[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oślepiający błysk oświetlił na mgnienie całą podziemną salę, a po chwiliwypełnił ją purpurowy dym.- Ho!Chłopiec dobrze znał ten suchy głos, pełen gorzkiej ironii.- Ho! W drogę do krainy czarów!Krztusili się dymem i ciągle widzieli ten rozbłysk światła, nawet z za-mkniętymi oczami.Dym rozwiewał się bardzo powoli w nieruchomympowietrzu, wreszcie jednak zaczął rzednąć.Willow wpadła na Keplera, a potem rozejrzała się dzikim wzrokiem.Lampa le\ałana podłodze i wcią\ jasno świeciła.Ale nie było przy niej nikogo.182 - Zniknął!- Valerian! - zachrypiał Kepler, który wcią\ miał pełno dymu w płucach i woczach.- O nie! - krzyknęła.- Och, proszę, nie! On ma Chłopca.Zabrał Chłopca zesobą!- Szybko! - zawołał Kepler.- Musimy go uratować.- Ale jak? On znowu zniknął w magiczny sposób! Nie mo\emy go dogonić.- Magiczny? - prychnął Kepler.- Magiczny? Valerian nie zna \adnej magii!- Ale sama widziałam, jak znikał! I ty te\ widziałeś!- Nie, wcale nie widzieliśmy! To tylko sztuczka.Widocznie znalazł drogęwyjścia.Wyjście z tej krainy zmarłych.Drzwi.Rozejrzyj się, Willowi8hłopiec poczuł, \e ktoś go chwyta i wlecze za kark.Znajome uczucie.C Dreptał za Valerianem, kaszląc od dymu, nie rozumiejąc, jak mógł dać sięnabrać na sztuczkę, którą widział ju\ tyle razy.Ciągnięty w górę po długich,krętych schodach potykał się z początku, ale wkrótce Valerian jakby odzyskałswoją niewiarygodną siłę i Chłopiec dosłownie frunął po stopniach.Wiedział, \e Valerian nie władał ju\ prawdziwą magią.Te czasy dawnominęły.Teraz prawdziwa magia, potę\na i złowroga, pragnęła zawładnąćValerianem.Kiedy oczy Chłopca przestały łzawić, zaczął się rozglądać i zobaczył coś, conim wstrząsnęło.Znajdowali się na powierzchni.183 Co więcej, znajdowali się w ogrodzie śółtego Domu.- Jak.jak się tutaj dostaliśmy? - zakaszlał.- Całkiem prosto - odparł Valerian - kiedy ju\ określisz swoje poło\enie.Trochę wiedziałem, reszty się domyśliłem.To mi zabrało więcej czasu, ni\powinno.Teraz bądz cicho i rób, co ci ka\ę.Chłopiec poczuł, jak wspomnienia z przeszłości łaskoczą mu umysł.Przypomniał sobie dni, kiedy siadywał w ogrodzie i wyobra\ał sobie, \e słyszypłynącą wodę.Widocznie wcale sobie nie wyobraził.Odwrócił się do ucieczki, ale zamarł, kiedy poczuł na gardle czubek no\aValeriana.- Jeszcze krok - syknął mag.- Jeszcze jeden krok będzie twoim ostatnim.Marsz na górę.Niezręcznie operując kluczami i nie wypuszczając no\a, Valerian otworzyłtylne drzwi śółtego Domu, prowadzące do kuchni.Popchnął Chłopca przodem.- Pospiesz się! Zostało mało czasu!Dotarli do holu, kiedy zegary wybiły za kwadrans godzinę.Ale którągodzinę?- Przekleństwo! - krzyknął Valerian.- Północ!Popędził Chłopca po schodach, w górę, w górę, a\ na wierzchołek wie\y.Kopniakiem otworzył drzwi, wepchnął Chłopca do środka, zatrzasnął drzwi iprzekręcił klucz w zamku.Schował klucz do kieszeni i pokuśtykał w stronęcamera obscura.Zaczął poprawiać ustawienia, klnąc głośno, kiedy nie mógłsobie poradzić jedną ręką.- Valerianie - odezwał się Chłopiec.- Zamknij się, Chłopcze! - wrzasnął, odwracając się gwałtownie.-Zamknij się.Nie mów nic.Nie rób nic.- Ale.- Powiedziałem, cicho!Chłopiec zamilkł.Valerian na chwilę zamknął oczy, potem znowu po-majstrował przy soczewkach.Zadowolony, zaczął sprawdzać ulice wokółdomu.Chłopiec usłyszał jego cichy głos:Gwiazdy wcią\ wirują i czas ciągle płynie,Zło przyjdzie, gdy zegar wybije godzinę.184 Nie zobaczył niczego niezwykłego, więc po chwili zrezygnował.- Mo\e Kepler miał rację - rzucił, odwracając się do Chłopca.- Mo\eto była strata pieniędzy, ale jeszcze się nie poddałem.Podszedł do fotela i usiadł.- Teraz musimy tylko zaczekać.Za kilka minut nadejdzie.Nadejdzie czas.Wtedy pójdziesz zamiast mnie i zostanę uratowany.Mam nadzieję, \e to jasne.Chłopcu się zdawało, \e Valerian zadaje mu pytanie.- Nie - odpowiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl