[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Szanowni państwo, powitajmy Phoenixa Warrena.Widzowie znów zaczęli wznosić entuzjastyczneokrzyki, a Michele pochyliła się, chcąc przyjrzeć sięsłynnemu muzykowi, którego kompozycji zawdzięczałaswoje imię.Gdy wszedł na scenę, witany gromkimi brawami, niemogła oderwać od niego wzroku.Stał wyprostowany,ubrany w granatowy garnitur, zdobiony znaczkiem z literąV jak Victoria.Mimo lekko już posiwiałych włosów byłniezwykle przystojny.Należał do tych mężczyzn, którzywyglądają doskonale także w sile wieku.Gdy sięuśmiechnął, wydał się Michele dziwnie znajomy.Gdzieśjuż widziała ten uśmiech&Phoenix pewnym krokiem podszedł do fortepianu.Wtym momencie zauważyła jego intensywnie niebieskieoczy.Przez chwilę nie mogła oddychać.Phoenix Warrenbył w rzeczywistości Philipem Walkerem!Lily zaczęła śpiewać przy akompaniamencie Philipa.Ich dwa instrumenty osiągnęły w teatralnej sali doskonałebrzmienie.Jeszcze spotkamy sięW tych wszystkich miejscach dobrze znanych,Do których serce moje tęskni cały dzień,W tej małej kawiarence, w parku naprzeciw niej,Gdzie orzechy, karuzela, studnia, co spełni sen. 3Michele pobiegła na skraj sceny, oczy Philip byłyjednak zamknięte, jak zawsze wtedy, kiedy grał.Odnajdę ciebie w świetle dnia,A gdy nadejdzie noc,Spojrzę w księżyca twarzI w niej zobaczę cię.Philip otworzył oczy.Dostrzegł ją, a wtedy na jegotwarzy pojawiło się zdumienie, a potem piękne,niebieskie oczy wypełniły się łzami.Kiedy Lily i Philip kłaniali się, Michele weszła nascenę, żeby poczekać na niego przy wejściu do kulis.Philip przybiegł do niej po jednym szybkim ukłonie,chwycił za rękę i poprowadził do pustego korytarza zasceną.Wreszcie byli blisko, jednak gdy stanęli naprzeciwsiebie, trzęsąc się z wrażenia, wiedzieli już, że coś sięnieodwracalnie zmieniło.Philip był całkiem dorosły. A zatem ty& nazywasz się teraz Phoenix Warren wyszeptała Michele. Uwierzyłbyś, że zawdzięczam imiętwojej kompozycji? Michele& powiedział miękko Philip. Przecieżnapisałem ją dla ciebie.Michele rzuciła mu się w ramiona i obejmowali sięprzez dłuższą chwilę, wciąż jednak coś było nie tak.Kiedy widzieli się po raz ostatni, byli młodymikochankami, ale Czas zmienił go i teraz mogli być jużtylko przyjaciółmi.Przyjaciółmi, którzy nieodwołalnieprzemienili swoje życie nawzajem.Michele odsunęła się i powiedziała: A zatem dotrzymałeś obietnicy.Myślałam& niewiedziałam, co się z tobą stało. Kiedy w 1927 przeczytałem, że wuj i matkauważają mnie za zmarłego, uznałem& że to może byćznak od Boga powiedział. Tak bardzo nie chcieli, byktoś z rodziny Walkerów został artystą, że gotowi bylizrobić wiele, by zniszczyć moje życie i karierę, nawet naodległość, kiedy byłem w Londynie.Uznałem więc, żestraciłem wszystko, co było dla mnie ważne, próczmuzyki.I zdecydowałem, że Philip James Walkerprzestaje istnieć i narodzi się jako ktoś nowy jak feniks,który powstaje z popiołów. Och& Michele klasnęła w dłonie. Nawet niewiesz, jak się cieszę, że ci się udało, a nawet więcej& żespełniłeś swoje marzenie.Philip uśmiechnął się. Musiało się tak stać.Nie mogłem złamać danej ciobietnicy.A teraz& czy ty obiecasz mi to samo? %7łebędziesz żyła dalej, pisała, że założysz rodzinę? Przecież obiecałeś mi, że do mnie wrócisz.Michele poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Wrócę. Philip delikatnie otarł jej łzę. Znajdęjakiś sposób.Być może taki, jakiego się nie spodziewasz.Nim Michele zdążyła zapytać, co ma na myśli,usłyszała za sobą czyjeś kroki.Odwróciła się i