[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Danny chichotał wtedy przez całą drogę, ale pożyczyłmu pelerynę, żeby mógł zamaskować kompromitujący stan szaty i reszty odzienia&- Co to było, na Merlina?- Hi hi hi.Linia wieku.Na to boisko nikt nie wejdzie, jeśli skończył dziesięć lat.Zostałanakreślona jakiś czas temu, kiedyś maluchy i tacy, co chodzili już do szkoły, trenowali turazem, zdarzyło się parę wypadków, pojawiali się jacyś chuligani, w końcu taki mały&Lewis& spadł z miotły i o mało co nie zginął.Sprawa doszła do samego ministra i odtamtego czasu nikt niepowołany nawet nie próbuje tu wejść.- Nikt nie wpadł na pomysł zażycia eliksiru odmładzającego?- Wpadł.A potem rodzice sami go chcieli wysłać do Yzkabanu, musieli zapłacić takągrzywnę, że broń Slytherinie.Kiedy tamten chłopak wszedł na boisko, natychmiast wrócił doswojego wieku, ubranie w strzępy, list z Departamentu Niewłaściwego Używania Czarów nagłowie, a po chwili trzask i do domu w asyście Aurora.Kiedy Danny mu to opowiadał, Magnus nie mógł się powstrzymać od przypominania sobie,co mu groziło, gdyby tamtego dnia wszyscy obecni w przedziale wylądowali  z jego powodu w Zwiętym Mungu.Yzkaban.Grzywna.Przesłuchanie? Veritaserum? Tylko Merlin wie.Czasami czuje się nieco skrępowany w obecności Danny ego, a jeszcze bardziej przy jegorodzicach, innym razem łapie się na tym, że uważnie obserwuje swojego przyjaciela, szukającjakichkolwiek oznak& czegoś& niepokojącego.Na szczęście nigdy takowych nie znajduje inie ma ochoty się tym zbytnio przejmować.- Naprawdę jedziesz do Durmstrangu?- No.Tata uznał, że to dobry pomysł.Ojciec Dracona i pan Lestrange załatwili wszystko zMcGonagall& i jadę.Razem z Blaise em.- Rany, Mag.Nawet nie wiesz, ile bym dał, żeby pojechać tam z tobą.Danny podnosi się z puchatego dywanu, na którym obaj leżeli obok Aviego, drapiąc go zauszami, kartkując jednocześnie najnowszy numer  Quidditcha i grzebie w stosie tych niecostarszych.W końcu wyciąga jeden, na którego okładce leci na miotle chudy, chłopak zkrzaczastymi brwiami i zakrzywionym nosem, wyglądający na osiemnastolatka.Magnusrozpoznaje go natychmiast, czytał już ten numer. - Wiktor Krum. Stwierdza. Co to ma wspólnego z& ?- Najlepszy szukający reprezentacji Bułgarii w quidditchu  oznajmia Danny, jakby ogłaszałcoś z ambony  wciąż jest uczniem Instytutu Durmstrang.Podaje przyjacielowi pismo, otwiera na odpowiedniej stronie i pokazuje palcem notatkę podzdjęciem nastroszonego Kruma, napisaną drobnym maczkiem.To, co przed chwilą  głosiłDanny, jest dosłownym cytatem.Magnus wpatruje się w gazetę i nie wierzy własnym oczom.- Wezmiesz od niego autograf?- Z hipogryfa spadłeś? Nie jestem Parkinson i nie będę się za nim uganiał&- Czy ja mówię, żebyś się uganiał?Myśl o roku szkolnym spędzonym w Durmstrangu coraz bardziej mu się podoba.Z artykułuw  Quidditchu wie, że Krum zaczął grać prawie tak wcześnie, jak on i na którymś szkolnymmeczu dostrzegł go ktoś z drużyny Bułgarów&Kochana kuzynko,Dziękujemy Ci za rady.Od czasu rozmowy z Tobą zauważamy drobne, ale postępującezmiany w zachowaniu Lavender.Nawet nie wiesz, ile jej dała Twoja pomoc i to, że jejwysłuchałaś.Przestała przesiadywać w swoim pokoju z tym przeklętym królikiem i zaczęłasię do nas odzywać.Niestety, nie zaszło nic więcej i prawdopodobnie nie zajdzie.Może Lavdojdzie ze sobą do ładu, ale chyba nie z nami.Załączamy serdeczne pozdrowienia Jugsonowie.P.S.Może umówimy się w Hogsmeade na przyszły weekend? DanaChętnie.Kawiarenka pani Pudifoot, jak każdego lata, ma otwarte drzwi, a na stoliki ustawione wogródku padają cienie lewitujących nad nimi kolorowych parasoli.Częściej też widuje sięwysokie szklanki z mrożoną herbatą, ozdobione malowniczo skórkami cytryn i pomarańczyoraz pływające w napoju pojedyncze maliny lub truskawki, niż imbryki i filiżanki.Kobiety, siedzące przy stoliku pod jabłonką przy cytrynowo-pomarańczowych sorbetach, sąpochłonięte rozmową.Jedna z nich, dość wysoka, z włosami związanymi w koński ogon,wydaje się uważnie słuchać tej niższej, z której uszu zwisają perłowe pegazy.- Nigdy nie wyczuwałaś wróżbitek. Twierdzi w końcu trzydziestoparolatka z końskimogonem. Na jakiej podstawie sądzisz, że Lav może być&- Nie twierdzę, że jest wróżbitką, Dana, ale myślę& - odpowiada z namysłem tamta -, że madar. Wewnętrzne oko.Jak nad każdym innym darem , tak też nad tym trzeba pracować ichcieć go rozwijać, uważam, że ona na razie nie chce tego robić.- To niedobrze.Dorota Moon zerka na kuzynkę, a następnie szybko odwraca wzrok.Od dawna podejrzewa,że mąż Dany jest związany z Sam-Wiesz-Kim, zresztą Adam sądzi podobnie, jednakzachowanie Lavender Brown-Jugson tylko potwierdzało jej obawy.Kobieca intuicja lubwłaśnie wewnętrzne oko nie pozwalało czternastolatce zbliżać się do nowych opiekunów,ufać im oraz ulegać ich wpływom. Przy tej okazji nie może nie pomyśleć o Dannym i chłopcu, którego gości pod swoim dachem.Oczywiście cieszy się z ich przyjazni, ale od czasu odwiedzin u Lestrange ów, za każdymrazem, gdy go widzi, odczuwa dziwną, trwającą sekundy pustkę w głowie, która natychmiastmija.Potrząsa głową, aby odpędzić niepokój i poświęca całą uwagę Danie.- Lepiej byłoby, żebyście nie nazywali jej w ten sposób.Widziałam wyraz jej twarzy, kiedyPat mówił do niej "Lav".Wydaje mi się, że wiąże się z tym zdrobnieniem jakieśwspomnienie, które.-.wiąże ją z dawnym życiem?- Tak.- Może po prostu Lavender? Merlinie, Dot, nie wiem, jakbym sobie poradziła, gdyby nie ty.Nigdy ani nie miałam, ani nie zajmowałam się dorastającymi, osieroconymi dziewczętami.- Ani ja.- Przed nami jeszcze trądzik, młodzieńcze humory i pierwsze miłości.Helgo, dodaj siły.- Ale Pat cię chyba z tym wszystkim nie zostawia samej, co?Wyraz twarzy Dany diametralnie się zmienia.Jej kuzynka odnosi wrażenie, że tamta się przednią zamyka, jak wieko szkolnego kufra.- Na tyle, na ile może.Nigdy nie był wylewny.Poza tym ciężko pracuje.- Oczywiście.Szesnastego sierpnia Magnus jest już spakowany, jednak wcale nie ma zamiaru siedzieć naswoim kufrze, czekając na pana Malfoya.Z łatwością daje się namówić Danny emu imłodszemu o rok Bertramowi, mieszkającemu na czwartym piętrze kamienicy obok, na paręrundek quidditcha w oddalonej części parku.Na zmianę wyrzucają znicza w powietrze i bronią pętli oraz siebie przed kaflem, odczuwającboleśnie, że jest ich za mało i dziękując Merlinowi za umiejętność unikania tłuczków.Magnus, kolejny raz lądując ze zniczem w dłoni, widzi nagle, że na pustej do tej pory ławcesiedzi parę dziewczyn, ubranych w kolorowe, letnie szaty, szepcząc do siebie i zerkając na ichtrójkę.Nie wie, dlaczego, ale przez chwilę ma ochotę odlecieć gdzieś bardzo daleko, zamiasttego wsiada znowu na miotłę i podfruwa do Danny ego, tulącego do piersi wyrywającego siękafla.- Kto to i czemu się tak gapią? To nie mecz Morsów&- One? Mieszkają w sąsiedztwie.Chyba na końcu ulicy, po drugiej stronie.Może nigdy niewidziały takich graczy, jak my?- Mm, to mało widziały&- Cześć, Danny!- Cześć&- Luthien.Lakemore,  mówi blondynka z długimi lokami, a na jej policzkach pojawiają siędwa ceglaste rumieńce  ma-macie niepełną drużynę i& nie macie z kim rozegrać meczu itak się składa, że my jesteśmy dość dobre i chciałybyśmy z wami zagrać, tylko pójdziemy pomiotły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl