[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z nadziejązajrzała do pomieszczenia, w którym Aukasz przechowywał rozmaiteprzydatne przy domowych naprawach narzędzia.Przez chwilę miała ochotęwziąć piłę, ale zniechęciła ją myśl, że porysuje pralkę lub zrani się w ręce.Poza tym piła była za duża i nie zmieściłaby się do damskiej torby.Oko jej błysnęło na widok młotka.Trzonek nie był przesadnie wielki,za to obuch składał się z porządnego kawałka żelaza.Powinien zadziałać.Z młotkiem w dłoni wróciła do pralni, obrzuciła pipciknieprzychylnym wzrokiem i z desperacją podsunęła ku niemu młotek.Zadziałało.Malwina poczuła, że narzędzie wyrywa się z jej rąk z siłą hu-raganu.Przywarło do boku lokalizatora, więc pociągnęła za wystającytrzonek z nadzieją, że teraz bez problemu usunie z pralki dowódprzestępczej działalności.Nic z tego.Pralka zyskała już dwa nowe elementy.Malwina poczuła, że nienawidzi wszystkich pipcików świata z całejduszy.Jeszcze raz szarpnęła wściekle ku sobie wystający trzonek młotka,ale pożądanych efektów nie osiągnęła.W rozpaczy zaczęła ciągnąć młotekdo góry.Dokonała tyle, że obuch się przekręcił i teraz trzonek sterczał nadpralką jak maszt telefonii komórkowej nad polem lodowym.Malwina dostała amoku.Zwiat wokół przestał istnieć.Miała zamiarpozbyć się szpiegowskiego świństwa za wszelką cenę.RLT Czekaj, cholero warknęła, zaciskając zęby. Ja ci pokażę, co toznaczy zadzierać ze zdesperowaną kobietą!Rozejrzała się po pralni i jej wzrok padł na plastikową, dość dużąmiednicę.Przysunęła ją pod pralkę, odwróciła do góry dnem, weszła na niąostrożnie i szybko usiadła na pralce.Zastanowiła się chwilę, przełożyłaprawą nogę na drugą stronę sterczącego trzonka, wzięła głęboki oddech izaczęła ciągnąć z całych sił.Poczerwieniała z wysiłku, ale pożądanychefektów nie osiągnęła.Spojrzenie na zegarek spowodowało, że Malwina w ogóle przestałamyśleć.W głowie miała tylko jedno niedługo wrócą dzieci, zaczną jejszukać, jedno z nich zejdzie na dół, zobaczy szpiegowski element i wszystkosię wyda.Zlazła z pralki, stanęła przed nią, wściekłym kopem usunęłaprzeszkadzającą jej miednicę, chwyciła za trzonek młotka i zaczęła ciągnąćz nadludzką siłą wzmocnioną przez furię.W momencie, gdy postanowiła, żeposzuka piły elektrycznej i odetnie to podstępne paskudztwo w jakikolwieksposób, nawet razem z pokrywą, młotek nagle oderwał się od opoki razem zprzytwierdzonym do niego pipcikiem i nie spodziewająca się sukcesuMalwina poleciała z impetem do tyłu.Z rozmachem klapnęła na cementowąposadzkę, ale zignorowała ból, bo w uszach jej grzmiały pienia anielskie.Udało się! Wetknie ten cholerny młotek z pasożytem do torby, a dalej niechsię Piotrula męczy.Pośpiesznie poderwała się z posadzki, pomasowała czule obolały tył idzierżąc w dłoni młotek niczym berło królewskie, pognała na górę.Nieprzyszło jej do głowy, że może należałoby trochę uporządkować miejsceeksperymentu.Kiedy Luka i Aukasz wrócili z pracy, Malwina jak gdyby nigdy nic185RLTkręciła się po kuchni, nakrywając do stołu i starając się przy tym niewykonywać zbyt gwałtownych ruchów oraz powstrzymując posykiwanie.Malwina od kilku godzin tkwiła na swoim posterunku na strychu inudziła się okropnie.Po drugiej stronie ulicy nic ciekawego się nie działo.Wypasiony dom sąsiadów nudził się pewnie tak jak ona, bo jego mieszkańcyznajdowali się poza nim.Potomek był w szkole, buc w pracy, a jegomałżonka w mieście.Pomyślała, że jeśli dzisiaj nie uda się jej podrzucić sąsiadowi tegocholernego pipcika będzie musiała znalezć sposób, by wedrzeć się do jegogarażu.Nie miała zamiaru piastować tej szpiegowskiej zarazy wnieskończoność.Już ją dość nerwów kosztowała.Dobrze choć, że Piotrulaporadził sobie ze zwróceniem młotkowi autonomii i obiecał trzymać gębę nakłódkę.Eliza wypominałaby jej wpadkę do końca życia.Malwina już od chwili, kiedy przyjaciółka przekazała jej męcząceurządzenie, zastanawiała się, jak podrzucić lokalizator sąsiadowi.Uznała, żenajlepiej byłoby, gdyby zaparkował samochód na ulicy.Na posesję wstępunie miała.Ostatecznie mogłaby złożyć znienacka sąsiedzką wizytę, ale jakośnie miała ochoty zawierać takiej znajomości.Irysek może nosił słodkienazwisko, jednakże w Malwinie wzbudzał żywą niechęć.Psa sąsiedzi nie mieli, zatem nocne włamanie miałoby szansępowodzenia, pod warunkiem że buc pożałował pieniędzy na założeniealarmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Z nadziejązajrzała do pomieszczenia, w którym Aukasz przechowywał rozmaiteprzydatne przy domowych naprawach narzędzia.Przez chwilę miała ochotęwziąć piłę, ale zniechęciła ją myśl, że porysuje pralkę lub zrani się w ręce.Poza tym piła była za duża i nie zmieściłaby się do damskiej torby.Oko jej błysnęło na widok młotka.Trzonek nie był przesadnie wielki,za to obuch składał się z porządnego kawałka żelaza.Powinien zadziałać.Z młotkiem w dłoni wróciła do pralni, obrzuciła pipciknieprzychylnym wzrokiem i z desperacją podsunęła ku niemu młotek.Zadziałało.Malwina poczuła, że narzędzie wyrywa się z jej rąk z siłą hu-raganu.Przywarło do boku lokalizatora, więc pociągnęła za wystającytrzonek z nadzieją, że teraz bez problemu usunie z pralki dowódprzestępczej działalności.Nic z tego.Pralka zyskała już dwa nowe elementy.Malwina poczuła, że nienawidzi wszystkich pipcików świata z całejduszy.Jeszcze raz szarpnęła wściekle ku sobie wystający trzonek młotka,ale pożądanych efektów nie osiągnęła.W rozpaczy zaczęła ciągnąć młotekdo góry.Dokonała tyle, że obuch się przekręcił i teraz trzonek sterczał nadpralką jak maszt telefonii komórkowej nad polem lodowym.Malwina dostała amoku.Zwiat wokół przestał istnieć.Miała zamiarpozbyć się szpiegowskiego świństwa za wszelką cenę.RLT Czekaj, cholero warknęła, zaciskając zęby. Ja ci pokażę, co toznaczy zadzierać ze zdesperowaną kobietą!Rozejrzała się po pralni i jej wzrok padł na plastikową, dość dużąmiednicę.Przysunęła ją pod pralkę, odwróciła do góry dnem, weszła na niąostrożnie i szybko usiadła na pralce.Zastanowiła się chwilę, przełożyłaprawą nogę na drugą stronę sterczącego trzonka, wzięła głęboki oddech izaczęła ciągnąć z całych sił.Poczerwieniała z wysiłku, ale pożądanychefektów nie osiągnęła.Spojrzenie na zegarek spowodowało, że Malwina w ogóle przestałamyśleć.W głowie miała tylko jedno niedługo wrócą dzieci, zaczną jejszukać, jedno z nich zejdzie na dół, zobaczy szpiegowski element i wszystkosię wyda.Zlazła z pralki, stanęła przed nią, wściekłym kopem usunęłaprzeszkadzającą jej miednicę, chwyciła za trzonek młotka i zaczęła ciągnąćz nadludzką siłą wzmocnioną przez furię.W momencie, gdy postanowiła, żeposzuka piły elektrycznej i odetnie to podstępne paskudztwo w jakikolwieksposób, nawet razem z pokrywą, młotek nagle oderwał się od opoki razem zprzytwierdzonym do niego pipcikiem i nie spodziewająca się sukcesuMalwina poleciała z impetem do tyłu.Z rozmachem klapnęła na cementowąposadzkę, ale zignorowała ból, bo w uszach jej grzmiały pienia anielskie.Udało się! Wetknie ten cholerny młotek z pasożytem do torby, a dalej niechsię Piotrula męczy.Pośpiesznie poderwała się z posadzki, pomasowała czule obolały tył idzierżąc w dłoni młotek niczym berło królewskie, pognała na górę.Nieprzyszło jej do głowy, że może należałoby trochę uporządkować miejsceeksperymentu.Kiedy Luka i Aukasz wrócili z pracy, Malwina jak gdyby nigdy nic185RLTkręciła się po kuchni, nakrywając do stołu i starając się przy tym niewykonywać zbyt gwałtownych ruchów oraz powstrzymując posykiwanie.Malwina od kilku godzin tkwiła na swoim posterunku na strychu inudziła się okropnie.Po drugiej stronie ulicy nic ciekawego się nie działo.Wypasiony dom sąsiadów nudził się pewnie tak jak ona, bo jego mieszkańcyznajdowali się poza nim.Potomek był w szkole, buc w pracy, a jegomałżonka w mieście.Pomyślała, że jeśli dzisiaj nie uda się jej podrzucić sąsiadowi tegocholernego pipcika będzie musiała znalezć sposób, by wedrzeć się do jegogarażu.Nie miała zamiaru piastować tej szpiegowskiej zarazy wnieskończoność.Już ją dość nerwów kosztowała.Dobrze choć, że Piotrulaporadził sobie ze zwróceniem młotkowi autonomii i obiecał trzymać gębę nakłódkę.Eliza wypominałaby jej wpadkę do końca życia.Malwina już od chwili, kiedy przyjaciółka przekazała jej męcząceurządzenie, zastanawiała się, jak podrzucić lokalizator sąsiadowi.Uznała, żenajlepiej byłoby, gdyby zaparkował samochód na ulicy.Na posesję wstępunie miała.Ostatecznie mogłaby złożyć znienacka sąsiedzką wizytę, ale jakośnie miała ochoty zawierać takiej znajomości.Irysek może nosił słodkienazwisko, jednakże w Malwinie wzbudzał żywą niechęć.Psa sąsiedzi nie mieli, zatem nocne włamanie miałoby szansępowodzenia, pod warunkiem że buc pożałował pieniędzy na założeniealarmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]