zobaczyłaelegancko ubraną czterdziestokilkuletnią kobietę orudawych włosach i jasnobrązowych oczach. Kochanie, byłeś cudowny! zawołała nieznajoma,podbiegając do Philipa i obejmując go.Michele cofnęłasię o krok, czując się tak, jakby ktoś właśnie uderzył ją wbrzuch.Philip spojrzał na nią przepraszająco, ona jednakpokręciła głową i powiedziała przez łzy: Nie martw się.Bardzo się cieszę, że nie jesteś sam.Powiedziawszy to, pędem wróciła na scenę, zbiegłapo schodkach i pobiegła ku publiczności.Zobaczyła tamStellę, która najwyrazniej kogoś szukała. Och, tu jesteś powiedziała na widok Michele.Wszystko w porządku? Dlaczego płaczesz? Bądz dzielna, jak Stella pomyślała Michele. Wszystko okej.Chciałam ci pogratulować, zrobiłaśdziś coś wspaniałego. Dziękuję.%7łałuję tylko, że Jack nie może tegozobaczyć. Stella uśmiechnęła się lekko. Na pewno cię widzi zapewniła ją Michele. Chodz.Wracamy do domu. Stella wzięła ją zarękę.W drodze powrotnej do rezydencji WindsorówMichele zrozumiała, że tym razem wróci do swoichczasów na zawsze.I rzeczywiście, kiedy tylko wysiadła zchryslera, odkryła, że została sama.Odwróciła się, bysprawdzić, gdzie podziali się Stella i jej rodzice, alewszyscy oni zniknęli, podobnie jak stary samochód.Znów była w 2010 roku.19Tej nocy Michele przyśniła się jej matka&Michele wchodziła po schodach z zadowolonymuśmiechem na twarzy.Nagle zatrzymała się przerażona na szczycie schodów stała Marion otoczona mglistym,jasnym blaskiem. Mama! zawołała Michele, rzucając się w ramionaMarion. Bardzo dobrze sobie poradziłaś, kochanie powiedziała rozpromieniona Marion. Mamo! Tak się cieszę, że cię widzę. Michelewtuliła twarz w ramiona Marion, wdychając jej znajomy,ciepły zapach.Po chwili uniosła głowę, podekscytowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Szanowni państwo, powitajmy Phoenixa Warrena.Widzowie znów zaczęli wznosić entuzjastyczneokrzyki, a Michele pochyliła się, chcąc przyjrzeć sięsłynnemu muzykowi, którego kompozycji zawdzięczałaswoje imię.Gdy wszedł na scenę, witany gromkimi brawami, niemogła oderwać od niego wzroku.Stał wyprostowany,ubrany w granatowy garnitur, zdobiony znaczkiem z literąV jak Victoria.Mimo lekko już posiwiałych włosów byłniezwykle przystojny.Należał do tych mężczyzn, którzywyglądają doskonale także w sile wieku.Gdy sięuśmiechnął, wydał się Michele dziwnie znajomy.Gdzieśjuż widziała ten uśmiech&Phoenix pewnym krokiem podszedł do fortepianu.Wtym momencie zauważyła jego intensywnie niebieskieoczy.Przez chwilę nie mogła oddychać.Phoenix Warrenbył w rzeczywistości Philipem Walkerem!Lily zaczęła śpiewać przy akompaniamencie Philipa.Ich dwa instrumenty osiągnęły w teatralnej sali doskonałebrzmienie.Jeszcze spotkamy sięW tych wszystkich miejscach dobrze znanych,Do których serce moje tęskni cały dzień,W tej małej kawiarence, w parku naprzeciw niej,Gdzie orzechy, karuzela, studnia, co spełni sen. 3Michele pobiegła na skraj sceny, oczy Philip byłyjednak zamknięte, jak zawsze wtedy, kiedy grał.Odnajdę ciebie w świetle dnia,A gdy nadejdzie noc,Spojrzę w księżyca twarzI w niej zobaczę cię.Philip otworzył oczy.Dostrzegł ją, a wtedy na jegotwarzy pojawiło się zdumienie, a potem piękne,niebieskie oczy wypełniły się łzami.Kiedy Lily i Philip kłaniali się, Michele weszła nascenę, żeby poczekać na niego przy wejściu do kulis.Philip przybiegł do niej po jednym szybkim ukłonie,chwycił za rękę i poprowadził do pustego korytarza zasceną.Wreszcie byli blisko, jednak gdy stanęli naprzeciwsiebie, trzęsąc się z wrażenia, wiedzieli już, że coś sięnieodwracalnie zmieniło.Philip był całkiem dorosły. A zatem ty& nazywasz się teraz Phoenix Warren wyszeptała Michele. Uwierzyłbyś, że zawdzięczam imiętwojej kompozycji? Michele& powiedział miękko Philip. Przecieżnapisałem ją dla ciebie.Michele rzuciła mu się w ramiona i obejmowali sięprzez dłuższą chwilę, wciąż jednak coś było nie tak.Kiedy widzieli się po raz ostatni, byli młodymikochankami, ale Czas zmienił go i teraz mogli być jużtylko przyjaciółmi.Przyjaciółmi, którzy nieodwołalnieprzemienili swoje życie nawzajem.Michele odsunęła się i powiedziała: A zatem dotrzymałeś obietnicy.Myślałam& niewiedziałam, co się z tobą stało. Kiedy w 1927 przeczytałem, że wuj i matkauważają mnie za zmarłego, uznałem& że to może byćznak od Boga powiedział. Tak bardzo nie chcieli, byktoś z rodziny Walkerów został artystą, że gotowi bylizrobić wiele, by zniszczyć moje życie i karierę, nawet naodległość, kiedy byłem w Londynie.Uznałem więc, żestraciłem wszystko, co było dla mnie ważne, próczmuzyki.I zdecydowałem, że Philip James Walkerprzestaje istnieć i narodzi się jako ktoś nowy jak feniks,który powstaje z popiołów. Och& Michele klasnęła w dłonie. Nawet niewiesz, jak się cieszę, że ci się udało, a nawet więcej& żespełniłeś swoje marzenie.Philip uśmiechnął się. Musiało się tak stać.Nie mogłem złamać danej ciobietnicy.A teraz& czy ty obiecasz mi to samo? %7łebędziesz żyła dalej, pisała, że założysz rodzinę? Przecież obiecałeś mi, że do mnie wrócisz.Michele poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Wrócę. Philip delikatnie otarł jej łzę. Znajdęjakiś sposób.Być może taki, jakiego się nie spodziewasz.Nim Michele zdążyła zapytać, co ma na myśli,usłyszała za sobą czyjeś kroki.Odwróciła się i zobaczyłaelegancko ubraną czterdziestokilkuletnią kobietę orudawych włosach i jasnobrązowych oczach. Kochanie, byłeś cudowny! zawołała nieznajoma,podbiegając do Philipa i obejmując go.Michele cofnęłasię o krok, czując się tak, jakby ktoś właśnie uderzył ją wbrzuch.Philip spojrzał na nią przepraszająco, ona jednakpokręciła głową i powiedziała przez łzy: Nie martw się.Bardzo się cieszę, że nie jesteś sam.Powiedziawszy to, pędem wróciła na scenę, zbiegłapo schodkach i pobiegła ku publiczności.Zobaczyła tamStellę, która najwyrazniej kogoś szukała. Och, tu jesteś powiedziała na widok Michele.Wszystko w porządku? Dlaczego płaczesz? Bądz dzielna, jak Stella pomyślała Michele. Wszystko okej.Chciałam ci pogratulować, zrobiłaśdziś coś wspaniałego. Dziękuję.%7łałuję tylko, że Jack nie może tegozobaczyć. Stella uśmiechnęła się lekko. Na pewno cię widzi zapewniła ją Michele. Chodz.Wracamy do domu. Stella wzięła ją zarękę.W drodze powrotnej do rezydencji WindsorówMichele zrozumiała, że tym razem wróci do swoichczasów na zawsze.I rzeczywiście, kiedy tylko wysiadła zchryslera, odkryła, że została sama.Odwróciła się, bysprawdzić, gdzie podziali się Stella i jej rodzice, alewszyscy oni zniknęli, podobnie jak stary samochód.Znów była w 2010 roku.19Tej nocy Michele przyśniła się jej matka&Michele wchodziła po schodach z zadowolonymuśmiechem na twarzy.Nagle zatrzymała się przerażona na szczycie schodów stała Marion otoczona mglistym,jasnym blaskiem. Mama! zawołała Michele, rzucając się w ramionaMarion. Bardzo dobrze sobie poradziłaś, kochanie powiedziała rozpromieniona Marion. Mamo! Tak się cieszę, że cię widzę. Michelewtuliła twarz w ramiona Marion, wdychając jej znajomy,ciepły zapach.Po chwili uniosła głowę, podekscytowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]