[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odskoczyli od siebie i wybuchnęli śmiechem.Kot usadowił się na beczce i zaczął się dokładnie myć.Rye w tym czasie rozejrzał sięwokoło.Spostrzegł stary żagiel, zwinięty i ciśnięty w kąt na pastwę myszy.Wziął Laurę zarękę i pociągnął w tamtą stronę.Uklękli po obu stronach szarego, zetlałego płótna i zaczęli je rozwijać.Przez jedyneokienko wpadały do środka skośne promienie słońca, oblewając złotem to zakurzone łoże.Zzewnątrz dobiegał krzyk mew, kołujących nad przystanią.Morskie fale rytmicznie lizałydrewniane słupy, na których stała szopa.Rye na kolanach posunął się ku środkowi żagla, a po chwili Laura uczyniła to samo.Słońce zabarwiło złotem pięknie wygięte brwi i koniuszki rzęs Rye'a.Zmrużył je i nachyliłsię, by ją pocałować.Jego dłoń odnalazła jej rękę i ścisnęła mocno, jakby dodając odwagi.Chłopak przełknął ślinę, obrzucił spojrzeniem piersi Laury, przysiadł na piętach ipowoli zaczął rozpinać guziczki jej żakietu.Kiedy zsunął go z jej ramion, zadrżała i Ryezaskoczony uniósł głowę.- Zimno ci?- Nie - skuliła ramiona, zaciskając ręce na kolanach.- Lauro, ja.- urwał.Domyśliła się, że teraz pora na jej ruch.- Pocałuj mnie, Rye - poprosiła głosem, który wydał jej się obcy.- Pocałuj mnie tak,jak lubię.Do tego czasu przećwiczyli to już na wszelkie możliwe sposoby.Znów ujął ją za ręce, a jego język powędrował delikatnie wzdłuż krawędzi jej warg,które rozchyliły się pod jego dotknięciem.Kobieca intuicja wzięła górę nad dziewczęcymniedoświadczeniem.Dłoń Rye'a wyciągnęła się ku niej przez ogromną, zdawałoby się, przestrzeń, dzielącąich ciała za wyjątkiem kolan i ust.Laura skierowała ją ku guzikom bluzki, oceniając, że jużczas.Rye zawahał się, po czym niezręcznie, drżącymi palcami porozpinał kościane guziczkiaż do pasa.Chyba nagle dotarło do niego, co zrobił, bo oddalił się i ze strachem zajrzał jej w oczy.- W porządku, Rye - upewniła go.- Chcę tego.- Lauro, to co innego, niż.całowanie się, wiesz?- Skąd mam wiedzieć? - zapytała.Po raz pierwszy odczuła, jaką ma nad nim władzę.Posługiwała się nią równie pewnie, jak doświadczona, światowa kobieta.- Naprawdę tego chcesz? - Rye pełen był obaw.- Rye, nie przyszłam tu po żadne sidła na homary.A ty? Strach zniknął z jego oczu,gdy wsunął dłoń pod bluzkę, dotykając jej nagiego ramienia.W chwilę pózniej została wsamej koszuli.Patrząc w ślad za wzrokiem Rye'a dojrzała ciemne krążki sutków, widoczne przezcienkie płótno.Palce Rye'a szarpnęły satynową wstążkę i poczuła chłodny powiew, gdy zdarłz niej koszulę aż do pasa.Wstrzymała oddech, czekając, co będzie dalej, a gdy nic się nie stało, otworzyła oczy.Rye wpatrywał się w nią, czerwony aż po cebulki włosów.- Rany.- wymamrotał.- Lauro, jesteś taka.taka piękna.Szorstki wełniany sweterotarł się o jej pierś, by po kilku sekundach ustąpić miejsca jego dłoni - roztrzęsionej,wilgotnej ze zdenerwowania, ale ciepłej i już stwardniałej od ciągnięcia struga.Laura zastanawiała się, co w tym złego, że pozwala Rye'owi dotykać się w ten sposób.Nareszcie znalazła wytłumaczenie narastających bóli, jakie dręczyły ją odkąd jej piersizaczęły rosnąć.Rye nieśmiało ujął w dwa palce jej sutek i nacisnął.Zabolało i choć tylkonieco się wzdrygnęła, zareagował tak, jakby krzyknęła z bólu.Z przerażoną miną cofnął dłoń.- Czy.czy sprawiłem ci ból, Lauro?- Nnie.właściwie nie.sama nie wiem.Potem był ostrożniejszy, delikatnie uczył się jej ciała, lecz pocałunki były corazbardziej namiętne, a piersi wpierały się w siebie tak mocno, jak tylko pozwalała niewygodnapozycja.Rye stopniowo przechylał ją do tyłu, aż ustąpiła pod naporem i opadła wraz z nim nażaglowe płótno.Objęła jego plecy, on spoczął na niej całym ciałem i całowali się nadal zniespożytą zachłannością debiutantów.Gdy jego wargi oderwały się od jej ust, przeczuła, dokąd zmierzają, lecz leżałanieruchomo, przyciśnięta do podłogi.Oddech Rye'a owiał jej szyję i zatrzymał się tam nachwilę, nim przesunął się niżej i zaciśnięte wargi leciutko musnęły jej pierś.Miała wrażenie, że twarda obręcz ściska jej żebra, niemal całkowicie pozbawiająctchu.Lecz chęć pojęcia tego, co nazywa się dojrzewaniem, była silniejsza od niej.Na próbępogłaskała Rye'a po głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Odskoczyli od siebie i wybuchnęli śmiechem.Kot usadowił się na beczce i zaczął się dokładnie myć.Rye w tym czasie rozejrzał sięwokoło.Spostrzegł stary żagiel, zwinięty i ciśnięty w kąt na pastwę myszy.Wziął Laurę zarękę i pociągnął w tamtą stronę.Uklękli po obu stronach szarego, zetlałego płótna i zaczęli je rozwijać.Przez jedyneokienko wpadały do środka skośne promienie słońca, oblewając złotem to zakurzone łoże.Zzewnątrz dobiegał krzyk mew, kołujących nad przystanią.Morskie fale rytmicznie lizałydrewniane słupy, na których stała szopa.Rye na kolanach posunął się ku środkowi żagla, a po chwili Laura uczyniła to samo.Słońce zabarwiło złotem pięknie wygięte brwi i koniuszki rzęs Rye'a.Zmrużył je i nachyliłsię, by ją pocałować.Jego dłoń odnalazła jej rękę i ścisnęła mocno, jakby dodając odwagi.Chłopak przełknął ślinę, obrzucił spojrzeniem piersi Laury, przysiadł na piętach ipowoli zaczął rozpinać guziczki jej żakietu.Kiedy zsunął go z jej ramion, zadrżała i Ryezaskoczony uniósł głowę.- Zimno ci?- Nie - skuliła ramiona, zaciskając ręce na kolanach.- Lauro, ja.- urwał.Domyśliła się, że teraz pora na jej ruch.- Pocałuj mnie, Rye - poprosiła głosem, który wydał jej się obcy.- Pocałuj mnie tak,jak lubię.Do tego czasu przećwiczyli to już na wszelkie możliwe sposoby.Znów ujął ją za ręce, a jego język powędrował delikatnie wzdłuż krawędzi jej warg,które rozchyliły się pod jego dotknięciem.Kobieca intuicja wzięła górę nad dziewczęcymniedoświadczeniem.Dłoń Rye'a wyciągnęła się ku niej przez ogromną, zdawałoby się, przestrzeń, dzielącąich ciała za wyjątkiem kolan i ust.Laura skierowała ją ku guzikom bluzki, oceniając, że jużczas.Rye zawahał się, po czym niezręcznie, drżącymi palcami porozpinał kościane guziczkiaż do pasa.Chyba nagle dotarło do niego, co zrobił, bo oddalił się i ze strachem zajrzał jej w oczy.- W porządku, Rye - upewniła go.- Chcę tego.- Lauro, to co innego, niż.całowanie się, wiesz?- Skąd mam wiedzieć? - zapytała.Po raz pierwszy odczuła, jaką ma nad nim władzę.Posługiwała się nią równie pewnie, jak doświadczona, światowa kobieta.- Naprawdę tego chcesz? - Rye pełen był obaw.- Rye, nie przyszłam tu po żadne sidła na homary.A ty? Strach zniknął z jego oczu,gdy wsunął dłoń pod bluzkę, dotykając jej nagiego ramienia.W chwilę pózniej została wsamej koszuli.Patrząc w ślad za wzrokiem Rye'a dojrzała ciemne krążki sutków, widoczne przezcienkie płótno.Palce Rye'a szarpnęły satynową wstążkę i poczuła chłodny powiew, gdy zdarłz niej koszulę aż do pasa.Wstrzymała oddech, czekając, co będzie dalej, a gdy nic się nie stało, otworzyła oczy.Rye wpatrywał się w nią, czerwony aż po cebulki włosów.- Rany.- wymamrotał.- Lauro, jesteś taka.taka piękna.Szorstki wełniany sweterotarł się o jej pierś, by po kilku sekundach ustąpić miejsca jego dłoni - roztrzęsionej,wilgotnej ze zdenerwowania, ale ciepłej i już stwardniałej od ciągnięcia struga.Laura zastanawiała się, co w tym złego, że pozwala Rye'owi dotykać się w ten sposób.Nareszcie znalazła wytłumaczenie narastających bóli, jakie dręczyły ją odkąd jej piersizaczęły rosnąć.Rye nieśmiało ujął w dwa palce jej sutek i nacisnął.Zabolało i choć tylkonieco się wzdrygnęła, zareagował tak, jakby krzyknęła z bólu.Z przerażoną miną cofnął dłoń.- Czy.czy sprawiłem ci ból, Lauro?- Nnie.właściwie nie.sama nie wiem.Potem był ostrożniejszy, delikatnie uczył się jej ciała, lecz pocałunki były corazbardziej namiętne, a piersi wpierały się w siebie tak mocno, jak tylko pozwalała niewygodnapozycja.Rye stopniowo przechylał ją do tyłu, aż ustąpiła pod naporem i opadła wraz z nim nażaglowe płótno.Objęła jego plecy, on spoczął na niej całym ciałem i całowali się nadal zniespożytą zachłannością debiutantów.Gdy jego wargi oderwały się od jej ust, przeczuła, dokąd zmierzają, lecz leżałanieruchomo, przyciśnięta do podłogi.Oddech Rye'a owiał jej szyję i zatrzymał się tam nachwilę, nim przesunął się niżej i zaciśnięte wargi leciutko musnęły jej pierś.Miała wrażenie, że twarda obręcz ściska jej żebra, niemal całkowicie pozbawiająctchu.Lecz chęć pojęcia tego, co nazywa się dojrzewaniem, była silniejsza od niej.Na próbępogłaskała Rye'a po głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]