[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Shannon, proszę, chodźmy już, bo zaczną coś podejrzewać i więcej nas tu niewpuszczą.Siostry rzuciły się sobie w objęcia.- Och, Kristin - szeptała Shannon.- Uważaj nasiebie.I czekaj, my wrócimy po ciebie.Na pewnowrócimy!2 6 2- Chodź już, chodź - ponaglała Iris, szarpiąc ją zarękaw.- Shannon!Na korytarzu nie było nikogo.Zeszły szybko poschodach, na podeście czekał Fulton.Na twarzy Irisnatychmiast pojawił się przymilny uśmiech.- Dzięki, Fulton.I tak jak obiecałam, zobaczymysię niebawem.- Nie wydaje mi się.- A dlaczego, kochanie? Coś się stało?Fulton usunął się na bok, a jakiś wyjątkowo rosłymężczyzna, stojący za nim, wysunął się do przodu.Shannon aż jęknęła.Tak, to był Bear.Jayhawker,który wyniósł szamoczącą się Kristin z domu naranczo, a potem, po potyczce z bushwhackerami,uwiózł ją do Sparks.A błysk w jego oku świadczył, żerozpoznał Shannon.- To ona, na pewno ona - powiedział zdecydowanym głosem.- Widziałem, jak szłaś ulicą, ślicznotko.I rozpoznałem cię.Skrzywił się, nagle zdarł kapelusz z głowy i zacząłokładać nim Fultona.- Ty durniu! Ślepy jesteś? Niczego nie zauważyłeś? Przecież one są prawie jednakowe!- No i co się mnie czepiasz! Przecież to Herbiepowiedział, że one są w porządku!- W takim razie Herbie będzie się tłumaczył przedFitzem.A panieneczki.- Bear z zimnym uśmiechemspojrzał na obie kobiety.- Panieneczki już do niegoidą! - Wyciągnął wielką łapę.Iris zdążyła umknąćpod ścianę, łapa opadła więc na ramię Shannon, a onaugryzła, bardzo mocno, co najmniej dwa palce.Bear2 6 3wrzasnął i w tym samym momencie w ręku Irispojawił się mały pistolet z kolbą z kości słoniowej.- Puść ją, Bear!Puścił i podniósł obie ręce do góry.Shannonnatychmiast wyciągnęła swego kolta, ukrytego w kieszeni spódnicy i wycelowała w Fultona.- Iris! Idę po Kristin i wychodzimy!- Niestety - rozległ się nagle gdzieś z góry niskimęski głos.- Obawiam się, że szanowne panie niewyjdą.Na szczycie schodów stała śmiertelnie blada Kristin, za nią wysoki chudy mężczyzna.Jego siwe włosy były białe jak mleko, szare oczy miały w sobie chłódstali.W ręku trzymał mały srebrny pistolet, przystawiony do szyi Kristin.- Rzuć broń! - warknął.- Nie! - krzyknęła rozpaczliwie Kristin.- Shannon, nie rób tego! Uciekaj, błagam, u.Mężczyzna zamachnął się i Kristin osunęła się naziemię, a on natychmiast wycelował pistolet w jejplecy.- Rzuć broń! - powtórzył.- Shannon, zrób to - odezwała się Iris drżącymgłosem.- To Fitz, on zastrzeli Kristin bez wahania.- Dzięki, Iris, za rekomendację - wycedził Fitz.- A ty, dziewczyno, rzucaj tę broń!Jeszcze przez chwilę Shannon oddychała dziwniegłośno.Potem pochyliła się powoli i położyła kolta napodłodze.- To mi się podoba - oświadczył Fitz.- Bear,zabierz ją do mego gabinetu.2 6 4Obie potężne łapy opadły na ramiona Shannon.- Nie dotykaj mnie! - sapnęła gniewnie.- Samapójdę!- Fitz, nie możesz jej zatrzymać - zaczęła Iris.- Ona.- Mogę.A ty, Iris, bardzo mnie rozczarowałaś,bardzo.Przestąpił przez nieruchome ciało Kristin i ruszyłschodami w dół.- Fulton, odprowadź naszą przyjaciółkę Iris domojej sypialni.Nie wiem, Iris, co naobiecywałaśchłopakom, żeby tu się dostać, ale o tym pogadamypóźniej.I zapłacisz mi za to.Fulton wyrwał pistolet z ręki Iris i złapał dziewczynę wpół.- Chodź, Iris.Słyszałaś, co pan Fitz powiedział.- Fitz! - krzyknęła, szarpiąc się rozpaczliwie.- Nie możesz jej zatrzymać!- Mogę i chcę.A ty, Iris, lepiej zacznij martwićsię o siebie.Wiesz, co grozi za pomaganie przestępcom1?- Nie wybroniłabyś się przed żadnym sądem.Mógłbym zastrzelić cię od razu.Fulton, zabierajją!Fulton szarpnął Iris, wykręcił jej rękę.Krzyknęłaz bólu.I Shannon tego już nie mogła znieść.- Ty kanalio!Rzuciła się na Fitza, jej paznokcie wryły się w jegociało.Nie doceniła go jednak.Ten chudy mężczyznamiał siłę mocarza.Złapał jej młócące pięści, przycisnął ją do poręczy schodów.Dostała w twarz tak mocno, że kolana się pod nią ugięły, potem poderwał265ją i popychając przed sobą, zmusił, aby posuwała siędo przodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Shannon, proszę, chodźmy już, bo zaczną coś podejrzewać i więcej nas tu niewpuszczą.Siostry rzuciły się sobie w objęcia.