłoń.- Niech pani nawet o tym nie myśli.- Ruszył do drzwi, po drodze przystając przy kanapie.- Będziepana diabelnie bolała głowa.Chase wzruszył ramionami.- Jakoś to prze\yję.Doktor przyjrzał się wtulonej w niego Harriet.- Wszystko na to wskazuje.- Mrugnął okiem i ju\ go nie było.W kilka chwil pózniej pojawiła się Jane, a za nią bankierzy.Stephen postąpił krok do przodu.- Panowie.Gower skłonił głowę.- Stephen.Pan Silverstone, pan Picknard i ja właśnie oglądaliśmy stodołę.Wcią\ jeszcze się tli ichyba niczego nie da się uratować.- Niczego - zgodził się z nim lakonicznie Stephen.Gower z zadowoleniem się uśmiechnął.- Pomyślałem sobie, \e najlepiej będzie, jeśli osobiście przywiozę panów na miejsce, \eby na własneoczy obejrzeli straty.Chase jeszcze nigdy w \yciu nie pragnął tak bardzo dać komuś w ucho.135Stephen uniósł brodę do góry.- Równie dobrze mo\emy wszyscy sobie ułatwić tę sytuację.Panie Silverstone, panie Picknard, niezdołamy spłacić weksla.Gower się rozpromienił.- Widzą panowie! Mówiłem panom.- Panie Gower! - Pan Silverstone ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na swego asystenta.- Nienale\y cieszyć się z cudzego nieszczęścia.To smutna sprawa.Ci ludzie cię\ko pracowali.Chase popatrzył na twarze Wardów, na beznadziejność, która się na nich malowała.Potem przeniósłwzrok na Harriet i pocieszająco ją uścisnął.- Nie wpadaj w rozpacz.Harriet uśmiechnęła się na to, chocia\ usta jej dr\ały.Chase wiedział, ile ten uśmiech ją kosztował.- Nie wpadam w rozpacz.Poradzimy sobie, jak nie w ten, to w inny sposób.Nawet bez Garrett Parkjesteśmy nadal rodziną.Chase'owi zrobiło się ciepło na sercu.Wewnętrzne piękno dziewczyny, którą trzymał w objęciach,było jak błogosławieństwo.- Nigdy nie spotkałem bardziej wielkodusznej kobiety od ciebie.Harriet poło\yła wolną dłoń na jego policzku i delikatnie go pogładziła.- Kocham cię, Chase St.John [ Pobierz całość w formacie PDF ]