- Och, Kristin - szeptała Shannon.- Uważaj nasiebie.I czekaj, my wrócimy po ciebie.Na pewnowrócimy!2 6 2- Chodź już, chodź - ponaglała Iris, szarpiąc ją zarękaw.- Shannon!Na korytarzu nie było nikogo.Zeszły szybko poschodach, na podeście czekał Fulton.Na twarzy Irisnatychmiast pojawił się przymilny uśmiech.- Dzięki, Fulton.I tak jak obiecałam, zobaczymysię niebawem.- Nie wydaje mi się.- A dlaczego, kochanie? Coś się stało?Fulton usunął się na bok, a jakiś wyjątkowo rosłymężczyzna, stojący za nim, wysunął się do przodu.Shannon aż jęknęła.Tak, to był Bear.Jayhawker,który wyniósł szamoczącą się Kristin z domu naranczo, a potem, po potyczce z bushwhackerami,uwiózł ją do Sparks.A błysk w jego oku świadczył, żerozpoznał Shannon.- To ona, na pewno ona - powiedział zdecydowanym głosem.- Widziałem, jak szłaś ulicą, ślicznotko.I rozpoznałem cię.Skrzywił się, nagle zdarł kapelusz z głowy i zacząłokładać nim Fultona.- Ty durniu! Ślepy jesteś? Niczego nie zauważyłeś? Przecież one są prawie jednakowe!- No i co się mnie czepiasz! Przecież to Herbiepowiedział, że one są w porządku!- W takim razie Herbie będzie się tłumaczył przedFitzem.A panieneczki.- Bear z zimnym uśmiechemspojrzał na obie kobiety.- Panieneczki już do niegoidą! - Wyciągnął wielką łapę.Iris zdążyła umknąćpod ścianę, łapa opadła więc na ramię Shannon, a onaugryzła, bardzo mocno, co najmniej dwa palce.Bear2 6 3wrzasnął i w tym samym momencie w ręku Irispojawił się mały pistolet z kolbą z kości słoniowej.- Puść ją, Bear!Puścił i podniósł obie ręce do góry.Shannonnatychmiast wyciągnęła swego kolta, ukrytego w kieszeni spódnicy i wycelowała w Fultona.- Iris! Idę po Kristin i wychodzimy!- Niestety - rozległ się nagle gdzieś z góry niskimęski głos.- Obawiam się, że szanowne panie niewyjdą.Na szczycie schodów stała śmiertelnie blada Kristin, za nią wysoki chudy mężczyzna.Jego siwe włosy były białe jak mleko, szare oczy miały w sobie chłódstali.W ręku trzymał mały srebrny pistolet, przystawiony do szyi Kristin.- Rzuć broń! - warknął.- Nie! - krzyknęła rozpaczliwie Kristin.- Shannon, nie rób tego! Uciekaj, błagam, u.Mężczyzna zamachnął się i Kristin osunęła się naziemię, a on natychmiast wycelował pistolet w jejplecy.- Rzuć broń! - powtórzył.- Shannon, zrób to - odezwała się Iris drżącymgłosem.- To Fitz, on zastrzeli Kristin bez wahania.- Dzięki, Iris, za rekomendację - wycedził Fitz.- A ty, dziewczyno, rzucaj tę broń!Jeszcze przez chwilę Shannon oddychała dziwniegłośno.Potem pochyliła się powoli i położyła kolta napodłodze.- To mi się podoba - oświadczył Fitz.- Bear,zabierz ją do mego gabinetu.2 6 4Obie potężne łapy opadły na ramiona Shannon.- Nie dotykaj mnie! - sapnęła gniewnie.- Samapójdę!- Fitz, nie możesz jej zatrzymać - zaczęła Iris.- Ona.- Mogę.A ty, Iris, bardzo mnie rozczarowałaś,bardzo.Przestąpił przez nieruchome ciało Kristin i ruszyłschodami w dół.- Fulton, odprowadź naszą przyjaciółkę Iris domojej sypialni.Nie wiem, Iris, co naobiecywałaśchłopakom, żeby tu się dostać, ale o tym pogadamypóźniej.I zapłacisz mi za to.Fulton wyrwał pistolet z ręki Iris i złapał dziewczynę wpół.- Chodź, Iris.Słyszałaś, co pan Fitz powiedział.- Fitz! - krzyknęła, szarpiąc się rozpaczliwie.- Nie możesz jej zatrzymać!- Mogę i chcę.A ty, Iris, lepiej zacznij martwićsię o siebie.Wiesz, co grozi za pomaganie przestępcom1?- Nie wybroniłabyś się przed żadnym sądem.Mógłbym zastrzelić cię od razu.Fulton, zabierajją!Fulton szarpnął Iris, wykręcił jej rękę.Krzyknęłaz bólu.I Shannon tego już nie mogła znieść.- Ty kanalio!Rzuciła się na Fitza, jej paznokcie wryły się w jegociało.Nie doceniła go jednak.Ten chudy mężczyznamiał siłę mocarza.Złapał jej młócące pięści, przycisnął ją do poręczy schodów.Dostała w twarz tak mocno, że kolana się pod nią ugięły, potem poderwał265ją i popychając przed sobą, zmusił, aby posuwała siędo przodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]